Jeśli dodać do tego jeszcze możliwość rozegrania misji historycznych i zmierzenia się ze zgrupowaniami wroga liczącymi nawet do 200 maszyn myślę, że nie będę musiał nikogo zachęcać do zagrania w Battle of Britain II.
Symulator czy strategia?
Bliskie spotkania pierwszego stopnia
To, co najciekawsze w tym tytule to fakt, że nie jest on tylko symulatorem. W trybie kampanii twórcy gry zaoferowali nam niezwykle ciekawe rozwiązanie. Otóż sami, jako głównodowodzący RAF/Luftwaffe pokierujemy strategią jednej ze stron konfliktu typując zadania i przydzielając do każdego z nich odpowiednią ilość maszyn, dobierając taktykę etc. W tym trybie tytuł ten zmienia się całkiem niezłą strategię, oferującą nam dynamiczną kampanię. Jako dowodzący niemiecką flota lotniczą będziemy decydować czy uderzać na lotniska, cele przemysłowe, radiostacje czy może zrzucać bomby na głowy Londyńczyków? Brytyjczycy zaś będą musieli tym próbom efektywnie przeciwdziałać przy swoich ograniczonych zasobach sprzętowych. A jeśli tylko zapragniemy, w każdej chwili będziemy mogli zasiąść za sterami jednego z wysłanych na misję samolotów i przejąć inicjatywę we własne ręce!
Kubeł zimnej wody
Byłaby to świetna gra, gdyby nie… No właśnie. Battle of Britain II jest przykładem tego jak można nie wykorzystać olbrzymiego potencjału gry. Świetny pomysł połączenia strategii i symulatora, wysoka grywalność tytułu zostały połączone z wprost katastrofalną oprawą graficzną i dźwiękową. Menu gry wręcz odrzuca atakując nas paletą chyba 256 kolorów, prawdziwym koszmarem jest mapa występująca w grze (w trybie symulacyjnym). W trybie strategicznym jest niewiele lepiej. Okna menu wołają o pomstę do nieba, mapa strategiczna też wygląda jak eksperyment powrotu do czasów późnego C-64, ewentualnie wczesnej Amigi. I o ile nie jestem osobą, dla której grafika jest priorytetem w grze, w tym wypadku to po prostu kłuje w oczy. Oprawa muzyczna… nie istnieje. Twórcy najwyraźniej hołdowali zasadzie, że milczenie jest złotem. Menu opcji też nie należy do najbardziej domyślnych. Jeśli zechcemy zaś skonfigurować klawisze będziemy musieli zmierzyć się ze skróconymi opisami (wyciągniętymi prosto z pliku), więc w wielu wypadkach trzeba będzie domyślać się co uruchamia dany klawisz.
Niemiecki bombowiec w natarciu
Grafika wykorzystuje biblioteki DirectX 9c, co sugerowałoby efektowną grafikę. I owszem, modele samolotów wyglądają ładnie (choć może nie powalają), chmury również, natomiast to co możemy zobaczyć na ziemi… Podpowiem – wielki zielona bryła to las, mniejsze bryły to budynki. Wygląd Londynu przemilczę. Na szczęście im wyżej tym lepiej i na wysokich pułapach gra wygląda naprawdę ładnie. Różne warunki pogodowe pozwalają czasem latać pod sino-brunatnym, burzowym niebem, a czasem w blaskach wschodzącego słońca. Chmury nie są tylko tłem. Można je efektywnie wykorzystać w czasie walki np. ukrywając się w nich.
Niestety niedostatki grafiki wracają do nas w momencie kiedy zestrzelimy samolot wroga. Ogień wygląda zawsze tak samo, czasem tylko możemy nacieszyć się widokiem urywanych skrzydeł. Eksplozja wywołana uderzeniem w grunt wydawała mi się zawsze dokładnie taka sama. Czy tak trudno było zaprojektować kilka sposobów zniszczenia maszyn? Skoro w Silent Hunterze 3 można było na wiele sposobów wysadzać i topić statki, dlaczego tutaj nie udało się zrobić efektownych eksplozji, warkoczy dymu wydobywających się z silników (a nie ciągnących się za samolotem, zaczynających mniej więcej metr za maszyną!). Utrudnieniem dla polskich graczy będzie też wyłącznie angielska wersja gry.
Sukces?
Chciałoby się powiedzieć – tak! Udało się twórcom uchwycić ten klimat, sprawić, że serca graczy zabiją szybciej kiedy będą siadać na ogonie przeciwnika i naciskać spust. Szkoda jednak, że tak potężny potencjał został tak głupio zmarnowany. Jestem przekonany, że gdyby dopracować wszystkie wytknięte przeze mnie mankamenty gra mogłaby stać się prawdziwym hitem!
Pozostaje pytanie czy warto w nią zagrać. Jeśli tylko nie jesteście „grafofilami” to warto (tym bardziej biorąc pod uwagę niewysoką cenę). Pomimo brzydoty i pewnych błędów gra wciąga i oferuje dobrą zabawę, a to chyba najważniejsze. Szkoda tylko zmarnowanych szans – szczególnie w czasach kiedy łatwiej zrobić dobrą grafikę niż stworzyć dobry koncept gry.
Wyjątek niestety potwierdza regułę…
Zbliżaliśmy się do celu. Od 2 minut nasza osłona w postaci 12-tu Bf109 walczyła z szaleńczo atakującymi nas brytyjskimi myśliwcami. Spojrzałem po raz ostatni w otwór w podłodze. Daleko, jakieś 15 tyś stóp pod nami widniało lotnisko…
Ja tak czy siak zagram. Ił2 Sturmovik to mój ulubiony symulator a poprzednia część Battle of Britain również była niezła. Myślę że warto sprawdzić dwójkę!
Z chęcią bym zagrał, ale jak napisał autor recenzji to myszką i klawą nie da się w to zasadniczo grac, a durny celowniczek to nie dla mnie.
Uważam, że ten symulator jest o wiele lepszy niż mydlana opera pt Il-2 Sturmovik. Niedociągnięcia są, owszem, zwłaszcza jeśli chodzi o scenerię, ale z drugiej strony jest ona bardzo dokładna, więcej, spokojnie można nawigować wg map z epoki, lasy, miasta są na odpowiadnich miejscach. Poza tym, za tą grą nie stoi Ubisoft, wręcz gra powstawała/powstaje w prawie garażowych warunkach 🙂 Wg mnie BoB2 ma większy immersion factor 😉 No i kosztuje poniżej 30złPrzed lataniem polecam pobranie patcha 2. 05, oraz addona multiskin – wówczas samoloty otrzymują historyczne oznakowania. Lada dzień wyjdzie patch 2. 06, który poprawia wiele błędów i zmienia model lotu na bardziej realistyczny. Nowy manual natomiast można pobrać tu: http://shockwaveproductions. com/forum/viewtopi. . . 90&start=0Pdf ponad 300 stron ;)Poważnym brakiem BoB2 jest brak multiplayera.
zdecydowanie polecam . . . niestety zgadzam się z recenzentem co do oprawy ale przy okazji można popykać nawet na słaby notebooku 🙂 czekamy na trójkę . . . a jest co robić póki co . . .
empeck słusznie mówi -> patch 2. 05 obowiązkowy, ponoć wcześniej były problemy ze stabilnością gry, ja w sumie nic takiego nie zarejestrowałem czyli chyba zostało to poprawione.