Napoleon obserwuje swoje wojska
Starcie w terenie zabudowanym między wojskami Napoleona i Blüchera pokazało kolejne nowości wprowadzone do gry. Jedną z nich jest zmodyfikowana mini mapa, która stała się o wiele bardziej czytelna. Mniej wysiłku wymaga teraz odszukanie pozycji zajmowanych przez poszczególne oddziały. Bez problemu można też sprawdzić czy morale danej jednostki spada i czy za chwilę pójdzie ona w rozsypkę. Wolę walki wyraźnie zaznaczono też na czytelnych ikonach nad poszczególnymi jednostkami. W nowym Total War znajdziemy także aurę dowódcy. Jest to niewielki obszar, wewnątrz którego możemy umieszczać jednostki, by dać im dodatnie modyfikatory chociażby do morale.
Creative Assembly spisało się na medal w przypadku modyfikacji oprawy graficznej gry. W trakcie wielkiego starcia dym z broni palnej czy kurz wznoszony przez kawalerię potrafi przysłonić połowę ekranu. Wygląda to po prostu świetnie, choć nie potrafiłem ocenić czy rzeczywiście ma jakikolwiek wpływ na celność poszczególnych jednostek. Same bitwy rozgrywa się jednak z przyjemnością, a stare przyzwyczajenia trzeba zmieniać, gdyż tym razem jedną z najważniejszych broni jest artyleria. Dobrze rozmieszczone działa i skutecznie prowadzony ogień potrafią przechylić szale zwycięstwa na naszą lub wroga korzyść.
W słońcu Italii
Szturmowcy imperium (wersja retro)
Trzy kampanie dostępne w Napoleon: Total War mogą przesądzić o losie tej produkcji. Są one w zasadzie jej najważniejszą częścią, i moim zdaniem pozostawią one graczy z lekkim uczuciem niedosytu. Ich największą wadą jest sama długość zabawy, która odzwierciedlać ma styl wojen prowadzonych przez tytułową postać. Pisałem już, że jedna tura to piętnaście dni w świecie gry. Czy posiedzimy więc długo przy nowym dziele Creative Assembly kiedy pierwsza z kampanii obejmuje lata 1796-1797, a druga tylko rok 1798? Obawiam się, że nie, wszak 2/3 gry to zaledwie 72 kolejki. Dopiero ostatnia kampania to siedem lat z życia Napoleona, co daje nam solidną porcję grania.
W testowej wersji gry mogłem jedynie spróbować kampanii we Włoszech. Walki w Egipcie i Wielka Kampania nie były dostępne. Celem tej udostępnionej było podbicie Klagenfurtu. Moje pierwsze podejście do tej kampanii nie skończyło się zbyt dobrze. Czując wielką presję za każdym razem kiedy spoglądałem na datę, próbowałem jak najszybciej przebić się do stolicy Karyntii. Prędko okazało się, że wykrwawione w kolejnych bitwach wojska nie zdołają wykonać powierzonego im zadania, szczególnie kiedy muszą maszerować zimą, co teraz powoduje ich dalsze osłabianie (nawet jeśli nie walczą).
Musiałem spojrzeć na tę kampanię z innej perspektywy. Zapomniałem więc o niewielkich ramach czasowych i zgodnie z zaleceniami gry starałem się mądrze dobierać starcia, wchodzić w sojusz z osłabionymi nacjami albo zmuszać osłabionych przeciwników do podpisywania traktatów pokojowych. Dbałem także o wznoszenie budynków, dzięki którym szybciej zastępowałem rannych albo wymordowanych żołnierzy.Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Prowadzone przez nas jednostki, dzięki swemu doświadczeniu, są nieco silniejsze od oddziałów wroga. Musimy więc pamiętać o tym, by przeciwnik nie zablokował naszych linii zaopatrzeniowych i nie odbił słabiej bronionych prowincji, znajdujących się na tyłach naszej armii. Dzięki temu będziemy mogli choć chwilę odpocząć między kolejnymi podbojami i rekrutować nowe, mocne oddziały.
Sama kampania jest ciekawa chociażby z tego powodu, że pomimo swej długości za każdym razem wyglądała zupełnie inaczej. Raz wojowałem z Austrią i Wenecją. Kiedy indziej wymusiłem na Wenecji podpisania korzystnych dla mnie umów, ale zapomniałem o Państwie Papieskim, które zaatakowało mnie w najmniej odpowiedniej chwili. Przez te kilkadziesiąt kolejek wciąż coś się jednak działo. Warto także podkreślić, że w grze rzeczywiście znajdziemy mnóstwo nowych jednostek. Nie wiem czy koniec końców będzie ich trzysta jak obiecywali ludzie z Creative Assembly, ale w tym temacie nie można narzekać na brak nowości.
Jedyną rzeczą, która mi się nie podobała było dziwne zachowanie SI. Nie dość, że potrafiła ona formować niewielkie oddziały uderzeniowe z już rozbitych armii, to jeszcze atakowała nimi moje tyły bez ładu i składu. Przykładem jest tu jednostka artylerii, która zakradła się daleko w głąb mojego terytorium i próbowała zająć jedno z moich miast. Kiedy indziej malutki oddział Austriaków (generał i dwie jednostki strzelców) napadł na w zasadzie niebronioną wioskę. Kiedy postanowiłem sam odeprzeć atak jednostki wroga podeszły do moich, zostały ostrzelane, straciły czterdziestu żołnierzy i się wycofały. Przez kolejne kilkanaście minut stały bez ruchu, a ja koniec końców wygrałem bitwę słabiutkimi mieszczuchami z bronią palną, których na czas bitew gra tworzy automatycznie w zajętych miastach. Ponarzekać mogę też na słabiutkie umiejętności komputerowej sztucznej inteligencji. W przypadku opisanego przed chwilą starcia z jedną jednostką artylerii trzy oddziały milicji dały się wystrzelać jak kaczki. Kiedy jednak ja przejąłem nad nimi kontrolę, zaszedłem wroga z różnych stron i rzuciłem się na niego z bagnetami. Dzięki temu rozszarpałem wariatów, którzy podjęli desperacką próbę zajęcia miasta w piętnaście osób.
Z ręką w kieszeni
Testowa wersja Napoleon: Total War była dokładnie taką grą jaką zapowiadali ludzie z Creative Assembly. To tytuł przygotowany dla największych fanów świetnej serii gier strategicznych. Każdy, kto spędził dużo czasu przy Empire powinien się jej przyjrzeć. Produkcja ta spodoba się także osobom zainteresowanym życiem cesarza Francuzów. Nie jest to jednak tytuł bez wad, a przede wszystkim raczej nie będzie to gra pokroju Empire – dzieło przy którym spędzimy dziesiątki długich nocy. Warto brać to pod uwagę zanim dołoży się ten tytuł do swojej kolekcji.
Czyli większe DLC sprzedawane jako osobny produkt i za cenę pełnoprawnej gry. Lubie serie Total War ale nie aż tak.