Szczerze powiedziawszy, to jest jeszcze jeden powód, dla którego drżałem o poziom kolejnej gry-karaoke od europejskiego oddziału Sony. Po prostu nie przekonuje mnie koncepcja z krążkiem zaopatrzonym w utwory pochodzące tylko i wyłącznie od jednego wykonawcy. SingStar to seria gier typowo imprezowych, absolutnie nie nadających się do zabawy bez wcześniejszego zawezwania odpowiedniej, rozśpiewanej ekipy. A przy składance ułożonej w ten sposób zdecydowanie zawęża się grono jej potencjalnych odbiorców – bo jeden nie lubi Abby, drugi zna tylko „Dancing Queen” i „Gimme, Gimme Gimme”, a kolejny woli śpiewać utwory bardziej współczesne, które nie kojarzą mu się z dawno wymarłymi dinozaurami. Przy szerszej bazie zespołów mamy gwarancję tego, że dla każdej domorosłej, rozkapryszonej gwiazdy, którą zaprosimy do wspólnej znajdzie się coś odpowiedniego.
Jedną rzecz trzeba jednak oddać szwedzkiemu zespołowi, który królował na listach przebojów dobre trzydzieści lat temu. Abba za czasów swej świetności nagrała na tyle dużo chwytliwych kawałków w nieco odmiennych klimatach („Money, Money, Money” i „The Winner Takes It All” choćby – czy to brzmi jak twórczość tej samej grupy?), że dało to zatrudnionym przez producenta serii SingStar specjalistom od tworzenia tracklisty naprawdę ogromne pole do popisu. Choć sam się sobie dziwię pisząc te słowa, ale w recenzowanej grze nie widać aż tak mocno tego, iż wszystkie utwory pochodzą ze studia nagraniowego jednego i tego samego wykonawcy. Zresztą, dowodem tego, ile można z piosenek Abby wyciągnąć niech będzie musical „Mamma Mia!”, który niedawno trafił na DVD. Jego ścieżka dźwiękowa składa się tylko z dzieł skandynawskiej ekipy, a i tak zdobył on sobie pokaźne grono miłośników.
Ale dla kogo?
Szczerze mówiąc, mimo usilnych starań, nie bardzo potrafię sobie odpowiedzieć na zadane w powyższym śródtytule pytanie. Nie mam zielonego pojęcia, kto tak naprawdę jest grupą docelową dla takiego produktu, jak SingStar Abba. Z całą pewnością nie jest to młodzież – znajomość utworów szwedzkich mistrzów popu u tejże jest raczej dosyć znikoma, o sympatii nawet nie wspominając. Do młodego pokolenia zdecydowanie bardziej trafiają współczesne utwory, toteż Abba raczej nie ma czego u słuchaczy DJ-a Tiesto i Gosi Andrzejewicz szukać. Może więc osoby dorosłe, acz stosunkowo od niedawna, w tej chwili stanowiące prawdopodobnie największą grupę posiadaczy PlayStation 2? To już pasuje zdecydowanie bardziej, ale jakby nie było, tu też mamy do czynienia z generacją osób, które twórczość Benny’ego, Bjorna, Agnethy oraz Anni-Frid znają raczej z opowiadań, zaczynających się od stereotypowych słów Synu, wiesz jak poznałem twoją matkę? Przypadkiem trafiliśmy na tę samą zabawę i… i większość ludzi z tej grupy samodzielnie kojarzy ze skandynawskim bandem tylko te najpopularniejsze utwory. W takim razie pozostają skamieniałości, które z Abbą miały do czynienia, gdy z lwimi grzywami a la Zbyszek Wodecki i rozchełstanymi koszulami bawiły się przy piosenkach tych absolutnych artystów kiczu. Powstaje tylko jedno zasadnicze pytanie, głównie do młodszych przedstawicieli naszej nordyckiej braci – czy wyobrażacie sobie waszych rodziców, jak kupują sobie SingStar Abba i spraszają swoich znajomych, by powspominać stare, dobre czasy, przed tą śmieszną czarną skrzyneczką, z mikrofonami w dłoniach? Ja jakoś mam z tym problem, chociaż wcale nie narzekam na to, że nieuchronnie zbliżające się do pięćdziesiątki korzenie mojego drzewa genealogicznego są sztywne i mało rozrywkowe. Nad dziećmi oraz emerytami i rencistami nawet nie będę się rozwodził, więc nie pozostaje mi nic innego jak napisać, że Sony wydało grę, której może być ciężko znaleźć odbiorców. Nawet biorąc pod uwagę monstrualną bazę posiadaczy konsol PlayStation 2.
