Niedawno pisałem o bólach tworzenia postaci. Dziś jednak chciałem się skupić zaledwie na jednym składniku owej kreacji. Jednym, ale za to kluczowym. A może nie?
Internet przyzwyczaił nas do używania nicków. Są one nierozerwalną częścią tej kultury, a według wielu gwarancją naszej netowej anonimowości. Co bardziej roztropniejsi użytkownicy wiedzą, że owa anonimowość jest tylko pozorna, ale to już historia na zupełnie inny tekst. W każdym razie nick stał się naszym alter ego w świecie komputerów. Jednak zdecydowanie wcześniej pojawił się w grach. Przecież nawet na automatach kiedy pobiliśmy rekord trzeba było wpisać kto tego dokonał! W ten sposób zapisywaliśmy się niejednokrotnie w podwórkowej Hall of Fame. Na naszych domowych komputerach wpisanie się na listę High Scores było niemalże obowiązkiem, a wbicie się na obcą listę (np. u kumpla) stawało się punktem honoru każdego młodego gracza. Ile potem wysiłku kosztowało gospodarza zrzucenie intruza z listy wie tylko ten kto to przeżył. A wszystko przez głupią ksywkę…
Wybór imienia czy nawet kwestia nazwania profilu w grze budzi zawsze we mnie sporo emocji. Niby mógłbym po prostu wpisywać Jolo jednak rzadko kiedy się tym od razu zadowalam. Kiedy już zdecyduję się wymyślić coś oryginalnego często kończy się to wyłączeniem gry i wielogodzinnym kombinowaniem (często przez nockę). Staram się zawsze, żeby nick wpisywał się w klimat gry, z drugiej strony nie chcę odchodzić od ksywki Jolo, toteż wskutek tego powstają przeróżne wariacje „na temat”. W cRPGach często gram jako J’Olus lub po prostu Sir Jolo. W grach rozgrywających się współcześnie pojawiają się przeróżne kombinacje. Zaprezentowany we wstępie tego wpisu John O’Leary Oldham jest jedną z nich. Inna rzecz, że wielokrotnie po bezowocnym nocnym główkowaniu przychodzę na drugi dzień do kompa z pokornie spuszczoną głową i wstukuję na klawiaturze J… O… L… O…
Co decyduje o naszych wyborach? Przypuszczam, że zdecydowana większość graczy decyduje się na nicki używane przez nich w Internecie. Oczywiście nieco inaczej wygląda kwestia wyboru ksywki w grach sieciowych. Tu pojawiają się w nich dodatkowo tagi określające klany, narodowości itp. Często jest też liczba. Bierze się to z prozaicznej przyczyny używania naszej ksywy już przez jakiegoś innego gracza i konieczności stworzenia nowej – unikalnej. W tej sytuacja dorzucamy numerek – w moim przypadku najczęściej 23 lub 12 choć zdarzało się też 37. I tu ciekawa obserwacja. Kiedy gram w sieci, czy to w MMO czy np. w America’s Army unikam tagów określających narodowość. Dlaczego? To może przykre, ale czasem jednak lepiej nie ujawniać skąd się pochodzi – przynajmniej na początku, bo wielu graczy wystawia nam nienajlepszą renomę. Dlatego nie lubię być postrzegany przez pryzmat narodowości. Zdecydowanie częściej decyduję się więc na Jolo niż Jolo[PL] czy inną tego typu wersję.
O wyborze ksywki decydują nasze przyzwyczajenia, charakter, a czasem najzwyklejszy przypadek, jednak zauważalne jest wśród graczy ich przywiązanie do raz wymyślonego nicka. Oczywiście, występuje on w różnych odmianach i wariacjach, ale najczęściej nie odbiegamy od raz przyjętego schematu. W ten sposób stajemy się rozpoznawalni w środowisku (grając po sieci) lub w przypadku gry w trybie single player czujemy się z naszą postacią bardziej związani – przynajmniej tak jest w moim wypadku.
A wy – co determinuje wasze wybory, czym się kierujecie, zdradźcie nam swoje schematy. W singlu i multi przyjmujecie ten sam nick, a może macie odrębny do gry w sieci, a inny do gry pojedynczej?
