Gry komputerowe dają nam tą unikalną możliwość, że jeśli tylko zapragniemy możemy wcielić się w kogo chcemy. Zawsze marzyliście by zostać maszynistą? – Railroad Simulator czeka. Pilot, strażak, dzielny żołnierz, czy nawet Napoleon – nic nie stoi na przeszkodzie. Najnowsza produkcja studia Haemimont Games oferuje natomiast unikalną możliwość sprawdzenia czy sprawowanie dyktatorskiej władzy w jednej z tzw. bananowych republik jest faktycznie tak proste i przyjemne jak by się mogło wydawać.
Nazywam się Presidente, El Presidente
Presidente Aldente
Jakoś się tak złożyło, że przygoda z Tropico 3 była moim pierwszym kontaktem z serią. Wcześniej, tytuł ten wydawał mi się mało interesujący, czy może zbyt groteskowy aby po niego sięgać. Dziś, po wielu godzinach spędzonych na słonecznej wyspie wiem jak wielki błąd popełniłem. Tropico 3 nie dość, że urzekło mnie swoim klimatem, to okazało się wymagającą i niezwykle przyjemną w obcowaniu grą strategiczną z pogranicza ekonomii i polityki. Ale może od początku…
Recenzowana gra oferuje możliwość wcielenia się w rolę dyktatora jednej z karaibskich wysepek. Aby to jednak zrobić najpierw musimy stworzyć postać El Presidente. Wprawdzie gra oferuje kilka(naście) gotowych postaci do wykorzystania, jednak zdecydowanie większą frajdę sprawia stworzenie dyktatorskiego alter ego od podstaw. Poza cechami czysto fizycznymi, takimi jak wygląd czy ubiór określamy przede wszystkim przeszłość naszego awatara. Mam tu na myśli pochodzenie – od człowieka pracy, rolnika, badacza biblii po agenta jednego z mocarstw czy syna znanego ojca. Tło historyczne wpłynie na to jak będziemy odbierani przez poddanych. Określimy również naszą drogę do władzy – bądź to poprzez rewolucje wszelkiej maści (komunistyczna, kapitalistyczna, a nawet aksamitna), bądź ingerencję obcych mocarstw czy nawet sympatię z faszystami. Kiedy już stworzymy historię El Presidente przyjdzie nam opisać jego osobowość – zrobimy to wybierając wymarzone opcje z całej listy cech.
Pamiątkowe fotki Jola
Niestety poza zaletami będziemy również musieli określić jego wady. Wybory te będziemy powtarzać przed każdym scenariuszem dzięki czemu będziemy mogli stworzyć postać optymalną do każdego z nich, gdyż wspomniane cechy mają znaczący wpływ na późniejszą rozgrywkę. Pijak i kobieciarz zyska wprawdzie przychylność ZSRR, ale klerykałowie w naszym własnym państwie będą patrzyć na niego krzywo. Zespół Tourette’a (m.in. niekontrolowane przeklinanie) zrujnuje nasze przemowy, ale zapewni większe wpływy z abonamentu TV żądnych skandali poddanych. Patriota zyska zaś przychylność nacjonalistów, ale ograniczy możliwości pozyskiwania siły roboczej spoza granic naszej wysepki. Kiedy wreszcie uda nam się stworzyć swojego własnego El Jolo Presidente warto zapoznać się z zadaniami, które stawia przed nami recenzowany tytuł.
Meandry polityki
Kilkanaście scenariuszy, które zaoferowali nam twórcy stawia przed nami przeróżne cele – wszystkie jednak będą miały wspólną cechę – musimy utrzymać się u władzy. I właśnie to powinno determinować wszystkie nasze działania w recenzowanej grze.
Olbrzymim zaskoczeniem była dla mnie niezwykle rozbudowana warstwa ekonomiczna i polityczna w Tropico. Spodziewałem się raczej mało skomplikowanej strategii ekonomicznej, a dostałem świat pełen przeróżnych zależności ekonomicznych i politycznych, które, jeśli tylko chcemy zostać u władzy będziemy musieli rozgryźć.
Cele strategiczne zależnie od scenariusza wyglądają różnie – raz jest to eksport odpowiedniej ilości określonego towaru, innym razem oparcie gospodarki o konkretną gałąź przemysłu, czy wreszcie umiejętne balansowanie między mocarstwami lub frakcjami politycznymi w celu utrzymania się u władzy. Co ważne, twórcy co chwilę „puszczają do gracza oko” wrzucając do misji historie rodem z brazylijskich telenowel, przerysowując rzeczywistość, traktując wszystko z odpowiednim dystansem i humorem. Niech was to jednak nie zmyli – Tropico jest wymagającą grą ekonomiczną, w której podstawą sukcesu jest skuteczna budowa i zarządzanie gospodarką wyspy oraz właściwe prowadzenie polityki.
