Na horyzoncie ognista kula wędrowała coraz wyżej. Patrząc na nią nie myślałem nawet o zalegającym na poboczu śniegu. Krajobraz szybko przemykał za oknami mojego nowego Porsche. Uśmiechnąłem się mimowolnie sam do siebie. Ech, sława, zepsucie i szmal. No i te datki od wielkich koncernów za przychylne traktowanie ich produktów w materiałach. Wprawdzie wywołało to niewielki spór, po której stronie się opowiedzieć w konsolowej wojnie, ale ostatecznie nowiutkie Porsche dla każdego członka zespołu redakcyjnego ułatwiło nam podjęcie tej jakże trudnej decyzji. Carnaś trochę się jeszcze na nas boczył, że tak łatwo daliśmy się przekonać – liczył na większą szczodrość lokalnych oddziałów konsolowych gigantów. Katmay jednak postanowił przyjąć ofertę – nie mogliśmy w końcu przesadzać – aspirowaliśmy bądź co bądź do miana niezależnego i bezstronnego serwisu. I wciąż takim pozostawaliśmy. Prawie. Kilka zer więcej na koncie bankowym potrafi zmienić sposób postrzegania pewnych spraw. Zresztą i tak wcześniej byliśmy oskarżani o współpracę z wszystkimi chyba możliwymi producentami i dystrybutorami. Jaka więc różnica? – teraz postanowiliśmy to tylko wykorzystać. Ostatni Bastion – bzdura, trzeba płynąć z nurtem rzeki. Tak jak reszta. Wszystkie inne serwisy już dawno przeszły na utrzymanie tego czy innego koncernu wcale się z tym nie kryjąc. Może w pierwszej dekadzie XXI wieku byłoby to postrzegane jako niewłaściwe, ale dziś – po oszałamiającym sukcesie EURO 2012 w Polsce zaszły daleko idące zmiany. Olbrzymie pieniądze jakie trafiły do naszego kraju na fali piłkarskiej imprezy okazały się zapłonem, który wywołał największy skok gospodarczy w historii ludzkości. Do dziś ekonomiści, analitycy i wszelkiej maści specjaliści nie potrafili wytłumaczyć tego zjawiska. Najpopularniejsza ostatnio teoria mówiła o sprzężeniu entuzjazmu narodowego wywołanego sukcesem z pierwiastkiem naturalnej polskiej przedsiębiorczości. Niezależnie od tego co tak naprawdę wywołało ten boom nasz kraj od ponad dziesięciu lat notował rekordowe wyniki we wszystkich możliwych wskaźnikach mikro i makroekonomicznych. Aby nie stać się ofiarą własnego sukcesu rząd przyjął nawet ustawę zakazującą migracji mieszkańców Anglii i Irlandii do Polski. Wszyscy mieli jeszcze w pamięci sytuację sprzed 4 lat kiedy w ciągu kilku miesięcy w nasze granice zawitało 5 milionów Amerykanów niemal doprowadzając do załamania rynek pracy. Po tej historii rząd RP stał się bardziej ostrożny.
Samochód pożerał ostatnie kilometry świeżo otwartej autostrady A-375 zbliżając się do zjazdu nr 98. Na horyzoncie wyraźnie rysowała się już sylwetka dobrze mi znanego biurowca o charakterystycznym kształcie litery V. To właśnie tam, na szczycie zachodniej wieży znajdowało się moje biuro.
Mój doskonały poranny nastrój został jednak dość brutalnie zburzony kiedy wjechałem na parking przed biurowcem. Chciałem jak zwykle stanąć na swoim miejscu, w rogu nieco po prawej od głównego wejścia. Jakież było moje zaskoczenie kiedy dokładnie tam zobaczyłem zaparkowaną czerwoną Zondę! Co za kretyn zostawił samochód na MOIM miejscu?! Wściekły odbiłem w lewo i zaparkowałem tuż obok skutecznie przyblokowując czerwonego intruza. Nie wyjedzie bez konieczności przestawienia mojego samochodu – miałem więc pewność, że poznam osobiście człowieka odpowiedzialnego za zrujnowanie mi porannego nastroju.
