Ile razy odgrywaliśmy ten scenariusz. Ostatnia walka i … koniec. Usunięcie gry z dysku i pudełko ląduje na półce wśród innych „zaliczonych” tytułów. No właśnie, czy koniec gry jest zawsze równoznaczny z jej odinstalowaniem? Jakie uczucia wywołuje w was widok napisów końcowych?
Przyznam, że za każdym razem kiedy kończę jakiś tytuł ogarnia mnie dziwne uczucie. Z jednej strony można by to nazwać euforią – po raz kolejny udowodniłem sobie, że potrafię przejść grę. Z drugiej coś na kształt nostalgii – wspominam momenty, które najbardziej zapadły mi w pamięć, szczególnie trudne walki czy chwile przełomowe moich przygód. Czasem na fali tych sentymentów odpalam raz jeszcze któryś z zachowanych na dysku save’ów. Ba! Sam widok płynących po ekranie napisów końcowych jest dla mnie jakimś momentem magicznym. Chwilą, w której czuję przedziwną więź z twórcami. Znam wszystkie tajemnice tego, co dla mnie przygotowali – losy bohaterów, zakończenie historii. Wysłuchałem całej ich opowieści. Przekroczyłem granicę i znajduję się już po drugiej stronie. Podobne uczucia towarzyszą mi kiedy kończę czytać książkę. Co ciekawe, nie mam tego przy filmach – może wynika to z faktu, że przygoda z grą i książką rozciąga się w czasie, a film to tylko 2 godziny? Trudno powiedzieć…
Zakończenie gry to dla mnie najczęściej również moment pożegnania z bohaterami i historią. Z racji grania w dużą ilość tytułów, niezwykle rzadko wracam do tych wcześniej ukończonych. Przypadki takie mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Nie oznacza to, że dwie minuty po napisach końcowych usuwam grę z dysku. O nie! Ta najczęściej leży jeszcze na nim ładnych parę tygodni – a ja po raz nie wiem który w życiu oszukuję się, że jeszcze do niej wrócę, żeby nacieszyć się wszystkimi odblokowanymi bonusami. Chyba nie muszę pisać, że praktycznie nigdy się to nie zdarza, a gra po kilkumiesięcznej wegetacji na dysku ostatecznie zostaje odinstalowana (choć save’y zostają zachowane). Zdarzają się wprawdzie wyjątki, jak choćby wczorajszy kiedy ni z tego ni z owego uruchomiłem Driver: Parallel Lines żeby urządzić klasyczną jatkę na ulicach Nowego Jorku w ramach zabawy w Gracza Demolkę. Mimo to, takie przypadki są zdecydowanie wyjątkiem niż regułą.
Jednak nie dla wszystkich ukończenie gry jest równoznaczne z usunięciem jej z dysku. Wielu graczy mierzy się z tytułem ponownie na odblokowanych właśnie najwyższych poziomach trudności czy korzysta z opcji gry wieloosobowej. Zdecydowanie węższe grono sięga po dołączone nierzadko do gry edytory umożliwiające projektowanie nowych map i przygód w celu przedłużenia zabawy. Zabawa wszelkiej maści modami też nie należy do rzadkości. Mnie niestety najczęściej tego typu zabawa omija, gdyż czekają już kolejne tytuły.
Sama kwestia „zaliczenia” gry otwiera również kwestię podejścia kronikarsko-statystycznego do tego zjawiska. Za każdym razem kiedy widzę napisy końcowe zastanawiam się, czy nie zacząć odnotowywać ukończonych przeze mnie tytułów. Tak dla siebie – żeby kiedyś, za kilka lat móc sprawdzić ile gier ukończyłem w 2007, a ile w 2008 roku i jakie to były tytuły. Ale tak jak nigdy nie udało mi się stworzyć listy gier, w które chciałbym zagrać (ile razy o tym myślałem? – to właściwie temat na zupełnie inną dyskusję), tak i pomysłu stworzenia listy „odhaczonych” tytułów nigdy nie udało mi się zrealizować. Może kiedyś w przyszłości?
A wy – jak wygląda wasze kończenie gier? Gra ląduje na półce na „wieczne zapomnienie” czy może wręcz przeciwnie? Czy i dla was koniec gry jest momentem w jakimś stopniu wyjątkowym?
Zależnie od jakości samej gry – czasem przy jej zakończeniu ogarnia człowieka uczucie triumfu, ulgi, zadowolenia, że się udało, czasem może nawet zadowolenia, że to już koniec 🙂 To ostatnie oby jak najrzadziej. Czasem, choć rzadko, ogarnia mnie uczucie podobne do tego towarzyszącemu wyjściu z kina po dobrym filmie – refleksja.
