Przez długi czas zupełnie nie interesowałem się owymi funkcjonalnościami w moim profilu. Nie tworzyłem kolekcji gier, które posiadam, tym bardziej nie miałem ochoty na robienie własnej wishlisty. Nigdy wcześniej nie tworzyłem takich spisów to dlaczego miałby robić to teraz?
Wiele osób pewnie ze zdziwieniem uniesie w tym momencie brew – „Nie robił listy? Przecież każdy ma wynotowane tytuły, na które czeka w najbliższym czasie! Skąd ten wariat uciekł?!”. Choć moja stabilność psychiczna może być dyskusyjna fakt faktem nigdy nie miałem i nie prowadziłem żadnych list życzeń. Oczywiście – miałem swoje typy-gry, na które czekałem, ale nigdy nie odczuwałem potrzeby żeby spisać je w jednym miejscu. Do wczoraj…
Jako, że mój poczciwy komputer zbliża się do kresu swoich dni, a jedyny przymiotnik poza „zasłużony”, który właściwie go określa to „muzealny” planuję w najbliższym czasie zmianę sprzętu. Leciwość mojej obecnej maszyny jak łatwo się domyślić odbijała się na tytułach, w które mogłem ostatnio grać (a raczej, których nie mogłem posmakować). Ominęło mnie w ten sposób większość ubiegłorocznych hitów z COD4 i Bioshockiem na czele. Jako, że nadchodząca zmiana to bardziej już kwestia tygodni niż miesięcy wczoraj siedząc przed monitorem postanowiłem wynotować tytuły, które powinienem nadrobić. Jednym słowem przystąpiłem po raz pierwszy w życiu do tworzenia własnej wishlisty. Nie mówię tu o produkcjach drugiej czy trzeciej kategorii, ale rasowych hitach – tytułach, które nie schodziły/nie schodzą z ust tysięcy graczy. Początkowo wydawało mi się, że lista zamknie się na 2-3 grach. Po kilku minutach urosła ona do kilkunastu pozycji, a ja wciąż byłem w stanie dopisywać dalsze. Szczęśliwie powstrzymałem się wprowadzając dodatkową kategorię „mniej ważne”, do której spadło kilka wcześniej wynotowanych tytułów.
Przeglądając listę ponownie zacząłem zastanawiać się nad zasadnością tworzenia takich spisów. Przed moimi oczyma miałem ok. 20 gier, których przejście zajęłoby mi mniej więcej milion godzin. Biorąc pod uwagę, że zazwyczaj w tygodniu mam wolne jakieś 20 sekund (w porywach do dwóch minut i trzydziestu siedmiu sekund), to przechodzić wypisane gry skończyłyby moje praprawnuki. Oczywiście nie skłoniło mnie to do skasowania stworzonej już listy. Ba, po zakupie nowego kompa pewnie stanie się ona nawet jakąś wytyczną sugerującą tytuły, w które warto zagrać jednak już dziś wiem, że raczej małe szanse, żeby wszystkie wypisane gry zostały przeze mnie „przerobione”.
Czy jest więc sens tworzenia takich spisów? Odpowiedź jak zwykle nie jest prosta. Z jednej strony tak – pozwalają nam one pamiętać o najważniejszych dla nas pozycjach, a w sytuacji kiedy dysponujemy dużą ilością wolnego czasu mogą faktycznie być traktowane jako kolejka gier, w które zagramy. Jednak dla ludzi pracujących, którzy nie dysponują zawrotną ilością czasu taka lista może być tylko sugestią czym warto się zainteresować (niekoniecznie zagrać). Może pełnić rolę bazy, z której ostatecznie wybierzemy jeden, góra dwa tytuły, w które faktycznie się zanurzymy. Inną kwestią jest fakt, że mój spis powstał na bazie prawie rocznych zaległości – czyli jednorazowo na listę trafiły tytuły z całego zeszłego roku. W przypadku kiedy swoją wishlistę prowadzimy na bieżąco nowe tytuły trafiają tam zdecydowanie rzadziej, a co za tym idzie mamy większe szanse w nie wszystkie zagrać. Czy aby na pewno?
