Sztuka robienia prezentów choć pozornie wydaje się łatwa wcale taka nie jest. Oczywiście możemy problem rozwiązać kupując cokolwiek jednak nie o to chodzi. Im prezent lepiej dobrany tym większa radość obdarowanego i nasza. W ten oto sposób co roku w grudniu stajemy przed dylematem – co kupić żonie/mężowi/dziecku/rodzicom czy rodzeństwu?
Przyznam, że sam uwielbiam robić prezenty i prawie nigdy nie planuję ich wcześniej. Idę na żywioł przedzierając się przez setki książek w księgarniach i sklepy z wszelakimi różnościami. Szczęśliwie zawsze udaje mi się wyszukać coś, co okazuje się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Jak wszyscy lubię również prezenty dostawać. Wydawałoby się, że moja osoba nie rodzi żadnych problemów dla potencjalnego kupującego – gra lub książka powinna załatwić sprawę. Wszak gra dla gracza to prezent doskonały, prawda? Nic bardziej mylnego.
Twierdzenie, że gra lub książka są dla mnie prezentem idealnym wcale nie ułatwia zadania kupującemu. Choć pozornie zawęża to grupę podarunków. Jednak czy na pewno chcielibyście dostać od nie mającej zielonego pojęcia o grach cioci czy babci właśnie taki prezent? Ja doświadczyłem tego wielokrotnie otrzymując pod choinkę książki historyczne. Ciocie najpewniej przyjęły, że skoro jestem historykiem to każda książka historyczna jest dla mnie prezentem doskonałym. W ten sposób nabyłem pozycje o skandalach na dworach europejskich w XVI w. czy też coś o tajemnicach archeologii. Przyznam uczciwie, że nigdy nawet nie otwarłem tych książek. Dlaczego? Bo choć kocham książki historyczne żadna z wymienionych nie trafiła w moje gusta, a przede wszystkim zainteresowania. Historia jest tak wielką dziedziną, że kupienie czegoś tak, aby okazało się to strzałem w dziesiątkę, jest praktycznie niemożliwe jeśli nie wiemy czym dokładnie kandydat na obdarowanego się interesuje. Ba! Nawet to nie gwarantuje sukcesu! Wszak informacja o tym, że pasjonuje mnie II wojna światowa czy nawet zagadnienia wojny morskiej nie rozstrzyga ostatecznie kwestii co kupić, choć bez wątpienia minimalizuje szansę pudła.
Podobnie z grami. Obecnie na rynku mamy setki tytułów. Nawet zawężając grupę tych pozycji do pierwszej dziesiątki sprzedaży w któregoś ze sklepów czy innej księgarni multimedialnej można kupić komuś NFS: Undercover, który okaże się wielkim niewypałem. Z drugiej strony kupno maniakowi wyścigów Sins of A Solar Empire też nie jest najlepszym pomysłem. Aby trafić trzeba wiedzieć czym się dany człowiek interesuje, w co gra, co ma w swojej kolekcji. Sytuację utrudnia presja speców od reklamy, którzy za wszelką cenę chcą nam wmówić, że ten czy inny tytuł to absolutny „must have”. W tej sytuacji należałoby się orientować w rynku aby nie kupić komuś gniota, który marketingowcy nazywają hitem (vide casus NFS: Undercover). Nawet jeśli spełnimy wszystkie konieczne warunki nie mamy pewności, że nasz zakup będzie dobry, bo jak sam się przekonałem gracz to zwierz niezwykle wybredny, najchętniej sam dobierający sobie repertuar. I choć kupując kilka lat temu dla znajomego Hitmana byłem pewien, że nie obdaruję go gniotem nie miałem pewności, że gra mu podejdzie. Nie podeszła. Od tego czasu staram się unikać kupowania gier jako prezentów, chyba, że wcześniej dosłownie od kogoś usłyszę, że chciałby taki czy inny tytuł otrzymać. Czy wciąż pomysł kupna gry wydaje się taki dobry? Już nie? Dlatego jeśli jednak zdecydujecie się następnym razem na taki prezent nie zapomnijcie wcześniej zrobić szczegółowego rozpoznania.
Jak uniknąć wpadek? Ja z żoną wypracowałem system, który gwarantuje, że oboje zawsze cieszymy się z prezentów. Każde z nas tworzy listę przedmiotów, które chciałoby dostać. Nie ograniczamy się oczywiście do jednej czy dwóch propozycji. Jest ich zawsze co najmniej kilkanaście (od rzeczy małych do bardzo dużych i kosztownych) aby to drugie miało z czego wybierać. W moim przypadku prawie zawsze lista ta składa się z tytułów książek i gier dzięki czemu na Mikołaja otrzymałem GTA IV, o którym moja szanowna małżonka nawet wcześniej pewnie nie słyszała. Pod choinką zaś znalazłem wymarzoną książkę „Towarzysze” Roberta Service. Nie muszę chyba pisać, że obie te rzeczy były na mojej liście.
