Kolejny cios – recenzja Call of Duty: Modern Warfare 2 PC
Tysiące bajtów przepłynęło przez łącza internetowe. Informacje dobre i złe, głosy zachwytu i petycje oburzonych fanów. Wszystko to złożyło się na największą chyba akcję promocyjną w historii naszej małej branży. Druga część Modern Warfare była na klawiaturach wszystkich, zanim jeszcze zaczęto pakować ją do pudełek. Najgłośniej dawali o sobie znać gracze wierni PCtom. Im mniej dni pozostawało do premiery gotowego produktu, tym więcej niepokojących informacji ujawniano. Brak serwerów dedykowanych, brak lobby, brak LANu. Pojawił się nawet nieśmiertelny Hitler, wyrażający swoją dezaprobatę w kolejnej przeróbce słynnego fragmentu filmu Upadek.
Następca Baldur’s Gate – recenzja Dragon Age: Początek
Tytuł tego tekstu jest zarazem zwrotem, który z ust przedstawicieli BioWare padał w ostatnich miesiącach dziesiątki razy. Dragon Age: Origins, w niedługim czasie od zapowiedzi, stało się wyznacznikiem nadziei, jakie żywili i wciąż posiadają gracze pamiętający „stare, dobre RPG”. Ostatnie lata to kilka mniej lub bardziej spektakularnych prób stworzenia tytułu, który zaskarbi sobie serca miłośników gier fabularnych – mieliśmy przecież trzeciego Fallouta, Mass Effect, Fable II, Neverwinter Nights II i wiele innych produkcji. Ciężko jednak powiedzieć, że pewien nie do końca sprecyzowany niedosyt został zaspokojony w stu procentach. Na scenę, wraz z obszerną porcją dobrej strawy, wychodzi więc ekipa z Kanady.
Niech żyje heavy metal! – recenzja Brutal Legend
Nie będę ukrywał – jako fan Jacka Blacka, przy okazji sporą sympatią darzący zespoły potrafiące ostro dać po garach, w tym roku czekałem przede wszystkim na jedną grę. Twarz mi się czerwieniła z niecierpliwości, gdy czytałem o Modern Warfare 2 albo erpegowym New Shit w postaci Dragon Age, ale to każda kolejna wieść o Brutal Legend sprawiała, że wyciągałem z szafy zakurzone glany, przyozdabiałem się ćwiekami, a w zęby chwytałem czarnego kota i nieudolnie growlowałem przez kolejne sześćset sześćdziesiąt sześć minut. Tak naprawdę to nie mam glanów, ćwieków, ani nawet kota, ale i tak nowy projekt Tima Schafera jeszcze na długo przed swoją premierą był dla mnie murowanym kandydatem do gry roku. Sprawdźcie, co wyszło ze współpracy pomiędzy Tenacious D, gwiazdami metalu i Double Fine Productions.
Kolejna plaga zombie – recenzja Resident Evil 5 PC
Kilka dobrych miesięcy przyszło czekać posiadaczom PCtów na kolejną odsłonę serii Resident Evil, która wcześniej z powodzeniem rozkręciła czytniki konsol. Nowy Resident kontynuuje dzieło poprzedniczki, która radykalnie zmieniła system rozgrywki, z powolnego survival horroru, przechodząc w dużo bardziej dynamiczną akcję, ukazaną znad ramienia bohatera. Wprowadzający te innowacje Resident 4 został jednak wydany kilka dobrych lat temu, na innej generacji sprzętu. Co przez ten czas udało się usprawnić ludziom z Capcomu?
Szybko i pięknie – recenzja Wipeout HD Fury
Dobre czasy nastały dla osób, które z zasady nie kupują gier dystrybuowanych cyfrowo. Najpierw otrzymały one Fallout 3 GOTY, w skład którego wchodziły wszystkie wydane mikrododatki do tego tytułu. Kilka dni temu na rynku pojawiło się Episodes from Liberty City czyli dwa rozszerzenia do Grand Theft Auto IV na jednej płycie DVD. W tym tekście koncentruję się natomiast na Wipeout HD Fury - zestawie składającym się z dwóch ostatnich odsłon wyścigów Studio Liverpool.
Wybuchy w rytmie disco – recenzja GTA IV: The Ballad of Gay Tony
Można powiedzieć, że The Lost and Damned, pierwsze oficjalne rozszerzenie dla Grand Theft Auto IV, w pewien sposób zdefiniowało to, jak powinien wyglądać dodatek wydawany w formie DLC. Śmiało można też stwierdzić, że od czasu jego premiery aż do dziś nie pojawił się add-on, który nawet częściowo zbliżyłby się do poprzeczki ustanowionej przez Rockstar. Obserwujemy więc ciekawą sytuację, w której to poprzednio zyskany wynik może być pobity nie przez kogoś innego, ale przez samego mistrza. Od kilku dni każdy zainteresowany może już zakupić The Ballad of Gay Tony, drugie rozszerzenia dla czwartego GTA. Czy mamy nowego króla?
Przedsmak Diablo III – recenzja Torchlight
Dawno, dawno temu, daleko za oceanem, narodziła się firma Blizzard... Do dnia dzisiejszego uznawana jest za producenta bardzo rzadko wydającego gry, lecz za to zawsze będące hitami na skalę światową. To właśnie spod rąk tej ekipy wyszły Diablo, Starcraft czy Warcraft – tytuły, które zmieniły oblicze rozgrywki komputerowej. Nie każdemu jednak musi się podobać powolna produkcja, siłą rzeczy więc konieczne były zmiany personalne. Dwóch współzałożycieli „Zamieci” (Max Schaefer i Erich Schlaefer) odeszło od swojego dziecka i stworzyło firmę Flaghship Studios, która rozpadła się krótko po premierze ambitnego, choć całkowicie nieudanego Hellgate: London. Nie zrażeni porażką szybko otworzyli kolejną spółkę - Runic Games, której debiutanckie dzieło Torchlight niedawno pojawiło się na PC. Tym razem wszystko poszło po myśli producenta.
W krainie snów – recenzja Lucidity
Błąd w sztuce – tak chyba najkrócej można określić najnowsze dziecko LucasArts. Miało być ambitnie, odmiennie, i choć faktycznie podążano tą drogą, skręcono w złą stronę, trafiając jedynie na ślepy zaułek.
Nowy sezon – recenzja FIFA 10
Letnia przerwa w europejskich rozgrywkach piłkarskich była w 2009 roku wyjątkowo gorąca za sprawą jedynego-słusznego-klubu. Transfery Realu Madryt odbiły się głośnym echem nie tylko w świecie sportu. Jeżeli chcecie wiedzieć, czy najnowsza piłka od Elektroników ma szansę wywrzeć na was takie wrażenie, jak wakacyjne zakupy Królewskiego Klubu, czytajcie dalej.
Na drodze do perfekcji – recenzja Forza Motorsport 3
Kojarzysz Jocelyn Wildenstein? To osoba, która zdecydowała się przejść szereg operacji plastycznych, by upodobnić swoją twarz do pyska dzikiego kota. Niektórzy nazywają ją Kobietą Tygrysem. Inni Narzeczoną Wildensteina. Co wspólnego ma ta nieco zwariowana postać z trzecią częścią Forza Motorsport?