Co Japończycy mogą widzieć o westernach? Okazuje się, że niewiele. Nietrafiona decyzja właścicieli firmy Capcom z Osaki spowodowała, że prace nad pierwszą częścią serii Red Dead zostały wstrzymane. Okazję zwęszyli znający się na rzeczy koniokradzi z San Diego. Może i nie pamiętali już kalifornijskiej gorączki złota, ale w dokończeniu Red Dead Revolver też wyczuli dobry interes. Na tyle dobry, że teraz, po sześciu latach, ma ukazać się gra odświeżająca serię.
Niewiele zostało z koncepcji eksploatowanej w pierwszej części. Revolver przystosowany był pod maszyny poprzedniej generacji, co prowadziło do oczywistych limitacji, nieznanych przy sprzęcie z „obecnych czasów”. Dostępne były dwadzieścia cztery liniowe etapy, w których prowadziliśmy głównie Reda Harlowe’a, dla którego jedyną motywacją do działania była chęć zemsty na oprawcach, którzy zamordowali jego rodziców. W kilku etapach dane nam było przejąć kontrolę nad innym bohaterem, walczyliśmy też konno. Niewiele urozmaiceń. Sprzedaż zamknęła się w okolicach 1.5 miliona kopi, a średnia ocen oscylowała w graniach 70%. O grze jednak szybko zapomniano.
Spis treści
Era Bellica
Tymczasem Redemption rozbudził dużo większe oczekiwania. Mając za wzór jeden z lepszych tytułów ostatnich lat, GTA IV, trudno spodziewać się czegoś innego niż otwartej gry, toczącej się w żywym, ogromnym świecie. Ów świat, amerykański Dziki Zachód, to podobno największa arena gry, jaką kiedykolwiek wyprodukowali specjaliści z Rockstar. Piaszczyste równiny, przełęcze, zdradliwe rzeki, wszystko to mamy zobaczyć w najnowszej produkcji studia z San Diego. Co więcej, gracz ma mieć możliwość wejścia do każdej budowli na wirtualnym Dzikim Zachodzie. Za wrażenia wizualne odpowiadać będą sprawdzone technologie – silnik fizyczny Euphoria i graficzny – RAGE. Efekty pracy tego tandemu z powodzeniem napędzały wspomnianą już czwartą cześć Grand Theft Auto.
W tym roku tory nie zamarzły
Trzeba przyznać, że i w najnowszej odsłonie Red Dead grafika wygląda wyśmienicie. Zachód słońca nad wyżyną, falujące źdźbła wyschniętej trawy, kurz unoszący się spod podkutych kopyt – wszystko to nie tylko wygląda oszałamiająco, ale i buduje świetny klimat. Nie gorzej prezentuje się animacja. W przygodach Niko Bellicka odwzorowanie ruchów twarzy było absolutną klasą światową, a wszystko wskazuje na to, że jakość taką skopiuje Redemption.
Bracia Daltonowie
Nieco mniej ciekawie zapowiada się fabuła nowego Red Dead. Cofamy się do roku 1908, jeszcze wcześniej niż to miało miejsce w pierwowzorze. Naszym alter ego stanie się John Martson – kiedyś bandyta, teraz po jasnej stronie mocy. Nasz bohater, szukając tytułowego odkupienia, wysłany zostaje na zachód by siać prawo i sprawiedliwość. Niestety przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Naszym nadrzędnym zadaniem jest schwytanie Billa Williamsona, członka gangu, do którego należał i John, zanim przeszedł na stronę stróżów prawa. W toku wykonywania głównego zadania nic nie stanie na przeszkodzie, by wplątać się także w masę pobocznych wydarzeń, z Rewolucją Meksykańską na czele. Za stały napływ świeżych wyzwań ma odpowiadać system generowania losowych questów.
Nie obejdzie się bez bardzo popularnych ostatnio dylematów moralnych. Gra sugeruje to już na samym początku – wspomnianego Billa możemy dostarczyć, jak to na Dzikim Zachodzie drzewiej bywało, jako żywego lub martwego. Wybór będziemy mieli także jeśli chodzi o pomniejszych bydłokradów – możemy bez skrupułów wpakować im kulkę w plecy, ale nic nie będzie stało na przeszkodzie by ruszyć w pościg i złapać delikwenta na lasso. Jako, że nasz bohater do z wszech miar szczytnego celu nie zawsze zmierza ścieżką sprawiedliwych, nasze poczynania przez cały czas oceniane będą przez system honoru. Jeśli jego poziom spadnie zbyt nisko, stajemy się wyjęci spod prawa. Na rogatkach każdej mieściny będzie na nas czekał szeryf z dubeltówką. Wkrótce władze wyznaczą nagrodę za naszą głowę, a w ślad za nami ruszą łowcy głów. Wykonywanie dobrych uczynków, przeprowadzanie staruszek przez ulicę i łapanie bandytów pomoże ponownie skierować Martsona w stronę prawa. Będziemy mieli nawet możliwość przekupienia urzędnika czy własnoręczne zapłacenie nagrody za swoją głowę.