A wy co dostaliście pod choinkę? Obyło się bez wpadek czy może trafił się wam jakiś „fantastyczny” prezent, który od razu powędrował na półkę? Macie swój system aby uniknąć takich wpadek – podzielcie się nim, może uratujecie innych wikingów!
Prosta sprawa, ja zawsze mówię co chcę dostać, tyle że nie tworzę żadnej listy, a podaję konkret. Może to i niszczy w pewien sposób ideę prezentu jako czegoś niespodziewanego, ale już wolę to niż przyklejony uśmiech i zapewnianie że „świetny prezent i naprawdę bardzo, bardzo się cieszę”.
Popieram netha:) w ten sposób zyskałem „Piekło pocztowe” i „Sam&Max: Sezon 1” pod choinką. Przygody policji ochotniczej już skończyłem, z czego jestem niepomiernie niezadowolony, bo przygoda była świetna, a dowcipy latały gęsto, i wcale wysoko. Zgrzytał trochę monotonny Mann i drobne niedoróbstwa tłumaczy, ale Boberek świetnie wczuł się w rolę królika z ADHD 🙂 a „Piekło” właśnie czytam.
No cóż, ja też mówię, chociaż najpierw jest „zrób mi niepsodziankę”, potem „może coś z gier”, a potem „no to może . . . . ?” :DOwszem, trochę to burzy dreszczyk emocji, ale wolę go zburzyć, niż mój dobry humor. 🙂
Ja zrobilem liste. . . i co? Życzyłem sobie Resistance 2, dostalem Little Big Planet, chcialem DIRTa, dostalem burnouta. Poza sciaganiem patcha 3h przed uruchomieniem gry jednak jestem zadowolony. No i jak zwykle skarpetki pod choinka tez sie znalazly xD.
a nie wystarczy list do Wikinga Mikołaja? 😉 prosta sprawa. . .
Ja wysłałem list mentalny (samemu sobie) i dostałem to co chciałem. Ba! Mikołaj (tzn. ja) przyniósł mi prezent nawet kilka dni przed świętami. 😉
ja poprosiłem mame o gre i ja dostałem. A był to Burnout Paradise (PS3). Oczywiście gra jest miodzio
Lepsza gra niż dezodorant od kochanej babci ;P
Nie dostalem zadnej gry bo moj ojciec jest przeciwnikiem wszelkich gier. Ponoc mama juz do koszyka wrzucila dwa ladne pudelka ale po konfrontacji z ”lepiej wiedzacym tatusiem” pod choinka wyladowal ladny, choc nieco za duzy na mnie sweterek. . . no i koperta z kasa (cale szczescie), za ktora dzisiaj sobie sam kupilem to co sobie zyczylem na gwiazdke :
A ja powiedziałem, że chce dostać Gears of War 2 i chociaż straciłem napięcie związane z oczekiwaniem na prezent-niespodzianke, nie żałuję, gra jest wspaniała 😉
Ja i moja lepsza połowa mamy wypracowany identyczny system co autor. Zarówno oszczędza to czasu i stresu kupującemu prezent jak i rozczarowań otrzymującemu 🙂
Ja poprosiłem o Guitar Hero 3 i gruuuuuuuuuubaśny komiks ;p A dostalem gh3, halo3, kase, bluze i nie „gruuuuuuuuuubaśny” komiks ale gruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuubasny komiks. ogulnie udane prezenty!!
Wiwat Nowy Rok 😛
Najlepszym systemem wybierania prezentów, to właśnie lista:D Od swojej dziewczyny dostałem dwie książki Sapkowskiego(wiedzmin) i jestem z nich bardzo zadowolony:D A poza tym wpadła jeszcze kaska od rodziców:D
Muszę to napisać bo mnie wkurza do granic – Mikołaj nie przynosi prezentów pod choinkę ani nawet pod Choinkę. Od niego można coś dostać 6-go grudnia (niestety szeroko pojęte media ogłupiają naród nawet i w tym temacie). Ja dostałem na Gwiazdkę grę nie w ostatnie a poprzednie święta bożonarodzeniowe, „Wiedźmina”. Byłem ogromnie zaskoczony i zadowolony. Ale było to uprzedzone odpowiednim wywiadem i znajomością mojej biblioteki gier. Zgadzam się z autorem tekstu – nie można trafnie kupić gry jako prezent dla kogoś bez posiadania odpowiedniej wiedzy. Tak jak jakiegokolwiek innego prezentu. Bez znajomości gustów, upodobań, czy jakiś konkretów obdarowanie kogoś „trafionym” prezentem to jak wygrana na loterii. Dlatego tak skonstruowane pytanie jak to z tematu tego tekstu może paść na każdym innym forum tematycznym, o alkoholach, perfumach czy bombonierkach.