Parę lat po premierze kultowego w pewnych (skądinąd dość sporych) kręgach Final Fantasy VII, fani tejże produkcji zaczęli głośno wołać, iż bardzo pragnęliby zobaczyć technicznie ulepszony remake swojej ukochanej gry. No i się dorobili. W tej chwili istnieje już cały, dość spory twór co się zwie Compilation of Final Fantasy VII, na który składają: film, anime oraz trzy gry – Dirge of Cerberus, Before Crisis i zapowiadany właśnie w tym tekście Crisis Core. Chcecie wiedzieć jak bardzo żenująca będzie ta gra? Pewnie, że chcecie, toteż czytajcie dalej.
Na początek może powinienem wyjaśnić pewną kwestię. Otóż człowiek, który w głównej mierze odpowiadał za trzymanie w ryzach ekipy tworzącej siódmą część słynnej serii – to jest Hironobu Sakaguchi – już w SquareEnix nie pracuje. Teraz „do koryta” dorwali się tacy panowie jak Tetsuya Nomura, czy Yoshinori Kitase. Pierwszy pracuje w SE już dziesięć lat z okładem i niemal wszystkie jego projekty postaci wyglądają dokładnie tak samo (poza kolorem włosów i oczu rzecz jasna). Drugi natomiast dzielnie wspomaga Nomurę przy tworzeniu jakże wymyślnego scenariusza do całej kompilacji. Scenariusz ów jest tak…niezwykły, że śmiem twierdzić, iż nawet wspomniany duet nie bardzo wie już o co w nim chodzi. Ale twardo brną dalej w to bagno, szykując na początek wiosny amerykańską premierę Crisis Core na PlayStation Portable. W Europie CC możemy spodziewać się jakoś w drugim kwartale tego roku.
O co biega? (Uwaga – spoilery)
Zasadniczo, to nie wiem. Najpewniej nie wie również wesoła drużyna SquareEnix. Dirge of Cerberus, będąc sequelem oryginalnej “Siódemki” w sporym stopniu namieszał w jej fabule, a co tu dopiero mówić o Crisis Core, które to opowie nam wydarzenia, mające dziać się przed tym, czego sami doświadczyliśmy pomiędzy eksplozją reaktora w Midgar, a unicestwieniem Sephirotha i Jenovy.
Wygląda znajomo
Wcielimy się w rolę Zacka, elitarnego żołnierza oddziału SOLDIER, z którego historią mgliście, bo mgliście, ale zapoznało nas dziesięcioletnie już FF VII. Dzięki temu będziemy mogli szczegółowo prześledzić wątki, które w pierwowzorze nie zostały przedstawione. Akcja gry bowiem zaczyna się siedem lat przed tą, którą już znamy, czyli podczas wojny korporacji ShinRa z Wutai i trwa ona aż do miejsca, w którym zaczynało się intro oryginału. Z jednej strony, to trochę szkoda, bo dzięki takiemu zabiegowi Nomura i spółka dostają szansę, by ponownie poszatkować stygnące już truchło najsłynniejszego „Fajnala” w historii. Z drugiej natomiast całkiem przyjemnie może być ponownie zwiedzić miasteczko Nibelheim, ujrzeć odświeżone Midgar oraz ponownie zobaczyć strumienie Lifestreamu. Tylko niekoniecznie w takiej formie.
Przy okazji dowiemy się również, jak Zack Fairy zyskał rangę SOLDIER 1st class, czyli najwyższą możliwą w szeregach tej elitarnej grupy. Poza tym, będziemy mogli przyjrzeć się drugiej twarzy głównego antagonisty Final Fantasy VII – zobaczymy więc postać popularnego Sephirotha jeszcze zanim zwariował i postanowił uczynić się bogiem i stopniowo będziemy obserwować jego przemianę w kompletnego psychopatę. W grze zapewne będzie zawarty również wątek miłosny opowiadający o uczuciu, które połączyło Aeris i Zacka.
G jak Gackt
Szkoda tylko, że w to wszystko wmieszany zostanie właśnie ON – Gackt. Nie wiecie kim jest Gackt? Cóż, to może i nawet lepiej dla Was, ale chyba nie wypada mi tego szczegółu pominąć. Otóż jest on…japońskim muzykiem. I to dość niezwykłym – niechęć do podawania roku urodzenia, rzekome rozmawianie z duchami i wygląd kobiety to tylko kilka wyróżniających go cech.
