Różnimy się tylko intensywnością grania. Zresztą, jak wynika z kontekstu dyskusji (i jest to logiczne), intensywność ta zależna jest od wieku – a ściślej mówiąc od wolnego czasu jakim dysponujemy. Niestety im dalej w las tym obowiązków więcej, a czasu na granie coraz mniej. Cóż, życie… Myślicie, że alkoholicy przyznają się do swojego alkoholizmu?
Porzucając już rozważania nad naszym uzależnieniem (bądź pasją) jedno jest pewne – wszyscy gramy. Jedni mniej, drudzy więcej, ale wszyscy choć na chwilę przysiadają przy swoim ukochanym PeCecie czy konsoli żeby na parę minut oderwać się od rzeczywistości i oddać się wirtualnej rozrywce.
A czy zastanawialiście się kiedyś jak gracie? Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Otóż siedząc ostatnio przed moim domowym komputerem i rozmyślając o czym by tu napisać gapiłem się tępo w monitor, a ściślej mówiąc w pulpit moich „okienek”. I w tym właśnie momencie zauważyłem ilość skrótów do gier widniejących na pulpicie. Wcześniej zupełnie się nad tym nie zastanawiałem, po prostu dorzucałem kolejny, ot tak, żeby można było grę szybciej uruchomić. Tym razem je policzyłem. 26!!! Upraszczając, gram równocześnie w DWADZIEŚCIASZEŚĆ gier!! Czy to w ogóle możliwe? I czy to normalne (jesteś wariatem przyp. red.)?!
Jasne, mogę spokojnie powiedzieć, że tak zawrotna ilość tytułów zainstalowanych na moim kompie wynika z obowiązków recenzenckich. I pewnie częściowo będę miał rację, ale nie oszukujmy się, większość to efekt mojego braku zdecydowania w co chcę grać. A może efekt znudzenia? I jeśli się nad tym zastanowić, to przypominam sobie, że w sumie zawsze tak miałem. Grałem w wiele gier równocześnie. W mojej karierze gracze był tylko krótki okres kiedy starałem się ukończyć grę przed rozpoczęciem następnej. Obawiam się jednak, że był to efekt małej pojemności dysku twardego, który pozwalał mi na zainstalowanie jednej, góra dwóch gier równocześnie. Teraz, kiedy mój dysk ma ponad 300GB pojęcie ograniczonej przestrzeni i wynikająca z tego wstrzemięźliwość przestała dla mnie istnieć, a ja wróciłem do swojego zwyczaju „multigrywalności”.I kiedy tak dumałem nad przyczynami tego zjawiska przypomniało mi się dawno temu zasłyszane pojęcie, które wprawdzie odnosiło się do telewizji, ale w tym przypadku pasowało jak ulał. Zapping.
Osobom nie wiedzącym co oznacza to tajemnicze słowo służę definicją zaczerpniętą z wikipedii.
Zapping – sposób oglądania telewizji polegający na szybkim przełączaniu pilotem z jednego kanału na drugi.Widz przegląda poszczególne stacje w sposób wybiórczy, nie wiedząc przy tym, czego szuka. Robi to ze względu na reklamy, które przerwały aktualnie oglądaną audycję, z braku innego zajęcia lub uzależnienia od telewizji.
