W przypadku szachów spokojnie można stwierdzić, że komputery oszukują. Mistrz szachowy, taki jak Kasparow, w czasie gdy nie zajmuje się polityką w Rosji musi godzinami ćwiczyć umysł. Rozważać różne zagrywki. Być czujny i skoncentrowany. A i tak w momencie najważniejszej partii w życiu może go zmylić wspomnienie poprzedniej, upojnej nocy z żoną i dziesiątki lat treningu idą na marne. Człowiek nie ma lekko.
Tymczasem ta gra, której źródła tkwią nawet w historycznej Mezopotamii, jest idealna dla współczesnych komputerów – wystarczy „tylko” zanalizować miliardy kombinacji, przeliczyć, w jakim kierunku może iść dana partia i już wiemy, jak zagrać. Smutne porażki ludzi z programami szachowymi pokazują najlepiej, że choć w zwykłych okolicznościach komputer nie jest w stanie pokierować wirtualnym żołnierzem tak, żeby nie zablokował on się w ścianie, jeśli chodzi o szachy, nawet arcymistrzowie mogą mu krzemowe buty czyścić.
Generalnie gry (oraz ich producenci) dążą do doskonałości – chcą uzyskać jak najbardziej dokładne animacje postaci, jak najlepszą fabułę, grafikę czy eksperymentują z nowymi sposobami sterowania. A w symulatorach szachowych? Odkąd na rynku dostępne są zarówno programy szachowe, potrafiące wygrać praktycznie z każdym, jak i komputery na tyle potężne, żeby te programy obsługiwać, wydawać by się mogło, że w szachowych symulatorach już nic nowego wymyślić się nie da.
Oczywiście developerzy próbują – nowe opcje, większe bazy partii szachowych, lśniące zestawy wirtualnych figur i nauka szachów firmowana nazwiskami arcymistrzów. Ale powiedzmy sobie szczerze – kiedy dochodzi do samej partii, to – pomijając bardziej wyszukane opcje dostosowania poziomu trudności – nic się nie zmienia od kilku lat. Mało kto potrafi sprostać cybernetycznemu mózgowi – skoro Kasparowowi czasem się nie udaje, to w jaki sposób ja miałbym wygrać z bezdusznym szachistą?
Czy symulatorom szachów grozi stagnacja? Ja wam powiem, co trzeba zrobić, drodzy deweloperzy. Trzeba kupić licencję na film niedawno zmarłego Ingmara Bergmana – Siódma Pieczęć. Od tego momentu wszystko pójdzie z górki. Czarno-biała, stylizowana grafika, modne ostatnio motywy Średniowieczne… no i ta stawka! Kto nie chciałby zagrać w szachy z ponurym kosiarzem o własny żywot w samym środku szalejącej zarazy? Wątek fabularny iście diaboliczny i gdyby odpowiednio podjąć temat, na pewno stałby się bardzo kontrowersyjny. W przerwach między partiami możnaby wprowadzić szereg średniowiecznych mini-gierek (Bergman na pewno się nie obrazi) i zaszokować odbiorcę płynnymi animacjami w trakcie walk na miecze. Do tego rzutki, poker i piekielna wersja MEMORY.
Odtwórca roli śmierci – Bengt Ekerot – nie żyje od 25 lat (nie będę udawał, sprawdziłem na IMDB.com) ale na pewno kilka podstarzałych, hollywoodzkich gwiazd z chęcią użyczyłoby swojego ponurego głosu, aby w trakcie każdej partii nasz przeciwnik mógł snuć filozoficzno-egzystencjalne dysputy. Siedemdziesiąt godzin nagrań spokojnie zmieści się na DVD i jazda! Jeszcze tylko odpowiednie pudełko z gwiazdką z napisem „Na podstawie 79, najlepszego filmu w historii kina” i sukces kasowy mamy murowany. „Siódma Pieczęć: The Game” na pewno ożywiła gatunek symulacji szachowych.
Jesteście za?
Tak, koniecznie. :> Można jeszcze wprowadzić kolejne urozmaicenie, nawiązujące do Battle Chess, gdzie podczas bicia figurki faktycznie biły się ze sobą – przy biciu w Siódmej Pieczęci: The Game wprowadzić minigierkę a la Mortal Kombat, i jeśli dzikim fartem figura bita wygra, to mimo wszystko nie zejdzie z planszy, słowem: „bramkarz radziecki bramki nie uznał”. 😉 A przy szachowaniu można by dać jakąś minigrę z unikaniem kul jak w Matrixie. :>W szachy nie gram, gram za to w brydża. :] W brydżu można wprowadzić urozmaicenia w postaci kołyszącego się stołu („Ze Świnoujścia do Walvis Bay droga nie była krótka”), do tego fabularne zakrętasy w klimacie „nie mogę tasować, mam kota na kolanach” albo wskaźnik głodu nikotynowego, który determinuje, jak bardzo bez sensu będziemy licytować, byleby tylko partner rozgrywał, a my jako „stolik” mogli się udać na fajka. :]Taki, kurna, next-gen. :>
Chcę się odnieść do sugestii jakoby to szachy były jakoś wyjątkowo łatwe dla komputerów, natomiast inne problemy w grach (np. wspomniane „mieszczenie się w drzwiach”) nie. Otóż praktycznie w każdej grze dałoby się sprawdzać wszystkie możliwości i wybierać najlepszą. Czemu nie? Algorytmy sprawdzające każdą możliwość w rozwiązywaniu danego problemu są najczęściej jednymi z najprostszych. Cały problem polega na tym, że czasem te problemy, które chcemy rozwiązać są zbyt złożone. Blaszakom brakuje mocy obliczeniowej i pamięci, żeby sprawdzić wszystkie, a nawet część możliwości. I dlatego trzeba kombinować. Dlatego postacie nie mieszczą się w drzwiach, że nie da się modelować obiektów w grze na poziomie pojedynczych atomów. W Assassin’s Creed ponoć uwzględniono w wykrywaniu kolizji każdy szczegół większy niż 2 centymetry (czy ileśtam – nie chce mi się sprawdzać) i co? Główny bohater potrafi wisieć trzymając się palcami za jakiś szczegół, który w takim np. doomie 3 jest tylko narysowanym w 2d elementem tekstury ściany!My ludzie mamy takie wykrywanie kolizji zaimplementowane od urodzenia i to algorytmami, które miały miliony lat, żeby się dobrze zoptymalizować. Z drugiej strony jeśli chodzi o bardziej złożone od szachów gry, to my nawet nie silimy się na przewidywanie możliwości na więcej niż kilka ruchów do przodu. Bo nie dalibyśmy rady. Ludzie radzą sobie z tym stosując przybliżenia, oceniając środowisko gry i jej przebieg „na oko”. Komputery można tego nauczyć, ale to trudniejsze zadanie od sprawdzania wszystkich możliwości. Poza tym, maszyny gorzej sobie z tym radzą, jako zaprojektowane do obliczeń całkowitoliczbowych. Nie pamiętam tytułu, ale ten problem był poruszony przez Lema w którymś z opowiadań o pilocie Pirxie.
Mal – jakos tego nie widze. Dla mnie szachy to po prostu 16 figur, kolejne 16 pionkow, plansza i przeciwnik tylko czekajacy na jakis moj blad. Juz samo granie w szachy na komputerze jest dziwne, z racji braku zywego oponenta, juz nawet nie wspominajac o tego typu udziwnieniach 😛
:)To był taki żarcik ;P
Troche przydlugi 😛