Nie zastrzelisz człowieka w cylindrze!
Wysoki honor nie zawsze będzie najlepszym wyjściem. Wraz z nim przychodzi bowiem sława, która może skusić pomniejszych śmiałków do wyzwania nas na pojedynek w samo południe. Ciekawym pomysłem jest także chusta. Zakrywając nią twarz możemy dokonywać przestępstw nierozpoznani. Później wystarczy opuścić miejsce zbrodni, zdjąć chustę i znów jesteśmy anonimowi, niczym po wizycie w paint’n’spray.
Jedzie kowboj, macha lassem
Ogromny świat gry wymagać będzie środków transportu. Podstawą będą oczywiście konie, zarówno te kupione za uczciwie zarobione pieniądze, jak i te, które w bezczelny sposób będziemy mogli ukraść spod pobliskiego saloonu. Na dłuższe dystanse niezawodny będzie pociąg. Nie zabraknie też symbolu Zachodu, czyli dyliżansu, z którego nierzadko przyjdzie nam się gęsto ostrzeliwać.
Sama jazda pociągiem nie byłaby oczywiście niczym interesującym, gdyby nie czekające na nas u celu atrakcje. Poza wątkiem głównym czekać będzie na nas cały szereg zadań pobocznych. Poza samą eksploracją ogromnego terenu czekają na nas bandyci do złapania, a imię ich jest milion. Do tego dochodzą mapy skarbów, które będziemy mogli znaleźć. Nie będą to znane z filmów kartki formatu A4 z zaznaczoną przerywaną linią i wyraźnym, czerwonym znakiem X. W RDR będziemy musieli bardziej pokombinować. Mapa może przedstawiać na przykład rysunek terenu, lub charakterystyczny punkt w okolicy. Może nawet znajdziemy mapę z krokami tanecznymi zamiast oczywistych wskazówek.
Gdy i to nam się znudzi, będziemy mogli zająć się zwierzyną łowną. Niedźwiedzie, bawoły, wilki i reszta dzikiej fauny nie będzie czekać bezczynnie aż ją ustrzelimy, ale zdobywanie kolejnych trofeów łowieckich na pewno pozwoli dorobić nieco centów.
Złe i brzydkie
To chyba nie jest zachodzące słońce
Do wykonania wszystkich tych celów niezbędny będzie odpowiedni arsenał. Z udostępnionych trailerów można wywnioskować, że poza standardowym zestawem, składającym się z colta i winchestera, pobawimy się także bardziej wyszukanymi pukawkami. Nie zabraknie ręcznie „nakręcanego” wielolufowego działa, jak i podręcznego noża. Jako odpowiednik granatu posłuży nam laska dynamitu. Podczas strzelania będziemy mogli spowolnić upływ czasu, co pozwoli dokładnie wybrać cele. System ten eksploatowany był już choćby w serii Call of Juarez – wciskamy przycisk, zaznaczamy gdzie polecieć ma sześć kul naszego rewolweru, wznawiamy akcję i obserwujemy efekty. Odrębny system strzelania przygotowano na potrzeby pojedynków, w których liczyć będzie się przede wszystkim szybkość.
Zły i brzydki
Ostatnimi czasy nad Rockstar pojawiły się ciemne chmury w postaci wielu kontrowersji. Okazało się, że prace nad nowym RD trwają ponad cztery lata, a sami pracownicy męczą się nad grą po dwanaście godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, otrzymując głodowe wynagrodzenie. Sam Red Dead Redemption nazwano „katastrofą na epicką skalę”, rzekomo przez samych pracowników studia. Do prac nad grą ściągano podobno pracowników z Toronto, Vancouver, Nowej Anglii, a nawet z Leeds. I choć wszystko to nie wygląda zbyt optymistycznie i przypomina bardziej budowę kolei na Dzikim Zachodzie niż normalny tok pracy, to możemy założyć, że Redemption ujrzy światło dzienne jeszcze w pierwszej połowie tego roku. Niestety nie mam dobrych wieści dla posiadaczy pecetów. Gra ukaże się na X360 i PS3.
Mimo wszystko gierka zapowiada się całkiem, całkiem. Pytanie czy zostanie wydana tylko na PS3, czy też na inne platformy. Ja w każdym razie czekam na RDR z wielkimi nadziejami.
Całkiem całkiem? Gra zapowiada się rewelacyjnie. Normalnie to może bym i żałował niewolników z Rockstara i ich żon 😉 ale prawda jest taka że dołożyłbym im wszystkim jeszcze po kilka godzin byle tylko dostać już RDR :-). Czekam z niecierpliwością, kwiecień już nie tak daleko.