Zatrzasnąłem za sobą drzwiczki i bezwiednie omiotłem wzrokiem plac. Coś mi nie pasowało. No tak! Samochody chłopaków. Były wszystkie!! Zaskoczony spojrzałem jeszcze raz na zegarek. 8.30 rano. Przynajmniej przez 30 minut nie powinno tu jeszcze nikogo być! To przecież ja uchodziłem za porannego ptaszka! Sytuacja wydawała się coraz bardziej podejrzana.
Mijając recepcję ukłoniłem się zasiadającemu w niej człowiekowi kiedy zatrzymał mnie jego głos.
– Przepraszam, pan Pielesiek prosił, żeby zaraz po przyjściu udał się pan do jego biura.
– W jakiej sprawie?
– Nie wiem, prosił tylko, żeby to panu przekazać.
– Dziękuję.
Coraz bardziej zaskoczony i rozdrażniony skierowałem się do windy wschodniej (a nie jak początkowo planowałem zachodniej) wieży. Ta błyskawicznie wyniosła mnie na 38 piętro. To właśnie tam znajdowało się biuro Katmaya. Kiedy wszedłem na korytarz usłyszałem dochodzące z niego dobrze mi znane głosy. Byli wszyscy. I ktoś jeszcze. Jednego głosu nie znałem. Zapukałem i nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka. Wszyscy zgromadzeni w pokoju jak na komendę odwrócili głowy w moim kierunku.
– Nie wiem co się dzieje, ale streszczaj się Krzyśku. Jakiś kretyn zaparkował na moim miejscu, więc cokolwiek do mnie masz chciałbym załatwić to szybko.
W pokoju zapanowała dziwna cisza, a nieznany mi osobnik sprawiał wrażenie zmieszanego
– To chyba… – zaczął, lecz inicjatywę przejął Krzysiek
– Wyluzuj Niebieski Łosiu, będziesz musiał przywyknąć do pewnych… zmian
Pytająco spojrzałem na Katmaya i pozostałych członków redakcji. Malacar widząc moje zdziwienie tylko wzruszył ramionami i rozłożył ręce. Carnaś jak zwykle wydawał się nieobecny, wpatrzony w olbrzymią taflę szkła jaka dzieliła nas od zewnętrznego świata – jakby jego myśli były gdzieś daleko.
– O czym ty gadasz?! – wybuchnąłem, bo miałem już całej sytuacji powyżej uszu. Nie tak miał wyglądać pierwszy dzień w pracy po świętach!
– To może ja nieco wyjaśnię – odezwał się nieznajomy, tym razem już bardziej pewnie – jestem Coppertop.
Uścisnąłem jego dłoń, lecz wciąż pytająco patrzyłem na Katmaya jakby domagając się wyjaśnień. Krzysiek wyraźnie dobrze się bawił.
– To Coppertop – powtórzył jak echo za nieznajomym, a kąciki jego ust powędrowały ku górze.
– To już wiem – odciąłem się krótko, bo wcale mi nie było do śmiechu.
– Właściciel czerwonej Zondy, jeśli to coś wyjaśnia – dorzucił nieśmiało mężczyzna.
Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia, lecz wciąż czułem się jak w jakimś marnym filmie.
– … i nasz nowy kolega redakcyjny – dorzucił Krzysiek. Malacar, Siergiej i Kot byli wyraźnie rozbawieni moją reakcją. Carnage wciąż gapił się w okno.
Osio zamknął laptopa, na którym coś przed chwilą pisał – Będzie pisał z tobą i Malem.Nie zareagowałem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Raczej bezwiednie z moich ust wydobyło się krótkie – jak to ze mną i Malem?
– Tak to Niebieski Łosiu, Coppertop wesprze wasze felietonowe wysiłki i przejmie część twoich obowiązków – Katmay wyglądał jakby bawił się niczym na dobrej imprezie.Malacar na moje błagalne spojrzenie tylko się uśmiechnął.
– Aha i nie zdziw się, Copper poprosił o biuro tuż obok twojego. Wyraziłem zgodę.
