Do tej pory na łamach naszego wortalu mogliście przeczytać o sielankowej wizji e-sportu. Wszyscy grają, bo lubią i czerpią z tego korzyści materialne. W wielu wypowiedziach poruszany był temat Korei, o której marzą wszyscy zawodowcy. Postanowiliśmy porozmawiać z Krzysztofem „Draco” Nalepką profesjonalnym graczem StarCraft’a który spędził w Korei osiem miesięcy. Na wschodzie zmierzył się z zupełnie nowym podejściem do e-sportu daleko odbiegającym od naszego rodzimego podwórka.

Trzeba się uwolnić z sideł przeszłości. Ostatnia porażka to tylko impuls do jeszcze bardziej wytężonego treningu i rozwoju. Co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Minęło 6 dni od tamtego feralnego dnia. Rany się zagoiły, wściekłość przeszła, wróciła zimna kalkulacja. Odłożone pieniądze i odszkodowanie pozwoliły mi na kupno takiego samego statku jaki straciłem, a nawet wyposażenie go w nieco lepszą broń niż dysponowałem poprzednio.

T +20 System Tash-Murkon – „Na zimno smakuje najlepiej…”

W ciągu ostatniego tygodnia na EVE niestety czasu było niewiele. Życie, praca… Kontrolnie jedynie włączałem grę odpalając kolejne skille (te „uczą się” niezależnie od tego czy gramy czy nie – po prostu musi minąć odpowiednia ilość czasu, aby opanować umiejętność). Zainwestowałem w elektronikę i inżynierię – zwiększając w ten sposób możliwości mojego statku.

Nadszedł piątek. Nerwowo sprawdzam dziennik, w którym zapisane są warunki kontraktu zawartego między mną a agentem. Strata statku nie jest równoznaczna z fiaskiem powierzonego zadania. Mamy na jego wypełnienie określoną ilość czasu. Ile statków stracimy podczas prób wykonania misji – to agenta nie interesuje. Tak więc – nowy statek i… stara misja, na której wypełnienie pozostało mi dokładnie 2 godziny! Z jednej strony można pomyśleć, że to całkiem sporo czasu, z drugiej, jeśli wziąć pod uwagę ilość przeciwników i chęć zarobku (czyli konieczność poświęcenia sporej ilości czasu na sprawdzanie wraków czy nie został tam aby jakiś wartościowy złom) – to naprawdę niewiele.

Podziwiam widoki

Wciąż patrząc na zegarek wychodzę ze stacji, która pełni obecnie rolę mojej bazy wypadowej. Po drodze muszę odwiedzić jeszcze dwa przystanki – mój statek wciąż nie jest kompletny. Brakuje mi jednego lasera krótkiego zasięgu i całego kompletu kryształów, które zwiększają zasięg moich dział o 60%. Chwilę później dokuję do ostatniej ze stacji. Ostatecznie pierwsze 3 sloty (z 8) zajmują lasery krótkiego zasięgu (optymalizowane kryształami na ok. 10 km), 4 kolejne gniazda – działa dalekiego zasięgu (optymalizacja na ok. 20 km). Ostatni slot zajmuje sprzęt do odzyskiwania złomu z wraków statków (tzw. salvager). Jestem gotowy na spotkanie z przeznaczeniem. Nadszedł czas zemsty!

Rzut oka na zegarek – 1h 54min do wygaśnięcia zadania, trzeba się pospieszyć – przebiega przez myśl i już skaczę w hiperprzestrzeń.

Wychodzę ze skoku ok. 36 km od najbliższego statku. Przeciwników jest co najmniej 20-tu. Spokojnie przeglądam listę celów szukając poważniejszych przeciwników. Dominują fregaty. Niegroźny przeciwnik, o ile nie da się mu podejść blisko siebie i nie da się otoczyć całej chmarze tych jednostek… Żeby temu zapobiec programuję komputer pokładowy na utrzymywanie stałej odległości od celu – 20 km – to powinno zapewnić mi bezpieczeństwo. Odpalam silniki i typuję pierwsze cztery ofiary mojej zemsty. Zaczynam namierzać kiedy wchodzą w mój zasięg, to jest w odległości 30 km ode mnie.

