Wszystkiemu winne są oczywiście złe korporacje a konkretnie studia filmowe, bijące się o to jak produkcja ta będzie wyglądała i ile będzie kosztowała. Tak przynajmniej uważa Neill Blomkamp, który miał zostać reżyserem Halo the Movie.
„Film nie żyje. Przynajmniej w takim kształcie w jakim był. Cokolwiek się z nim teraz stanie zakładając, że w ogóle powstanie, będzie czymś zupełnie innym . Tu nie chodzi o mnie. W zasadzie to zatonął cały ‘okręt’ (Halo the Movie przyp. red.). W zasadzie to chodziło o to, że dwa studia związane z projektem nie dogadywały się ze sobą. Był to Universal i Fox. Takie rzeczy zdarzają się w tej delikatnej branży. Film upadł gdzieś pod koniec zeszłego roku i od tamtej pory nie żyje. Ciekaw jestem co wydarzy się w przyszłości” – mówił niedoszły reżyser Blomkamp.
W sumie to komu potrzebny jest film kiedy gra zarabia w siedem dni po premierze 300 milionów dolarów. Kinowe produkcje wypadają na jej tle słabiej więc w tym przypadku może lepiej wydać pieniądze na elektroniczną rozrywkę zamiast biletu do kina.
dokładnie takiego filmu nie zrobią by zarobił 300mil w tydzień wiec po co kalać markę halo jakimś filmidłem które zapewne było by mega nędzne
To właśnie pokazuje jaką krzywdę Uwe Boll robi potencjalnym adaptacjom gier. Po co robić takie filmy skoro żaden do tej pory nie był udany?Inna sprawa, że film na podstawie Halo nie udałby się nawet gdyby ś. p. Kubrick powstał z martwych i podjął się ekranizacji ;))
Eeee, skiepścili. . . Gdyby od razu przysiedli do pracy zamiast się żreć to film mógłby wyjść parę miesięcy po premierze gry. Jeśli tylko nie byłby totalnym gniotem, to na 100% zarobiłby całkiem przyzwoitą sumkę. Teraz jest taki hype na Halo3, że chyba wszystko związane z grą sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. :)A teraz nawet jak jakieś studio widząc górę kasy którą przynosi gra weźmie się za robienie filmu to na efekt końcowy będzie trzeba czekać minimum rok. Wtedy to film już będzie MUSIAŁ być niezły, żeby „okazać się sukcesem finansowym”.