Szczególnie na przestrzeni ostatnich dwóch lat konkurencja ze strony Electronic Arts poczyniła ogromne postępy. FIFA 08, a tegoroczna część, to jak trzydziestoletni maluch po wypadku w porównaniu z Hummerem H3. Tymczasem recenzowany Pro Evolution na tle swojego odpowiednika sprzed dwóch sezonów wygląda jak Polonez FSO obok… drugiego Poloneza. Seria stoi w miejscu i ciężko nawet powiedzieć ile czasu trwa już ta straszna stagnacja w obozie Konami. Japończycy są już w każdym razie sto lat za murzynami i niestety nic wskazuje na to, by ten stan rzeczy miał ulec jakimś gwałtownym zmianom. Także jeżeli chcieliście przeczytać w tym tekście o jakichś rewolucyjnych zmianach, jak na przykład przyzwoita odpowiedź na silnik fizyczny i precyzję sterowania w ostatnich dwóch Fifach… cóż, fantastyka piętro wyżej.
Stare dzieje
„Wojna drewnianych kukieł 3
Fani gier piłkarskich od zarania dziejów narzekają na to, że podczas gdy Electronic Arts śmiało wydaje swoje pieniądze na dostęp do wizerunków i nazwisk piłkarzy oraz klubowe licencje, to Konami wciąż jest w tej kwestii daleko z tyłu. Wymaga to pewnej, rzekłbym nawet, iż dość sporej, dozy naiwności, by wierzyć, że ten stan rzeczy zmieni się z edycji na edycję, ale to co uprawia japońska firma to przedstawienie godne miana groteski. Kolejny raz nie ma praktycznie żadnej poprawy – w porównaniu z edycją 2009 udało się pozyskać prawa do posługiwania się faktycznymi nazwami kilkunastu nowych klubów, natomiast wątpię, by znalazły się wśród nich takie, które zainteresują szerokie grono osób. Bo co z tego, że możemy złapać za pada i poprowadzić do boju zespoły Kalmar FF, PAOK Saloniki, Sivasspor albo Hearts of Midlothian, skoro wciąż nie ma ani jednej drużyny z Bundesligi, a na przykład zamiast Arsenalu i Chelsea musimy męczyć się z North London i London FC. Pewnym pocieszeniem może być powrót Wisły Kraków w zastępy PES-owych drużyn, ale szczerze mówiąc, wolałbym Bayern, Wolfsburg i Werder Brema, niż tych pożal się Boże kopaczy z Ekstraklasy. Z piłkarzami zresztą też jest dość zabawnie, bo choć gra ukazała się w Europie pod koniec października, to nie wszystkie składy zostały uaktualnione. Real Madryt jest na przykład kompletnie przegięty, bo w jego szeregach znajdziemy wszystkie nowe nabytki, za to nikt poza Huntelaarem i Heinze ze starej gwardii nie został przeniesiony – tak więc członkami zespołu są choćby Sneijder, Negredo i Robben.
Na całe szczęście, pozostał po poprzedniej edycji najbardziej pozytywny akcent, jeżeli chodzi o licencje w Pro Evolution Soccer. Wciąż mamy dostępną Ligę Mistrzów, wraz z jej hymnem i introdukcją, na której szaleją Torres i Messi, widoczni również na okładce nowego PES-a. „De czeeeempjons dam-dam-dam” usłyszymy też przed każdym meczem i choć to tylko skromny dodatek, to bardzo cenny. Jedna z niewielu rzeczy, których konkurencja może Konami pozazdrościć.
