Znakomita większość graczy spędza swój czasu bawiąc się w te najnowsze i nieco starsze hity. Ja także ostatnio siedzę w kółko w Football Managerze, X3 lub PESie. Nie przeszkadza mi to jednak raz na jakiś czas odpalić coś zupełnie innego, różnego, zdecydowanie prostszego, czyli wspominany wielokrotnie GridWars. I choć gra ta jest banalna do bólu i nijak jej porównywać do skomplikowanych kombajnów pokroju Football Managera bawię się przy niej równie dobrze jak przy topowych hitach. Co jest w tej grze? Co sprawia, że po ukazaniu się migoczącego napisu Game Over uruchamiam ją ponownie? Obok wielu innych aspektów są nim bez wątpienia liczby.
Domyślam się, że w tym momencie wielu z was zmarszczyło czoło zastanawiając się o co chodzi szalonemu redaktorowi. Otóż kluczem do zagadki są dwa słowa – TOP SCORES. Tak, przyłapałem się na tym ostatnio kiedy był u mnie mój przyjaciel. Oczywiście, nie omieszkałem pokazać mu GridWars. Jak można się domyślić „pokazywanie” pochłonęło dobrą godzinę, a tym co stało się przede wszystkim obiektem naszej uwagi była właśnie lista TOP SCORES i kolejne pobijane rekordy. I choć patrząc obiektywnie uzyskany wynik w grze nie ma żadnego znaczenia dla ogólnej zabawy jest on potężną siłą napędową dla każdego gracza. Jest w nas ludziach (graczach?) coś takiego co każe nam ciągle pobijać kolejne rekordy. Może to najzwyklejsze pragnienie bycia najlepszym, a może po prostu chęć udowodnienia sobie, że „można jeszcze lepiej”. Niezależnie od pobudek jakie nami kierują, te dwa słowa – Top Scores – determinują nasz wysiłek i sprawiają, że nie możemy się oderwać od gry.
Potwierdzeniem tego zjawiska jest moje zachowanie sprzed paru chwil kiedy na potrzeby czytanego przez Was tekstu odpaliłem „na chwilę” GridWars. Grałem dotąd aż poprawiłem mój najlepszy dotychczasowy wynik. Dlaczego? Po prostu nie potrafiłem wyłączyć gry wcześniej. Chore? Pewnie, ale działa.
Ale co GridWars ma wspólnego ze starymi grami? Bardzo wiele. Oszczędność środków wyrazu, prostota gry i to, że w większości starszych produkcji (mówię o tych naprawdę starych) graliśmy „na wynik”. Potwierdzeniem tego są wszystkie gry z automatów do gier. Przecież to właśnie lista Top Scores i możliwość wpisania się na nią trzymała nas całymi godzinami przy maszynie. I o ile przy automacie granice wyznaczały nasze zasoby finansowe to w domu można było grać do woli. Jak inaczej wytłumaczyć popularność takiego River Raida?
Osiągnięcie mistrzostwa i świetnego wyniku gwarantowało szacunek czy wręcz sławę w podwórkowym środowisku. Ci najlepsi mogli pochwalić się nawet umieszczeniem na liście High Score w jednym z pism (np. Top Secret), które takowe zestawienia ochoczo publikowały. I choć dziś oczywiście nikt takich list nie publikuje w czasopismach wszelkie zestawienia TOP funkcjonują w Internecie obok różnych tytułów.Osobiście nie miałem nigdy ambicji dostać się na takową listę, co nie zmienia faktu, że do dziś na moim komputerze nie pozwolę, żeby w GridWarsa ktoś inny niż ja znajdował się na szczycie listy!
A Wy? Czy też działa na was lista Top Scores? A może to śmieszne zestawienie dla dzieciaków, które się tym przesadnie podniecają? Co o tym sądzicie? Podzielcie się z nami!
Podam kilka przykładów takiego zachowania: saper, snake2, deluxe sky jumping. Nie wiem jak to działa, ale prawdą jest, że odczuwam satysfakcję, kiedy wiem, że mój wynik jest bezpieczny. Nie chodzi o to, że jest najlepszy, ale o to, że jest mój i tylko mój. Świadomość, że to czyjś rekord znajduje się na mojej komórce powodowałaby pewnie dyskomfort, a to samo w saperze doprowadziłoby do wykasowania wyników. Co do pobijania własnych osiągnięć – sam nie wiem. Zazwyczaj robienie tego samego w kółko szybko mnie nudzi. Skoro mowa o dawnych tytułach. Pamiętam taką mini gierkę: Dwie linie. Jedną sterujesz ty, drugą komp albo kolega. Obie linie startują z przeciwległych końców. Chodzi o to, żeby doprowadzić przeciwnika do wjechania w twoją linię. Używa się dosłownie kilku klawiszy, a element rywalizacji jest miażdżący i bije na głowę nie jedną współczesną produkcję.
Z bratem graliśmy w taką fajną gierkę – Phobia II. Tam lista wyników była o tyle dobra, że jeszcze były komentarze, które zawsze podchodziły krytycznie do wyniku :DTo taka gierka typu Crimsonland, albo może Crimsonland to gierka typu Phobia II 😉
deluxe ski jumping – to moja ostatnia zabawa w top scores . . . oj rządziłem w robocie rządziłem 🙂
Frets on Fire – kilka godzin grałem Lordi „Hard Rock Hallelujah”, żeby tylko mieć lepszy wynik niż kumpel 😀 ale poza tym highscore’y są mi doskonale obojętne, podobnie jak różne achievmenty, badge i tym podobne.
Neth, to się nazywało Raster Runner (przynajmniej na C64) i było „zerżnięte” z wiadomego filmu. Co nie zmieniało faktu, że było genialne, oczywiście.