Choć wybitnym znawcą tematu nie jestem, to bardzo lubię uniwersum stworzone przez Games Workshop. Byłem więc bardzo ciekaw jak wypadnie Soulstorm na tle swojego starszego rodzeństwa. Nie będę długo krył swojego lekkiego zdziwienia i już teraz zdradzę, że tytuł ten mnie zaskoczył. Nie, w zasadzie nie zaskoczyła mnie gra, a tekst, który właśnie piszę.
Spis treści
Do trzech razy sztuka
Przed złapaniem na klawiaturę zerknąłem na recenzję poprzedniego rozszerzenia do gry Relic Entertainment. Po przypomnieniu sobie tego dokumentu uśmiechnąłem się pod nosem. Mógłbym w nim w zasadzie zamienić nazwę Dark Crusade na Soulstorm i już bym miał „problem” z głowy. Zgadliście. Te dwa produkty w zasadzie niczym się nie różnią.
Siostry Bitewne lubią ogień
Kampania Soulstorm bazuje na mechanice, którą poznaliśmy w poprzednim dodatku. Po wybraniu rasy, którą chcemy prowadzić do boju przechodzimy do mapy strategicznej. Przed nami cztery podzielone na prowincje planety i ich księżyce (w przeciwieństwie do jednej planety z Dark Crusade). Naszym zadaniem jest podbicie wszystkich regionów. Ataki i obrona rozgrywane są już w klasycznej formie strategii czasu rzeczywistego. Same prowincje zaś dają określone „bonusy” zwiększające potencjał naszej machiny wojennej, wspomagające nas w walce. Oczywiście o wszystkie regiony toczy się już zażarta walka między poszczególnymi frakcjami. My wskakujemy w sam środek akcji.
Przyznam szczerze, że takie rozwiązanie przypadło mi do gustu. Kampania trzeciego rozszerzenie do Dawn of War pozwala posiedzieć przed komputerem dłużej niż przy podboju Kronusa. Jest większa i bawi trochę bardziej niż jej odpowiednik z Dark Crusade. Nadal jednak przeszkadza brak fabuły, która w jakikolwiek sposób powiązałaby poszczególne misje. Same zadania również nie grzeszą oryginalnością i znudzą większość graczy poza największymi miłośnikami gatunku i WH 40K. Jeśli nie zdobywamy głównej fortecy danej rasy, to sprowadzają się one do całkowitego wyeliminowania nieprzyjaciela bądź zdobycia i utrzymania kilku kluczowych punktów na mapie. Dla wielu graczy taka oferta nie będzie miała odpowiedniej mocy i nie utrzyma ich przed komputerem do końca kampanii.
Cały worek nowości
Co widzicie na obrazku
Oczywiście poza lekko zmodyfikowaną, rozszerzoną kampanią recenzowany dodatek wnosi do gry to, czego spodziewamy się po każdym porządnym rozszerzeniu. Mamy więc dwie świeże frakcje, które rozszerzają całkowitą liczbę dostępnych w grze ras do dziewięciu. Nowi przybysze to Zakony Wojenne Adepta Sororitas czyli Siostry Bitewne i Mroczni Eldarzy. Doświadczeni gracze WH40K zapewne poprawią mnie jeśli się pomylę twierdząc, że wojowniczki Boga-Imperatora są lekko „przesterowane”. Dla mnie ich jednostki i możliwości były o wiele większe niż Mrocznych Eldarów. Być może jest to kwestia moich upodobań. Być może jednak autorom nie udało się do końca zbalansować potęgi poszczególnych stron konfliktu. Skłaniam się ku tej drugiej odpowiedzi ponieważ Soulstorm powtarza błąd znany z Dark Crusade.
Jest nim niefortunnie dobrany poziom SI. Na łatwym „przechodzisz” przez przeciwników niczym pociski z ciężkiego boltera. Średni może być wyzwaniem nawet dla osób znających się na RTSach. Ciężki, cóż jego nie próbowałem ponieważ chciałem skończyć kampanię przed oddaniem recenzji. Może więc nie udało się również odpowiednio wyważyć siły frakcji dostępnych w grze.
Podbijemy cały świat
Odszedłem jednak od najważniejszej części tego tekstu. Wróćmy więc do nowości. Dwie dodatkowe strony konfliktu to nie wszystko, co zobaczymy po zakupieniu recenzowanej gry. Po jednej jednostce dostaną wszystkie siły biorące udział w konflikcie (poza Nekronami, którzy dostają nową moc). Wszystkie te cuda są przedstawicielami nowej klasy maszyn wprowadzonych do zabawy przez Soulstorm – samolotów bojowych, myśliwców i bombowców. Nowość to ciekawa, ale nie odczułem, by drastycznie zmieniała sposób prowadzenia rozgrywki.
