Nie ukrywam, że dla mnie jako historyka wydarzenia jakie rozegrały się latach 1939-45 to jeden z najciekawszych okresów w historii. Zasięg konfliktu, jego złożoność i wielopłaszczyznowość sprawiają, że wciąż jest on historyczną studnią bez dna. Dlatego też chętnie sięgam po gry, które pozwalają mi choć w drobnym stopniu zmierzyć się z trudnościami natury strategicznej jakie stanęły przed przywódcami państw walczących w tym konflikcie.
Nadzieje
Świat to za mało
War Leaders, choć wcześniej nic nie słyszałem o tym tytule zapowiadał się obiecująco. Mieszanka typowej strategii turowej z bitwami rozgrywanymi w czasie rzeczywistym aż za bardzo przypominała osławioną serię Total War. Już pierwsze minuty gry podsunęły kolejne skojarzenie. Opcje dyplomatyczne, nawet budowa okien negocjacji do złudzenia przypominały te z Civilization. Znalazło się i miejsce dla drzewka technologicznego. Czyżby zatem ktoś postanowił połączyć pomysł Total War z najsłynniejszą serią strategiczną wszechczasów autorstwa Sida Meiera? Musicie przyznać, że taka wizja może pobudzić wyobraźnię nawet najbardziej powściągliwego gracza. Niestety szybko okazało się, że o ile może pomysł był dobry pogrzebany został całkowicie przez niedociągnięcia i błędy twórców.
Świat w ogniu
Zanim jednak przejdę do wytykania War Leaders grzechów głównych warto w kilku słowach wspomnieć o podstawowych założeniach gry. Jak już napisałem tytuł ten przenosi nas w czasy najstraszniejszego konfliktu jaki dotknął świat w XX wieku oferując możliwość przejęcia kontroli nad jednym z siedmiu najważniejszych państw. Są to oczywiście III Rzesza, ZSRR, USA, Wielka Brytania, Japonia, Włochy i Francja. Niestety w ten sposób gra wpisuje się idealnie w zachodni model postrzegania tego konfliktu. Dlatego też możemy grać Francją, której jedyną rolą w czasie wojny (poza tchórzowskim siedzeniem za linią Maginota) była błyskawiczna kapitulacja zaledwie po miesiącu walk z Wehrmachtem, zaś Polacy znacznie mniej liczniejsi i gorzej uzbrojeni, którzy wytrzymali równie długo i nie padli w ramiona Hitler (jak zrobił to Petain) zostali zepchnięci do roli drugoplanowego państwa, którym grać niestety nie będziemy mogli.
Generał Anders?
Gracz rozpoczynając kampanię może określić stopień realizmu historycznego – od niskiego po wysoki. Przy tym pierwszym będziemy mieli zupełną swobodę działań zarówno w sferze dyplomatycznej jak i wojskowej. Wysoki stopień realizmu natomiast będzie ograniczał nas narzucając konkretne ramy czasowe dla poszczególnych działań (np. nie będziemy mogli zawrzeć sojuszu z USA przed grudniem 1941 r.). Inne będą też warunki zwycięstwa.
Nasze działania jako przywódcy państwa będą toczyć się na kilku frontach. Poza przesuwaniem armii na mapie świata będziemy negocjować z innymi krajami, ustalać podatki, tworzyć kolejki budowy w kontrolowanych przez nas regionach.
Rozgrywka toczy się w systemie turowym gdzie jedna tura to jeden miesiąc. W tym cyklu będziemy przemieszczać wojska, budować, prowadzić badania. Jedynie walka toczyć się może (choć nie musi) w czasie rzeczywistym. Kiedy dojdzie do starcia armii lądowych gra przełącza się w tryb znany wszystkim doskonale z gier RTS. Jeśli jednak nie jesteśmy zwolennikami takich rozwiązań możemy poprosić komputer o automatyczne rozstrzyganie starcia, podobnie jak dzieje się to w przypadku walk powietrznych czy morskich.
