Skoro już mowa o strzelaniu, to nadmienię jeszcze, że w grze znajdziemy niezły arsenał. Możemy korzystać z różnych rewolwerów, strzelb, obrzynów, karabinów, noży do rzucania i lasek dynamitu. Jak już wspomniałem, użyjemy także ciężkiego sprzętu takiego jak działa. Nie mogę powiedzieć, że broni jest za mało, ale nikt na pewno nie pogniewa się jeśli Techland w końcowej wersji gry udostępni jej trochę więcej.
WiiStern
Wiistern
Twórcy Call of Juarez 2 uważnie obserwują to, co dzieje się w świecie elektronicznej rozrywki. Taka myśl powinna przyjść nam do głowy kiedy po raz pierwszy natkniemy się na moment, w którym komputerowy gryzoń zamienia się w wiilota. Rodzima firma pokazuje, że jest na tyle kreatywna , iż udało się jej w oryginalny sposób wykorzystać starą dobrą myszkę. Kiedy próbujemy rzucić lassem, musimy przytrzymać jej lewy przycisk, a następnie rozbujać sznur nad swoją głową. Robimy to oczywiście poprzez kręcenie kółek gryzoniem. Podobnie jest w trybie koncentracji u jednego z braci. Każdy strzał musi poprzedzić odciągnięcie kurka broni, co robimy poprzez przyciąganie myszy do siebie. Wisienką na torcie są tu pojedynki. Dwaj rewolwerowcy powoli okrążają się, próbując się ustawić w idealnej pozycji, a kiedy uderza kościelny dzwon z prędkością błyskawicy sięgają po broń. Oczywiście w tym przypadku musimy kierować ręką naszego bohatera. Najpierw przyciągamy ją do biodra, a następnie wyrzucamy w kierunku przeciwnika, by w odpowiedniej chwili pociągnąć za spust. Ode mnie za pomysłowość Techland dostaje brawa, choć muszę wspomnieć, że pojedynki przegrywałem dość często, a moim największym wrogiem okazał się czas, prędkość reakcji myszki. Być może z moim gryzoniem jest coś nie tak, ale nawet po ustawieniu maksymalnej czułości w opcjach Więzów Krwi, często ruchy prowadzonego przeze mnie kowboja były zbyt wolne i zbyt mało płynne, przez co padałem twarzą w błoto z przestrzelonym sercem.
Tombak
Do tej pory chwaliłem dzieło Techlandu. Nie jest ono jednak pozbawione wad, choć myślę, że przynajmniej część z nich zostanie wyeliminowana zanim trafi ono do sklepów. W grze nie podobała mi się animacja większości postaci. Szczególnie żołnierze w pierwszej misji wyglądają jak kuśtykające kukiełki z wbitym w ciało karabinem. Również jazda na koniu wymaga dopieszczenia. W trakcie zabawy czułem się jakbym siedział na czarodziejskiej miotle a nie na narowistym mustangu. Do tej pory nie grałem jeszcze w tytuł, który zadowoliłby mnie w tej materii. Produkcja Techlandu niestety nie jest tą pierwszą, która udowadnia, że ten element zabawy można zrealizować poprawnie.
Większe mogłyby również być same plansze. Autorzy gry umiejętnie bawią się nimi, ale i tak bardzo często chodzimy wąskim korytarzem, ograniczonym (nie)widzialnymi ścianami. Błędem jest też to, że w trakcie wszystkich cutscenek gra zatrzymywała się, by nakierować mój wzrok na osobę, z którą mam rozmawiać albo na wydarzenie, które powinienem zobaczyć. Czasem robiła to jednak tak niefortunnie, że oglądałem worki z piaskiem zamiast twarzy żołnierza. Mistrzostwem świata była natomiast sytuacja, w której uczyłem się jak korzystać z trybu koncentracji. Zostałem zatrzymany i kazano mi wcisnąć klawisz „Z”, by w kilka sekund wykończyć cały szereg przeciwników. Sęk w tym, że oskryptowana scenka złapała mnie w miejscu, które uniemożliwiało zrobienie tego o co prosi gra. Mogłem więc zabić jedynie dwóch żołnierzy, a następnie dowiadywałem się, że muszę spróbować ponownie. Ten błąd ominąłem dopiero po rozpoczęciu całej misji od nowa.
Zupełnie natomiast nie rozumiem dlaczego przy superprodukcji, której głównym odbiorcą mają być gracze anglojęzyczni znalazły się dziwne błędy językowe. Już w pierwszej misji natkniemy się na „stucked door”. O ile mnie wiedza nie myli jest to potworek językowy. Wydaje mi się, że w dalszej części gry też spotkałem podobną bestię, ale nie zapisałem jej nigdzie, więc wspominam tylko o tej jednej. Nie zmienia to faktu, że nie powinno ich w ogóle być w grze. Techland musi zainwestować w kogoś, kto lepiej włada językiem Szekspira albo znów w sieci pojawi się komiks taki jak ten, który Penny Arcade zrobiło analizując słowo „Witcher”.