Lubimy przerośnięte katany
Pewnie zastanawia Was, co ów niezwykle barwny człowiek ma wspólnego z nadchodzącym niedługo Crisis Core. Już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż przy produkcji Dirge of Cerberus Nomura, Kitase i reszta ekipy wpadli na pomysł, by zareklamować grę jakąś znaną twarzą. Padło właśnie na szalenie popularnego w Kraju Kwitnącej Wiśni Gackta, który użyczył twarzy oraz głosu (na całe szczęście tylko w japońskiej wersji) tajemniczemu Genesisowi, który teraz powraca ze zdwojoną siłą. Wszystko wskazuje na to, że wystąpi on w roli głównego antagonisty – ale po tym, jakie cuda działy się z ostatnim bossem wspomnianego już DoC muszę stwierdzić, iż nawet mnie to nie dziwi. Zmartwiony natomiast jestem pokrewieństwem Genesisa z Sephirothem i jego współpracą z korporacją ShinRa, w końcu zamieniającą się we wzajemną nienawiść. Ileż można tworzyć zmutowanych klonów z podobnymi antypatiami? No ileż, ja się pytam!
Gackt…to znaczy Genesis nie będzie oczywiście jedynym nowym bohaterem, którego dane nam będzie poznać w Crisis Core. Poza nim zetkniemy się również z Angealem, dowódcą Zacka. Jest on pierwotnym posiadaczem Buster Sworda, który, można by rzecz iż na przełomie wydarzeń z CC i oryginalnego FF VII, odegrać ma dość sporą rolę. Poznamy również postać Lazarda, rządzącego oddziałem SOLDIER.
Rzecz jasna nie obyło się i bez powrotu starych, znanych bohaterów, którzy u niejednego gracza po dziś dzień budzą sentyment. Główny heros „Siódemki” – schizofrenik Cloud Strife musi się przez Crisis Core przewinąć obowiązkowo. Podobnież sprawa ma się z szalonym doktorem Hojo i paroma innymi postaciami, z którymi „fajnalowi” wyjadacze z całą pewnością już się zetknęli.
Ciach!
Podobnie jak często przywoływany przeze mnie tutaj Dirge of Cerberus, również i Crisis Core nie będzie miał typowego dla serii, turowego systemu walk. Jeśli więc planowaliście do kolejnych potyczek przysiadać z kubkiem gorącej herbaty w dłoni, to raczej sobie odpuśćcie – tym razem trzeba być nieustannie czujnym.
Walczymy ciągle w czasie rzeczywistym, używając zwykłych cięć mieczem, magii oraz ataków specjalnych, także broń palna, nagminnie wykorzystywana w DoC przez Vincenta Valentine’a odpada z arsenału. Pierwsze raczej nie wymaga wyjaśnienia, drugie natomiast to swoisty odpowiednik ataków dystansowych, ograniczonych tylko ilością posiadanych w danej chwili punktów magii. Ostatnie zaś to już nieco inna bajka, skupiająca się na grze w coś, co przypomina jednorękiego bandytę. Jeśli trafimy trzy jednakowe ikonki (przedstawiają one twarze bohaterów), to możemy cieszyć się z odpalonego speciala. Nie myślcie tylko, że będzie aż tak łatwo, by tylko Zack miał taką możliwość! O ile zwykłych uderzeń przeciwników można uniknąć lub też je zablokować, o tyle przed ich super-ciosami ucieczki już nie ma, także ciągle trzeba trzymać oko na długości paska HP.
Wiele wskazuje na to, że system walki może być w Crisis Core jedną z największych zalet. Jeśli tylko uda się wyeliminować błędy, które pojawiły się przy okazji Dirge of Cerberus, to siekanie hord oponentów powinno okazać się całkiem przyjemne, choć oczywiście na iście slasherową dynamikę i efektowność nie ma tutaj co liczyć.