Czyżbym był ofiarą zjawiska komputerowego (growego) zappingu? Na pewno trudno nazwać mnie „wiernym graczem”, który gra w grę od początku do końca i dopiero wtedy przechodzi do następnej. Należałoby się zastanowić skąd u mnie taka przypadłość. Dlaczego nie potrafię zadowolić się jednym tytułem? Czyżbym faktycznie (jak mówi definicja powyżej) nie potrafił wyraźnie określić moich potrzeb wobec gier? Nie… Przypuszczam, że bierze się to raczej z potrzeby różnorodności czy poszukiwania właśnie pewnych oczekiwanych przeze mnie od gier rozwiązań. Jako stary wyjadacz – bo za takiego mogę się chyba uznać po 20 latach grania, widziałem już naprawdę sporo i grałem w wiele tytułów. W ten sposób moje gusta faktycznie już się ukształtowały, a ja z każdym kolejnym tytułem staję się bardziej wybredny i wymagający. Może właśnie to poszukiwanie zmusza mnie do „próbowania” tak wielu tytułów? Ale dlaczego wszystkie na raz? Należy wrócić do pytania postawionego wcześniej – czy granie równocześnie w 26 gier jest w ogóle możliwe? Oczywiście nie. I faktycznie w część znajdujących się na moim kompie gier gram, z częścią jakoś po prostu nie mogę się rozstać wracając do nich co jakiś czas, a część została na dysku „bo może jeszcze w nie zagram”. Inna sprawa, że rzadko kiedy faktycznie do tej ostatniej grupy wracam. Najczęściej po jakimś czasie po prostu godzę się z tym, że gra nie trafiła do mnie i usuwam ją. Ile jest takich gier? Niestety, coraz więcej. Czyżby efekt znużenia wywołany powtarzalnością rozwiązań stosowanych w grach, brakiem innowacyjności? Bardzo prawdopodobne. Może właśnie olbrzymia ilość gier na moim dysku jest moją własną, podświadomą próbą różnicowania sobie tego co spotykam w kolejnych tytułach. Nie znajdując innowacyjności, zastępuję ją różnorodnością. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu ostatnie doświadczenia z grą Fahrenheit. Oferując mi coś zupełnie nowego (innowacyjnego?) przykuła mnie wprost nieprawdopodobnie do komputera. Grałem dopóki nie skończyłem. Wszystkie inne tytuły poszły w odstawkę. A więc jednak wciąż są gry, które potrafią wymusić na mnie „wierność”? Coraz rzadziej, ale jednak się to zdarza.
A Wy, jak gracie? Jesteście wierni jednemu tytułowi, aż do jego ukończenia, czy może podobnie jak ja ulegacie zjawisku zappingu komputerowego? Co popycha Was do sięgnięcia po kolejny tytuł pomimo nieukończenia poprzedniego? Ile macie gier na swoich dyskach?
Zapraszam do dyskusji!
Wszystko się zgadza. Ponad dwadzieścia ikonek do gier na pulpicie. Co jakiś czas je porządkuje i co nieco usuwam. Apotem instaluje nowe:) Ten sam podział na grupy. Tyle, że ja do tego dorzucam jeszcze jedną którą stanowią gry po sieci. Te długo goszczą na dysku bo mam na nie ochotę falami. Na przykład przez tydzień gram w CS, a potem parę dni w Trackmanie. Bardzo często nie kończę gier. Gram dokąd mi sie nie znudzą potem zostawaim je na dysku. Jak najdzie mnie ochota to wracam i kończę . Tak ostatnio było z Hitmanem Blood Money. A jak ochota mnie nie najdzie to gra po jakimś czasie wylatuje z dysku. Zwykle jest to pare miesięcy:) Dodatkowo mam folder gdzie mam zebrane savy z niepokończonych gier. Wszystkie czekają na lepsze czasy i większość sie pewnie nie doczeka. Są tam też zresztą savy z gier które skończyłem. Na pamiątkę:) Innymi słowy zachowuje sie podobnie jak autor tekstu. I jest mi z tym dobrze. Wole mieć dwadzieścia gier zainstalowanych i nie marnować czasu na instalacjie i zastanawianie się , którą grę wyrzucić by zainstalować nową. Kiedyś mi to strasznie przeszkadzało. To głównie z tego powodu by nie musieć wybierać kupowałem coraz większy dysk.