Piasek w oku… i uchu
Nie licząc animacji, w Więzach Krwi naprawdę dobrze wypada oprawa graficzna. Nie potrafię powiedzieć złego słowa o modelach broni czy postaci. Szczególnie dobrze wypadają tu bracia McCall. Nieogolona gęba i przymrużone oczy Raya od razu pokazują, że nie jest to milutki facet. Podobały mi się także poszczególne plansze, które momentami potrafiły mnie oczarować niektórymi lokacjami. Dotyczy to jednak przede wszystkim przyrody, która szczególnie spodobała mi się w Call of Juarez 2. Także przerywniki między misjami wyglądają dobrze i podkreślają atmosferę tej produkcji.
Wybuchy naprawdę są świetne
Na swój kawałek tekstu zasługują natomiast wybuchy. Te większe zrealizowano po prostu perfekcyjnie. Wysadzany most czy skład dynamitu posyłają w niebo jęzory ognia, które po chwili mieszają się z pyłem, tworząc na niebie pomarańczowo-brązową chmurę. Momentami można dosłownie poczuć podmuch wywołany detonacją trotylu. Człowiekowi odpowiedzialnemu za ten kawałek kodu szefowie powinni powiedzieć, że odwalił kawał dobrej roboty.
Problemy miałem natomiast z oprawą dźwiękową. Na karcie X-Fi czasami musiałem ponownie uruchamiać Więzy Krwi, by ją w ogóle usłyszeć. Nie wiem niestety czy jest to wina sprzętu testowego czy tej wersji gry. Wiem natomiast, że zupełnie nie podpasowały mi niektóre utwory muzyczne, zawarte w dziele Techlandu. W części z nich usłyszymy elektroniczne brzmienia czy cięższe gitarowe rytmy, które moim zdaniem nijak nie pasują do klimatu Dzikiego Zachodu. O wiele lepiej brzmi typowe dla westernów, leniwe gitarowe brzdąkanie, któremu towarzyszą dźwięki harmonijki. I takie melodie na całe szczęście także usłyszymy w trakcie zabawy. Poprawnie wypadają także aktorzy użyczający głosu pierwszoplanowym postaciom.
Polski Dziki Zachód
Muszę przyznać, że jestem miło zaskoczony tym, co pokazał Techland. Nie dość, że nie jestem fanem wirtualnych westernów, to na dodatek bardziej czekam na Dead Island i Warhound, które to mam nadzieję wciąż szykuje dla nas rodzima firma. Pomimo tego bardzo dobrze bawiłem się przy Więzach Krwi. Gra rozkręcała się dość powoli, a jej pierwszy poziom nie jest szalenie oryginalny. Dalsza część zabawy nie pozwoliła mi jednak odejść od monitora do czasu, gdy przeszedłem wersję testową. Po raz kolejny pokazujemy więc, że Polak potrafi. Jeśli Techland usunie część drobnych niedociągnięć ze swojej produkcji, to już latem do sklepów powinien trafić bardzo przyjemny shooter. Konkurencja z Red Dead Redemption odrobinę przysnęła, więc liczę na to, że Więzy Krwi sprzedadzą się dobrze. Ja ze swojej strony radzę wszystkim, by dali szansę tej pozycji nawet jeśli nie są miłośnikami Dzikiego Zachodu. Dotyczy to szczególnie posiadaczy Playstation 3, którzy mogą do swojej kolekcji dodać pierwszą polską grę na tę konsolę. A czy mamy do czynienia z superprodukcją? Na to pytanie odpowiemy już w recenzji Więzów Krwi.
Tej animacji raczej nie poprawią bo za mało czasu jest, ale i tek gdybym nie wiedział to w życiu bym nie powiedział, że to polska gra. Ja ją kupię na pewno niestety nie z pierwszej ręki bo gry na X-a są zbyt drogie ale na pewno oryginał zagości na półce (jedyną grą za którą mogę dać tyle kasy jest Mafia 2). A swoją drogą fajnie by było jakby w Polsce dali dobrą cenę. Marzeniem by było 100 zł. Wtedy w dniu premiery pobiegłbym do Empiku.
W cd-action jest juz recka gra dostala 8/10 i recenzowali finalny projekt wiec gra naprawde moze byc dobra i chyba jest z tego co wyczytalem z recenji
Skoro dostała 8/10 to znaczy, że zasługuje na 7 – od zawsze polska branża zawyża oceny rodzimych gier. Czyli jednak dużo jest bugów. Jak to na polską produkcję przystało. No cóż wracamy do rzeczywistości.
Brak możliwości przejścia kampanii w trybie coop? Tak Techland chce zawojować przesycony rynek gier fps? Trzy słowa: nie uda się.
Wracamy do narzekania’n’marudzenia’pier* :DPoczekaj z osądem do momentu gry ok ;)?
Wracamy do grania 🙂 Nowy CoJ jest świetny i nie ma co tracić czasu na komentowanie. . .