Kieszonkowe HD
Telefon do przyjaciela
Niech mi ktoś jeszcze powie, że na handheldach nie ma gier z ładną grafiką! Screeny i filmiki z Crisis Core ewidentnie wskazują, że póki na PlayStation Portable nie trafi w końcu długo oczekiwane Gran Turismo Mobile, to prequel siódmego „Fajnala” pod względem oprawy wizualnej nie będzie miał żadnej konkurencji. Grafika, jak na sprzęt przenośny, jest po prostu świetna i szczegółowa. A dodawszy do tego płynną animację i scenki CGI, z których kunsztowności słynie SquareEnix, możemy spodziewać się tytułu doprawdy pięknego. Tylko czemu tego samego nie mogę powiedzieć o mizernym designie, za który odpowiada Nomura? Czemu wszystkie jego postacie muszą wyglądać tak samo – czy SE nie stać na wynajęcie kogoś mającego choćby odrobinę inwencji i kreatywności, a przy tym „kreskę” nie gorszą niż pan Tetsuya?
O dźwięki bać się specjalnie nie musimy. Z całą pewnością ponownie zagra kultowy już w kręgach fandomu jRPG-owego One Winged Angel i inne kawałki, które specjalnie na potrzeby Final Fantasy VII skomponował popularny Nobuo Uematsu. Gorzej tylko, jeśli w grę wplączą się jakieś utwory Gackta, ale nawet gdyby tak się stało to nie powinno ich być zbyt dużo, także możemy pozostać dobrej myśli.
Bieda z nędzą
Obawiam się, drogi Wikingu, że jeśli nie grałeś w prawdziwe FF VII, ani też nie miałeś styczności z DoC, to niewiele zrozumiałeś z fragmentów poświęconych fabule Crisis Core. Nie będę ukrywał, iż było to zamierzone, bo jeśli już sięgnięcie po ten tytuł to będzie dokładnie tak samo. Aby wiedzieć o co w ogóle chodzi, trzeba mieć „zaliczony” co najmniej jeden z dwóch powyższych produktów – osobiście rekomenduję raczej ten pierwszy.
Tak, czy siak, Crisis Core i tak jest opcją tylko dla zdesperowanych posiadaczy PlayStation Portable, którzy nie mają w co grać lub osób nader entuzjastycznie nastawionych do serii Final Fantasy. Nie spodziewajcie się jednak żadnego wielkiego uniesienia. Ten prequel znanej i powszechnie uznawanej za genialną (polemizowałbym, ale to już temat na zupełnie inny tekst) pozycji będzie fabularnym dnem, kompletnym kiczem i istną – wybaczcie bezpośredniość – debiliadą z tragicznym, iście nomurowskim designem zrobionym na jedno kopyto. Przynajmniej oprawa może coś tu podratować…
Spoiler (tylko dla nie zaznajomionych z FF VII) Post Scriptum – przyszykujcie chusteczki. Główny bohater umiera na końcu w stylu tak żałosnym, że nic tylko siąść i płakać.
Im większy hype na tytuł na PSP jak w przypadku MGS:PO czy Silent Hill:Orygins tym większe moje rozczarowanie. Jako posiadacz PSP zdąrzyłęm sie przyzwyczaić, że gry na PSP są słabe. Wynika to moim zdaniem z faktu, że posiadacze PSP są chyba są mało wymagającą grupą graczy. Bo inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć ogromnej ilości wpisów na polskich forach o PSP typu CC:FF „miażdzy” i innych ohów i ahów na temat która na PS2 nie dostałaby nawet oceny 5. 0 na IGN’ie czy innym serwisie.
No niestety się nie zgodzę, może to wynika z faktu, że kocham FF7, a gra, mimo, że w języku krzaczkowym, jest naprawdę dobra. Wygląda przecudownie, system materi/ekwipunku trochę inny, a i fabuła ciekawa. Zgodzę, się, że tytuł jest dla ludzi, którzy conajmniej lubią FF7, więc może dlatego autorowi recenzji nie przypadło do gustu. Jednak dla tych co uwielbiają lub kochają „siódemkę” pozycja obowiązkowa.
