Za interpretację „Boskiej Komedii” brali się już filmowcy, muzycy, ale i twórcy tytułów konsolowych i komputerowych. Za bezpośredni przekład katabasis Dantego wzięło się jednak Electronic Arts, kreując coś innego od oczekiwanego produktu. „A miało być tak pięknie…”.
Vita Nova
Elektroniczne Dante’s Inferno to slasher. Chcemy czy nie, dzieło literatury światowej, które zapewne przeczytali nieliczni z nas, zostało sprowadzone do formy tępej rąbanki, a główny bohater podróży przez piekło do roli marnego klona Kratosa z God of War. Nie jest to zresztą porównanie przypadkowe, jednak na odniesienia do sztandarowej produkcji z platformy Sony przyjdzie jeszcze właściwa pora.
Minosowi aż opadła szczęka z wrażenia
Kilkugodzinną wędrówkę rozpoczynamy podczas oblężenia Akki, którego dokonały wojska króla Ryszarda Lwie Serce w czasie trzeciej wyprawy krzyżowej, a więc w końcówce XII wieku. Pominąć należy rozważania z cyklu „jakim cudem, skoro wędrówka Dantego rozpoczyna się w Wielki Piątek 1300 roku?” – gra w małym stopniu stawia na wierność oryginałowi. Ważne jest, że nasz dzielny krzyżowiec, po zaszlachtowaniu kilkudziesięciu obywateli miasta, bawi się w Cezara i kończy z nożem w plecach.
Niczym zaalarmowana, przed naszym bohaterem staje Śmierć we własnej osobie. A my, będąc pewni prawidłowości słów biskupów, zapewniających nas o przebaczeniu grzechów, próbujemy walczyć o swoje. Pojedynek z Kostuchą to pierwsza z serii walk z bossami, które w DI potrafią mieć ogromną skalę, a jednocześnie może im brakować jakiegokolwiek polotu. W ostatnich latach miałem okazję grać w kilka innych produkcji tego typu, z Ninja Gaiden II i obiema częściami GoW na czele, jednak po raz pierwszy zdarzyło mi się, że do „szefów” podchodziłem bez jakiejkolwiek fascynacji. By nie zdradzać za wiele, przywołam tu chociażby przykład Cerbera – trzygłowy strażnik dawał ogromne pole do popisu, tymczasem nijak nie odczułem tego, że walczę z gigantem, który broni dalszych części piekła. Projektanci kierowali się dobrą drogą, ale w pewnym momencie jakby stracili orientację w terenie.
Convivio
System walki w Dante’s Inferno stanowi w dużym stopniu kalkę rozwiązań z przygód Kratosa, jest też zdecydowanie mniej techniczny i wymagający od pojedynków prowadzonych przez Ryu Hayabusę. Na początku podróży przez kręgi zaświatów główny bohater poszczycić może się tylko ograniczoną liczbą ciosów (standardowo szybkie i silne), zadawanych za pomocą kosy skradzionej Śmierci. Potem do arsenału dołącza jeszcze krzyż oraz ataki magiczne. W dużej ilości starć, zwłaszcza gdy zdecydujemy się na niższe poziomy trudności, poradzimy sobie zwykłym losowym uderzaniem w klawisze, jednak w ramach postępów wrogowie stają się coraz bardziej wymagający, a wygrana zależy od objętej taktyki.
Śmierć niewiniątkom
W grze pojawiają się szczątkowe elementy rozwoju postaci – gromadzimy doświadczenie, rozbudowujemy i zdobywamy dodatkowe umiejętności. Podzielono je na dwa drzewka: święte i nieświęte. Każdy typ punktów zdobywany jest oddzielnie, w momencie wykańczania danego oponenta. DI dość często korzysta z quick time eventów, także w efektownych finisherach. Gdy zdrowie wroga bliskie jest zeru, otrzymujemy możliwość potępienia lub rozgrzeszenia danej jednostki. Podobnie jest z duszami, które spotkamy podczas swej wędrówki. Druga z opcji (wybaczanie biedakom), wiąże się z rozegraniem dość dziwnej gry, przypominającej Guitar Hero na krucyfiksie. W przeciwieństwie jednak do produkcji muzycznych, po kilkunastu „partyjkach” odruchowo wybieramy już potępianie, byle tylko uniknąć nudnego uderzania w klawisze pada. Zebrane punkty (dusze) służą jednak rozwojowi mocy Dantego, więc żałować można, że sprowadzono to do zwykłego kliknięcia w kolejną „kulkę”. Aż prosiło się, by los głównego bohatera zależny był od jego nastawienia wobec dusz (skoro już odchodzimy od pierwowzoru, czemu nie popuścić wodzy fantazji?).