U mnie jest tak: czasu nie mam zbyt wiele, pieniążków też. Do tego gram w oryginalne gry „wychaczone” na aukcjach. . . wynika z tego, że jestem niejako”zmuszony” grać w jeden tytuł do upadłego. . . ale jest tak, że często grając w nowy tytuł, mimo wszystko po jakimś czasie zostaję on wyłączony z „użycia”. Wracam w tedy do jakiejś starszej gierki, żeby sobie ot tak popykać(mini zapping;P). . . Ostatnio zagrywam się w LEGO Star Wars II w międzyczasie rozbijając się w Burnoucie3 lubprzechądząc od nowa Viewtiful Joe’a. . . Być może jest pod progowy przekaz z uysłu: „nie łykaj tego w całości bo później będziesz miał w co grać :P”odnośnie artykułu. . . każdy z graczy miewa swoje własne refleksję odnośnie czasu spędzanego na graniu. . . Wcześniej nie zwracałem uwagi ile czasu grałem( a grałem czasami non-stop). . . Teraz np. bardziej sobię cenię to, w co gram i z kim(jeśli chodzi PES’a), gdyż czasu mało a trzeba go zagospodarować jak najlepiej. . . 😀
Tez tak mam, a odpowiedz jest taka, ze to wszytko przez to , że kumple nie graja w to co ja, wlasciwie w ogole nie graja:) Kiedys inna motywacja byla moja pisanina na Valhalli , przyjemniej sie gra jak wiesz ze bedziesz dzielil sie tym z czytelnikami :)Gdyby kumple grali, to byloby inaczej , jakbym sluchal o tym co jest pod koniec itd. , bo pamietam zazdrosc jak znajomy konczyl HoMM 2, i ta emocjonujaca atmosfere trudnej finalowej potyczki, ktora sam tak rzadko przezywam. . . 😀 Po prostu nie ma z kim wymieniac komentarzy, a pisanie na forach to zupelnie nie to samo. Albo gdyby w kazda gre szlo grac w coop, ale nie po sieci, tylko w tym samym pokojui to tez by inaczej zupelnie wygladalo. Nie lubie grac sam i tyle, dlatego jest to w stanie wciagac mnie tylko jednorazowo:)
U mnie też rzadko zdarza się żebym jakąś grę skończył. Najczęściej nudzi mi się, ale na dysku zostaje w razie zachciałbym jeszcze raz do niej wrócić (prawie nigdy się tak nie dzieje). Producenci chyba przestali już dawno stawiać na grywalność i dlatego jest tak a nie inaczej. Teraz ciągle najważniejsza jest grafika, co próbuje przełamać Wii stawiając na dobrą zabawę i patrząc na wyniki sprzedaży chyba im się to udało. Moim zdaniem właśnie w kierunku Nintendo powinny pójść najnowsze produkcje. W najnowszych grach jest za mało ciekawych i rewolucyjnych rozwiązań. Tak jak już wspominał abbalah z produkcjami sieciowymi jest nieco inaczej. Do takich gier wracam często po 1-2 tygodniach przerwy. W takim przypadku czas dla mnie wpływa na korzyść. Co raz bardziej mi się chce grać z upływem czasu w gry przez sieć. Gra z żywymi ludźmi daje o wiele więcej frajdy niż z komputerem.