To krótkie stwierdzenie uderzyło we mnie jak młot, choć wydawało mi się, że dawka absurdu na dzisiejszy dzień została już wyczerpana.
Katmay jakby rozumiejąc moje emocje podniósł rękę powstrzymując mnie przed wypluciem z ust mieszanki pretensji i wściekłości.
– Wiem, że cenisz sobie samotność i prywatność. I doskonale wiesz, że dotychczas szanowaliśmy twoją wolę pozostawania samotnie na 38A, ale pomyślałem, że czas to zmienić i zacieśnić relacje wewnątrzredakcyjne. 38-me piętro zachodniej wieży od dziś ma dwóch mieszkańców – ciebie i Coppertopa. Zobaczysz, spodoba ci się!
Byłem tak zszokowany tym, co przed chwilą usłyszałem, że nic nie powiedziałem. Po prostu stałem gapiąc się tępo na pozostałych członków redakcji.
– No to skoro mamy to już za sobą to możemy brać się do roboty.
Chwilę potrwało zanim dotarło do mnie, co przed chwilą usłyszałem. Wyjąłem z kieszeni pendrive’a.
– Mój materiał nt. premiery Deus Ex 9
– Aaa… no tak, zapomniałem – Krzysiek wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał – Coppertop już o tym napisał, ale twój tekst wrzucimy jutro jako głos w dyskusji.
Kiwnąłem głową i bez słowa opuściłem biuro Katmaya. Wydawało mi się, że chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie miałem ochoty go słuchać. Byłem wściekły. Jako głos w dyskusji?!. Co to do cholery ma znaczyć głos w dyskusji?! Zjawia się znikąd, zabiera mi miejsce parkingowe, wprowadza się na 38A… Na MOJE 38A, a na dodatek podbiera mi tematy!!! Dotychczas z Malacarem radziliśmy sobie całkiem nieźle nie wchodząc sobie w drogę. Ale gdzie było miejsce dla dwóch czy będzie dla trzech?! I do jasnej cholery – po co?!
Widok doskonale znanego mi korytarza 38A po raz pierwszy od wielu lat wcale mnie nie uspokoił. Pewnie było tak za sprawą muzyki sączącej się z lekko uchylonych drzwi biura, które znajdowało się na przeciwległym do mojego końcu korytarza. Muzyka, choć brzmiała przyjemnie przypominała o nieznośnej obecności intruza na moim terenie. Wściekły wszedłem do mojego biura zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłem za biurkiem i uruchomiłem stojącego na nim laptopa. Czas sprawdzić korespondencję. W skrzynce odbiorczej znajdowało się 9 nowych wiadomości. Szybko skasowałem te nieistotne. Moją uwagę zwróciły trzy e-maile. Pierwszy był do jednego z koncernów, który stale ze mną współpracował.
„Szanowny Panie,
Z przykrością przyjęliśmy zakończenie współpracy z Panem. Mamy nadzieję, że współpraca z Pana redakcyjnym kolegą będzie równie owocna i przysporzy obu stronom równie dużo satysfakcji i korzyści jak miało to miejsce w Pana przypadku
Z wyrazami szacunku
Naczelny Prezes
XY”
Spojrzałem na swoje dłonie leżące na klawiaturze. Drżały, a prawa nawet nie wiem kiedy zwinęła się w pięść.
Drugi list był od Katmaya
„Hej,
Przekazałem sprawę XY Copperowi, więc będziesz miał więcej czasu na pisanie. Zawsze narzekałeś, że musisz siedzieć do późna. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe man!
Kacio”
Trzeci list był zatytułowany wymownie – „Liczę na owocną współpracę”, a adresatem był nie kto inny jak intruz, który zaszył się po przeciwległej stronie korytarza. Nie czytając usunąłem wiadomość.
Świetnie, XY przeszedł w ręce Coppertopa. Jednym słowem jestem ładnych kilkanaście tysięcy miesięcznie w plecy… Jeszcze raz otworzyłem pierwszego maila. „…i przysporzy obu stronom równie dużo satysfakcji i korzyści…”. Wściekły zatrzasnąłem laptopa i wyszedłem z biura.