Mnie w tej sytuacji pozostaje tylko wymyślić jak nazwę profil w Dzikich Hordach, które właśnie wylądowały na moim dysku…
Abbalah. Zawsze i wszędzie Abbalah. Nick o tyle dobry, że właściwie nie zdarza się by go ktoś gdzieś miał taki sam. Jak widzicie gdzieś ten nick to na 90% jestem ja :)Kolejną zaletą tego nicku jest to, że dobrze pasuje według mnie i do gier fantasy i do sf. Pokazuje też czyjej twórczości fanem jestem. A jego największą zaleta jest to, że go po prostu lubię. Pasuje mi. Jeśli jednak zdarzy się, że potrzebuje jakiejś modyfikacji bo już jest zajęty ( czasem przeze mnie samego ale to pomińmy ) to wystarczy zrobić na przykład Abballah lub Abbalach i też jest ok 🙂
W grach nie mam jednego nicka, ktorego uzywam, choc ostatnio coraz czesciej zaczynam uzywac ksywki mnemic. Ale wszystko zalezy od gry. W cRPG zawsze staram sie wymyslec cos nowego, coby pasowalo do swiata, czesto korzystajac z imion bohaterow innych gier-ot, taki maly crossover 🙂 Dopiero w Mmorpgach zaczynaja sie schody. Nie wazne ile czasu poswiece na wymyslenie nicka, on i tak juz bedzie zajety. Ostatnio taka przperawe mialem z Hellgate. Ale nie poddalem sie 😉 Po 2-3 dniach w koncu udalo mi sie znalezc odpowiednie imie dla mego marksmana. Obylo sie nawet bez [PL] ;)Z shooterami online sprawa wyglada troche inaczej. Tutaj czesto dodaje [PL] i jakos nie mam przez to problemow, choc oczywscie zdarzaja sie wyjatki 😉 A cyfry w nickach dla mnie sa pojsciem na latwizne 😉
Mój nick wziął się z hasła zrozumiałego dla wybranych, które rzuciłem na ęglisz, Go to hell baby wyrzucone jednym tchem, z pseudoamerykańskim akcentem z dzielnicy i wyszło Gothel:) W sumie w grach, w których nie mam odgórnie narzuconego imienia (mimo, że w większości mogę zmienić), używam Gothel. Nick na tyle ciekawy, że komponuje się ładnie zarówno z s-f jak i fantasy. Gdy natomiast postacie są już nazwane, nawet jeśli jest możliwość zmiany imienia postaci, pozostaję zawsze przy domyślnym. Głównie ze względu na to, że często teksty tracą na uroku, lub grając po raz pierwszy w jakąś grę, potem nie utożsamiam jej z bohaterami, gdybym nazywał ich po swojemu.
Zazwyczaj Telari ;] Nie ja co prawda go wymyśliłam, ale to nie ma większego znaczenia. Ewentualnie kiedy gram facetem, to wymyślam i w pisuję to, co akurat mi przyjdzie do głowy. W MMO raczej nie grywam (zdarza mi się od czasu do czasu, wolę samotne rozgrywki :)), ale jak już, to kombinuję, aż znajdę coś z Telari i tyle. Tak w ogóle to tego nicka używam już całkiem sporo czasu (biorąc pod uwagę mój wiek^^) i nie sądzę, żebym miała zamiar go zmieniać, bo dosyć się do niego tak jakby przywiązałam. A może nawet nie tak jakby. 😉
Bardzo długo myślałem nad moim obecnym nickiem. Chciałem by w jakiś sposób był związany z moim „rzeczywistym” imieniem. Tak wyszło KrisK. Czyli przerobione Chris + pierwsza litera nazwiska. Wiem, trochę mało oryginalnie – ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Niestety, ostatnio odkryłem, że czasami ludzie używają tego nicku – nawet na Polskich stronach. W grach mmorpg jest podobnie – wtedy najczęściej dopisuje dwie cyferki – przedstawiające rok urodzenia, albo dopisuje jakieś słowo np:. Captain Krisk. IMO – powinna powstać jakaś technologia dzięki której na forach dyskusyjnych/w grach trzeba podać specjalne hasło by móc wykorzystać dany nick :).