Przypominam sobie porażkę sprzed 6 dni. Zaczynało się podobnie. Potem popełniłem jeden błąd – straciłem głowę i nie dbałem o…

Odległość! – to klucz do sukcesu! – ta myśl nie daje mi spokoju wciąż obijając się wewnątrz czaszki jak jakaś złowróżbna przestroga. Włączam sortowanie celów wg odległości. Nie dopuścić nikogo zbyt blisko!Cierpliwość to droga do sukcesu wojownika – jakby powiedział mistrz Yoda, którego w ostatnim tygodniu oglądałem nader często serwując sobie powtórkę wszystkich części Gwiezdnych Wojen.
23 km…
21 km…

Wybieram najbliższy cel, właśnie przekracza 20-ty kilometr

Wybieram najbliższy cel, właśnie przekracza 20-ty kilometr. Odpalam wszystkie 4 działa dalekiego zasięgu. 3 sekundy później wybucha pierwszy z przeciwników. Niestety w tym czasie pozostali zbliżyli się o dalsze 2-3 km. Odległość! Typuję następny cel, odpalam działa i równocześnie uruchamiam opcję utrzymywania stałej odległości od celu. 20 km – granica między sukcesem, a porażką? Nie mogę o tym zapominać!

Kolejne cele eksplodują nie mogąc zbliżyć się do mnie na odległość ich efektywnego ognia. Pierwsza grupa rozbita! Kiedy niknie obłok po eksplozji ostatniego z przeciwników zawracam i zaczynam zbierać złom i resztki części ze statków. Jest tego sporo. Działa, pancerze, stopione koprocesory. Wszystko się przyda. Jeśli nie mnie, to na pewno komuś. A ja na tym zarobię. Jeśli przeżyję…

[Głosów:0    Średnia:0/5]
1
2
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułReportaż z frontu
Następny artykułA.D. 2007 – PC

7 KOMENTARZE

  1. Coraz bardziej podoba mi się ten tytuł. Chyba trzeba przestać czytać „dziennik gwiazdowy”, bo jeszcze zacznę grać i się uzależnię 😉

  2. A ja jeżeli poczuję nadmierną chcicę na grę z ekonomią i statkami kosmicznymi w roli głównej, to raczej się chyba skuszę na X3 Reunion. :]

  3. Bardzo przyjemna gra 🙂 niesety nie ( i stety 🙂 mam czasu grac w dwie gry mmorpg online naraz 😛 ( mowa o WoW:TBC )

  4. Kiedy ma się do czynienia z przeciwnikami mogącymi stanowić problem polecam ustawienie się w stronę jakiegoś punktu skoku jak stacja czy wrota i lot oddalający nas od grupy, którą atakujemy. Jeśli przewaga prędkości jest po naszej stronie regulując ją można zawsze trzymać przeciwnika na odległość optymalną dla naszego uzbrojenia. Jeśli nie to przynajmniej spowolnimy proces dochodzenia ratów na ich optymalny zasięg. Po za tym jak zacznie robić się gorąco zawsze możemy błyskawicznie wywarpować do punktu, na który kieruje się nasz statek bez straty czasu na tzw „warp-allingment” czyli ustawienie się w linii z punktem skoku. Nawet Battleship warpuje wtedy w mgnieniu oka. Na misjach poziomów 1-3 bardzo rzadko spotyka się statki zakłocające możliwość skoku. Inaczej jest na misjach poziomu 4. Na fregaty wroga doskonałym rozwiązaniem są smartbomby. Co prawda mają mały zasięg ale po za tym same plusy. Wbrew nazwie nie są to bomby ale urządzenia tworzące falę energii rozchodzącą się wokół naszego statku, która zadaje obrażenia wszystkim celom w zasiegu jednocześnie. Zabawka szczególnie użyteczna na wszelkie misje gdzie przeciwnikiem są drony (drony operujące na dalszych zasiegach zaczynają pojawiać się raczej dopiero od lev 3). Po namyśle małym problemem może być tu także pojemność capacitora ale cóż najlepszy jak zawsze test polowy. Pozdrawiam wszystkich grających w EVE przy okazji – fly safe

  5. @tycek: po co? opisów i poradników, blogów o WOW i L2 jest pełno, a do EVE hmm nie widziałem zbyt wiele. . .

  6. Akurat Amarr ma dosc powazny problem podczas walki. Lasery sa strasznie energozerne i w pewnym momencie musisz zdecydowac czy strzelasz czy naprawiasz pancerz. Tak na dobra sprawe, jezeli na powaznie chcecie sie pobawic w robienie misji (co wg mnie jest nudne na dluzsza mete), to powolutku radze przesiadac sie na okrety innej rasy (np Raven). Chociaz znani mi milosnicy amarrskich jednostek jak tylko przeczytaja komentarz to od reki mnie do nowego klona wysla :DA do kopania polecam barki (mining barrage). Srednia barka mozna 27500m^3 w nieco ponad pol godziny wykopac (nie wiem jak teraz ceny, ale za moich czasow radosnego fedrownictwa pucha kernitu to bylo troche ponad 3mln ISK), natomiast duzym exhummerem (elitarna barka), z laserami t2 i krysztalami mozna zejsc do okolo 14 minut na puche. . . PSPolecam zabawe dronami. naprawde bardzo ulatwiaja zycie. . . to mowil nalogowy pilot lotniskowca 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here