Chyba dzisiaj zostane zlinczowany na valhalli 😀 Najpierw za komentarze pod poprzednimi artykułami, a teraz za ten. Po pierwsze – nigdy, przenigdy w życiu nie zagrałem w produkcję, zawierającą tytuł „Final Fantasy”. Nigdy. Seria sukcesywnie omijała mojego PCta, więc i ja omijałem ją. Ciężko mi więc oceniać grę przez pryzmat serii, ani w ogole ją oceniać z szerszego punktu widzenia – bo tak nie wolno, gdy jest tak mocno powiązana fabularnie z innymi tytułami i nie można uniknąć porównania do nich. po drugie – jestem malkontentem. To da sie zauważyć na pierwszy rzut w moje komentarze. Ale uważam że ostatnio w artykułach poziom trzyma tylko siergiej. Tak od serii typów reszta wypada blado. Może noworoczne rozleniwienie czy coś. . . Jednak mam nadzieje na poprawe 😉
Raczej zignorowany
Raczej dokazującym dzieckiem NEO strzelającym focha z któym nie ma sensu dyskutować. Malkontent to osoba, która ma coś do powiedzenia. Wczoraj zabrakło kogoś, kto szarpnąłby cugle i powiedział wprost w obcesowy sposób żebyś poszedł wykonywać czynność seksualną na literkę „p”.
Po co ten bezsensowny wywód? Wystarczyłoby napisać że Final jest dla ciebie fu fu fu. Sens ten sam i wielka oszczędność klawiatury i czasu czytającego.
Wujo, malkontenctwo malkontenctwem, ale jeśli się rzuca tego kalibru zarzuty, to wypadało by je uzasadnić. Oskarżać łatwo. Konstruktywnie ocenić już trudniej.
wujo444: seria miała 2 wydania na PC: 7 i 8, wersje 1-6 bez problemu odpalisz na emu, 9 z troszkę większym trudem też zemulujesz
Eee już nie raz takie rzeczy słyszeliśmy a potem kochani czytelnicy przyznawali, że wstali lewą nogą i szukali kogoś na kim mogliby się wyżyć. Nic nowego.
Zielonykaczuch, a po co się tak napinasz ?—Mnie ta seria nigdy nie przyciągała. Nie mogę patrzeć na tych wszystkich potężnych, śmiercionośnych wojowników z oczami dziecka i włosami z jedwabiu. Kiedy widzę jakiegoś ludka dzierżącego w swojej drobnej rączce 7 metrowy miecz, z 50 ząbkową piłą to już w ogóle pozostaje mi tylko się śmiać. Ta seria (oraz jej podobne) nie trafia po prostu w mój gust settingowy, a kultura japońskiej grafiki jest dla mnie niemożliwa do przetrawienia, szczególnie gdy towarzyszą jej pseudo-pedofilskie wątki, z dziewczynkami w szkolnych mundurkach. Litości.
ok, po kolei:@cujo – chciałem tylko zwrócić uwage na długośc i jakoś tekstów. Prototype – za wcześnie, przy zbyt małym potwierdzonym materiale – bardziej można by to nazwać newsem z zebranymi informacjami o tytule. Tekst o jakiś kwartał za wcześnie. Simsy – nie było źle, długośc stosowna, choć brakowało jakiejś „iskry” żeby to wszystko przeczytać. Mój brak zainteresowania i trochę rozwleczenie tekstu nei pozwoliły mi zbitnoio go zgłębć, lecz był w mirę profesjonalnie napisany. RTL – no tu się nad redaktorem znęcał nie będę, bo i tak sie nad nim znęcała gra. . . Gratuluje oponowania by nei wyrzucić ekranu przez okno. Chciałem tylko przez swoje komentarze zwrócić uwage, że można się przyłożyć, i pisać ciekawsze teksty. @shadow_xiii – a ponoc valhalla nie pochwala piractwa. . . dzieki za info 😉@katmay – zdarzyło sie, prawda. Sam nie wiem czemu tak się zachowałem, ale na pewno nei było to specjalne wyżywanie sie na kimkolwiek. Jeszcze raz przepraszam za tamtą sytuację. @zielonykaczuch – zdazyłem juz zauważyć że nei przebierasz w słowach.
nadinterpretujesz. Nigdzie nei napisałem że seria jest taa i owaka, jedynie że nei miałem okazji zagrać, bo nie posiadam stosownej konsoli (pomijając wyjątki podane przez shadow_xiii).
Zawsze gdy takie coś słysze, chce sie powiedzieć – to po co się odzywasz? Tym, że wyzwiesz kogoś nie udowodnisz że jesteś starszy, mądrzejszy itp. Raczej, że nie przestrzegasz netykiety. Pozdrawiam, i mam nadzieje że pewnego dnia wstaniesz prawą nogą, i Twoje komentarze będą się odnosiły do tekstu, a nie czynnosci seksualnych drugiego użytkownika.
Nadal wałkujecie to samo?
