Klątwy niewątpliwie mają wielką siłę. O ile w nie wierzymy. Niezależnie od tego jak jest, mamy z nimi do czynienia od setek, a w zasadzie tysięcy lat. Czy swojej klątwy doczekała się jednak elektroniczna rozrywka? Wierzę, że tak.
Nie wiem kim jest wstrętny bastard, który ją rzuca, ale moja klątwa nie daje mi w spokoju żyć. Nie wiem także dlaczego tak jest, ale dotyka ona tylko elektronicznych gadżetów, z których korzystam. Umierają one jeden po drugim, najczęściej w najmniej odpowiednim momencie. Powiecie zapewne, że każdemu psuje się elektronika, sprzęt. Zgoda, ale czy każdemu pada jej aż tyle i aż tak często? Przeciętna długość „bezusterkowego” życia elektroniki, którą się posługuje to tylko kilka miesięcy. Przy bardzo pomyślnych wiatrach sprzęt potrafi przeżyć do ostatnich dni, w których wciąż objęty jest gwarancją.
Po tym czasie w zasadzie każda rzecz jaką kupuje umiera bądź psuje się i wymaga reanimowania. Liczby myszek (wariujący laser, psujące się przyciski) czy joysticków, padów i klawiatur (popsute styki, pękające obudowy), które przestały przy mnie działać już nawet nie liczę. Bardziej „ciężkiego dla kieszeni” sprzętu też już było sporo. Monitory ze trzy lub cztery (w tym jeden, który specjalnie wiozłem na drugi koniec Europy „zgasł” od razu po wyjęciu go z kartonu), twarde dyski również trzy lub cztery (oczywiście były na nich dane nie do odzyskania, których nie archiwizowałem). Glośniki? Też już się psuły. Ipod? Zginął (i zmartwychwstał, ale o tym innym razem) po niecałych trzech latach od kiedy go kupiłem. To już sukces.
Xbox 360? Konsolę Microsoftu wymieniałem już cztery razy o ile mnie pamięć nie myli. Zepsuła się w niej nawet taka drobnostka jak sprężynka od przedniej klapki zakrywającej wejścia USB. Radiatory, wiatraki, napędy CD/DVD, a nawet głupia, ale cholernie droga (nie radzę inwestować) obudowa od komputera? Znacie odpowiedź. Karty graficzne? Ostatnia padła niecałe dwa tygodnie temu i to właśnie ona sprawiła, że napisałem ten felieton. Wszystkie wymienione przedmioty po spotkaniu ze mną wędruje na śmietnik.
Jak widzicie nie jestem osobą, którą warto zapraszać do domu, żeby pochwalić się swoimi najnowszym sprzętem audio czy telewizorem, na który odkładaliście kasę przez kilka miesięcy. Choć nigdy jeszcze nie widziałem żeby moja klątwa „przeskoczyła” na innych lub należące do nich przedmioty, to lepiej dmuchać na zimne.
A tak zupełnie serio. Jakoś przesadnie nie dbam o należące do mnie gadżety czy domowego peceta. Nie używam też „kondomów” czy innych pancerzy żeby tylko na urządzeniu nie pojawiła się drobna ryska. Nie jestem jednak osobą, która sprawdza wytrzymałości elektroniki zalewając ją napojami, wystawiając zimą na dwór czy robiąc jej coś, co może sprawić, że szybko padnie. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy innym elektronika przetrwa burze, upadek na betonowe płyty czy kąpiel, mnie w takim przypadku od razu się odmówi posłuszeństwa. Ba, ona najczęściej psuje się sama z siebie nie dając wcześniej znać, że jest z nią coś nie tak.
Kto wie, może jestem po prostu przeczulony. Może tego sprzętu przez lata wcale nie padło przy mnie tak dużo. Jeśli jednak miałbym sugerować się tym, co mówią moi znajomi i własnymi obliczeniami, to rzeczywiście powinienem uznać, że jestem przeklęty.
Czy jestem jedyną osobą, która wciąż walczy ze szwankującą elektroniką, nie znającymi się na swojej robocie konsultantami, mechanikami i wiecznie przedłużanymi gwarancjami? Pocieszcie mnie, opisując swoje perypetie ze sprzętem – swoją klątwe – albo dobijcie mówiąc, że tylko ja cierpię z tego powodu. Ja tymczasem zabiorę się za pisanie kolejnego materiału, z którego dowiecie się, że nawet z najpotężniejszymi „elektronicznymi klątwami” można walczyć.
Mi jakoś elektronika nie wysiada; jest jednak jeden przedmiot który zawsze (ZAWSZE) mi się psuje. Są to słuchawki. Psują mi się raz na dwa-cztery tygodnie. Nie ważne czy są drogie czy tanie, nie ważne czy podłączone są do przenośnego creative’a czy Sonyacza, nie ważne czy dużo słucham muzyki. Po prostu wysiadają. Wisienką na torcie jest moja zabawa ipodem znajomego – po mojej krótkiej zabawie z odtwarzaczem wysiadł jeden głośniczek w słuchawkach. Znajomy mówił, że i tak były stare itp. ale ja swoje wiedziałem. To klątwa.