De Vulgari Eloquentia
Kosę Śmierci w żeberka…
W ramach promowania Dante’s Inferno autorzy dość intensywnie zachwalali różnorodność poszczególnych kręgów piekła, które przyjdzie nam przemierzyć. Zgodzę się, że niektóre z widoków potrafią być niesamowite w swym okropieństwie, znalazło się kilka lokacji, które na dłużej zapadną w pamięć, ale są to wyjątki. Reszta z odwiedzonych miejsc to twórcze wariacje na temat kolorystyki, zabawa detalami – bohater wielokrotnie ma okazję wspinać się po ścianach, które stworzone zostały z tysięcy ciał potępionych ludzi. A czy święcą one na żółto, czy też przygnębiają ciemnym granatem, jest mi zupełnie obojętne. Niektóre kręgi są boleśnie krótkie, a ich potencjał niewykorzystany. Zabawy nie wydłużają też elementy platformowe, które choć zmuszają do myślenia, częściej irytują, niż dają frajdę. Sztywna kamera i niekiedy niewielka „chwytliwość” postaci sprawiają, że do części z zagadek podejdziemy po kilka(naście) razy, faktycznie odnajdując w sobie co najgorsze, z odpowiednim zasobem słów na czele.
Gdy wchodziłem do strefy obżarstwa, (jakkolwiek to zabrzmi) miałem nadzieję, że zostanę doszczętnie obrzydzony. Gdy na mej drodze stanęła Wielka „widać mi cycki” Kleopatra, czekałem na zalew bezpruderyjnej erotyki, spodziewając się wszystkiego, czego można oczekiwać po kręgu pożądania. Jakież płonne były to myśli… Pewnym czynnikiem jest tu sposób, w jaki projektowano przeciwników. Jest ich stanowczo za mało, choć przyznam, że z zainteresowaniem myślałem o tym, co jeszcze mnie czeka. A mamy tu nagie kobiece demony, pieruńsko szybkie, którym nagle wyrasta z waginy ogromne… coś. Mamy też obleśnych grubasów z żuchwami w różnych miejscach ciała czy potężne potwory przypominające połączenie kozła i ciężkozbrojnego rycerza. Gdy poruszamy się w śmiertelnym tańcu, chce się tylko jednego – więcej rozmaitych oponentów.
Il Fiore
Demoniczne cycki na porządku dziennym
Zaskakującą perełką w temacie oprawy wizualnej są przerywniki filmowe, spełniające rolę wspomnień Dantego i prezentację przeszłych wydarzeń. Dzielą się one na dwa typy. Pierwsze to rysunkowe, przypominające komiks klipy, w których obserwujemy przewinienia głównego bohatera, jego ścieżkę do obecnej sytuacji. Cechuje je naprawdę ciekawy, miły dla oka, oryginalny styl, który bez wątpienia chciałbym zobaczyć w dłuższej produkcji. Drugi rodzaj cutscenek to animacje CGI, w których obserwujemy głównie los Beatrycze (tak, nie wycięto jej z gry!) i jej obecne w każdej możliwej scenie piersi. Nie żebym miał coś przeciwko takim widokom, jednak czasami miałem wrażenie, iż zamiast dążenia do estetyki, za styl przerywników umożliwiono decydować niewyżytym gimnazjalistom. Ogólny obraz w należyty sposób uzupełnia udźwiękowienie, które daje nam wrażenie, iż tak właśnie może brzmieć piekło (o ile w nie wierzymy…). Dobrze sprawuje się aktor wcielający się w Dantego, w porządku brzmią też cytaty z „Boskiej Komedii”, wygłaszane przez Wergiliusza. Szkoda, że większych nakładów nie położono na ambitniejszy soundtrack, o który aż prosiła się produkcja o takiej tematyce.
Commedia Divina
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, iż Dante’s Inferno samo w sobie nie jest tytułem złym, którego zakup z miejsca trzeba odradzić. Po prostu kampania reklamowa okazała się zdecydowanie bardziej oryginalna (symulator mszy, „przekupywanie” recenzentów) niż sama promowana gra. Bazowanie na „Boskiej Komedii”, nawet jeżeli zdecydowano się na konwencję slashera, aż prosiło się o naprawdę mocny trzon fabularny, jeszcze więcej oryginalności w projektowaniu poszczególnych kręgów. No i bardziej epickie zakończenie. Dante’s Inferno jest jak lokalny przygłup, który na wiejskim weselu przebiera się za Michaela Jacksona – elementy występu mogą być interesujące, część osób może się przy nim dobrze bawić, ale gdy impreza dobiega końca, wszyscy uzmysławiają sobie, że król jest tylko jeden. I cholernie trudno jest mu dorównać, nie mówiąc o jego pokonaniu.
