Najwyraźniej Yerli nie odstawił jeszcze smakołyków, które sprawiają, że opowiada bajki. Tym razem szef studia Crytek wypowiedział się na temat różnic w upodobaniach amerykańskich i europejskich graczy. Artykuł, w którym Cevat opowiada jakieś niestworzone historie został opublikowany przez magazyn Forbes. Boss studia odpowiedzialnego za wydanego jakiś czas temu „pożeracza pecetów” – Crysis – twierdzi, że na Starym Kontynencie wielbiciele elektronicznej rozrywki wolą wirtualną piłkę nożną i wyścigi, a shootery są u nas postrzegane jako zło! Jesteśmy więc zupełnym przeciwieństwem graczy z USA, których nic nie bawi tak jak strzelanki i produkcje action-adventure.
Cevat najwyraźniej zapomniał o kipiących tanim erotyzmem produkcjach, które na pewno zadowalają seksualnie wyzwolonych Europejczyków. W końcu w przeciwieństwie do Ameryki Północnej u nas sutki nie są tematem tabu. Ba, lubimy nawet wszelkiej maści parady równości, tolerancji. Nie lubimy natomiast kiedy pierwszy lepszy psychopata łapie za broń maszynową i strzela do przechodniów. Dla każdego coś miłego?
Swój fantastyczny wywód Yerli podsumowuje krótką wzmianką na temat innych upodobań, tym razem sprzętowych, mieszkańców Europy i USA. Zdaniem bohatera naszego newsa te wirtualne piersi, o których wspominaliśmy kilka sekund temu muszą się składać z piętnastu brzydkich pikseli ponieważ w Europie wciąż najbardziej popularna jest „przestarzała technologia”. Potwierdzają to statystyki sprzedaży gier, z których wynikać ma, że na Starym Kontynencie najbardziej chodliwym sprzętem wciąż są starsze wersje konsol (o pecetach Cevat nie wspomina). Kupujemy je podobno dlatego, że lubimy gry bardziej „casualowe”. Wielkie giwery i brutalność (w oryginale „gore”) nie sprzedają się u nas dobrze ponieważ wolimy krótkie, zabawne gierki, a nie epickie opowieści, które sprawiają, że serce wali jak oszalałe, a wielbiciele elektronicznej rozrywki siedzą przy nich po kilka(naście) godzin z rzędu. Te ostatnie produkcje lubią tylko Amerykanie, którzy nie mają problemów ze zrozumieniem skomplikowanej fabuły takich hitów jak Crysis. Właśnie o swojej grze myślał zapewne Yerli, kiedy konstruował tę wspaniałą złotą myśl. Czekamy na kolejne rewelacyjne nowiny z magicznego świata Cevata.
Chyba setny raz próbuje wytłumaczyc się z tego, że Crysis kiepsko się sprzedał.
Kinowe grzybki sugerujesz? 😉
Spadłem z krzesła. Jeszcze kilka takich tekstów i będziesz mnie miał Katmay na sumieniu bo zejdę ze śmiechu xDSądzę, że nasz wspaniały wizjoner, znawca rynku i szef najlepszego studia na świecie (o ile dobrze pamiętam to jego własne słowa. . . ) powinien faktycznie zaprzestać wreszcie zażywania substancji odurzających. Wpływa to negatywnie na to jak postrzegamy jego osobę jako gracze. Skąd insynuacje, jakoby Yerli był w trakcie wywiadu pod wpływem kinowych grzybków? Po prostu nie widzę innego wyjścia – przecież takich farmazonów nie opowiada człowiek trzeźwy :PA, tak na marginesie:Złoooooooo, hmmm, złooooooo 😉
Czytając ten tekst przypomniały mi się słowa jednego z pracowników Microsoftu. Mówił on o Halo Wars:
Słowa Yerli i anonimowego pracownika Microsoftu są. . . No cóż – dla mnie to kompletna bzdura. Chociaż może trochę prawdy w tym wszystkim jest – Europejczycy wyrośli już z FPS’ów które nieprzerwanie od roku 95′ są zwykłymi liniowymi „strzelankami” w których mamy do wyboru 10 broni i średnio 15 rodzajów przeciwników. Nawet „niezwykłe nowe technologie” dzięki którym grafika wygląda niesamowicie tego nie ratują. Poza tym – niech ktoś wytłumaczy panu Yerli, że wszystko w Europie jest po prostu DROGIE, w przeciwieństwie do taniego sprzętu i gier w hammeryce. Do tego dostępność produktów – spora część gier na Steam (np. wszystkie gry EUROPEJSKIEGO ubisoftu) są dostępne tylko dla mieszkańców NA. Fajnie.