Popsuli planetę…
Zmagania wojenne toczyć się będą na całej kuli ziemskiej od Paryża po Tokio. Świat został podzielony na regiony, z których będziemy pozyskiwać surowce jak i rozwijać ich infrastrukturę. Dobra naturalne przydadzą się do produkcji broni lub w celach handlowych. Budynki, które możemy wznosić ograniczają się niestety praktycznie wyłącznie do infrastruktury wojennej – koszarów, fabryk różnych typów broni, stacji radarowych, ośrodków badawczych, lotnisk, portów etc. Nie mamy więc praktycznie żadnych możliwości wpływania na ludność zamieszkującą dany region. Ich lojalność i sympatię warunkuje jedynie obecność naszych wojsk i wysokość nałożonych na nią podatków.
Technologie, nad którymi będą pracować nasi naukowcy również ograniczają się do tych spod znaku karabinu i munduru wojskowego, choć znajdą się tam również np. leki… które mają zwiększyć szansę na odbudowę naszych jednostek lądowych.
Historyczna ahistoryczność
Statystyki…
War Leaders jako gra aspirująca do tytułu strategii historycznej niestety nie sprawdza się w najważniejszym z kryteriów – wiarygodności historycznej. Pełno tu uproszczeń czy wręcz merytorycznych błędów. Już na początku zabawy wybierając stronę konfliktu, znalazłem paskudny błąd, który nie ma prawa pojawić się w takiej grze. Otóż czytając informacje o ZSRR dowiedziałem się, że traktaty brzeskie, czyli separatystyczny pokój między Rosją a państwami centralnymi kończący dla Rosji I wojnę światową zostały podpisane w roku 1917! (faktyczna data 3 marca 1918).
Nie przeszkadza również twórcom osoba Winstona Churchilla przewodząca Wielkiej Brytanii już od pierwszych dni września 1939, choć faktycznie ten miły pan został premierem Wielkiej Brytanii dopiero w maju 1940. Zresztą nie on jedyny znalazł się w złym czasie na nieodpowiednim miejscu. Jednak mimo całkowitej ahistoryczności tego faktu traktuję to jako uproszczenie konieczne na potrzeby gry, gdzie państwami kierują po prostu postacie najczęściej z nimi kojarzone (np. De Gaulle we Francji).
Grzechy wojny
Pisałem już, że gra toczy się na mapie świata. Ściślej mówiąc gracz widzi kulę ziemską, którą może dowolnie obracać, zbliżać i oddalać. Na pierwszy rzut oka rozwiązanie to cieszy i robi całkiem przyjemne wrażenie. Błyskawicznie jednak okazuje się, że mapa jest jednym z największych minusów tej pozycji, który skutecznie utrudnia jeśli nie zniechęca do zabawy. Otóż wszystkie jednostki (wojskowe, szpiedzy, liderzy, generałowie etc.) są reprezentowane na mapie w postaci niewielkich figur. Każdy ruch jest zaznaczany strzałką, która wskazuje cel marszu. W początkowej fazie gry wszystko to wygląda całkiem ładnie. Jednak już po kilku(nastu) turach mapa staje się kompletnie nieczytelna. Stojące obok siebie jednostki wzajemnie się zasłaniają skutecznie uniemożliwiając szybkie zorientowanie się w ich ilości. Czasem wręcz mamy problem z „chwyceniem” pionka armii, bo zasłania go inny. Dzieła zniszczenia dopełniają strzałki, które nakładając się na stłoczone pionki zupełnie zakłócają możliwość zorientowania się w sytuacji. W teorii może to być problem błahy, jednak w praktyce po kilku turach w takim zagęszczeniu miałem dość zabawy z War Leaders. Widać, że twórcy próbowali ratować sytuację oferując całą masę filtrów nakładanych na mapę jednak niewiele to pomogło. Ich przydatność też budzi moje wątpliwości. W praktyce korzystałem może z dwóch (pokazujących regiony z portami i lotniskami).
Mój tata lubi takie gry. O Boże chyba napisałem antyreklamę War leiderów 😛