A tu zrzucimy bombę
To właśnie gospodarka i polityka są dwoma głównymi filarami tej gry. Celowo wspominam tę drugą, gdyż chyba po raz pierwszy w grze zobaczyłem tak dużo narzędzi do jej sprawowania. Nie jest już ona tylko ubogim krewnym ekonomii, ale pełnoprawnym elementem, bez którego nawet doskonale prosperująca gospodarka nie zapewni nam przetrwania na stanowisku Ukochanego Wodza Narodu. Jak na porządnego dyktatora przystało rządzimy za pomocą dekretów. Oddano ich w nasze ręce kilkadziesiąt, z różnych dziedzin życia. Znajdziemy tam takie, które można nazwać represyjnymi (jak wprowadzenie stanu wojennego, prohibicja, inkwizycja czy nawet palenie książek), jak i takie które poprawią byt naszych poddanych (pakiety socjalne, dożywianie, dokształcanie czy nawet obniżenie podatków!). Jest też pełen wachlarz decyzji związanych z polityką zagraniczną – sojusze militarne i handlowe z mocarstwami, wizyty papieża, próby atomowe etc. Nic nie stoi na przeszkodzie aby wpływać na gospodarkę kraju (finansowanie filmów promujących turystykę), poziom zanieczyszczenia (zakaz zaśmiecania) czy demografię (zakaz stosowania środków antykoncepcyjnych). Nie zapomniano również o interesach El Presidente – po wydaniu jednego z dekretów, wzrosną koszty inwestycji – wszystko przez to, że od tej pory 10% kosztów budowy dziwnym trafem będzie lądowało na zupełnie anonimowym koncie w banku szwajcarskim. Wszak nawet dyktator bananowej republiki musi pomyśleć o własnym funduszu emerytalnym. Co ważne, każda z wyżej wymienionych decyzji nie pozostanie bez wpływu na realia polityczne naszej rajskiej wysepki. Swobodna polityka emigracyjna zirytuje nacjonalistów, ograniczanie swobód obywatelskich zepsuje stosunki z USA i intelektualistami, a brak kościołów zdenerwuje klerykałów. Polityka ekologiczna przysporzy nam poparcia wśród zielonych, ale na pewno nie wśród domagających się baz wojskowych i koszarów militarystów. Lawirowanie pomiędzy wszystkimi frakcjami politycznymi, aby utrzymać ich zadowolenie na optymalnym poziomie wcale nie jest takie łatwe, tym bardziej, że w początkowej fazie zabawy finanse są towarem zdecydowanie deficytowym, a żądania polityków pojawiają się lawinowo. Co gorsza, roszczenia poszczególnych frakcji często się wykluczają co zmusza nas do dokonywania wyborów. Wzmożone wydatki na infrastrukturę wojskową odbiją się zapewne na inwestycjach w mieszkalnictwie, a stąd już tylko krok do krytykujących naszą politykę mieszkaniową artykułów komunistów. Przy okazji nie zapomną pewnie wytknąć nam niedociągnięć w opiece zdrowotnej.
Pewnego dnia obudzą nas strzały buntowników na korytarzach naszego pałacu?
Co wyjątkowe, nasza wyspa nie jest pełna anonimowych mieszkańców. Każdy z nich ma imię i nazwisko, swoje potrzeby, marzenia i sympatie polityczne. Dlatego jeśli chcemy sprawnie zarządzać wyspą musimy być czujni (jak na rewolucjonistę przystało!) i cały czas słuchać głosu ludu aby pewnego pięknego dnia nie obudziły nas strzały buntowników na korytarzach naszego pałacu…
Gra podoba mi się, ale jednak jak dla mnie Tropico 2 miało coś jeszcze – nie jestem w stanie napisać co, ale o wiele więcej godzin spędziłem przy T2 nie nudząc się, a przy T3 przeszedłem parę scenariuszy i już nie chce mi się wracać do tego tytułu. Ale oczywiście jak najbardziej polecam chociaż na tę parę godzin bo zabawa jest przednia.
Jak na razie T1 dla mnie jest najfajniejsze, w demku T3 nie poczułem (jescze?) klimatu, poczekam na kinową wersje polską. Ale gra fajna 🙂
A ja wciąż czekam na udostępnienie silverom dema na XBL. Już środa jest, noo. . . .
W ogóle to świetna recenzja. Dowiedziałem się prawie wszystko, co chciałem wiedzieć ; ). Mam tylko jeszcze pytanko do jola. Jak długo trwa średnio przejście (taki rozsądny czas) jednego scenariusza? Czy można sobie robić lekki freestyle, czy kurczowo trzeba się trzymać jego założeń? No i ile tego jest?
scnariuszy jest kilkanaście – 15?A przejscie każdej to tak zalezy bo sa one rozne. Np te krotkoterminowe to szybciutko – pol godzinki i po sprawie, ale z takimi gdzie siedzisz u wladzy przez 30 lat i mocno musisz kombinowac to nawet kilka godzin. Nie mierzylem z zegarkiemw reku, ale powiem tak -mialem wrazenie ze wywazono to bardzo dobrze, bo 1) nie zdarzylem sie zadna misja znudzic 2) nie mialem poczucia ze byla zbyt krotka – czyli wychodzi ze optymalnie. Ale usredniajac, pewnie wyjdzie ze jedna misja to ok godzina – tak mysle. No moze troche wiecej. A co do swobody – scenariusze pozostawiaja Ci jej wydaje mi sie sporo – cel ogolny nie okresla najczesciej drogi jaka masz do niego dojsc wiec sporo mozna zrobic na wlasna reke.
jest tryb „piaskownicy” tak jak w 1 ? a do lobka (tak sie odmienia?) jezeli 2 podoba ci sie bardziej od 3 to pewnie w 3 brakuje ci piratow 😉
Tak, tak się odmienia (mam nadzieję :P)Oj tak Piratów zdecydowanie brak, poza tym kurcze drażni mnie USA i Ruskie, że ciągle kasę mi dają jak jestem zbyt zadłużony (a może da się to wyłączyć? bo psują mi zabawę i czuję że nigdy nie będę mógł pogrążyć się finansowo)