Już w jej pierwszym zeszycie czytelnicy poznali kolejne dwie słynne postaci – Jokera i Catwoman. Ten sam numer komiksu wstrząsnął też wydawnictwem DC. Walczący z gigantycznymi potworami Batman ostatecznie rozprawia się z nimi używając broni palnej. Dziś, jak dobrze wiemy, Mroczny Rycerz nie zabija swoich wrogów. Decyzję o „ugrzecznieniu” tej postaci podjęto właśnie po wydaniu pierwszego numeru jego papierowych przygód.

Kaaapoow!

Przez lata eksperymentowano z przygodami Człowieka Nietoperza tak, by zaspokoić potrzeby fanów i nadążać za modą, zmieniającymi się czasami. Dzięki różnym zabiegom nasz bohater raz był postacią śmieszną, raz tragiczną a kiedy indziej najzwyczajniej w świecie nudnawą.

A to już dramat

Na początku lat pięćdziesiątych Batman po raz pierwszy wystąpił w jednym komiksie ze swym starszym „bratem” Supermanem. Ich wspólne przygody wydawano jako „World’s Finest Comics” do późnych lat osiemdziesiątych. Rosnące zainteresowanie literaturą science-fiction zaowocowało też powstaniem wielu historyjek, w których Człowiek Nietoperz walczy z kosmitami. Działo się to pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Z kryzysem (nie ekonomicznym) Batman po raz pierwszy musiał walczyć w kolejnym dziesięcioleciu. Malejące zainteresowanie jego przygodami doprowadziło do tego, że wydawnictwo DC prawie podjęło decyzję o zakończeniu wydawania obrazkowej serii Batman. Na całe szczęście na horyzoncie pojawił się niejaki Julius Schwartz (obecnie znajdziemy go w galerii sław Willa Eisnera i galerii sław Jacka Kirby’ego), który zmienił image naszego bohatera, by nadać mu bardziej współczesny wygląd. To jemu właśnie zawdzięczamy dodanie żółtego tła do charakterystycznego logo Nietoperza. W latach sześćdziesiątych po raz pierwszy umiera też Alfred – kamerdyner Bruce’a Wayne’a. Szybko jednak zmartwychwstaje kiedy DC Comics zostaje zasypane listami od oburzonych fanów.

O dziwo zainteresowanie przygodami Człowieka Nietoperza osiągnęło szczyty kiedy w telewizji (1966 r.) pojawił się serial Batman. Starsi Wikingowie zapewne pamiętają kiczowaty obraz, w którym bijatyki przerywane są kolorowymi onomatopejami typu „Baaam!!”, „Kapoow!!!”. Całość z perspektywy dzisiejszych czasów wydaje się po prostu żenująco słaba. Nie da się jednak pominąć milczeniem tego, że serial ostatecznie uśmiercony w 1968 roku sprawił, że po komiksowe przygody Mrocznego Rycerza sięgało nawet 900 tysięcy osób!

W końcu jednak ludzi znudziła ta estetyka, w wyniku czego lata siedemdziesiąte są dla Człowieka Nietoperza powrotem do korzeni. Przygody naszego bohatera stają się bardziej mroczne, można w nich już wyczuć prawdziwego ducha wiecznie zachmurzonego i zalanego deszczem Gotham, który przeniósł się i wpłynął także na alter ego Bruce’a Wayne’a.

Powrót z emerytury

Zabójczy żart

Najciekawszy okres w życiu Obrońcy Gotham moim zdaniem zaczyna się w 1986 roku, kiedy Frank Miller (twórca między innymi 300 i Sin City) tworzy Batman: The Dark Knight Returns. Mini seria składająca się z czterech zeszytów opowiada historię powracającego z emerytury Człowieka Nietoperza. Pięćdziesięcioletni bohater nie mogąc patrzeć na rozkład swojego miasta po raz kolejny zakłada charakterystyczny strój i rozpoczyna walkę z przestępczością. Olbrzymia popularność tego dzieła przełożyła się na powstanie kolejnej ciepło przyjętej opowieści – Batman: Year One (1987r.). Opublikowano ją w zeszytach 404-407 Batmana.