Ulala fajny temat 🙂 Ja mam tak że jak skończę grę to często do niej wracam. . . np. COD4 skończyłem w expresowym czasie jakies 6-7h na poziomie hard i co ? i nie wróciłem do niej bo wolałem wrócić do MOH Airborne żeby podobijać bronie na full poza tym kwestia spadania na spadochronie i robienia „co się chce” bardziej mnie pociągała niż „prostoliniowość” z COD. . . Nie linczujcie mnie nie mam możliwości grania MP 🙁 jakbym mógł to pewnie bym nadal grał. . . Ale mam tytuły dla mnie kultowe do których często wracam 🙂 np. Diablo 2 (jedynkę już dawno nie odpalałem a skończyłem ją jakieś dziesiątki razy), co dalej ? wszelkiego rodzaju FPP takie jak np. Enemy Territory (wiem nie można o niej mówić że się ją skończyło bo to sam MP ale gram w to od kilku lat i bardzo tą grę lubię). Stafcraft. . . ostatnio nie miałem nternetu w domu (tzn jakies 6 miesięcy temu, przechodziłem z TPSA na Netie i czekałem miesiąc. . . )więc odpalałem stare dobre gry takie jak właśnie Starcraft, Might And Magic VI i VII, Wizardy, Red Alert, Baldurs Gate i powiem Wam szczerze że odkrywałem te gry od nowa 🙂 Dla mnie są to gry ponad czasowe, prawda jest taka że mógłbym jeszcze tych tytułów wymienić więcej ale chodziło mi tylko o ukazanie tego zjawiska powrotu do dobrych tytułów :). . . Poczekam aż się dyskusja rozwinie bo na pewno tak będzie i pewnie jeszcze swoje 3 słowa dorzucę 🙂 pozdrawiamedit:Zapomniałem dodać co czuję po przejściu gry 🙂 Spełnienie, ulgę, zadowolenie, szczęście. . . zawsze po skończeniu gry odpalam papierosa. . . to tak jak po dobrym sexie człowiek jest zrelaksowany ma swój czas żeby się nacieszyć TĄ CHWILĄ 🙂 cudowne uczucie. . . 😀
Popieram bhaal1982 – Medal of Honor Airborne przeszedłem już z przyjemnością (rosnącą) 2 razy i zacząłem 3. Natomiast Call of Duty 4 męczę pierwsze przejście i nie mogę zrozumieć, czemu da się przejść od punktu A do B tylko w jeden sposób gdyż inaczej wrogowie rodzą się z kamienia jak szarańcza. Z kolei multiplayer COD4 jest rewelacyjny. Kilkakrotnie skończyłem też Call of Duty 2, FEARa i parę innych gier. Innych tytułów natomiast często nie mam ochoty skończyć i lądują w koszu jeszcze przed ukończeniem.
Ostatnio coraz częściej kończąc jakąś grę myślę „co? To już koniec”? :(Nawet te słabsze gry są. . . krótkie. No akurat w tym przypadku powinna to być zaleta. . .
Czy wracam? To zależy też jaki tytuł. . . Nie kupuję wielu nowości, gram też nie jakoś szczególnie nałogowo. Jak już zdobędę jakiś tytuł to staram się nim nacieszyć. Po ukończeniu jakiejś gry (tu mam na myśli głównie te z jakąś historią, fabułą, bo w takiego PESa to grać będę zawsze :D) najczęściej przejdę też inną, ale po pewnym czasie ponownie zagram, by znów zobaczyć bohaterów, by odkryć coś nowego. Są takie gry, które kończę wiele razy, by znowu to PRZEŻYĆ (mam na myśli dziesiątki razy z MGSami). Są gry bardziej i mniej absorbujące. Kiedy tytuł nie daje mi już nic nowego to raczej już nie gram po raz kolejny. Ale jeśli klimat jest niesamowity, to nie można o takiej grze zapomnieć – zawsze się wraca. Tak jak do tej pory gram co jakiś czas w pierwszego Metal Gear Solid, nawet po tylu latach. Znam grę na pamięć z każdym szczegółem, ale ma w sobie taką MOC, że nie pozwala o sobie zapomnieć. I właśnie to odróżna tytuły genialne od tych „tylko” bardzo dobrych. Genialne nie pozwalają o sobie zapomnieć, po nich zawsze pozostaje niedosyt i do nich wracam. Te bardzo dobre właściwie ukończone lądują na półce i tylko czasami uruchomię na kilka chwil by przypomnieć sobie „jak to było” : ).