Dokladnie, z zywimi ludzmi jest inaczej, musze koniecznie kupic konsole, bo wspolne granie na jednym PC to wiadomo, jak potancowka w piwnicy, a granie przez net bez teamspeak albo czegos podobnego jest bez sensu, bo zazwyczaj nie ma czasu zeby pisac w czasie grania – a komentarze po rozgrywce to juz nei to samo, wlasciwei nie rozni sie to od gry z kompem, tylko przeciwnicy mniej schematyczni (w takiego CS wole grac z botami niz przez net, bo one przynajmniej choc troche sluchaja polecen 😛 Inna sprawa to gra w kafejce, to jest wlasnie to o co chodzi )A co do grywalnosci – wcale nie przewaza grafika, to pewne gatunki gier staly sie po prostu bardziej wydumane i skomplikowane, mniej nastawione na zrecznosc i to przez to (np FPSy) 🙂
Hah, ja sie chyba wylamie, kiedys ( kilk aladnych pare lat temu tak bylo jak Ty to opisujesz, mnostwo niejszych gier, ale wtedy gry byly zroznicowane! Teraz, mam swoje kilka gier w ktore gram nammietnie od kilku lat ( CS:S – 3-4 lata, LFS – 2 lata, WoW – 2lata, Bf2 – 2 lata, no i teraz TDU) inne gry? sciagam demo, ale najczesciej po godzinie wyrzucam bo poprostu jest NUDNE. Nie pamietam ktora gra offline w single player mnei przyciagnela na dluzej niz 1 dzien. Wniosek z tego taki ze chyba wole grac w gry Online , z TSem/ventem, i zywimi (botami) przeciwnikami 🙂
qki – dostałeś minusa nie za brak polskich znaków. To mi nie przeszkadza. Przeszkadza mi za to :” kilk aladnych”” niejszych”” nammietnie ” ” mnei ” ” TSem/ventem”A z drugiego posta na przykład: ” peirwszy” . Zdarzało mi się być pierwszy. Czasem nawet drugi. Bywało, że ostatni. Ale „peirwszy” jeszcze w życiu nie byłem. Czyje się wyróżniony. Treść merytoryczna ??
Na prawdę trudno było to za pierwszym razem zrozumieć. Jak spojrzysz na moje posty to mi się literówki faktycznie tylko zdarzają. Twój post składał się wyłącznie z literówek. Ja swoje posty sprawdzam przed wysłaniem ich w net bo szanuje ludzi którzy je czytają. Jestem dysortografem i mam na prawdę dużą tolerancję dla błędów. Więc jeśli mi zaczynają przeszkadzać w czytaniu czyjeś błędy to znaczy że jest na prawdę źle. Jak widać potrafisz napisać post prawie bez literówek co udowodniłeś w drugim poście. Więc czemu ten pierwszy nie jest taki jak ten drugi. Czy teraz jest jasne za co dostałeś minusa ??Minusów i plusów nie daje się za to czy się zgadzam z kimś czy nie. Daje się je tam gdzie według mnie komentarz czytać warto a gdzie nie. Nie zawsze zgadzam się z komentarzem któremu daje plusa. Zawsze jednak uważam, że warto go przeczytać.
Mam podobnie – kilkanaście gier na Piecu + około 10 na Xbox360. . . i też nie kończę i też mam za mało czasu bo praca i potomek absorbują. . . Ale co najważniejsze – problemem jest ziejąca z ekranu wszechobecna nuda. . . ukończyłem w kilka nocy „indigo prophecy”, potem przeszedłem Crackdown. . . ale gier które autentycznie wciągają jest jak na lekarstwo. Przerost wymogów zręcznościowych nad treścią, przerost formy nad treścią. . . a gdzie te czasy gdy kolejne „Gobblinsy” spędzały sen z powiek. . . Brak mi dobrych przygodówek. . . takich z krwi i kości.
Ja mialem podobnie jeszcze calkiem niedawno. Biblioteka gier na kompie, z kazdej stajni i z kazdej kategorii. Zaszufladkowanie mnie do jakiejkolwiek kategorii typu „eRPeGo-maniaka” czy jakiegos innego byloby rownie niepowazne co pomysly pana ministra edukacji. Tak bylo w szczegolnosci jesli chodzi o PS2. Zreszta i na piecu mialem mase gier. Teraz gram tylko na piecu i to rzadko ale jak gram to w AA. Jedna, jedyna gra, ktora nie znudzila mi sie i nigdy jej nie odinstaluje (do momentu pojawienia sie nastepnej wersji) to oczywsice Pro Evolution Soccer. W ta gre musze zagrac przynajmniej te 2-3 razy w tygodniu bo inaczej oszaleje:)
/offtopic/ Panie abbalah, prosze sie nie przyczepiac do braku polskich znakow diaktrycznych, bo chyba to masz na mysli dajac mi minusa za ‚ortografia’. Prosze, nie robmy wsi z tego powodu, pisze na wielu forach, i raczej sie nikt do tego nie przyczepia ( Ty jestes peirwszy ). Bylbym rad gdybys ustosunkował sie do przekazu merytorycznego mojego wpisu, niz braku pl fonts. pozdrawiam. ( a literowki? zdazaja sie 😛 )
a ja czasem boję się zacząć nową grę. . . nie dlatego, że to gra typu „survival horror”. . . tylko dlatego, że mogę jej nie ukończyć, a to jest dla mnie ogromna klęska!!! a ludzie którzy pozucaja grę w połowie, według mnie, nie moga siebie nazwać „graczami”. . . ja nie poddaje się. . . coraz wiecej tytułów, więcej mozliwości. . . gdy zacznę coś muszę to skończyć. . . muszę. . .