Mimo to dla mnie wszelkie listy życzeń wciąż są tylko fundamentem, sugestią do dalszych wyborów, a nie ostateczną listą „must play”. Dla wielu jednak spełniają właśnie taką rolę. Zamknięci w ich okowach realizują Wielki Plan. Tylko gdzie tu przyjemność? Czy nie przemienia się to w machinalne „wyrabianie średniej”, kolejne „odhaczanie” pozycji?
A jak jest w waszym przypadku? Macie swoją wishlistę (co na niej macie?) i jak ją traktujecie? Czy jest sens tworzenia takich spisów? Podzielcie się z nami przemyśleniami na ten temat!
Jak najbardziej liste mam a na niej: * Sins of a Solar Empire (pc) * Uncharted: Drake’s Fortune (ps3) * Devil May Cry 4 (pc) * Folklore (ps3) * Viking: Battle for Asgard (xbox360)Calosc natomiast traktuje jako „liste rezerwowa” na czas posuchy (wakacje sie zblizaja ;). Swoja droga to taka lista ma sens chyba tylko i wylacznie jezeli juz „usystematyzowalismy” swoje granie. Jak juz kiedys wspomnialem ja mam tak, ze jedna gra fabularna/dluzsza/bardziej skomplikowana (teraz Lost Odyssey) i do tego 1-2 tytuly dorywcze (w tej chwili GT5P i CoD4) w ktore gram jak mam malo czasu albo chce sie na chwilke „oderwac”. To max. . . jezeli w tym czasie pojawia sie cos nowego to spokojnie czekam az skoncze poprzednia gre. W tym samym czasie nowosc wedruje nigdzie indziej jak wlasnie na moja „wish list”. Taka lista w tym momencie ma ogromny sens. . . . . bo Lost Odyssey wlasnie tam sie znajdowal jak gralem w Mass Effect 😉 W ten sposob mam pewnosc, ze gry nie „przelece” (uff. . ale brzydko zabrzmialo ;P) ale poswiece jej wiecej czasu i uwagi. Nowosci nie uciekna. . . . ewentualnie potanieja 🙂
dla mnie lista tego w co chcę zagrać to lista tego w co zagram, a czas jest najprostszą rzeczą jak to pisał C. Simak 🙂
Lista życzeń? Oczywiście, że takową posiadam. Brzmi ona mniej więcej tak:1) Jakimś niewiadomym cudem znaleźć sposób na ograniczenie ilości „wyciekającego” z dnia na dzień, wolnego czasu. 2) Jakimś niewiadomym sposobem znaleźć siły na wieczorne granie. 3) Jakimś niewiadomym sposobem przypomnieć sobie o co chodziło w grze przerwanej 2 tygodnie temu. Na dalszych pozycjach ewentualnie mogą znaleźć się takie drobnostki jak tytuły gier, które mnie zainteresowały. A tak na poważnie, nigdy nie robie żadnej lisy. Zazwyczaj pamiętam tytuły, które mnie interesują.
łysz lista, zdjęcia rodziny, kolekcja znaczków, gadgety, widgety, itemy, galerie i temu podobne pierdoły w domniemaniu mają zabawiać użytkowników przez jakiś czas (3-4min?). Mi wystarczy możliwość komentarzy i tyle. . . aa po co te punkty mam przy moim pseudonimie, mogę coś za nie kupić? 🙂
Właśnie, co z tą Valutą? Da się to najakieś fanty zamienić?
To jak z bonami za komuny, jak już ich uzbierasz niezłą kupkę, to ci powiedzą, że zostały właśnie zniesione i są już nic nie warte. ;]
Listę życzeń roboczą (ach ta praca) układać nie muszę „dobra” wróżka robi to za mnie i często jest to bardzo, bardzo przykre. Prywatnej listy nie mam chyba, że ktoś kota sklonuje