Tak, tak, to było całych 12 lat temu, a ja już pasjonowałem się nie tylko grami komputerowymi, ale i futbolem. To były czasy, kiedy Polska potrafiła wygrać 1:0 z San Marino po strzale ręką Jana Furtoka i trzeba się było cieszyć. Można było zapomnieć o tym, żeby nasza reprezentacja pojechała na jakąś większą imprezę i przegrała na niej wszystkie mecze. Takie osiągnięcia były absolutnie poza zasięgiem naszej reprezentacji (a niektórzy cwaniacy twierdzą, że obecna jest NAJGORSZA W HISTORII) trzeba więc było kibicować komu innemu. Na przykład Anglii.
Dla kibica drużyny angielskiej ta impreza była WIELKA. Futbol nareszcie wracał do domu, Angole nareszcie mieli po trzydziestu latach zdobyć cokolwiek w piłce nożnej (cel wciąż do osiągnięcia), a wspomniany Gazza, Alan Shearer i Teddy Sherringham po prostu rządzili. Całą Wielką Brytanię (nie tylko, ale przede wszystkim) ogarnęło euroszaleństwo i wierzcie mi, było to szaleństwo WIELKIE. Tak jak cała impreza. Piłka była wszędzie, Euro było wszędzie, Anglicy mieli wygrać. Nie wygrali, ale to oczywiście zupełnie inna bajka.
Ja jednak pamiętam Euro 96 jeszcze z jednego powodu. Pamiętam przeogromną ilość gier piłkarskich wydanych z tej okazji. Ich też było mnóstwo i w porównaniu z tą ilością (no, bo może nie z jakością) edycja 2008 wypada niezmiernie blado. Oto w roku 1996 z okazji mistrzostw świata w piłce nożnej mieliśmy jedną oficjalną symulację piłki nożnej Euro 96 oraz… kilkanaście wersji „podłączmy się do popularności mistrzostw”. Była więc specjalna wersja Actua Soccera, powrót słynnego Kick Offa, nowy Sensible Soccer, oczywiście FIFA, a nawet takie dziwolągi jak „oficjalna gra piłkarska reprezentacji Anglii” czyli Three Lions. Z oficjalnym hymnem i totalnie połamanym systemem strzelania na bramkę. Każda gra była najlepsza, miała rewolucyjny silnik 3D (no, może z wyjątkiem sensibla) i miała realistycznie odtworzyć atmosferę mistrzostw.
Niezależnie od tego, czy wszystkie powyższe tytuły były lepsze, czy gorsze (zwykle gorsze), gracz miał ogromny wybór. Jeśli uważał, że lepsza jest FIFA, a nie Actua (ach, gdzie czasy, kiedy ci giganci szli w bój), mógł ją wybrać. Jeśli wolał szybkość od super grafiki, wybierał Sensible czy Kick Offa. Do wyboru, do koloru. A kreatywność w wymyślaniu nieprawdziwych nazwisk w grach nie licencjonowanych naprawdę zachwycała 😉
Dwanaście lat później nikt już nie zabiega o klienta, bo nie musi. Jest jeden, ciekawy, oficjalny produkt z logo UEFA Euro 2008 i wszyscy są z niego zadowoleni. Nikt nie zainwestuje w swoją odmianę piłki nożnej, bo – być może właśnie powodowany doświadczeniami z Euro 96 – wie, że to będzie kasa wyrzucona. Polacy dostali się do Euro po raz pierwszy w historii, ale nikt nie zamierza wydać takiego hitu jak Polska Gooooooola! z Mateuszem Borkiem w roli komentatora. Król jest jeden (dobra, dobra, jest jeszcze PES, huh?) i tylko jego chcemy.
I mimo to, że nie ma już odwrotu i że prawdopodobnie stan z AD 2008 utrzyma się przez wiele, wiele lat, ja trochę tęsknię za tymi partyzanckimi, dziwacznymi, a czasem totalnie połamanymi grami, które przymilały się do mnie w roku 1996 i mówiły „co prawda jestem brzydki, wieszam się i gra u mnie Shorer i Sharingum, ale wybierz właśnie mnie, będzie fajnie!”. Oczywiście, w Three Lions nie udało mi się zdobyć ani jednej bramki, ale projektanci przynajmniej starali się wymyślić coś nowego. Panie, świeć nad ich duszą. Pod tym względem Euro 96 było dzikie, szalone i nieprzewidywalne. Nie wiem, czy chciałbym tam wrócić. Ale chciałem o tym wspomnieć.
Teraz wystarcza ludziom Pesik i Fifa. Trudno się wcisnąć trzeciemu na imprezkę
Jaakoś nie mogę grać w piłkę nożną teraz. Mam w telewizji więc wystarczy