Jestem totalnie zaskoczony- znajomi narzekali, że grałem w trzy gry naraz, ale dopiero teraz widzę, że może być jeszcze ciekawiej (26 gier- szacunek). Odkąd mam konsolę to się jednak zmieniło- naraz przechodzę po jednym tytule i staram się go wymasterować. Z biegiem lat z „zielonego” gracza stałem się kimś więcej- pasjonatem. Nie gram dla konkretnego celu- traktuję granie jako przeogromną przyjemność i daje mi to satysfakcję.
satysfakcje mówisz. . . my garcze wiemy o co chodzi, wiemy co sie wtedy czuje, ale inni nie. . . np: po zrobieniu wszystkiego o co cie ludzie proszą siadasz do kompa, a matka wpada do pokoju i robi zadyme, że za dlugo siedzimy na kompie. . .
Bartku 26gier. . . nieźle. Nie wyobrażam sobie takiej ilości gier na dysku, ponieważ:-Mam od pół roku te same „pykadła” czyli CoD2, WoW, Prince Of Persia oraz ET. -Mój dysk jest za mały 🙁 (80giga)Może jesteś uzależniony czy coś?Bo po graniu powyżej 6gier naraz to chyba traci się wątek i przyjemność z grania ulatnia się.
Widzisz, sam się przeraziłem jak to policzyłem. Stąd mój wpis blogowy, taki a nie inny. Fakt faktem, że realnie może gram z tych 26 gier w 4-5, ale. . . Cieszę się, że pobudziłem taką dyskusję. Z tego co widzę, większość „zappinguje” i co ciekawe nie kończy gier (temat na przyszłość pod rozwagę dla mnie. . . ?)Ostatnio staram się zamknąć w grupie 2-3 gier, choć jest to trudne. Ale na razie się udaje. Zobaczymy co będzie za miesiąc. Katmay na pewno zrujnuje moje postanowienie podsyłając mi grę do recenzji 🙂
Tylko Jolo powiedz jeszcze, w jakim dlugim okresie tyle tytulow sie nazbieralo Gdybym mial dysk 300GB a nie 40 to pewno tez bym tyle naliczyl, bo z lenistwa bym nie kasowal 🙂
Przyznam że nie jestem w stanie określić. Pewnie trochę czasu to zajęło. Spojrzałem jeszcze raz na pulpit. To właściwie w 99% tytuły w które grałem w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Problem w tym, że ta ilość się utrzymuje w miarę stale, a ja przecież co chwilę gram w coś nowego, czyli że cały czas coś wylatuje, a coś nowego zostaje dorzucone.
