MMORPG to niewątpliwie rewolucyjny gatunek gier (choć nie tak, jak niektórzy starają nam się w mówić i nie chodzi tu tylko o możliwość współpracy między zawodnikami, zawiązywanie nowych relacji międzyludzkich czy ciągłość istnienia tych światów. Co jakiś czas dowiadujemy się, że w takiej, a takiej grze (zwykle w Second Life) pojawił się nowy milioner – i to liczony w prawdziwych, amerykańskich dolarach. A to gospodyni domowa rozwija przez pięć lat swój drugo-życiowy konglomerat, a to anonimowy Chińczyk zbudował wirtualną wyspę na morzu i sprzedał ją za okrągłą sumkę. Brawo.
Choć dojście do takich pieniędzy w świecie wirtualnym wymaga często tyle samo wysiłku i szczęścia, co osiągnięcie sukcesu w tak zwanym realu, przypadki te przemawiają do wyobraźni. Oto na naszych oczach, w nieistniejących miejscach i lokacjach, powstają gospodarki mogące mierzyć się z gospodarkami niektórych państw. Jakiś czas temu czytałem, że pieniądze „wpompowane” w World of Warcraft, jeśli wszystkie przedmioty/postacie/złoto liczyć po cenach czarnorynkowych, przekraczają budżet Danii. Tak, budżet zasobnego państwa w Europie.
Oczywiście to tylko szacunki, ale szacunek się należy twórcóm MMORPGów, które osiągają takie wyniki. Kto wie, może już wkrótce prawdziwe pieniądze będzie się robiło w światach wirtualnych? A skoro coraz więcej rzeczy (np. zarabianie pieniędzy) da się przenieść do wirtuala, to może jednak wizja przyszłości z ludźmi podłączonymi do centralnego systemu i „żyjącymi” w nieskończonym MMORPGu jednak nie są wcale taką mrzonką? Ja tam ciągle się boję stabilności takich systemów, ale potencjał chyba jest :P.
A World of Warcraft nie jest bynajmniej jedyny. Game masterzy często chwalonego na naszych łamach Eve Online zatrudnili ostatnio na pełen etat doświadczonego ekonomistę, którego zadaniem będzie przewidywać trendy gospodarcze w tym kosmicznym MMO. W co inwestować, kiedy kupować, jak sprzedawać i kiedy oczekiwać hossy, a kiedy bessy. Kiedy nieistniejąca gospodarka zaczyna podlegać rzeczywistym prawom ekonomii, no to ja już nie mam więcej pytań.
Teraz tylko czekam, kiedy ktoś stworzy interfejs graficzny w stylu MMORPG dla prawdziwych ekonomistów, maklerów i spekulantów, którzy codziennie na giełdach kupują, sprzedają i barterują setki tysięcy dóbr na całym świecie. To ma sens – po co setki spoconych maklerów mają wrzeszczeć, rzucać kartkami i przekrzykiwać się przez telefon, wydając dyspozycje kupna i sprzedaży? Zbudujmy im wirtualne pole bitwy i niech tam się wszystko decyduje.
Skoro prawdziwy świat może wkraczać w sfery wirtualne, to czemu nie zrobić odwrotnie? Niech świat wirtualny zmieni również naszą rzeczywistość. Po co rząd ma się zbierać fizycznie w jakiejś tam sali posiedzeń, spalać benzynę w czarnych Lanciach i stroić się w garnitury od Hugo Bossa (choćby i kupione u Wietnamczyków)? Niech po prostu każdy minister rano się loguje, odpala swojego przepięknego awatara i za pomocą wesołych animacji pokazuje premierowi, co sądzi o jego pomysłach, ograniczenia wydatków na jego ministerstwo. Niektórym politykom możliwość ukrycia twarzy na pewno by się przydała.
Po co sejm ma się odgradzać od ludzi kosztownym murem, skoro wystarczy darmowy firewall? Oczywiście, zawsze pozostaje obawa, że zmyślny hacker postanowi przejąć kontrolę nad kontem ministra edukacji i ogłosić odwołanie roku szkolnego, ale skoro wydajemy miliony na ochronę rządu, to może przenieść te pieniądze do budżetu działu informatycznego? Byłoby szybciej, ładniej i piękniej. Ot, taki MMORPG, który dotyczy nas wszystkich :). I tnie koszty jednocześnie. Poezja!
Nie wydaje mi się żeby grach następowało dalsze „urealnianie” gospodarki, poza produktami ściśle nastawionymi na ekonomię. Mimo wszystko większość ludzi postrzega gry jako rozrywkę i odpoczynek od codzienności, więc tworzenie alternatywnej rzeczywistości z wszystkimi tego kłopotliwymi i uciążliwymi konsekwencjami raczej nie zyskałoby popularności.
No i rośnie kolejna bańka . . . w pewnym momencie będziemy mieli Biedronka MMO – rób zakupy :/ . . . a potem nagle coś się stanie (terroryzm, recesja, nowy gatunek gier) i setki firm updanie . . zamiast tworzyć byle jakie śmiecie stworzyli by coś porządnego
Pomysl z wirtualnym sejmem jest w dechę! 😉 Gdyby zatrudnic jakichs niezawislych moderatorow, to sejmowe rozmowy poslow moznaby bylo monitorowac, takze o zadnych przekretach – przynajmniej „w sejmie” nie mogloby byc mowy 😉
Maklerzy już raczej do siebie nie wrzeszczą. Komputeryzacja objęła już właściwie wszystko to, co było do skomputeryzowania. Okno z rozmową dwóch dealerów, w wyniku której doszło do zawarcia pomiędzy nimi transakcji spot: HI HI FRDS USD PLN 10 PLS# HI HI 28 45 I BUY 10 AT 45 VAL 15MARCH2005 MINE TO CHASE NEW YORK ACCOUNT 121456398# I CONFIRM, I SELL 10 MIO USD AT 45# VAL 15MARCH2005# MINE PLN TO DSP# THKS AND BYE THKS HAVE A GUD W/ERozmawiali przy pomocy jakiegoś specjalnego programu, który w zasadzie przypomina GG. Im do niczego nie jest potrzebny interfejs graficzny gry. Już obecnie dealer siedzi przed kilkoma (nawet 7) monitorami, na których ma na bieżąco wyświetlane istotne dla niego informacje (nie może przecież tracić czasu na przełączanie okienek). Także szczerze wątpię, że będą się wzorować na grach. W kwestii wirtualnych kapitalizmów – w Entropia Universe jakiś czas temu sprzedano (za naprawdę nie małe pieniądze!) licencje bankowe. Także można w wirtualnym świecie pożyczać od wirtualnych banków wirtualne pieniądze, które są w zasadzie wymienialne na te prawdziwe (jakiś rok temu kurs wynosił 10PED=1USD z zastrzeżeniem minimalnej wartości transakcji na poziomie 300PED). Możliwe, że teraz kwestia wypłat jest rozwiązana inaczej – nie wiem – nie gram już od jakiegoś czasu.