T+3 System Pimebeka– „Większe możliwości”
Od wczoraj latam Tormentorem. Przeniosłem się też do systemu Pimebeka – nieco mniej bezpiecznego od Emrayur. Dlaczego? Oczywiście dla forsy! Tutaj udało mi się znaleźć pas z Kernitem (to jedna z najdroższych rud w bezpiecznych sektorach kosmosu). Efekt? Niezły – mam sporo pieniędzy. Na tyle dużo żeby zainwestować w ulepszenia statku, a przede wszystkim odkładać na coś większego – niszczyciel. Niszczyciele (popularnie zwane „deskami” od Destroyer) to ogniwo pomiędzy fregatami (najmniejszymi statkami w EVE, którego przykładem jest mój Tormentor), a krążownikami – statkami o wiele większych możliwościach, ładownościach etc. Dlatego też ostro szkolę umiejętności konieczne do prowadzenia niszczyciela i odkładam pieniędze. Nie byle jakie pieniądze. Za Tormentora zapłaciłem śmieszne 30 tyś ISK, za Coercera (upatrzony niszczyciel) zapłacę od 1 do 2 mln – zależnie jaką ofertę trafię na rynku.
Na koncie coraz więcej pieniędzy, a ja zaczynam powoli myśleć o kupnie krążownika
Jeśli chodzi o inwestycje w sprzęt przede wszystkim zainwestowałem w lasery górnicze. Kupiłem sobie Miner II – bardziej wydajny od Minera I, zbudowany już w technologii T2. Dzięki temu jeszcze szybciej kopię asteroidy.
Prędzej czy później każdy pilot dostanie łomot
Po południu mam już odpowiednią ilość gotówki. Przeglądam rynek. Kilka ofert sprzedaży Coercera. Większość po 2 mln, jednak 3 systemy ode mnie jest jedna oferta sprzedaży za 1.5 mln. Ktoś sprzedaje 6 sztuk. Przez blisko godzinę obserwuję market czy nie pojawi się korzystniejsza oferta. Kiedy jednak ze wspomnianych 6 sztuk pozostaje 3 podejmuje błyskawiczną decyzję. Kupuję. Sprawdzam jeszcze tylko czy system, w którym kupuję „deskę” jest bezpieczny (wszak trzeba tam dolecieć, a potem stamtąd odlecieć).
Wszystko ok, poziom bezpieczeństwa powyżej 0.5 – nie ma problemu, nic nie powinno się stać. Godzinę później osiągam wymagany poziom umiejętności do sterowania niszczycielem. Lecę po swoją nową zabawkę.
Stacja kosmiczna z bliska
4 lowsloty, 1 medslot i aż 8 highslotów! Ładowność 300 m3. Oczywiście dużo większa pojemność procesorów i olbrzymie zasilanie. Niestety brak wyrzutni rakiet i ładowni dla dronów. Cóż, coś za coś. Następne 2 godziny siedzę wertując market, dobierając odpowiedni „fit” (konfigurację osprzętu) do kopania i walki. „Fit” do walk nastręcza mi szczególnie dużo problemów – to nie tylko wybór laserów, ale także kryształów, które się do nich instaluje. Każdy kryształ modyfikuje możliwości lasera. Jeden zwiększa zasięg kosztem siły ognia, drugi go ogranicza, jednak strzela z siłą dział Nawarony. Dlatego najlepiej mieć kilka zestawów kryształów na pokładzie i w czasie walki zależnie od sytuacji na polu bitwy instalować te najbardziej pasujące. Ostatecznie udaje mi się osiągnąć optimum. Ładownia z modułami zwiększającymi pojemność ma już powyżej 500 m3, co daje spore możliwości (rzadziej muszę zwozić rudę do stacji). Pakuję również dwa Minery II, no i moją najnowszą zabawkę – Salvager I – sprzęt do odzyskiwania złomu z wraków. Po kilku godzinach zabawy przekonuję się, że „złomiarstwo” faktycznie się opłaca, jednak postanawiam odkładać odzyskane części na później. Po co? Otóż z tych odzyskanych części można budować moduły do statków. Cholernie drogie moduły! Na razie wciąż pozostaje to poza moim zasięgiem, ale za jakiś czas… mogę na tym sporo zarobić.
Wkrótce przenoszę się do systemu Abai (w Pimebeka skończył się Kernite) i kontynuuję kopanie. Dla rozrywki zacząłem robić misję dla agentów. Z „deską” udaje mi się przejść misje, z którymi miałem problemy latając Tormentorem. Siła 7 laserów robi swoje. Misje to głównie walka lub transport jakiegoś ładunki, zdarzają się jednak ponoć misje o innym charakterze. Wszystko zależy jaką działalnością zajmuje się agent, który zleca nam misje. A tych jest cała masa – na każdej stacji spotkamy przynajmniej jednego. Jedni nas lubią, inni nie. Wszystko zależy od rasy, a także od naszego współczynnika charyzmy – ten niestety mam bardzo niski. Odbija się to również na wysokości nagród, które otrzymuję po wykonaniu zadania. Na szczęście im dłużej pracujemy dla agenta tym bardziej zaczyna nas lubić.
