Granie bez klawiatury na PeCetach jest właściwie niemożliwe. Nawet najprostsze FPSy wymagają od nas korzystania z tego wynalazku. Co gorsza, dzisiejsze gry coraz intensywniej korzystają z dobrodziejstw jakie oferuje im ponad stu-klawiszowa klawiatura. W strategiach większość czynności i rozkazów możemy wydawać za pomocą skrótów. W grach sportowych też nie obejdzie się bez skomplikowanej klawiszologii. Chcąc zmusić naszych zawodników do płynnej i skutecznej gry musimy dokonywać niemałej ekwilibrystyki na klawiaturze.
To już nie są gry, w których wystarczały trzy klawisze. Teraz jest ich co najmniej kilkanaście. Niedoścignione w ich wykorzystaniu są wszelkiej maści symulatory. Wielokrotnie dochodzi do sytuacji, kiedy twórcom nie wystarczają zwykłe 102 klawisze i muszą się ratować wykorzystaniem alt-ów, shift-ów i ctrl-i zmieniając naszą klawiaturę w intergalaktyczne centrum dowodzenia wszechświatem. Tym samym niemożliwa staje się zabawa bez opanowania i płynnego posługiwania się co najmniej kilkunastoma skrótami klawiaturowymi. Na szczęście twórcy wyciągają do nas pomocną dłoń stosując w większości przypadków rozwiązania standardowe. Co to oznacza? To, że zarówno w tytule A i B zaznaczać wszystkie jednostki będziemy tym samym klawiszem, podobnie w kwestiach rozkazu o ataku, obrony, okopania się etc.
Czy jednak standardy proponowane nam przez deweloperów zawsze są najlepszym rozwiązaniem? Ilu z nas zaraz po włączeniu gry zmiania ustawienia klawiszologii? Docieramy do odwiecznego problemu każdego pecetowego gracza – default czy „magiczna konfiguracja”?
Z własnego doświadczenia widzę, że skłonność do modyfikacji domyślnych ustawień wzrasta proporcjonalnie do czasu spędzonego z danym gatunkiem gier. O ile w FPSach ZAWSZE dokonuję zmian przestawiając niemal wszystko – od przeładowania broni po jej wybór nie wspominając już o kucaniu, wychyleniach etc. o tyle w RTSach, w które gram nader rzadko nie zmieniam ustawień właściwie nigdy zadowalając się propozycją twórców. W przypadku strzelanek wynika to również z samej funkcjonalności wykorzystywanych klawiszy. To od szybkości naszej reakcji zależy czy zdążymy uniknąć wrogiej kuli czy nie. W przypadku strategii najczęściej dysponujemy większą ilością czasu na podjęcie jakichś działań.
Ustawienia własne klawiszologii są domeną najlepszych graczy stając się automatycznie wzorem do naśladowania dla rzeszy fanów. Wierzą oni, że samo skorzystanie z „mistrzowskich ustawień” sprawi, że będą grali lepiej. Prawda jest jednak taka, że każdy ma swoje optymalne konfiguracje, do których przyzwyczaja się całymi latami. To właśnie jest często powodem ingerowania przez graczy w ustawienia defaultowe gdyż po prostu nie potrafią grać na innych niż wyuczone. Tymi ostatnimi posługujemy się po pewnym czasie instynktownie co skutecznie skraca nasz czas reakcji, a co za tym idzie zwiększa skuteczność samej gry. Czy nie do tego dążymy?
Pozostaje pytanie. Jak coraz bardziej rozbudowane klawiszologie wpływają na miodność rozgrywki? Przyznam szczerze, że w tej kwestii mam mieszane uczucia. Przykład? O ile całkiem nieźle gra mi się w PESa pomimo konieczności opanowania całkiem sporej ilości skrótów klawiaturowych o tyle bez porównania większą przyjemność sprawia mi zabawa w Virtua Tennis 3 gdzie do doskonałej zabawy wystarcza naciskanie góra trzech przycisków odpowiedzialnych za uderzenia. Oczywiście można zarzucić VT3 uproszczenia, można przywołać argument doskonałej symulacji w PESie, ale i tak na końcu rozstrzygająca okazuje się grywalność danego tytułu, a w tym przypadku VT3 rozkłada konkurencje na łopatki. I nie mówię tu o samej grze, ale o przyjemności płynącej ze sterowania nią!
Oczywiście, moje podejście może być skażone duchem czasu i faktem, że doskonale bawiłem się na C-64 przy grach, które wymagały maksymalnie dwóch przycisków joysticka. Jednak czy właśnie ta prostota nie była kluczem do sukcesu?
A zatem komplikować czy upraszczać klawiszologię? Korzystać z własnych czy domyślnych ustawień?
Życie gracza – studnia dylematów?