Pole karne
A mnie się nigdy tak dobrze nie ustawili
Niestety, w kwestii gameplayu jest do poziomu Champions League bardzo daleko. Kiedy pogra się trochę w nową Fifę (nawet w tą zeszłoroczną), to przestawienie się na Pro Evo tak, by odczuwać z tego jakąś przyjemność graniczy z cudem. Różnica w fizyce i wygodzie sterowania na rzecz produktu Elektroników to po prostu przepaść. W tej kwestii w PES-ie niemal nic się nie zmieniło, bodaj od edycji z numerkiem 5. Na PlayStation 2 to był hit, ale po pięciu latach wychodzą na wierzch wszystkie niedoskonałości i techniczne braki tego systemu. Kierując piłkarzem mamy wrażenie, jakbyśmy dosłownie wrócili do poprzedniej generacji, ale kiedy chcemy oddać piłkę, jest jeszcze gorzej, więc może lepiej ją nieco poholować? Ustawianie się kompanów woła o pomstę do nieba – żaden nie ucieka spod krycia (cóż, przynajmniej rzadko zdarzają się spalone), nie potrafią też ruszyć do przodu na wolne pole, kiedy zrobi się im miejsce wiążąc obrońców. A skoro już o obronie mówimy, to też jest niesamowita sprawa. Nawet największa łamaga często może poradzić sobie z obrońcami z wyższej półki, bowiem gra w w defensywnie wypada naprawdę blado. Trzeba dosłownie wbiec w piłkę, by wytrącić ją spod nóg atakującego – właściwie jedyna alternatywa to faul. FIFA jest w tej kwestii całe lata świetlne przed swoim japońskim konkurentem.
To wyraźny znak, że obóz Konami powinien końcu coś zrobić z beznadziejną na tle zachodniego rywala fizyką. Z czym do ludzi? W tytule od Electronic Arts zawodnicy się zderzają, odpychają, reagują na każdy kontakt, podczas gdy tutaj dwóch facetów może biec sobie wesoło bark w bark kilkadziesiąt metrów i nie nastąpi pomiędzy nimi żadna interakcja.
Będzie headshot
Warto też wspomnieć, że Pro Evolution Soccer to jeszcze kilka sezonów temu był synonim słów „piłkarska symulacja”, a teraz coraz bliżej nam do zwykłej zręcznościówki. Poziom trudności poleciał na łeb na szyję. W zeszłym roku porzuciłem PES na rzecz zupełnie innej Fify, a teraz wracam i na średnim poziomie trudności równo wszystkich łoję. Przechodzę więc na profesjonalny… i obrońcy drużyn przeciwnych wciąż dają się mijać jak tyczki. I chociaż gra nadal potrafi na dłuższą chwilę przykuć do telewizora i dalej większość osób, które do niej przysiądą ucierpią z powodu syndromu jeszcze jednego meczu, to trzeba jednak zadać to pytanie: gdzie się podziało to stare, dobre Pro Evo?
Piłkarska legenda
Chociaż w jednej kwestii ekipa Seabassa poszła z duchem czasu. Become a Legend to tryb, w którym kierujemy poczynaniami pojedynczego piłkarza. Przejmujemy karierę siedemnastoletniego młodzika i rozwijamy go, uczestnicząc w gierkach treningowych, meczach pierwszego zespołu, czy na późniejszym etapie nawet jeżdżąc na spotkania kadry narodowej. Ale tutaj jest zdecydowanie gorzej niż w przypadku prowadzenia całego zespołu w nieśmiertelnym Master League. W tej kwestii jestem tradycjonalistą i zupełnie nie przemawia do mnie gra jednym piłkarzem, skoro można mieć pod kontrolą cały zespół, w dodatku niekoniecznie złożony z futbolowych kalek. Tym bardziej, jeżeli wraz z różnicą ilościową idzie też jakość. A tutaj tak właśnie jest. I to nie dlatego, że PES 2010 w wersji drużynowej jest jakiś wybitny. Bo nie jest, Po prostu Become a Legend to niegrywalny szrot, w którym nasz wpływ na przebieg spotkania jest w porywach marginalny. A poza tym, jest zwyczajnie nudno.
Z trybun
Jak Oni Grają?
Pod względem oprawy nowy PES jest zupełnie znośny. Pokusiłbym się nawet o nazwanie go dobrym, ale pozytywne wrażenia wizualne mocno zaciera kiepska animacja. To kolejny element, nad którym w zespole Seabassa nikt nie pracuje od kilku dobrych lat. Może i moja pamięć jest zawodna, ale gotów jestem się założyć, że można tu zobaczyć niejeden ruch, który pojawił się już w Pro Evo 5. Oczywiście nie wszystko jest aż tak archaiczne, ale mimo wszystko te animacje zupełnie nie przystają do bardzo dobrych modeli zawodników, ze świetnie odwzorowanymi twarzami. Należy podkreślić, że nie tylko największe gwiazdy piłkarskiego świata mają wirtualne buźki niczym zapożyczone z rzeczywistości. Również sporą część tych mniej znanych piłkarzy rozpoznamy na zbliżeniu bez najmniejszego problemu.