Na koncie coraz więcej pieniędzy, a ja zaczynam powoli myśleć o kupnie krążownika. Oczywiście do tego czasu muszę opanować umiejętność sterowania tym typem statku. Sprawdzam ile zajmie mi nauka tej umiejętności. Z przybliżonych szacunków wynika, że jakieś 4-5 dni. Jednym słowem – mamy czas…
Ciąg dalszy nastąpi…
kurcze, zaczynacie mnie wciągać tą grą. Co prawda grałem w WoW, który był świetny ale brakowało mi na niego czasu. Czy EVE też tak pożera wolny czas?
chciałbym mieć czas, możliwości i fundusze na EVE, świetny pomysł z tymi pamietnikami
Takie pytanko puszczę: Jakie ma wymagania EVE, żeby w miarę komfortowo grać?
Pamiętniki są genialne, ale miałem nadzieję, że będą codziennie :]
Zagrałbym, ale MMORPGi chyba jednak zbyt dużo czasu pożerają, a po drugie tymczasowo jadę na Linuxie, więc pewnie bym nawet nie dał rady zainstalować EVE. xP
dboss – nie mogą być codziennie, bo aż tyle się nie dzieje żebym miał co pisać codziennie, to raz, a dwa – mam rodzinę, pracę etc. w związku z czym nie mogę grać dzień w dzień na tyle dużo żeby było o czym pisać 🙂
też grałem w EVE, niestety trial 14 dniowy to za mało, zdążyłem zdobyć statek klasy Destroyer’a (czy podobny) i go uzbroić porządnie . . . . misje dla agentów nie są złe, troche więcej się dzieje niż na kopaniu powiem jedno – gra jest najlepszą z gatunku MMO (a grałem w trochę), prawdziwa perełka, masz prawie nieograniczone pole manewru. Pamiętam jak lataliśmy w kilka statków po lepszą rudę w niebezpieczną strefę, tyle śmiechu i strachu było – jeden statek piracki na horyzoncie automatycznie każdy uciekał gdzie się dało 🙂
Ja również zagrałem i muszę stwierdzić, że wciąga ale naszczęście wersja bezpłatna szybko się kończy i można wrócić do rzeczywistości. Chciało by się mieć na takie gry i pieniądze i czas ale życie je doskonale koryguje.
„Rozpoczynam żmudną pracę. Lot na „pasek”, kopanie, zwożenie rudy do stacji, rafinacja, sprzedaż na rynku uzyskanych minerałów. „Sounds fun xD Nie wiem co sie ludziom w mmorpg podoba, samo dorabianie sie przedmiotow i lepszej postaci, oraz zwiedzanie. . . Jakby jeszcze zrobili mmorpg , w ktorym nie byloby npc i questow od nich (tak! zadania otrzymywaloby sie od innych graczy) to moze jeszcze. . .
wiecie co, jeżeli lubicie klimaty frontiera a nie chcecie tracić kasy na mmo to zapraszam do gry w http://www.pardus. at uczestniczę w rozgrywce od dłuższego czasu, najważniejsze to inteligentne community. Sama gra zapewnia szerokie możliwości – oczywiście wszystko za free w przeglądarce. Na prawdę polecam. Jeżeli ktoś chciałby większe info to piszcie – chętnie pomogę.
@poslo: właśnie EVE Online jest najbardziej zbliżony do tego co mówisz, owszem są jeszcze NPCety i dają misje, ale misje od graczy także są, trzeba wspomnieć, że cała gospodarka (sprzedaż, produkcja, kupno, itd) opiera się WYŁĄCZNIE na graczach, nie ma tam żadnego NPC – to jest imponujące
to fakt, właśnie się zastanawiam czy nie zabrać się do produkowania czegoś 🙂 Może rakiety na dobry początek. . . 🙂
Włączyłem sobie tego 14 dniowego triala, gram i gram i w sumie gierka jest spoko, ale te LAGI. Gra jest tak zlagowana ze ludzkie pojecie to przechodzi, a jak już wleciałem do systemu Jita to w ogóle odszedłem od kompa (leciałem na autopilocie) – nie da się nic zrobić, ponad 300 statków które robią tam nie wiadomo co oprócz lagow. Te lagi denerwują najbardziej i co ciekawe na moim kompie(amd2000+ gf6600 1024mb ram) mam max 20fps ze średnia 12 fps trochę mało, obrazu przypomniała mi się sytuacja podobna jak przy X3: Reunion. Co jest fajne to świetna społeczność graczy, na polskim kanale można zapytać o wszytko związane z gra, jeśli ktoś zna odpowiedz na pewno jej udzieli. Dodatkowo wczoraj wieczorem dostałem od pewnego jegomościa 1M na „dobry początek” jak to ujął, o nic nie prosiłem po prostu sypną mi groszem 😀 mili ludzie tam grają :]
to fakt, społeczność to silna strona EVE, nie tylko polska, „zagramaniczna” również 🙂