No i stało się. Po raz kolejny w Los Angeles rozpoczęły się targi Electronic Entertainment Expo, czyli największa tego typu impreza, na jaką można się natknąć w naszej ulubionej branży. Tak samo, jak miało to miejsce w przypadku poprzedniej edycji E3, na pierwszy ogień idzie Microsoft, który zorganizował swoją konferencję prasową już pierwszego dnia tego długo wyczekiwanego eventu. Przed gigantem z Redmond stało ciężkie zadanie, bowiem konkurencja w postaci Wii wybiegła daleko do przodu, a ta o imieniu PlayStation 3 wreszcie zaczęła łapać wiatr w żagle i poważnie wzięła się za odrabianie strat. Czy więc twórcy Xboksa i PeCetowej platformy Games for Windows poprawnie wywiązali się ze swego zadania? Czytajcie dalej, by się o tym przekonać.
Jako pierwszy na scenie w Los Angeles Convention Center pojawił się przedstawiciel Microsoftu, Don Mattrick. On również miał przed sobą ciężką przeprawę, musiał bowiem zastąpić przygarniętego przez Electronic Arts Petera Moore’a, który przed głodną nowinek publicznością czuł się przecież jak ryba w wodzie. Mattrick zaczął konferencję od wspomnienia tytułów, które przez ostatni rok sprzedawały się najlepiej na X360. Na liście znalazły się Bioshock, Assasin’s Creed, Halo 3, Call of Duty 4 oraz Grand Theft Auto IV. Oczywiście dziwny trafem pracownik MS zapomniał napomknąć, iż tylko jedna z tych pozycji jest dla białego pudła ekskluzywną. Nie omieszkał natomiast zaznaczyć, że Xbox 360 to nie tylko maszyna dla tak zwanych hardcore’owców, ale również zabawka znakomicie nadająca się do grania z rodziną lub przyjaciółmi, dzięki takim pozycjom jak Guitar Hero, Rock Band, Scene It oraz Uno. Mattrick utrzymuje, iż odniosły one spory sukces i o ile w przypadku dwóch pierwszych nie sposób się nie zgodzić, o tyle Scene It i Uno mogą już w tej kwestii budzić pewne wątpliwości. Mniejsza jednak oto, bowiem po dodaniu jeszcze kilku ciepłych słów na temat Xboksa i trwającego wydarzenia, Mattrick musiał zamilknąć, by ustąpić miejsca rozpoczynającemu się trailerowi.
Ten pan był w sklepie z bronią kiedy spadły atomówki
Już sam początek filmu mógł nasuwać pewne podejrzenia odnośnie tego, o czym będzie opowiadał. Czarno-biała reklama, z miejscem akcji osadzonym w domu jakiejś szczęśliwej, amerykańskiej rodziny. Klimat połowy ubiegłego wieku lekko mącony przez futurystycznego robota krzątającego się po kuchni razem z panią domu. Sielankowy nastrój zostaje jednak zdruzgotany przez słowa narratora, które brzmią…Where will you be when the atomic bombs fall? Tak, tak, to Vault-Tec reklamuje swoje schrony. A więc Microsoft zaczyna z grubej rury – od zaprezentowania trzeciego Fallouta. W związku z tym na scenie pojawia się główny reżyser tego projektu, Todd Howard z Bethesdy. Kontynuacją pokazu F3, jest prezentacja grywalnego dema. Dostępny jest zarówno tryb FPP, jak i TPP. Przyznać trzeba, że klimat i ogrom zniszczonego Waszyngtonu robią niesamowite wrażenie, nawet pomimo pewnych zauważalnych technicznych niedociągnięć. Pokazówka gameplay’u jako-taka była w sumie dość krótka i zasadniczo skupiała się tylko i wyłącznie na walce, zaledwie przez moment pokazując nowego PipBoya. Same starcia możemy toczyć zarówno w czasie rzeczywistym, jak i za pomocą systemu VATS, pozwalającego w trybie aktywnej pauzy celować w konkretne części ciała oponenta. Pierwsza z opcji jest o wiele szybsza, podczas gdy druga dzięki doskonałej pracy kamery, zaskakuje swą efektowną filmowością. Oczywiście dostępny jest prawie cały arsenał – karabiny snajperskie, maszynowe, broń laserowa, granaty EMP, czy nawet wyrzutnia małych pocisków nuklearnych, którymi walczy się z przedstawicielami Enklawy. Gracze wypatrujący trzeciego Fallouta pewnie ucieszą się na wieść, iż ma być on pozycją starczającą na ponad sto godzin zabawy. Posiadacze Xboksów i blaszaków z kolei mogą czuć się usatysfkacjonowani faktem, iż tylko dla nich przeznaczony zostanie Downloadable Content, którym Bethesda zajmie się po wrześniowej premierze F3.