Błędy, błędy. żeby nie być gołosłownym jak co poniektórzy to tylko najmniejszy podam:: CC toczy się 5 lat przed finalem 7 a nie 7 lat.
Z IGN. com:”Set seven years prior to the events of the first FINAL FANTASY VII, the Shinra Company is rapidly increasing its influence through its monopoly on mako energy and military might. With the burgeoning city of Midgar as its base and symbol of prosperity, Shinra is on the verge of establishing absolute dominance over the world. „Poza tym, napisalem, ze akcja gry ZACZYNA SIE siedem lat przed FF VII i taka jest prawda, bo wtedy mialo miejsce Wutai War, podczas ktorego zaginal Genesis ze swoim oddzialem (albo cos w tym guscie, juz dokladnie nie pamietam). A potem ciagnie sie i ciagnie i konczy sie w tym miejscu, w ktorym zaczyna sie intro oryginalnej siodemki.
Siergiej – na pewno IGN się myli. Ba! Mylą się nawet autorzy gry. Tako rzecze KapitanKlopss. Ja mówiąc HOP! wyskakuje ze swojego krzesełka i idę coś zjeść.
Szczerze mówiąc Wojtek nie mam pojęcia, dlaczego tyle jadu znalazło się w twoim podsumowaniu. Czytając twój tekst odnoszę wrażenie, że nie darzysz sympatią dwóch współautorów gry jak i Gackta ponadto wypowiadasz się pozytywnie o grze, a na koniec piszesz bez stosownego uzasadnienia „pozycji będzie fabularnym dnem, kompletnym kiczem i istną – wybaczcie bezpośredniość – debiliadą z tragicznym, iście nomurowskim designem zrobionym na jedno kopyto”. Ja szczerze mówiąc nie grałem w FF: CC, więc nie śmiem się wypowiadać na temat fabuły jednak spoglądając na zagraniczne serwisy widzę, że tytuł został ciepło przyjęty. Kolejna sprawa FF: CC jest zdecydowanie skierowany do graczy mających wcześniej kontakt z FF: VII a jak wszyscy wiemy jest ich całkiem sporo w związku, z czym SquareEnix nie musi się zbytnio martwić o sprzedaż. Może faktycznie gra nie jest przebojem jednak dla mnie jak i dla wielu mi podobnych fanów FF: VII w CC jest mnóstwo smaczków, które chwytają mnie za serce i to jest właśnie główny atut tej gry.
oj tak, filmiki (których jest nawet nawet) o jakości FF7:Advent Children są cudowne ! Już samo ich oglądanie daje frajde olbrzymią 😉
Oj Marcinie Ty znowuż piszesz, że nie grałeś w grę a wiesz, że jest w niej wiele smaczków, które chwytają Cię za serce. Albo więc recenzje, które czytasz to bardziej opis fabuły albo hobbystycznie czytasz solucje gier 😉
Smaczki te bardzo łatwo wyłowić z materiałów, które były stopniowo udostępniane. Jest to moja subiektywna ocena fana gry, który ma lekkiego hopla na jej punkcie. Dlatego też nie zgadzam się z tym zbesztaniem gry przez Wojtka w jego podsumowaniu. Jeśli zrobiłby to w recenzji ok. jego zdanie natomiast tu opiera się na tym, co wyczytał i obejrzał, a to nie jest adekwatny materiał do tej oceny chyba, że nie grał w FF: VII albo po prostu nie lubi tej serii. Pozdrawiam :]
Owszem, opiera sie to o to, co wyczytalem i obejrzalem. W tych materialach, ktore przeczytalem i obejrzalem, znajduja sie miedzy innymi: streszczenie fabuly, solucja i ending Crisis Core 🙂 A co do zbesztania fabuly – coz, pisalem przeciez, ze cala ta kompilacja to bagno, ze Dirge of Cerberus zrobil straszne zamieszanie w fabule oryginalu, ktore to kontynuowane jest w CC, ze nie ma juz Sakaguchiego, ktory by ten bajzel kontrolowal, ze jako jeden z antagonistow wystepuje japonska gwiazda rocka. . . dla mnie to wystarcza, by w Crisis Core widziec fabularne dno ze sliczna grafika i genialnymi cutscenkami, o ktorych zdaje sie tez pisalem w tej zapowiedzi.