Nasza branża widziała już różne szalone pomysły, a stworzenie rankingu dziesięciu najbardziej pokręconych jest chyba niemożliwe przez nadmiar kandydatów. Mordowaliśmy, spacerowaliśmy, gwałcili nas obcy, a bohaterów tysięcy produkcji spotykały różne mniej lub bardziej przyjemne sytuacje. Gry zawierają niezliczone ilości odwołań do literatury. Po raz pierwszy jednak, średniowieczny poemat zostaje zaprezentowany w taki sposób, jak to ma miejsce w Dante’s Inferno.
fajna recenzja, dobrze się ją czyta ale jest duży rozdźwięk między treścią a oceną. generalnie w treści nie ma nic pozytywnego a nota jednak jest wysoka.
Nota była o tyle problematyczna, że faktycznie ciężko było ją dostosować do ogólnych odczuć. Z jednej strony nie jest to porażka pokroju Avatara, który miał zaledwie jeden wyróżniający się element (dostał 6, jako typowy średniak z dobrą cechą). Z drugiej strony DI brak jest świeżości, jaką reprezentuje Darksiders, nie wciąga tak jak produkcja Vigil Games (a ta dostała 8. 2). 7 wydaje się więc oceną w sam raz dla tytułu, którego kampania promocyjna była najciekawszym elementem, ale który też sam w sobie nie jest zły, bywa grywalny, ale stanowi też pewną niewykorzystaną szansę. Wieczna bolączka recenzenta: jak ocenić? 😉
Avatar dostal 4.
Pecetowy i owszem, ale ja odwołałem się do swojej oceny, jaką dałem wersji konsolowej 😉
Ocena to bardzo osobista kwestia, produkcje jak Dragon Age czy Modern Warfare 2 otrzymywały ode mnie 8. 5. Możemy się spierać, czy powinno być to 6, 7, 8 czy 9, czy też jakakolwiek inna nota, ale starałem się wyważyć ocenę, a najbardziej cieszy mnie to, że treść recenzji została dobrze przyjęta 🙂
Rocenzja dobrze napisana ale absolutnie nie popieram oceny recenzenta. Radzę samemu sprawdzić DI i przekonać się że jest to kawał dobrego softu. W zasadzie każdy kto grał ( z mojego otoczenia ) w DI był zachwycony. Ja polecam, gra na poziomie Darsiders czyli duuuuuża 8-9.
Moj blad, nie czytam recenzji wersji konsolowych. 🙂
Zalezy przeciez to od tego co kazdy lubi, sa przeciez osoby, ktore preferuja FPS wiec nie ocenili by wysoko nawet i najlepszego RPGa i na odwrot! Taki recenzent musi odpowiednio oceniac wszystkiego rodzaju gry (dla mnie bylo by to nie mozliwe, bo do niektorych gier poprostu nie podchodze) a jeszcze trzeba taka gierke cala przejsc itp. Wiec zawsze traktuje recenzje na luzie i czytam komentarze zwyklych graczy, ktore sa bardziej trafione moim zdaniem. Jak ktos powie ze gral, przeszedl i jest podobna do xx oraz yy i jest warta zakupu, dla mnie jest bardziej prawdobodobne iz polubie taka gre, niz wyciagac wnioski po przeczytaniu recenzji w magazynie itp. Mysle ze kazdy tego doswiadczyl. Sa przeciez czasami gry ktore dostaja note 4-5 a dla niektorych sa to jedne z lepszych gier w jakie grali (oczywiscie sa to wyjatki). Dla mnie kazda gra dostajaca powyzej 7 jest wystarczajaco dobra aby ja zakupic. Jezeli dochodzi do tego srednia ocena graczy bedaca na poziomie 8-9 wiem ze pieniadze nie pojda w bloto. Czesto sprawdzam strone http://www.metacritic. com gdzie podaja srednia ocene ze wszystkich recenzji oraz sredia graczy. Pozdrawiam
Owszem, ale z tego wychodzi, że każda redakcja powinna mieć X redaktorów, z czego każdy opisywałby inny gatunek gier. A jak mają się do tego hybrydy np. FPP+RPG? Ocena zależy zawsze od gracza i jego odczuć czy komuś się to podoba, czy nie. Wystarczy spojrzeć na kontrowersje ostatnich lat: Fallout 3 czy Modern Warfare 2.