Moda na kooperację
Grało się w Dooma?
Todd Howard ustępuje miejsca Junowi Takeuchi, człowiekowi stojącemu za piątą już odsłoną serii Resident Evil. Zaprezentowanie kolejnej grywalnej wersji przypada w udziale właśnie jemu oraz panu Kawacie, rzecz jasna również z Capcomu. Już na pierwszy rzut oka widać, że osadzona gdzieś w gorącej Afryce „Piątka” całymi garściami czerpie z nastawionej głównie na akcję poprzedniczki. Głównym bohaterem jest tutaj Chris Redfield, należący do organizacji BSAA, mający za zadanie zbadać sprawę tego, co dzieje się na Czarnym Lądzie. Oczywiście szalejące wszędzie wokół żywe trupy, które zanim padną muszą „zjeść” całkiem sporo ołowiu, bynajmniej nie będą ułatwiać Chrisowi zadania. Od czego jednak ma się pomoc, pod postacią trybu kooperacji? I owszem – został on zaprezentowany podczas tego pokazu. Kiedy okazało się, że główny protagonista nie jest w stanie przeskoczyć z ruin jednego domu do resztek drugiego, z pomocą przyszła mu Sheva, której poczynaniami kierował pan Kawata. Redfield przerzucił ją na drugą stronę, a gdy została otoczona przez zombie wyciągnął karabin snajperski i zaczął osłaniać swoją koleżankę. Gdy – ponownie dzięki współpracy przy otwieraniu dzielącej ich bramy – para bohaterów znów się spotkała, została postawiona przed kolejnym ciężkim zadaniem. Musieli poradzić sobie z szarżującym trupem, uzbrojonym w piłę łańcuchową – niestety, by dowiedzieć się co sterowana przez przedstawicieli Capcomu dwójka zdziałała, będziemy musieli poczekać aż do połowy marca, kiedy to Resident Evil ujrzy światło dzienne.
Takeuchi i Kawata z całą pewnością trafili na godnego następcę. Mam na myśli Petera Molyneux, szefa Lionhead Studios, który zabrał głos tuż po dwóch Japończykach i ich tłumaczu. Już na sam początek jak na tacy zostaje nam podany początek Fable 2 – mały ptaszek, przelatujący przez pokryte śniegiem okolice i docierający w końcu do zapierającej dech w piersiach panoramy miasta…cóż, po prostu bezbłędnie trafia w młodziutkiego głównego bohatera, niczym gołębie rodem z krakowskiego rynku. Molyneux nie przestaje opowiadać o tym, jak to będziemy mogli kształtować świat dorastając i tym samym stać się prawdziwym bohaterem, mającym gdzieś w Albionie swój zaciszny kącik z czekającą tam żoną i potomstwem. Nic nowego.
Molyneux oczywiście nie zapomina o trybie co-op, zaznaczając przy okazji, że współpracując za pośrednictwem Xbox Live nie będziemy musieli czekać na partnera w żadnym lobby, gdyż w kampanii dla pojedynczego gracza będziemy mogli przywołać kolegę w dowolnej chwili, jeśli tylko znajdziemy się w odpowiednio oznaczonym punkcie. Na koniec Piotruś Pan zapowiedział, że w świat Albionu będziemy mogli zanurzyć się już w październiku.
Ogniem i piłą spalinową
Ostatnim, który wyszedł na scenę w Los Angeles Convenion Center, by pochwalić się trybem kooperacji w swojej grze okazał się nie kto inny, jak sam Cliff Bleszinski, dumnie prezentujący nadchodzące siódmego listopada Gears of War 2. Demo zaczyna się od smętnego monologu Marcusa poświęconego śmierci. Szybko jednak okazuje się, że na takie rozważania nie ma czasu, bowiem Fenix, ze swoim towarzyszem Domem zostają rzuceni w wir walki z Locustami. Jest bardzo ładnie i przy okazji filmowo niczym w ostatnim Call of Duty. W ciągi zaledwie kilku minut demonstracji można było ujrzeć platformę walącą się pod nogami bohaterów, czy obrócenie w ruinę budynku, w którym skryli się przed Szarańczą. Rzecz jasna nie brakuje też brutalnych zagrań ze strony Cliffy’ego i jego kolegi Roda Fergusona, którzy raz po raz robią z wrogów żywe tarcze, nabijają ich na swoje piły łańcuchowe albo po prostu zwęglają przy użyciu potężnego miotacza ognia. Warto dodać, że Bleszinski zapowiedział również nowy tryb do gry on-line – Horde.