Nie śmiem podważać twojej wiedzy na temat FF gdyż wykazałeś się nią w nie jednym artykule na łamach wortalu jednak sam przyznasz, że z CC może być jak z naszym Wiedźminem. Przed premierą wiele obaw jednak jak ludzie w niego zagrali to dopiero docenili kunszt autorów. Ja wierze w ten tytuł jak zagram i okaże się klapą to pierwsze, co zrobię to przyznam ci racje na łamach Valhalli. Jednak na chwilę obecną jestem dobrej myśli.
@siergiej: nie znam fabuły Dirge of Cerberus i jakoś nie przeszkadza mi to poznać fabuły w CC. Ja z chęcią chciałbym zobaczyć drugą recenzję kogoś, kto w to grał, przeszedł i wcześniej kochał FF7. Jak widzi ten tytuł, bo FF7:CC to gra dla fanów siódemki, a nie pozycja „standalone” dla niedzielnych graczy jako pierwszy tytył z serii FF może jeszcze ? :[
Drugą recenze? A to byla juz pierwsza na V?P. S. FF VII to obok Diablo 2 najbardziej przehype’owana gra ubieglego dziesieciolecia.
tfu, „zapowiedź” . . . siergiej: nie wiem co ci się nie podoba, owszem szum przy tytułach to jedno, ale frajda z gry to drugie. niektóre tytuły dają 10h, inn 60h rozrywki, a jeszcze inne bawią non stopja przeszedłem swoje w dziejach gier komputerowych, wiele tytułów od 1wszej części serii i co ciekawe, w niektóre nadal gram. Diablo 1 mnie dobrze bawiło, Diablo 2 też i uważam, że D2 to bardzo dobry i godny następca 1ki, nawet schemat rozgrywki pozostał bez zmian (nie to co przy np. Falloutach i 3ójce). FF7 jest grą świetną jak dla mnie, może i liniowość fabuły niektórym przeszkadza, ale dla mnie liczą się tu inne rzeczy: ciekawa, wciągająca fabuła, ukryte smaczki. Gram w FF7 od 8-9 lat i stale wracam i powtarzam, zwykle mając conajmniej 100h na liczniku. To jest przehypowana ? Dla mnie dzisiejsze gry są przehypowane – maks wypas grafika, a w środku g*wno pod względem fabularnym. ps. a jeszcze w FF7:CC mamy cudowny soundtrack, ale oczywiście tylko dla fanów muzyki z oryginału
Co do muzyki, to z tego co slyszalem to faktycznie jest niezle, chociaz w endingu (ktory caly jest zalosny) wypada akurat sredniawo. A przez przehype’owani mam na mysli nie „g. zawiniete w rozowy papierek” jak to pisal bodaj Tuwim, a to, ze gra jest wychwalana pod niebiosa przez graczy, a bez trudu wymienilbym kilka lepszych jRPGow. Ale to juz kwestia gustu – jedni – np. ja – lubia eliminowac konkurencyjncyh kandydatow do wladzy na pieklem w Disgaea, a inni – np. Ty – lubia ratowac swiat niedołężnym schizofrenikiem w FF VII 😉
akurat Disgaea’e też lubie (i gram na PSP), chociaż gra jest krótka i duża część zabawy polega na „kopaniu” w głąb przedmiotów dla odkrycia smaczków :PJeszcze jest Chrono Trigger i FF9, które są dla mnie na równi świetne jak FF7
Final dziewiaty jest nawet lepszy, a Chrono Trigger jest bardzo dobry, ale sequelowi (Chrono Crossowi, Radical Dreamers to inna bajka) nie dorasta do piet. A Disgaea faktycznie do najdluzszych nie nalezy, pod warunkiem ze idzie sie tylko przez glowny watek do przodu. Wtedy to pewnie jakies 40h (juz nie pamietam dokladnie). Ale odkrycie i pokonanie wszystkiego co sie da, to pewnie jakies 10x dluzej (nie, nie zartuje). Z reszta – jak kwestia dlugosc i replayability wypada w Disgaea’i idealnie prezentuja proporcje leveli ostatniego bossa fabularnego i ostatniego bossa dodatkowego. Ten pierwszy – 90lv. (albo 91, ach ta zawodna pamiec), podczas gdy ten drugi – 6 000lv. Tak, zera sie zgadzaja.
To jest najlepszy FF ze wszystkich. A szczególnie piękne zakończenie.