o jaki ciekawy temat ! :)powiem wam, że jeszcze kilka miesięcy temu rzeczywiście byłem typowym growym zapperem, ale potem robiłem jakąś reinstalkę – słowem mały refresh na twardzielu i musiałem por az kolejny instalować gry. . . wtem uświadomiłem sobie, że tak naprawdę od ponad roku na kompie nie grałem w nic innego jak homm3, guild wars i hl2/cs:s, a po chwili namysłu stwierdziłem, że określenie tego graniem to przesada – po prostu było na dysku. . . teraz zostało tylko guild wars (czasem jakieś taxi dla znajomego, platynowa pożyczka, ewentualnie pomocna dłon w pvp), cs:s( w którego de facto gra tylko brat) i f1-2005 (też braciszkowe). . . w sumie pojęcie grania na pc w moim przypadku to jakieś nieporozumienie. . . z ps2 podobnie – samotne granie przed tv praktycznie poszło w odstawkę (no chyba że, parę minut w poczciwego crash’a albo parę zjazdów w shaunie pamersie. . . ) a całe prawdziwe granie to bijatyki, wyścigi, a ostatnio guitar hero w szerszym gronie ze znajomymi. . . i tutaj doszedłem do wniosku, że jestem kimś w rodzaju social-gracza, który pure fun czerpie tylko grając face-to-face z żywymi ludźmia teraz zastanawiam się, czy jest więcej osób którzy podchodzą do gamingu w ten sposób. . . howgh!
—>gr3v 80 giga powiadasz? To co ja mam w takim razie powiedzieć na dwa dyski twarde- jeden 20 giga, a drugi 8 giga:)? W najnowsze gry gram u znajomych sam natomiast posiadam od pewnego czasu PS2 i jako „wiernemu graczowi” mi to wystarcza. . .
A ja śmiało mogę się nazwać wiernym graczem. Jak w coś zaczne szarpać to aż do napisów końcowych. Nie umiem inaczej, wystarczą 3 gry na raz i już nie czerpie z nich takiej satysfakcji jak wtedy gdy siedze nad jedną do skutku. Fakt że na pulpicie mam 6 czy 7 ikonek, ale to z czystego lenistwa, bo nie chce mi się usówać tytułów które już skończyłem. Teraz nie gram właściwie w nic dłużej, bo sesja w toku. Ale w wakacje mimo pracy na pewno sobie to odbije z nawiązką :D. Pozdrawiam
Huh, to niezle. 26 tytulow tez bym uzbieral, ale jednak trwaloby to ciut dluzej (jakies 5-6 miesiecy 🙂 )
Uff, nie jestem sam :] Zwlaszcza, ze nie ograniczam sie tylko do zappingu, ale tez do zachowywania sejwow z gier, myslac ze kiedys w nie jescze pogram 😉 Musze jednakze przyznac, ze ostatnio troche sie uspokoilem bo poki co na dysku mam z 5 -6 gier, z czego gram ostatnio w 2. Jeszcze jedna ciekaw rzecz zaobserwowalem po zakupie xbox’a – jak juz zaczynam grac to staram sie ja skonczyc, co wczesniej czasami graniczylo z cudem 😉 Na koniec, jako ciekawostke powiem, ze ostatnia gra jaka przeszedlem byla alone in the dark 1 -a odbylo sie to dokladnie 2 dni temu 😉
Nie mozna tak generalizowac. Wiele zalezy od nastroju. Czasem gram w 2 rzeczy na raz, czasem w jedna przez dluzszy czas, a i coraz czesciej mam okresy totalnej abstynencji, jesli chodzi o komputerowa rozrywke. Zauwazylem ze pewien wplyw na to maja pozycje jakie sie ukazuja w interesujacym nas okresie, ale w dluzszym rozrachunku i tak wszystko sprowadza sie do feelingu w danym momencie. Ale wierze, ze sa osoby, ktore popadaa w roznego rodzaju ekstrema, bo sam takowe znam.
U mnie dostęp do internetu spowodował drastyczne ograniczenie tytułów na PC. Od kiedy mam stały dostęp, gram w zasadzie tylko w cs’a. Zdarzają się tytuły na offline ale to najczęściej na 1 dzień. ( często wracam do gier D2 W3 S. C. BFME 1 ,obecnie sprawdzam mmo w jedne gram wiecej w inne mniej ) Gra z ludźmi jest ciekawsza i niema nic lepszego od rywalizacji.