Kiedy dotarłem do domu czekała na mnie nowa wiadomość. Od Katmaya. „Niebieski Łosiu, wstrzymaj się z tym materiałem o Fallout 10. Mam nadzieję, że nie zacząłeś go już pisać. Coppertop powiedział, że chętnie cię wyręczy”.Nie mogłem, chwyciłem za słuchawkę i wykręciłem numer, którego myślałem, że już nigdy nie będę musiał wybierać.
– Tak? – głos w słuchawce był niski i jakby nieco zachrypnięty. Mimowolnie skrzywiłem się na jego dźwięk.
– To ja
– Jolo?! Znudziła ci się zabawa w pana redaktora?
– Wisisz mi coś, pamiętasz?
Głos w słuchawce ucichł na chwilę jakby osoba znajdująca się po drugiej stronie nad czymś rozmyślała
– Tak, pamiętam. Myślałem, że o tym zapomniałeś. To było 25 lat temu… – mężczyzna mówił jakby niechętnie
– Czas spłacić dług – rzuciłem sucho do słuchawki
– Czego chcesz? – głos w słuchawce był wyraźnie zrezygnowany.
Było nieco przed 8 rano kiedy zjeżdżałem z autostrady w doskonale mi znany zjazd nr 98. Budynek redakcji rósł na horyzoncie z każdą minutą i już po chwili wjechałem na parking. Moje miejsce było puste. Spokojnie zaparkowałem samochód. Kiedy wszedłem do budynku recepcjonista zaczął dawać mi wyraźne znaki.
– Tak?
– Pan Pielesiek prosił żeby pan natychmiast się do niego udał.
– W jakiej sprawie?
– Nie mówił, ale wyglądał na zdenerwowanego.
– Dziękuję.
Winda szybko pokonywała kolejne piętra zbliżając się do celu. Kiedy na wyświetlaczu pojawiło się 38B poczułem jak kabina delikatnie wyhamowuje, a po kolejnej sekundzie otwarły się drzwi ukazując ciemnozielony korytarz. Zapukałem w duże, szklano-matowe drzwi.
– Wchodź – głos Krzyśka był przytłumiony. Pchnąłem taflę szkła. Twarz Katmaya nosiła wyraźnie ślady zmęczenia, jakby nie spał przez całą noc.
– Cześć, co słychać – rzuciłem lekko, bo od rana humor mi dopisywał.
– Siadaj
– Nie, dzięki – muszę się spieszyć z materiałem, żeby tym razem nie był „głosem w dyskusji”.
Katmay przyjrzał mi się dokładnie. Długo patrzył mi w oczy.
– Daj spokój… Znów jesteś sam na 38A.
Uniosłem pytająco brew.
– Copper miał wypadek.
Milczałem. Pozwoliłem mu mówić dalej.
– Świadkowie podobno widzieli jakiś czarny nieoznakowany samochód, który zepchnął Zondę Coppera na betonową barierę na A-368 kiedy wracał z redakcji. Niestety policji nie udało się nikogo złapać.
– Przykro mi
Katmay wciąż uważnie mi się przyglądając kiwnął głową.
– Taa.., wracasz do swoich starych obowiązków.
Winda zatrzymała się na 38A. Wszedłem na korytarz. Panowała nieskazitelna, błoga cisza. Biuro po prawej było ciemne i… puste. Widać Krzysiek kazał usunąć rzeczy Coppertopa przed moim przybyciem. Spokojnym krokiem udałem się do drzwi na przeciwnym krańcu korytarza. Przez okna do biura wpadały pomarańczowo-żółte promienie wiosennego słońca. Uruchomiłem laptopa i sprawdziłem maile. Był tylko jeden.
„Szanowny Panie,
Z przykrością przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci Pana kolegi z redakcji. Równocześnie mamy nadzieję, że powrót do naszej wspólnej współpracy okaże się dla obu stron satysfakcjonujący i korzystny.