GeHammer FX
Niewiele, a w zasadzie nic nie zmieniło się w departamencie audio/wideo. Recenzowana produkcja korzysta z tego samego silnika co podstawka. Dobra strona takiego rozwiązania to wymagania sprzętowe trzeciego dodatku. Nikogo nie powinny szokować. Soulstorm bez problemu ruszy na komputerze, którego nie modernizowaliście od dobrych dwóch lat. Zła strona tego rozwiązania to oczywiście absolutny brak zmian w oprawie graficznej. Przez cztery lata od wydania Dawn of War ta zdążyła się odrobinę zestarzeć. Nadal jednak ładnie wygląda wymiana ognia między jednostkami. Dobre i to.
Wygramy wszystkie bitwy
Tak jak nie zmieniła się grafika, tak i udźwiękowienie pozostało bez zmian. Z głośników popłynie więc zagrzewająca nas do boju „kosmiczna muzyka”. Nie przeszkadza ona w zabawie, dobrze spełnia swą rolę, choć nie jest arcydziełem, które zapamiętamy do końca życia. Ciekawe i klimatyczne (jak zawsze) są oczywiście teksty wygłaszane przez poszczególne jednostki. Pod koniec kampanii już wszyscy w moim domu – łącznie z psem – przekrzykiwali wybuchy hasłem „Show no Mercy!”. Brakowało tylko „Kill ‘Em All!”.
Wiara jest moją tarczą
Recenzowany tytuł jest w moim odczuciu pozycją, która zainteresuje tylko największych miłośników Warhammera 40K. Ci na pewno będą chcieli dołożyć go do poprzednich trzech odsłon Dawn of War i mieć na półce całkiem przyjemny zestaw „prawdziwego fana”. Podejrzewam jednak, że i oni skuszą się na Soulstorm tylko i wyłącznie dla dwóch ras, które urozmaicą zabawę w sieci. Dla całej reszty wielbicieli elektronicznej rozrywki moc przyciągania recenzowanej produkcji może być zbyt słaba, by wyrwać im portfele z kieszeni. Mimo to uważam, że gra jest tytułem naprawdę niezłym. Nie można jednak przymknąć oka na fakt, iż jej autorzy najzwyczajniej w świecie odcinają kupony od sukcesu swoich poprzedniczek. I ja obok tekstu umieszczę więc ocenę identyczną jak w przypadku Dark Crusade. Jeśli WH 40K nie jest ci do życia potrzebny niczym tlen, to pomimo wysokiej oceny być może powinieneś poczekać aż pozycja ta trafi do którejś z Extra Serii kiedy to będziesz mógł nabyć ją za grosze.
Wielbiciele bitewnego Warhammera 40K otrzymują trzeci i ostatni dodatek do bardzo udanej gry strategicznej Dawn of War. Na horyzoncie już widać drugą odsłonę serii. Czy powinniśmy więc wesprzeć machinę wojenną Chaosu, Imperialnych Marines, Orków i kilku innych frakcji, toczących nieustającą wojnę naszymi ciężko zarobionymi pieniędzmi? A może lepiej odłożyć je na pełnoprawną kontynuację przeboju studia Relic? Odpowiedź na te pytania poznacie w ciągu kilku minut, jeśli przeczytacie naszą recenzję.
Jak czytam recenzje Soulstorm to mam dziwne wrażenie, że recenzent nie ma o czym pisać. Machną dwa słowa o nowych jednostkach, nowym obszarze działań. . i własciwie tyle. Bo i też wiele więcej dodatek nie wnosi do nienajmłodszego już Dawn of War. Ciekawe że grafika jakoś bardziej kłuje w oczy, chociaż w ogole się nei zmieniła, klimacik ten sam. . a jednak dziś wydaję mi się jakby gra miała ze 2lata więcej. A przecież gdy DoW ukazywał się, oferował rewelacyjną szczegółową i widowiskowa grafikę – więc czyżby mi się wzrok wyostrzył, że tak słabo wypadają dziś tekstury? Na szzęście w grze pewnie nie bedzie czasu na przejmowanie się detalmi, gdy Orkowie u bram ;)No i zbiera dodatek te 8, chociaż nie bardzo wiadomo za co, bo chyba ze to że komuś jeszcze sie chce tworzyć dodatek dla wiernych fanów (była jakaś strategia z 3 oficjalnymi dodatkami?) i że wszystko można ulepszyć. Ale wydawać 80zł? Chyba przesada. Za to wreszcie wydano antologię: podstawkę z 2 poprzednimi dodatkami można nabyć za 60zł. Jak ktoś ma dosyć czasu, to można przyłaczyć się do Space Marines 😉
wujo444 – wniosek prosty: trzeba czekać na reedycję xtra klasyki / złote czy platynowej serii, która za 50zeta będzie oferowała podstawkę i wszystkie dodatki 🙂
dla miłośników młotka mus po prostu mus
Dla miłośników młotka i używania mózgu, którzy szukają czegoś ciut ambitniejszego od Starcrafta – balsam na duszę i spełnienie marzeń.
wie ktos moze czy w soulstorm mozna grac frakcjami z dark crusade czy winter assault bez posiadania tych dodatkow ? i czy w ogole da sie grac tymi frakcjami w multi?