Live ma się dobrze
Po Bleszinskim, na scenę powraca Don Mattrick, dając gościom odpocząć od tempa akcji z drugiej części słynnych Trybów Wojny. Jak na każdej konferencji prasowej – również i tym razem przychodzi czas, na wyciągnięcie na wierzch paru zmyślonych statystyk, których i tak nikt nie spamięta i które pokażą wszyscy kolejni przedstawiciele konsolowego triumwiratu, oczywiście interpretując je na trzy różne, wygodne dla siebie sposoby. Ale dość tych żartów. Mattrick, oczywiście podpierając się stosownymi słupkami (bo jak wiadomo, każde dane wyglądają lepiej w parze z kolorowym diagramem) zapewnia, iż w Ameryce rządzi konsola jego firmy, przy okazji starając się udowodnić, że rynek gier wideo jest już w tej chwili największym segmentem branży rozrywkowej. Jeśli o sprzedaż software’u chodzi – tutaj również wedle słów Mattricka rządzi Microsoft, nie wspominając nawet o usłudze Xbox Live, która w tej chwili ma już dwanaście milionów subskrybentów, a kolejny pojawia się średnio raz na pięć sekund. Chwilę później pokazana zostaje lista firm współpracujących z Microsoftem przy tworzeniu zawartości Video Marketplace, z wytwórnią Warner Bros na czele. Dzięki podpisaniu umowy z NBC oraz Universal w Ameryce i Renown Studios, MGM a także Constantin w Europie, już od dzisiaj do pobrania dostępne stają się nowe filmy.
Chcemy takiego awatara
Mattrick zaprasza na scenę Johna Schapperta, głowę oddziału MS odpowiadającego między innymi za Xbox Live. Schappert pojawił się by zapowiedzieć bardzo istotną zmianę – kompletne przemodelowanie Dashboardu w Xboksie 360. Sam design wydaje się niezbyt przejrzysty i do tego mocno bezbarwny, ale zapowiedziano kilka zmian, którym warto się przyjrzeć. Przede wszystkim, teraz zamiast zwykłych obrazków w kartach graczy pojawią się avatary wzorowane na ludzikach Mii, z których korzysta Nintendo. Będą one reprezentowały nas na animowanych friendlistach naszych znajomych, a poza tym, podobnie jak wspomniane Mii, staną się możliwe do wykorzystania w niektórych grach. Ilość różnych elementów, z których złożymy swoje wirtualne Ja ponoć jest niezwykle imponująca. Poza tym, dzięki awatarom będzie można organizować tak zwane Live Party, podczas którego razem ze znajomymi obejrzymy zdjęcia, filmy, czy też posłuchamy muzyki – wydaje się to być mocno zubożoną odpowiedzią MS na PlayStation Home, która zapewne trafi głównie w gusta osób lubiących prostotę i przejrzystość, ale jednocześnie ceniących sobie pewien powiew świeżości.
Schappert nie omieszkał również ujawnić nazw dwóch kolejnych firm, z którymi jego koncern rozpoczął współpracę. Są to Endemol, znany producent programów rozrywkowych oraz Netflix, internetowa wypożyczalnia filmów. O ile konsekwencje podpisania umowy z tym drugim przedsiębiorstwem są raczej jasne, o tyle o współpracy z Endemolem warto jeszcze parę słów napisać, gdyż ich przeznaczenie jest dosyć ciekawe. Ich zadaniem jest połączenie części swoich teleturniejów ze światem wirtualnej rozrywki tak, by stworzyć centrum sieciowej zabawy dla graczy i ich awatarów. Na pierwszy ogień pójdzie 1 vs 100, gdzie pojedynczy śmiałek przeciwstawia swoją wiedzę głowom stu innych zawodników. Wedle zapowiedzi Schapperta, w Primetime, bo tak nazywa się ten projekt, wygrać będzie można prawdziwe nagrody, co z pewnością zachęci wiele osób do spróbowania swoich sił.