Też się na początku przeraziłem, że jestem jakiś „inny”. Później jednak doszedłem do wpisów Mungersa i Mnemica i się w głębi duszy uśmiechnąłem – są inni, tacy jak ja. Kiedy już zdecyduje się na jakąś grę to wiem, że to jest właśnie ten tytuł i nie gram w nic innego (no może trochę przesadzam – z reguły gram w dwie gry na raz) dopóki danego tytułu nie skończę. Po prostu nie cierpię włączać gry i robić „rybkę” bo zupełnie nie pamiętam co wcześniej zrobiłem, nie pamiętam całej fabuły itd. itp. Jedyne „ale” w tym przypadku to to, że raczej nie przechodzę gier kilka razy nawet jeśli ma różne zakończenia. Wyjątkami są te pozycje gdzie ostateczną decyzję podejmuje pod koniec grania a wcześniej mogę zrobić save’a. Wtedy sprawdzam wszystkie końcówki. Z reguły jednak jednokrotne przejście tytułu mi wystarcza. Wyjątkiem od pierwszego akapitu wpisu jest u mnie Xbox 360, ale to chyba tylko dlatego, że w sumie mam go dopiero kilka miesięcy i chcę przetestować sporo różnych tytułów (no i jestem achievement whore 😀 ) Dobry blog Jolo, fajne wpisy – fajna dyskusja Panowie i Panie – oby było ich coraz więcej!
Tez tak robie ;] Zwlaszcza, ze w niektorych grach nie wazne co sie robi, poki nie dojdzie sie do pewnego momentu, w ktorym trzeba opowiedziec sie po jakiejs stronie, np. Deus Ex. Ale tak jak powiedzial boro666, wszytko zalezy do nastroju. Czasami zlapie mnie ochota na jakas scigalke. Innym zas razem, po ciezkim dniu, bede chcial sie wyszalec w jakims shooterze. Czlowiek po prostu nie zna dnai ani godziny i lepiej byc za wczasu przygotowanym ;]
Zazwyczaj mam jedna gre glowna (wczesniej OFP, teraz ArmA) ktora rozrasta sie do mega rozmiarow (mody) plus cos strzelajacego mniej taktycznego (tytuly sie zmieniaja), jakas scigalke (choc nie zawsze) czasem jakas startegie i co jakis czas gre dyzurna (ostatnio Double Agent). Gra dyzurna albo szybko laduje w koszu, albo chwyta i gram az skoncze albo sie znudze. I wtedy pozostale rzeczy laduja na bocnzym torze. Udanych gier dyzurnych nie ma wiele. Wszystkie udane pamietam, bo mnie naprawde wciagnely, reszta nie byla warta specjalnej uwagi. Srednio mam miedzy 5 a 10 gier zainstalowanych na raz.
Niewiele gier potrafi zmuisic mnie do wiernosci. Udalo sie to m. in. Call of Duty i Civilization 4. Nawet Fallout’om nie pozostalem wierny do konca (save’y mam i wracam do nich co pewien czas, najczesciej w wakacje). Na pulpicie mam skroty do 3 gier (PoP: WW, Tales of Pirates, Civ 4). I wystarczy 😛
ale czy nie czujecie żalu do siebie lub rozczarowania, że nie potrafiliście skończyc jakiegoś tytułu??? dla mnie to jest straszne uczucie, kilka razy juz mi sie nie udało skonczyc jakiejś gierki. . . jedną z nich był TOMB RAIDER IV: The Last Revelation. . . ech. . smutna historia. . . bylem daleko za połową i nie dałem rady, jeszcze do tego wszystkiego save na mojej karcie pamięci gdzieś przepadł. . .
Tylko czasami naprawdę mam ‚żal’ do siebie , że się np. zaciąłem w jakimś momencie albo starciłem zainteresowanie jaką grą. W takich chwilach znajduję pocieszenie w ramionach innej. . . gry 😛
albo brak satysfakcji zostaje, uczucie bezradności. . . ech. .