Bardzo prawdopodobne…
Sposób sterowania zależy ściśle od rodzaju gry. Jeżeli gra posiada skomplikowaną mechanikę to tym samym wymaga skomplikowanego sterowania, inaczej się nie da. Doskonały przykład to wszelkiej maści symulatory – samolotów, okrętów podwodnych itd. Chodzi o to, że upraszczanie sposobu sterowania prowadzi w prostej linii do uproszczenia samej rozgrywki/mechaniki i tym samym do kastracji danego tytułu. Sam nie jestem zwolennikiem 60cio klawiszowego layoutu, choć gdyby gra była warta nauczenia się go na blachę, to pewnie bym się specjalnie nie opierał. Moim zdaniem najważniejsza jest idea złotego środka, polegająca nie na upraszczaniu rozgrywki, tylko na umiejętnym doborze ilości obsługiwanych klawiszy, ewentualnie na możliwości równoczesnego wyboru funkcji myszą lub głosem. Co do layoutu klawiszy to od niepamiętnych czasów mam swój, obcykany do niemożliwości (generalnie chodzi tu o FPS’y) i w każdej nowej grze czuje się jak ryba w wodzie. Może właśnie dlatego niemożliwe, jak dla mnie, jest granie w FPS na padzie, ponieważ nawet jak się już jako tako przyzwyczaję, to i tak czuję pewien dyskomfort związany z myślą „kurcze na klawiaturze i myszy to byłaby igraszka”. A jakikolwiek dyskomfort umniejsza radość z grania. Z resztą jeżeli gra jest na tyle wciągająca i na tyle mnie zainteresuje, a nie ma innej alternatywy na sterowanie, to mogę nawet grać w przygodówkę na wolancie, po kilku godzinach i tak nie będę już tego zauważał.
zgodzę się z autorem w sumie zmieniam ustawienia tylko w FPS lub TPP bo z jakiś bliżej nie znanych mi powodów króluje WSAD, jakby ktoś zapomniał, że są też leworęczni 🙂
znam sporo leworęcznych, którzy na klawiaturze władają na WSADzie naprawdę dobrze, zresztą jest też numpad i trochę klawiszy wokół niego
eee. osobiście jestem leworęczna. żaden WSAD nie jest mi straszny 🙂 powiedziałabym nawet, że to praworęczni mogliby mieć większe kłopoty z WSADem. Nawet nie są same skróty klawiszowe ważne, tylko może raczej ich ilość. Wiadomo, za dużo skrótów zmusza tych z większą sklerozą do trzymania karteczki z przypomnieniami zaczynającymi się od „shift+Z=skradanie się” czy innych takich. Ja do nich, no, czasem, należę. Ale pisząc już o tych klawiszach warto, żebym wspomniała jeszcze o myszce, bo bez niej też ciężko cokolwiek na PC zrobić. Dobrze, że ona jedna składa się z trzech podstawowych elementów, jako że przynajmniej ona powinna być „tą drugą ważną”. No, tak. Jest. Tak bardzo jest, że z przyczyn pochłonięcia mojego braciszka grami średnio co pół roku muszę kupować nową, choćby nie wiem jak dobrą kupiłabym wcześniej. E tam, da się przeżyć. Na zakończenie: ani mysz, ani klawiatura, jak na razie nie mają swojego złotego środka myszoklawiaturowego, więc są nieodłącznym związkiem dla towarzystwa pecetka :-)Zdraivm.
Przyznam zupełnie OT (choć może to nie OT, przecież tu też jest jakaś odgórna konfiguracja :D), że chętnie wypowiedziałbym się w wybranym przeze mnie temacie. Tylko nikt z blogersów go jeszcze nie napisał a użytkownicy nie mogą zakładać własnych. Może pora zmienić konfigurację?
moim zdaniem akurat WSAD jest złym rozwiązaniem dla praworęcznych graczy, z takim ustawieniem (nie piszę, że tak nie gram 😉 klawiatura zajmuje mi 3/4 biurka a co z biednym gryzoniem ? chętnie grałbym na jakiś klawiszach po środku klawiatury albo z lewej strony (oczywiście strzałki odpadają z powodu braku ‚otaczających’ je przycisków), jednakże powstrzymują mnie przed tym wspomniane przez autora przyzwyczajenia. . no i tak to już jest teraz do końca życia będę się męczył bo ktoś w takim kiepskim miejscu wymyślił klawisze standardowe 😉
Dla mnie ustawienie klawiatury jest kluczowe. Szczególnie w FPS-ach itp. grach. Mam system polegający na tym, że lewa ręka na klawiaturze steruje prawo/lewo/tył oraz inne w rodzaju kucnięcie, wychylenie się, przeładowanie itd. , prawa ręka na myszy odpowiedzialna jest za ruch do przodu, strzał i jeśli gra pozwala na konfigurację przycisków myszy — to parę innych rzeczy. Najważniejsza sprawa dla mnie to połączenie kierunków ruchu na klawiaturze i w myszy. Wówczas czuję się „wolny” w grze, mogę chodzić zakosami, bokiem, tyłem. . . Nikt mnie nie zaskoczy (no, prawie). Gorsza sprawa, że gram tak od czasów Duke’a Nukema 3D i inaczej nie potrafię. Nie dla mnie więc niestety konsole. Bo choć można do nich podłączyć klawiaturę z myszą, to nie słyszałem o możliwości dowolnej ich konfiguracji.
Ola ola! Przecież obsługa starych gier za pomocą joysticka to wcale nie było aż tak mało klawiszy do obsługiwania. Joyie miały 4 styki kierunkowe (WSAD?) + przynajmniej ze 2 „fajery”. Oczywiście były gry na 2 klawisze. . . A i symulatory też były co potrzebowały deko więcej palców do obsługi 🙂 Więc aż tak strasznie teraz to chyba nie jest ;). Poza tym człowiek to nie małpa i szybko się uczy (chociaż imć małpy ponoć sporo potrafią) i jak wspomina Digital_cormac można wklepać nawet kiedy trzeba wkuć całą „klawę” na pamięć o oczywiście o ile gra jest warta kwiatka.