W Year One opowiedziano alternatywną historię Nietoperza, który opuszcza Gotham na dwanaście długich lat, by wędrując po świecie uczyć się sztuk walki i innych umiejętności przydatnych po powrocie do Gotham. Wpływ dzieła Millera wyraźnie da się wyczuć w filmowym bestsellerze Christophera Nolana – Batman Początek. W 1988 roku wydano kolejny przebój, a zarazem jedną z moich ulubionych komiksowych odsłon Batmana. Jest nią znany także polskim czytelnikom Zabójczy Żart.

[Głosów:1    Średnia:1/5]
1
2
3
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułUstrzel sobie Zombiaka
Następny artykułCztery fotki z Mass Effect 2

6 KOMENTARZE

  1. Serial żenujący? To jedna z najlepszych rzeczy jakie przydarzyły się nietoperzowi. Mało co w TV kiedykolwiek wspięło się na takie wyżyny absurdu( chyba Monty Python jedynie).

  2. Opinia jest jak dupa – każdy ma własną ;)Ja ani bym nie porównał serialowego Batmana do Monty Pythona ani nie nazwałbym go dobrą rzeczą, która mu się przytrafiła (no, chyba że weźmiemy pod uwagę chwilowy wzrost zainteresowania komiksem ze strony czytelników)

  3. Wszystko zależy jeszcze od tego o którym filmie animowanym mówimy. Tego pierwszego nie widziałem (jestem zbyt młody) ale ten z lat 90 jest (był) dobry.

  4. nie mówimy o żadnym serialu animowanym tylko o tym z aktorami gdzie przed „akcją” Batman pytał Robina czy odrobił lekcje ;). Serial był żenująco śmieszny z naciskiem na żenująco. Chyba tylko Green Hornet z Bruce’m Lee był gorszy. . . A wracając do Beeetmeeeena ;)To od tamtego czasu branża rozrywkowa ma uciechę z niewybrednych dowcipasów dotyczących niejednoznacznych „stosunków” panujących między Batmanem a jego młodym wychowankiem.

  5. Nie dziwię się Nolan’owi, gdyby zrobił kolejny batmanowy film to musiał by być jeszcze lepszy niż Dark Knight! Bo gdyby tak nie było, no to cóż gościu miał by przerąbane. A jak każdy wie lepiej wrócić z tarczą niż na tarczy ;p. Lecz gdyby mu się udało, no to gościu był by uwielbiany przez długie lata.

  6. To od tamtego czasu branża rozrywkowa ma uciechę z niewybrednych dowcipasów dotyczących niejednoznacznych „stosunków” panujących między Batmanem a jego młodym wychowankiem.

    Jeśli nie znacie wejdźcie sobie na tą stronkę, a dowiecie się dlaczego nie jest to trudne: http://superdickery. com/index.php?option=com_c. . . &Itemid=50 http://superdickery. com/index.php?option=com_c. . . mitstart=2 Ahahaha. . . i to koniecznie. Już zapomniałem jakie to jest histerycznie zabawneGeneralnie nie przepadam za nowym ultra realistycznym podejściem w komiksach i produktach komiksopochodnych. Gdyby nie Joker to nowy Batman w ogóle by mi się nie podobał. Do wersji Tima Burtona w kwestii jakości nawet się nie zbliża, zwłaszcza jeśli chodzi o wizję Gotham. Potrafiłem sobie łatwo umiejscowić Nietoperza w tamtej rzeeczywistości. A w Los Angeles czy innym Nowym Jorku? Chyba pośród świrów w Central Parku. To jest koleś w stroju nietoperza gad demmit.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here