Z wyrazami szacunku
Naczelny Prezes
XY”
Przeczytałem raz jeszcze ostatnie zdanie. Uśmiech sam pojawił się na twarzy. Znów w grze!
A teraz już zupełnie na poważnie. Po świątecznym obżarstwie z radością witam na Valhallowych łamach naszego wiernego czytelnika, który postanowił szturmem wedrzeć się na stronę główną. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie dla obu stron satysfakcjonująca i korzystna 🙂
Front fanów Deus Exa uległ wzmocnieniu – tylko czekać momentu kiedy Valhalla stanie się najbardziej fanatycznym bastionem wyznawców braci Dentonów!
Witaj Piotrze na głównej stronie naszej kochanej Valhalli. Przed Tobą już tylko krew, pot i łzy i całe wiadro satysfakcji! Ze swojej strony mogę Ci tylko życzyć weny, bo wiedzę jak wielokrotnie dowiodłeś w swoich komentarzach masz olbrzymią.
Żagle w górę!
Tak, tak, tam gdzie są wielkie pieniądze, wielkie przywileje, wielkie kobiety (albo chociaż piękne) dochodzi do walki na noże. Każdy chce kawałek sławy!A tak na poważnie, to nie miałem jeszcze okazji przywitać i pozdrowić coppertopa jako felietonisty na V; witam i pozdrawiam i dziękuję za dzisiejszy o grach na Linuxie. No a powyższa historia jest mocna i nieźle napisana. Tyle Vaseliny. over
No niezle Jolo, niezle 🙂 Prawie jak film Noir. Tylko czemu na koncu usmierciles Coppertopa? To chyba nie jest najlepszy sposob na przywitanie nowego Blogowicza 😀 http://www.youtube. com/watch?v=ixAyGhUgr0E Jakos tak mi sie skojarzylo 😉
Właśnie, tym bardziej, że Coppertop to swój chłop. Ale do rzeczy. Bardzo fajne opowiadanie wyszło Jolo. Bardzo. Szczerze pisząc najbardziej na waszym portalu podobają mi się wasze felietony, wpisy w blogu czy jak to zwać. No bo ileż można czytać o grach, o ich grafice, muzyce, grywalności i niebiańskich wymaganiach sprzętowych. A na blogach zawsze jest coś ciekawego do przeczytania.
No wiecie towarzyszu jolo, Zondy żal 😉
Podczas czytania tego opowiadania brakowalo mi podkladu muzycznego. Czegos takiego jak tutaj http://www.youtube. com/watch?v=hJ1oDYSfKj8&feature=related 😉
Korzystna? KORZYSTNA? Uśmierciłeś mnie! xDA tak na poważnie – Mało nie zleciałem z krzesła ze śmiechu, co z resztą wiesz, Jolo z relacji live na gadu 😉 Po prostu odleciałem xD Nie ma to jak powitanie Valhalla-style ;D
Dzięki Bartoszu 🙂 Liczę na owocną współpracę :>
Hehehe, „We have grown but there’s still much to be done” ;)Swoją drogą, ja czułem, że tak będzie, na prawdę. Szczególnie, że poprzednio wpakował mnie za kratki na, zdaje się, 7. 5 roku 😛
Zdaje się, że na Valhalli jak coś robić to po zawsze hardcorze 😛
Dzięki 😉 Tyle miłych słów, że już prawie nie pamiętam, że przed chwilą rozwaliłem się o ścianę. . . :PNo, to jeszcze raz – Witam wszystkich! 😀
patrz jak Cie witaja 😛 było się nie pchać 😉
panowie, hamujcie się trochę, bo inaczej będziemy czytać tlyko o DEx ;]jolo chyba potrzebuje miejsca na swoje powieści kryminalne 😉
Wujo, DX, DX! 😛
Powinien zacząć pisać książki po prostu 😉
Napisz jeszcze pare opowiadan fajnie sie czyta xDDobre to bylo z tym nieszczesliwym wypadkiem 😛 Coopertop miej sie na bacznosci haha xD
Dokladnie Copper, miej sie na bacznosci. Jezeli we wstecznym lusterku Zondy zobaczysz nacierajace 911 to uciekaj 😉