Część swojego wystąpienia szef działu Live, Software and Services w korporacji z Redmond oczywiście poświęca również usłudze Xbox Live Arcade, wymieniając kolejne tytuły, które wzbogacą ją przy okazji jesiennej aktualizacji dashboardu. Tylko jeden z nich niestety jest czymś naprawdę nowym – to produkcja na licencji South Park, o której niestety nie wiemy prawie nic. Pozostałe to po prostu odświeżone wersje Geometry Wars, Galagi, UNO (obsługuje awatary) i…tak! Portalu z Pomarańczowego Pudełka!
Mam wrażenie że ten reportaż napisał jakiś fanboy ps3, jak ci aż tak wiało nudą to chyba nie widziałeś konferencji sony :/
No cóż, zwazywszy na to, ze reportaz pisalem w nocy z 14 na 15, a konferencja Sony skonczyla sie jakies 15 minut temu, to owszem – w momencie pisania nie widzialem. Tak czy siak, wiele sie poziomem nie roznily, ale Sony zmontowalo kilka fajnych teledysków 😉
Kilka słów na początek. Jestem zły na Valhallę. Zwykle jestem cierpliwy ale tym razem naprawdę się nie popisaliście – e3, gorące dni – a wy chłopaki ze wszystkim spóźnieni. Niby gdy spoglądam na datę dodania newsów wszystko gra – ale ja muszę mieć wszystko świeże, na bieżąco! Wczoraj radosny „wbiłem” na Valhalle, by skomentować FF XIII na xbox360 – i co? I nic. Dopiero dzisiaj pojawił się news. Nie chodzi mi o jakieś rozbudowane artykuły na „teraz”. Chce po prostu wypowiedzieć się krótko po wydarzeniu :]. Konferencje zdążyłem rozbić na części pierwsze w kilku innych portalach =p. Korzystając z okazji (w końcu jestem w mighty RAGE mode) chciałem przypomnieć administracji Valhalli, że już od +- ROKU nie mieliśmy żadnych update’ów ani nawet informacji, małego strzępka informacji o tym gdzie Valhalla zmierza. Beta jednym słowem. Ale, ale – Valhalla w końcu to mój ulubiony portal o grach, tak więc chętnie wypowiem się jeszcze raz na temat konferencji. Tutaj dyskusje zawsze są żywsze ^^. Może zacznę od moich „prognoz”. Byłem pewien, że w tym roku Microsoft zdecydowanym krokiem pójdzie w stronę Casuale gamers, że spróbuję choć trochę dziabnąć z wielo $$$$$$$k konta Nintendo. I rzeczywiście, główną atrakcją były gry muzyczne i dobrze zapowiadające się gry arcade. Do tego update Live!’a – wprowadzenie istot mii-podobnych. Jestem chyba jednym z nielicznych którym cała idea animowanych stworków się spodobała. Na całe szczęście Nintendo nie poszedł tam gdzie Sony z Home. Avatary są, można się nimi bawić ale ani trochę nie przeszkadzają w prostej nawigacji, szybkie wybranie znajomych i wio do gry – oto właśnie chodzi. Kolejną każualową kwestią są filmy która ja pominę z wiadomych względów – prawdopodobne problemy z dostępnością w Polsce i zabawa z M$ points. Jeżeli chodzi o nowinki techniczne, byłem niemal pewien, że Microsoft zaprezentuje nowy kontroler który będzie exclusivem dla Xboxa i PC. Zaprezentuje coś na wzór wii-lota, jednym zdaniem – liczyłem na oficjalne wsparcie darwina od Motus Games, ale chyba się przeliczyłem. Taki „alternatywny” kontroler bardzo by się przydał. Ale przejdźmy do gier ;). Początkowe prezentacje spodobały mi się z jednego powodu – pracownicy poszczególnych firm przychodzili I GRALI w swoje gry. Nie spodobał mi się Fable II, chociaż na początku pokładałem w nim duże nadzieje, teraz moja wiara „nieco” się zachwiała. Pierwsza część była naprawdę dobra, a ja nigdy Petera „złotoustym” nie nazywałem. Zdarzało mu się kręcenie, ale zawsze produkował dobre gry. „FICZEREM” który postanowił zaprezentować była możliwość zaproszenia znajomego do gry i interakcji z „otoczeniem”. Widzieliśmy to już na wcześniejszych filmikach. Dla mnie jest to totalnie niepotrzebna opcja. Lubie