Cóż mogę rzec ? Tylko 2 słowa przychodzą mi na myśl ” Bad Luck „
Cóż. . . Niektórzy tak mają. Ja wręcz przeciwnie. Znajomy katował mojego X360 i zobaczył 3czerwone diody. Wyłączyłem sprzęt, włączyłem i śmiga jak nowy. Ale więcej mu go nie dam 😉
Ja mam to samo. Słuchawki Logitecha kupowałem już około pięć razy. Karta graficzna też mi się zepsuła dwa tygodnie temu(drugi raz!). Pilot od TV padł już tyle razy, że nawet nie kupuje nowego :P(Dobrze, że w cyfrze+ jest osobny pilot). EDIT: Literówka.
Wiesz co Katmay? Może to nie klątwa. Może to jakieś uwarunkowanie czynnikami zewnętrznymi? Mój kumpel służył na radarach w wojskach łączności, a było to w czasach, gdy w wojsku traciło się 2 lata. Z racji swojego wykształcenia, 2 lata siedział na jakimś zadupiu i obsługiwał taką wielgachną antenę siatkową. Teraz najlepsze. Naprawdę nie kłamię, sam byłem świadkiem tego zdarzenia i to wiele razy. Nawet po latach, jak facet stanął koło akwarium, to wszystkie rybki momentalnie spieprzały pod przeciwną ścianę. 😉 dodatkowo w jego pobliżu przestawały działać czytniki CD. Mam nawet gdzieś nagrany filmik. Fizycznie nic oczywiście mu nie było. Może u ciebie jest podobnie? Tylko uwarunkowanie nieco inne? 😉
Czy kumpel na imię ma Sylar?
Ja mam 4 xboxy 360 na swoim koncie :/
U mnie to samo, wszystko co elektroniczne i nowe zazwyczaj pada po krótkim czasie od dnia zakupu; telewizor, telefon, laptop, xbox – chociaż to raczej nie klątwa tylko statystyka 🙂 . Najzabawniejsze jest to, że jak na razie to tylko psp i ps3 wciąż są niezniszczalne, chociaż znając życie to teraz jak już o tym napisałem to długo to nie potrwa 🙂 Co do niekompetentnych konsultantów to powiem tylko, że xboxa udało mi się wysłać do serwisu za drugim podejściem a laptopa za trzecim, więc śmiech na sali puste krzesła. Swoją drogą fajny materiał, teraz już wiem, że to nie tylko ja walczę z „elektroniczną klątwą”
Coś ostatnio pro Ps 3 jesteście ;)Chcecie usłyszeć ciekawostkę? W Indiach w większości mniejszych i średnich sklepów elektronicznych nie ma wystawionych na pokaz podłączonych Xboxów360 ponieważ generuje to za duże straty bo padają
Nie znam tak dobrze waszego języka, ale chyba zbezczeszczą?
To ja mam podobnie z tą różnicą że otrzymuję już zepsuty sprzęt. Tak było z kartą graficzną ( zepsute chłodzenie), monitorem (martwe piksele), telewizorem(znowu piksele), Komórką (zepsuta bateria plus problemy z oprogramowaniem), nagrywarką DVD, dwiema myszkami, klawiaturą, drukarką itd. Plus jest taki że wszystkie były na gwarancji, a co dziwne prawie każdy wymieniony lub naprawiony sprzęt działa do dziś. Więc można powiedzieć że moja klątwa jest łagodniejsza
Bo oni nie potrafią słuchawek robić. Kup sobie Kossy, albo Sennheisery. Następne słuchawki kupisz za 5 lat, a przy wieczystej gwarancji Kossa – nigdy???
Mnie nie kochają odtwarzacze wszelakie. Scenariusz standardowy. Chucham, dmucham trzymam w kondonach i innych pierdołach, aż w końcu gdzieś, kiedyś przypadkiem i nie ma szybki. Potem klnę na czym świat stoi i szukam szybki do wymiany na necie. Rezygnuję gdy zobaczę cenę. Dalej chucham dmucha i w końcu gdzieś coś kiedyś przypadkiem rozlany ekran. Potem męczę się z miesiąc użytkując na czuja, aż w końcu rezygnuję i kupuję kolejne „nieśmeirtelny” odtwarzacz. Ostatecznie przerzucę się chyba na stare mp3. Te były najtrwalsze.
Ja nie szkodzę sprzętom, ale mam znajomą, która miała już kilkanaście komórek, padały jak muchy. Albo się przestawały włączać, albo miały syndrom tańczących literek, tak że smsy przestawały być czytelne. . . No i mam jeszcze ciotkę, która nie może nosić elektronicznych zegarków, bo też padają po kilku dniach, ale ona jest w ogóle wiedźmą, za komuny ponoć leczyła ludzi ‚bioprądami’, więc się nie dziwię 🙂
no tak to ja ci powiem ze ty idź się wyspowiadaj haha albo sobie mieszkanie wyświeć HAHA tak czy tak krzem cie nie lubi a krzem nie kłamie hehe mnie np lubi nawet jak nie działa wpadam używam włącznika i najczęściej mowie „ręce które lecza” także jak coś ci padnie to daj znać uleczę cie haha ha