Raczej nie znajdzie się takiego, co lubi wszystkie rodzaje gier 🙂
I to jest słuszne podejście, a jeszcze do tego warto pobrać (jak jest) demo wersję i samemu się przekonać do produktu.
I co raz więcej takich wyjątków będzie – patrz dalej.
Metacritic czy gamerankigs – bardzo często oceny graczy są uzależnione od posunięć producenta. Wystarczy spojrzeć na Modern Warfare 2 – średnia ocena recenzji 86%, a graczy 3/10, bo twórcy wycięli to czy tamto, co się nie spodobało graczom (pewnie i w komentarzach to czuć). Na te oceny też trzeba patrzeć przez palce – najlepiej przeczytać kilka recenzji w sieci (z polskich serwisów i zagranicznych), ew. przejrzeć demo i dopiero wtedy zdecydować się na zakup, a to wszystko po to, by mieć. . . ok. 70% pewności, że gra się spodoba 😉
w naszym języku od dawna przyjęło się pisać katabaza. Generalnie recka jak to ostatnimi czasy na 3+
@10Ty nie masz nic lepszego do roboty?
Co Ty katmay sam sobie pytanie zadajesz? 😀
Nie, konkretnej osobie, ale koniec końców nie zdzierżyłem i usunąłem ją z pokładu, bo od dobrych kilku tygodni jedynie trollowała. W końcu przebrała się miarka.
Trolowaniem nazywasz wytknięcie tego, że pisze się katabaza zamiast katabasis i opinia, że tekst jest średni? Bo chyba tego komentarza nie widzę? To w takim razie bardzo, bardzo żałosne. Przynajmniej w TOP10 użytkowników zrobiło się jedno wolne miejsce. Gratulacje, samopoczucie sobie poprawiłeś? Trzeba teraz pamiętać żeby lepiej uważać na to co się pisze bo można zostać zbanowanym. Pamiętam, że kiedyś nikt nikomu, chyba że w skrajnych przypadkach, komentarzy nie usuwał a już na pewno nie kasował wszystkich plus konto!!! i nie zasłaniał się przy tym nieprawdą w postaci niby trollowania. Niezły zamordyzm, a biorąc pod uwagę, że ostatnio tutaj nie ma o czym dyskutować to naprawdę szkoda komentować to dłużej. Trzeba chyba położyć na was lagę i już.
niewykorzystany potencjal ale gra nie jest taka zla
@14Przerabialiśmy to już setki razy. Krytyka jest jak zawsze mile widziana i dopuszczalna. Mam tu jednak na myśli krytykę, a nie wpadanie raz na jakiś czas i pisanie „to jest do dupy”, „tamto mi się nie podoba”. Takie coś można nazwać tylko trollowaniem szczególnie kiedy od przynajmniej dwóch miesięcy nie robi się nic innego poza umieszczaniem takich komentarzy na stronie. Krótko mówiąc krytykować trzeba umieć, a w internecie każdemu się wydaje, że jest krytykiem/ekspertem kiedy zazwyczaj jest zwykłym pieniaczem. A już tak zupełnie na zakończenie – konto leci razem z komentarzami. Wydawało Ci się, że komuś ręcznie chciało się usuwać wszystkie te króciutkie wpisiki? Mam nadzieję, że krytykiem jednak będziesz lepszym niż znawcą działania pewnych mechanizmów na stronie. . .
Taka właśnie była i nie zakrywaj swojej dziecinady niby trolowaniem stary. Wywaliłeś komuś konto za krytykę, nie za bluzg. Skasowałeś konto bo ci się coś nie podoba. Mnie się v ostatnio nie podoba. Te newsy na 3 linijki zapychanie dziur galeryjkami i często źle embedowanymi wideo, teksty na odwał pisane przez niewielką grupkę osób lub w ogóle brak czekogolwiek do czytania. Nic ciekawego. Taka krytyka ci się nie podoba? To mnie też wywal konto i tak bywam tu coraz rzadziej. Wielki mi dramat. już nawet Poly i te boczne wpisy z GRRR, których kiedyś nawet nie przeglądałem są ciekawsze od tego co serwujecie. Z takim rozumowaniem wszystkim z tego tematu http://www.valhalla.pl/Kolejny-upgrade-Valhall. . . z6099.html powinieneś wykasować konto. Resztki szacunku się ulatniają
przestaję komentować bo i mnie wypie. . .