bawić się w poboczne „zabawy” w grach RPG. Ale „przedstawienie” żony i dziecka swojemu kompanowi to już lekka przesada. Widzę, że Peter próbuje zrobić z F2 coś OGROMNEGO – tak by hardcore i casual znalazł coś dla siebie. Tylko niech nie zapomni o najważniejszym – ludzie kupią Fable 2 po to by wziąć miecz i zacząć siekać potwory, a nie po to by kuć stal jako kowal. Teraz pod nóż wezmę Fallout 3. Fail. To ja wierzyłem w słowa Bethsedy „to nie będzie nowy Oblivion”, „tworzymy kontynuacje Fallout’a” – to wszystko to bzdura. Gra to najprawdziwszy Oblivion ze średnią grafiką i strasznymi udziwnieniami podczas walki. Co to był – real time czy walka turowa? Na FPS’a to za wolne, a na turówkę za. . . Nie chcę tego nawet grą turową nazywać. Jeżeli nałożyć na to wycięcie cech (albo traitów – nie pamiętam) to gra zamienia nam się w prawdziwą strzelankę. I nie wmawiajcie mi proszę, że to tylko „fragment” gry – nie uwierzę >. >Gears of War 2 – MASAKRA. Na początku narzekałem na to, że to ta sama gra tylko, że z innymi mapami ale potem mi przeszło :). Gameplay oraz Cinematic Trailer totalnie wgniotły w ziemię. Już nie mogę się doczekać aż położę łapki na pudełeczku z grą i sprawdzę nowe tryby multiplayer :]. Z GoW’em jest jak z Halo. Niby zwykła szara strzelanka – a potrafi przyciągnąć. Aaaaand Resident Evil 5. Zawsze byłem ogromnym fanem serii – szczególnie podoba mi się druga część. Dlatego gdy skończyłem część 4 trochę kręciłem nosem, że to już nie jest ten stary dobry Resident Evil. Nie zmienia to oczywiście faktu, że była to świetna gra. RE 5 tak jak GoW jest najzwyklejszą w świecie kopią swojego poprzednika – tylko, że w nowym środowisku i z paroma nowymi ruchami – JAK JA SIĘ CIESZE ! Ten cały pomysł z Coopem sprawdza się całkiem dobrze, chociaż zaprezentowano dość „zwykły” fragment gry. Mam nadzieję, że pozwiedzam jakieś laboratoria albo pouciekam przed tym tłumem. Na sam koniec zostawiłem sobie komentarz związany z czymś co wgniotło mnie w ziemię. Sam koniec spektaklu a tu wkracza Shinji Hashimoto ze Square Enix. Chyba nie muszę opowiadać jak bardzo lubię jRPG’i, dlatego liczyłem na coś wielkiego. Już przed prezentacją czułem w powietrzu remake Final Fantasy VII – byłem blisko. wszystkie jRPGI zaprezentowane przez Square Enix prezentują się bardzo dobrze – szczególnie Star Ocean. I pomyśleć, że właśnie ten gatunek swój azyl odnalazł u amerykańskiej konsoli – przecież Japonia ma dwie swoje konsole, lol >. <. Happy byłem, radosny byłem – ale nie zobaczyłem Finala. Jednak gdy zobaczyłem, że Shinji się wraca by powiedzieć, że jednak ma coś jeszcze do zaprezentowania. . . I stało się – przyszedł dzień w którym każdy fanboy Playstation 3 zapłakał. Final Fantasy XIII wychodzi na X’a (hyh – to 10x lepiej niż remake części 7!). Gdy potem zobaczyłem mega whine „fanów” Sony nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. „Square Enix nas zdradziło”, „ciekawe na ilu płytach DVD GRA WYJDZIE!?!!1111oneone” – no ludzie bez przesady =p. To zdecydowanie potężny cios dla Sony. W moim przypadku niemal skreślił on tę konsolę – chociaż jestem świeżo po konferencji Sony i to całe gadanie „konsola na 10 lat” zaczyna na mnie działać. W skrócie – Nie zawiodłem się na konferencji microsoftu. Była zdecydowanie najlepsza i najciekawsza.
Jaki Shinji Hashimoto, tozto byl Yoichi Wada 😛
@KriskNapisałeś dokładnie, to co sam myślę, nie zostawiłeś mi dużo miejsca do popisu :DMuszę powiedzieć, że MS mnie bardzo miło zaskoczył- mnóstwo nowości (OGROM!), dobre gry, pozytywne zmiany. Widać, że MS też chce swój kawałek tortu, o czym świadczy zabranie wisienki, jaką niewątpilwie było FF.