Od strony audio też nie ma czego nowemu PES-owi zarzucić. Muzyka w menu prezentuje zdecydowanie wyższy poziom niż we wcześniejszych edycjach, a dźwięki jakie usłyszymy hasając sobie beztrosko po murawie, czy to w wyniku walki o piłkę, czy dzięki kibicowskiemu dopingowi, dają namiastkę prawdziwego spotkania. Oczywiście można by jeszcze wspomnieć o komentarzu, który zdecydowanie nie jest najmocniejszą stroną nowego Pro Evolution Soccer, ale to zarzut równie stary i nudny, jak ten dotyczący braku licencji.
Żółta kartka
Pro Evolution Soccer zawiodło po raz kolejny. O ile do niedawna nie robiło to na nikim jakiegoś szczególnego wrażenia, bo FIFA i tak pozostawała daleko w tyle, to teraz już Konami musi wziąć się w garść. Drugi rok z rzędu jedna z ich flagowych produkcji łyka kurz, a dystans pomiędzy nią, a konkurencją wciąż się zwiększa. Powiem szczerze – nie widzę ani jednego powodu, dla którego ktoś miałby kupić PES-a zamiast lepszej pod każdym względem piłki od Elektroników. Trzeba bardzo nie lubić EA, żeby zdecydować się na „dzieło” Konami, gdy szuka się dobrego symulatora boiskowych zmagań. Oby tylko japońska firma jak najprędzej otrząsnęła się z tego marazmu, bo niedługo między dwiema najlepszymi grami piłkarskimi na rynku będzie przepaść jak między Riberym, a Łobodzińskim.
Jeszcze parę lat temu seria Pro Evolution Soccer nie miała sobie równych pośród piłkarskich symulatorów. Gdy ktoś w 2005 czy 2006 roku twierdził, że kończy się era panowania PES-a, mógł u swoich słuchaczy liczyć co najwyżej na uśmiech politowania. Sam zresztą nie uraczył bym takiego jegomościa niczym innym. Dziś jednak to właśnie piłka od Konami musi nadrabiać zaległości i gonić rozpędzoną niczym Messi przed polem karnym konkurencję. Sprawdźcie, jak podopieczni Seabassa poradzili sobie z tym zadaniem w tegorocznej edycji.
hehe;-) może na xboxa . . . bo na PC to PES jest królem!!!
Jak to ktoś kiedyś ładnie powiedział: „Wersja FIFY na PC to raczej żart programistów” :)Ale jeśli chodzi o opisywaną tutaj wersję konsolową FIFA po prostu miażdży PESa pod każdym względem.
W wersję konsolową w tym roku nie grałem ani w PES-a, ani w FIFA dlatego dam wiarę obiektywizmowi(?) recenzenta – kurcze naprawdę jest aż tak strasznie, że nawet nie można wyczuć choćby delikatnego wydźwięku pozytywnych myśli na temat PES-a?No, ale dobra. . . Mam tylko wielką nadzieję, że recenzja PES-a (kontra FIFA) na PC będzie robiona przez tą samą osobę (jeżeli takowa będzie). I jeszcze jedno – po przeczytaniu recenzji uważam, że tytuł powinien brzmieć „FIFA miażdży PES-a”, „Jak dobra jest FIFA na rynku symulatorów piłkarskich”, „FIFA – i wszystko jasne” – dlaczego cała recenzja oparta jest na porównaniu do konkurenta, a nie na porównaniu zmian PES 09 – PES 2010?A jeżeli aż tak bardzo się ona nie zmieniła w porównaniu do poprzedniej edycji to może w ogóle nie pisać recenzji i tylko zostawić małą notkę, że wiecie o tym że wyszedł PES. I aby nie było nie porozumień, obie gierki cenię.