Ni i znowu to wina „TAMTYCH”
Ależ w takim razie niech Cevat i ekipa robi wyścigi. Kto mu broni? Crysis Racer Extreme na pecety i konsole i Europa oszaleje!!!! 🙂
Z perspektywy rynku niemieckiego, gdzie w Carmageddonie rozjezdzalo sie zombie albo roboty, to FPS rzeczywiscie sa zlem 😉
nic dziwnego ze tak kiepsko sprzedaja sie ich gry skoro nie znaja sie na rynku. . . bo takiej chybionej analizy dawno nie slyszalem.
no sam nie wiem ciężko mi się wypowiadać o czymś czego nie czytałem a do informacji z drugiej ręki niespecjalnie mam zaufanie :).
Teraz przynajmniej wiem, dlaczego Crysis mi sie nie spodobal – po prostu go nie zrozumialem. Ale mam pewna teze. . europejscy gracze nie zroumieli skomplikowanej gry jaka niewatpliwie jest Kryzys, poniewaz gra zawiera tajemnicze przeslanie, ktore jest ukryte pod ultra detalami. Skoro wiec nie mozesz ustawic gry na maksa, to jej nie rozumiesz, proste jak drut! I to nawet Amerykanie rozumieja. Wstyd, ludzie wstyd.
Panie Cevat, powiem długo – wyjdźże Pan z dziupli i nie opowiadaj głupot, bo aż żal du. . . szę ściska, kiedy się czyta te żenujące wytłumaczenia, zwłaszcza, gdy sobie przejrzeć, jakie gry robią Francuzi, czy też nasi sąsiedzi zza Buga.
A Korea leży w Australii, a mur berliński w Izraelu, a. . . co mnie w takim razie obchodzą wypociny jakiegoś pana zza oceanu?:P Chłopak się może pochwalić wspaniałym wyczuciem rynku – tworząc Crysisa. To mówi samo za siebie.
Właśnie o swojej grze myślał zapewne Yerli, kiedy konstruował tę wspaniałą złotą myśl. Czekamy na kolejne rewelacyjne nowiny z magicznego świata Cevata. piekne podsumowanie =Dpozdro!
Cevat Yerli to chyba młodszy brat Davida Perry’ego. O ile ten drugi przechwalał się Shiny na lewo i na prawo ( co później z tego wyszło, wszyscy wiemy), o tyle Yerli celuje w byciu poszkodowaną przez los ofiarę. Jestem wielki, tylko inni nie potrafią zrozumieć mojego geniuszu. Przypomina mi to zachowania niektórych polityków. Wzmianka o fabule rzeczywiście wywołuje ironiczny uśmieszek. Sam przeszedłem Crysis, ale nie postawiłbym go nigdy na najwyższej półce, po prostu niezła gra z koszmarnymi wymaganiami. Ogólnie część graczy która nawet lubi tą grę może czuć się tak, jakby dostała mocno w policzek. Ci mądrzy Amerykanie, którzy rozgryzają zawiłości fabularne w mig naprzeciw niemądrych mieszkańców Europy. Yerli chyba nie wie, że jak się uogólnia, trzeba to poprzeć wiarygodnymi danymi. A teraz idę pograć w ostatnią Fifę, jak typowy Europejczyk.