Muzyka i dobór utworów znajdujących się w grze też może dużo powiedzieć o poczuciu humoru twórców – ścieżka dźwiękowa składa się z przesłodzonych piosenek z lat 50., takich jak nieśmiertelny „Lollipop”. Proszę ja teraz sobie wyobrazić jak taka pioseneczka przygrywa do fontann krwi tryskających z pourywanych kończyn.
Znowu móóózgiii!?
Stubbs to facet z klasą
Koncept – fajowy, grafika niczego sobie, muzyka słodka jak mały misio. Więc co jest nie tak? Monotonia! Wyziera ona wszystkimi szczelinami. Metoda na prawie każdą planszę to zrobić na początku małą armijkę, a następnie zagonić ją w kierunku jeszcze dychających przeciwników.
Kilka przerywników, takich jak jazda gnojowozem lub traktorem, się znajdzie. Jednakże jest ich dość mało i są mocno porozrzucane po całej grze. Do tego trzeba dodać miejscami zwiększony poziom trudności. Chodzi mi o to, że grałem gładko, aż natykałem się na miejsce, którego nie mogłem przejść pomimo ponawianych prób.
Nie może zabraknąć także pojazdów
Oznacza to wszystko tyle, że gdy dojdzie się do miejsca trudniejszego, to nie za bardzo ma się motywacje ponawiać podejścia, bo wiadomo, że jedyne co nas może jeszcze czekać, to tylko kolejne tworzenie hordy i jeszcze jedno przebijanie się przez barykadę i następny pokój pełen policjantów, i znów naukowcy uciekający z krzykiem, i ponownie plac z żołnierzami… I tak w kółko.
I jeszcze jeden mózg na drogę…
Pomimo tego, że Stubbs mnie najzwyczajniej w świecie znudził, to jednak cały czas mam w pamięci pierwsze chwile jako zombie. Nie mogę się wyprzeć tego, że rozpływałem się nad tym jaka ta gra jest och i ach! I pierwsze trzy – cztery godziny są. Dla nich warto zagrać. W tym czasie można poznać wszystkie innowacje zaimplementowane w Stubbs the Zombie, można poczuć klimat, pośmiać się na czarno, przypomnieć sobie hiciory lat minionych, a jednocześnie jest to za krótko, by się zniechęcić i znudzić. Tak więc “Stubbs the Zombie- Rebel without a Pulse” to pozycja, w którą należy zagrać kategorycznie. Jednak nie wolno grać dłużej, niż cztery godziny.
Potrzebowałem już od jakiegoś czasu gierki, w której mógłbym sobie pobiegać i poniszczyć to, co zobaczę dookoła. Tak się jakoś złożyło, że ostatnio miałem okazję mykać w strategie maści wszelkiej, a gry akcji omijały mnie szerokim łukiem. Ucieszyłem się, gdy trafiła do mnie gierka pozwalająca mi się nieco odmóżdżyć. I to dosłownie!
Plusy
– Główny bohater- Czarny humor- porządna polonizacja
Minusy
– monotonia
Grałem, bardzo mi się podobała ta gra, nawet ją wygrałem na konkursie THAW 2 w blue city w wawie. Uważam że ta gra zasługuje co najmniej na 7 chociażby za pomysł