Złota dwudziestka
Jeżeli chodzi o sam line-up, to ciężko się do czegoś doczepić. Mimo tego, że dziś Abba to już w zasadzie popkulturowy relikt, to i tak kawałki pokroju „Dancing Queen”, „Fernando”, czy przede wszystkim absolutnie hitowe „Gimme, Gimme, Gimme” (trochę się wstydzę, ale ta piosenka naprawdę mi się podoba) albo łatwo wpadające w ucho i dające się zaśpiewać bez problemu „Mamma Mia” wspaniale nadają się na wszelkiego typu imprezy, zakrapiane złocistym napojem (jabłkowo-miętowym, żeby nikomu nie przyszło do głowy nic innego).
Piękny oldskulowy wąsik i broda
Są też oczywiście piosenki mniej popularne, które dla większości ludzie zapewne okażą się obce, ale to jest przypadłość, na którą cierpi każdy kolejny przedstawiciel serii SingStar. Niestety, problemem może być też fakt, iż duża liczba osób (szczególnie, jeśli gramy we względnie młodym towarzystwie) kojarzy tylko refreny przeważającej części utworów zawartych na krążku. Oczywiście, jak na program karaoke przystało, na dole ekranu wyświetlany jest obecny i następujący po nim wers piosenki, ale niewiele to pomaga, jeśli ktoś nie ma zielonego pojęcia jak dany utwór zaśpiewać. Zresztą takim wokalnym orłom jak ja, to i tak za ratunek możesz służyć już tylko pozbawienie strun głosowych. Przynajmniej miałbym jakiegoś wytłumaczenie, dlaczego jestem taki mizerny w te klocki.
W kwestii samego gameplay’u seria SingStar na PlayStation 2 pozostaje niezmienną bodaj od czasu części z podtytułem Party. Abba nie jest w tej kwestii żadnym wyjątkiem. By zdobywać spore ilości punktów wystarczy nucić piosenki do mikrofonu. Tryb gry dla pojedynczego gracza jest tak symboliczny, że w zasadzie mogłoby go nie być i nikt by nie zauważył jakiejś znaczącej różnicy. Z kolei w przypadku rozgrywki wieloosobowej, dalej mamy te same tryby, które poznaliśmy ze wszystkich stron w części poprzedniej, wcześniejszej, jeszcze starszej… i tak aż do pierwszej. Ja rozumiem, że z racji na gatunek ciężko jest tutaj o jakieś oszałamiające innowacje, ale bez przesady – w SingStarze nie zmieniło się od czterech lat absolutnie nic, pomijając fakt, iż bardzo szybko zrezygnowano z trybu kariery dla pojedynczego gracza. Wypadałoby w końcu wprowadzić tutaj jakiś, choćby drobny powiew świeżości. A niestety się na to nie zanosi.
Powrót Abby?
Prawdziwe hity, nie to współczesne umcyk, umcyk
Czy warto kupić SingStar Abba? Cóż, to zależy do tego, w jakim gronie zamierzacie śpiewać. Jeśli macie grupkę znajomych, zakochanych w twórczości szwedzkiej legendy, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać – przy tych dwudziestu utworach można spędzić niejedną przyjemną imprezę. W przeciwnym razie raczej odradzam tę edycję serii gier-karaoke od SCEE. Bo choć z pozoru może się wydawać, że wszyscy poradzą sobie z kultowymi kawałkami skandynawskiego zespołu, to zderzenie z rzeczywistością może się okazać bardzo bolesne. Gdyby z co bardziej znanych piosenek Abby wyciąć refreny, to najnowszy SingStar dla przeciętnego, w miarę młodego człowieka mógłby okazać się równie egzotyczny, co wersje z podtytułami Bollywood albo Latino. Dlatego właśnie jeśli koniecznie chcecie nabyć coś przeznaczonego dla rozśpiewanego towarzystwa, to polecałbym raczej któryś z pierwszych tytułów z tej gigantycznej serii.
Lista piosenek:
1. Chiquitita
2. Dancing Queen
3. Does Your Mother Know
4. Fernando
5. Gimme! Gimme! Gimme!
6. I Do I Do I Do I Do I Do
7. Knowing Me Knowing You
8. Mamma Mia
9. Money Money Money
10. One Of Us
11. Ring Ring
12. SOS
13. Summer Night City
14. Super Trouper
15. Take A Chance On Me
16. Thank You For The Music
17. The Name Of The Game
18. The Winner Takes All
19. Voulez-Vous
20. Waterloo
Pamiętacie zabawy z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, na których tłumy ludzi tańczyły się w najlepsze przy niezwykle ujmujących w całej swojej kiczowatości piosenkach Abby? Ja z dość oczywistych względów takich wspomnień mieć nie mogę, toteż do twórczości szwedzkiego zespołu-legendy podchodzę z dość sporym dystansem i raczej nie podśpiewuje sobie pod prysznicem „Mamma Mia”. Dlatego właśnie nie nastawiałem się szczególnie optymistycznie na starcie z SingStar Abba. Czy mój sceptycyzm był uzasadniony? Sprawdźcie sami.
„Gimme! Gimme! Gimme!” – jedyna piosenka ABBY na poziomie większym niż beznadziejny.
Bluźnisz.
No dobra, z tym to ostro przesadziłem.