Pisałem o PES-ie na tle Fify, bo gdybym recenzję miał czytać, a nie pisać, to zdecydowanie wolałbym się z niej dowiedzieć jak gra wypada w kontekście swojej faktycznie konkurencji, a nie poprzedniej części. Bo nie zastanawiam się, czy kupić PES 2009 czy 2010, tylko czy kupić Fifę 10, czy PES 2010. Jeżeli ktoś jest zawiedziony takim podejściem, to pardon, proszę o rozgrzeszenie i takie tam ;O
Zgadzam się z lobek, recenzent powinien porównać PES 2010 do PES 2009, a dlaczego? Ponieważ są ludzie, którym po prostu podchodzi albo Fifa albo PES, autor tekstu jest ewidentnym fanem Fify i co za tym idzie zjedzie z błotem PES’a nawet jakby był idealny 🙂 fan boye mają to do siebie niestety :Ppozdro
Rozumiem icogfx, ze jestes specjalista w tej dziedzinie, i pracujesz w branzy. Rozumiem rowniez, ze jestes bardziej obiektywny niz redaktor portalu. No bo przeciez nie jestes fanbojem fify, ale fanbojem PES. Prawda? Gra jest kiepska, nie jestem fanem pilki, ale mialem okazje przetestowac fife i pes. I z reka na sercu mozna podpisac sie pod uwagami w powyzszym tekscie. Jesli tak ma wygladac nowe pro evo. to jak beda wygladac kolejne czesci? kolejny krok w tyl wzgledem konkurencji? Konami musi podniesc rekawice, bo poki co na konsoli trafia tylko do zagorzalych fanow. A casuali, ktorzy nie mieli stycznosci z PES, nie maja czym zachwcycic ani zachecic do gry.
Muszę Cię zasmucić, nie jestem specialistą ani także fanboyem fify ani pes. Po prostu zwykłym odbiorcą, które ma swojego faworyta do miłego spędzenia wieczorów 😉 więc dla mnie bardzo ważne byłoby porównanie do pes 09, a konkretnie czy opłaca się „wywalić” na nową odsłonę serii swoje ciężko zarobione pieniążki. Apropo, fifa mi nie podchodzi. . . mówię od razu, to nie znaczy, że jest kiepska czy coś w tym styul, po prostu wolę „gorszego” pes’a, dlatego przydało by się porównanie do poprzedniej części ;)Peace
PES 2010 był pierwszą piłkarską grą w jaką zagrałem od czasu fify 06. . . Cóz, nawet dużych zmian nie zauważyłem 😉 Ale instalując fifę 10, oddałem płytę, usunąłem z dysku grę po jednym meczu. . . Nie wiem, przynajmniej mam te gry na kilka lat z głowy ;P
Z góry zaznaczam ,że to co zaraz napiszę to moje osobiste zdanie:)Otóż ja swoją przygodę zaczynałem jeszcze od FIFY 98′ na pierwszą Sonówkę. Pamiętam te małolackie rozgrywki i ile radości dawało nom brutalne faulowanie bramkarzy i gra w halówkę ( w tamtej części jeszcze była taka możliwość). Konami nigdy nie dało możliwości wyżycia się na bramkarzu, ale kiedy zagrałem w ISS część pierwszą to zakochałem się do szaleństwa. Nie chcę podważać wiarygodności autora recenzji, ale jeśli chodzi o fizykę rozgrywki (chyba, że obaj mówimy o innej fizyce gry) to KONAMI od zawsze biło na głowę speców z EA, którzy delikatnie mówiąc nawet teraz traktują odwzorowanie sytuacji na boisku jak i poruszania się piłki i graczy, że tak powiem z lekką nutką fantastyki. . . Nie mogę jednak odmówić racji co do postępów – FIFA idzie naprzód z prędkością transsyberyjskiego pociągu (no w każdym bądź razie chodziło mi o to, że naprawdę szybko), natomiast PES stoi w miejscu, a może nawet cofa się w rozwoju. Ale mimo wszystko jak dla mnie oceniając poziom na którym się znajdują obie gry pod względem odwzorowania rzeczywistości to FIFA wciąż jest w tyle. Gdybym na ocenę zasługiwałby tylko postęp względem edycji poprzednich to fakt dałbym FIFIe 10! a PESowi -4. Ale oceniając wszystko dałbym Fifie 6,5 a PES dostalby ode mnie 8,0. To jest moje zdanie – nie traktuje się jako specjalistę w tej kwestii, ale jako że gram w piłkę od 10 roku życia (amatorsko, do kontuzji nawet prawie profesjonalnie, a teraz pół-profesjonalnie w lidze okręgowej) to według mnie właśnie PES najlepiej oddaje fizykę gry, poruszania się zawodników, fauli, kolizji i dziwnych kiksów czy zdarzeń na boisku tudzież lotu piłki a nie FIFA, ale to moje zdanie:)