Ja zaleznie od tytułu 🙂 Niektore gry moge grac po kilka razy, bo za kazdym razem jest inaczej ;] np. Fallouty, Diablo, Gothic . Inne znowu przechodze tylko glowny watek zeby zobaczyc koncowke, np. UDF, HS. Z kolei mam tez gry ktore staram sie wymasterowac na 100% np. GOW, DMC, Crash 😛 Teraz z kolei gram w Obliviona i gra zassala mnie na tye ze chce ja ukonczyc na 100% Wiec jak mowie to czy powracamy do jakiegos tytulu czy nie zalezy od tego jak nas dany tytul wciągnął, do jednych powrocimy mnóstwo razy, niektore przejdziemy tylko raz inne z kolei bedziemy masterowac i wyciskac z gry siódme poty 🙂 To zalezy od gustu gracza i tytułuJa po ukonczeniu gry zawsze czuje sie taki spelniony, szczesliwy, czuje cholerna satysfakcje, zwłaszcza gdy gra byla trudna i musialem sie wspiac na wyzyny swoich umiejetnosci. Choc musze przynac ze czasami tym pozytywnym uczuciom towarzyszy smutek że to juz koniec 🙁 Szczególnie kiedy gra byla naprawde dobra ;]
Zakończenie gry jest jak zakończenie filmu czy książki. Dobre (ciekawe, zaskakujące) zakończenie potrafi wyciągnąć z miernoty średnio udany scenariusz, z drugiej strony marne zakończenie potrafi zniweczyć całą misternie zaprojektowaną historię. Generalnie jest tak, że zakończenie jest, jak dla mnie, głównym czynnikiem określającym całość i nie ważne jest czy to gra, książka czy film. Co do zabijających wręcz zakończeń można wymienić kilka. Chrono Cross, FF VII, Legacy of Kain, Fahrenheit. Lecz tak naprawdę jedno, tylko jedno, zdarzyło mi się obejrzeć z 5 razy pod rząd – MGS3. Naprawdę było to coś absolutnie powalającego. Perfekcyjnie wyreżyserowane, z idealnie podłożonym głosem, i z idealną treścią, zamykającą we wprost wspaniały sposób całą historię. Nie wiem, jak teraz o tym myślę, to chyba jest to najlepsze zakończenie jakiejkolwiek gry ever, pod prawie każdym względem. Chwyciło mnie, zacisnęło swe zimne paluchy na gardle, wykręciło na lewą stronę, walnęło ze 3 razy o ścianę i cisnęło gdzieś w kąt. Coś niesamowitego. Naprawdę wtedy żałowałem, że to już koniec, a zarazem cieszyłem się, bo na taką właśnie końcówkę czeka każdy gracz.
No cóż ja wczoraj skończyłem grać W Gears of War. I jak leciała ta muza przy napisach i lista z nazwiskami i zdjęciami twórców to prawie sie popłakałem 🙂 Przesadzam ale gra mi sie podobała ( chociaż może sama walka z Raamem na końcu nie najbardziej ). Tak prawdę mówiąc rzadko kiedy gram dwa razy w ta sama grę. Zdarzyło sie to tylko w przypadku Half Life 2. Pewnie dlatego że dla mnie to kultowa gra. Pierwszy raz grałem w nią na słabym kompie na najsłabszych ustawieniach a i tak przycinała. Obiecałem sobie sobie że zagram w nią na lepszym sprzęcie i zagrałem 🙂
Roznie to bywa mgs kilka razy przeszlem, czesto odgrzebuje gre po kilku miesiacach np. GENIALNY kotor czy motorstorm bo to najlepsze wyscigi w jakie gralem a gralem we wszystkie:) To bloto grafa online i akcja widowiskowosc samochody rozpadaja sie na drobne kawaleczki to wszystko az kapie z ekranu! A jak sie znudzi ( niemozliwe) wystarczy zmienic kamere i zmienia sie wszystko. Wracam tez do COD 123 noi rpg – FF, MASS EFEKT I INNE
Z ostatnich gier to Beyond G&E wywarł na mnie dziwne wrażenie. Najpierw siedziałem i słuchałem muzyki końcowej czytając napisy, potem siedziałem i gapiłem się 30 minut w menu główne, aż w końcu wbiłem na neta szukać info o drugiej części. I w tym momencie czar prysł. Nadal czekam 🙁
Gdy ja kończę grę praktycznie od razu wywalam ją z dysku. Zostawiam sobie savy bardziej jako dowód, że skończyłem niż z myślą, że do gry jeszcze wrócę. W 99% przypadków nie wracam. Od tej reguły wyjątkiem są takie gry jak Fallout czy Baldur’s Gate. Innych nie pamiętam.
Ja taki właśnie stosunek mam do zakończenia mafii. Według mnie było na prawdę świetne i idealnie kończyło tą opowieść.