A moj nick jest prosty i zarazem piekny. A wywodzi sie od mojego zamilowania do naszej cudownej nadwislanej ojczyzny (nie ma w tych slowach nutki ironii). Ale niestety mimo ze nick krotki i piekny to bardzo nieuniwersalny. Wlasciwie nie pasuje do zadnej gry, wiec zawsze musze wymyslac cos innego, albo ewentualnie modulowac: patriote. Np. w Mass Effect, bylem Patrio Shepard.
W pełni sie zgadzam z autorem tekstu;) wymyslanie nicka zeby by fajny i do tego orginalny to moze byc katorga. . . w moim przypadku jednak najczesniej jest toru (to jest japońskie imie) i podobne warjacje;) a jak tworzylem postacie w Icewind Dale to mialem niezle glowkowania hehehe chociaz najczesciej to byly imiona zaczerpniete z Silmarilliona;)
W singlu Serge, bo raz, ze z mojego ukochanego Chrono Crossa, a dwa, ze chyba z kazdym klimatem komponuje sie lepiej niz Siergiej. Wyjatkiem sa menagery, w ktorych jesli nie korzystam z Wojciecha Borowicza, to sam siebie nazywam Siergiej Iwanow 🙂 A kiedy gram w cos na multi to decyduje sie na prosty i znany Wam nick. Chyba, ze jest zajety – to wtedy dodaje PL, _PL lub cos podobnego 🙂
teoretycznie zawsze lovebeer (w grach wole fonetyczne lofbirr), ale znowu musze podac przyklad mmorpgow, w ktorych to czesto sie gra altami, a te sila rzeczy musza sie zwac inaczej. wiec w kolejnosci powstawaly louf, loufo (pieknie sie z tym wpasowalem jako hobbit w lotro ;)) i ostatnio loufson. w tych altowych przypadkach czesto dostawiam nazwisko typu beerfoot i wszystko jasne (jako lofbirr dla tego przykladu czesto – grajac szczegolnie jako mag uzywam sixfingers ;)). w grach lokalnych nieraz puszczam wodze fantazji i jesli pasuje w klimat uzywam jakis de birr etc, ale to juz w zaleznosci od gry. chyba po prostu chodzi o to zeby calosc trzymala sie nazewnictwa i klimatu danej gry. natomiast jestem absolutnym przeciwnkiem uzywania w mmo swojskich nickow typu bziku, wariat, mlody itd – jednak mmo to gry ‚miedzynarodowe’ (ze sie tak wyraze) a poza tym z wlasnym lore – kiedy widzimy takiego pacjenta naprawde ciezko wyjsc poza uczucie siedzenia przy zwyklej grze. dosadniej przekaze to – podobnie mozna zareagowac kiedy widzimy chinczykow ze swoimi jjxuchyign – ni w gruche ni w pietruche po prostu (ale w ich przypadku granie mam wrazenie nie ma przynosic przyjemnosci, a juz RPg to wogole abstrakcja – u nich chyba tylko chora rywalizacja kto wiecej uzbiera kasy itd sie liczy. . . jezu, znowu offtopuje ;))w kazdym razie ciezko sie nie zgodzic ze gracze trzymaja sie jakiegos schematu – z reguly na chybil trafil robia nicki poczatkujacy gracze (no offence ;))
Ja idę zazwyczaj na łatwiznę (jak widać 🙂 ) i nie cuduje z nazwami. Czasami, chojrak, dark, buniek czy jakoś tak :P. Spokojnie nie mam 14 lat, ale nie przywiązuję wagi do tego jak moja postać się nazywa. Byle mile spędzić czas przed monitorem. A siergiej kojarzy mi się z zawodnikiem drużyny gry w siatkówkę, katmay z kobietą kot, lovebeer z miłością do piwa :), krisk z pryszczem lub iskrą, abbalah z Talibem :), Jolo z żulem – nie obrażając nikogo oczywiście 😀
Kiedyś faktycznie nazywałem postaci jednym nickiem, a dokładnie drugim jego członem. Teraz jednak straszliwie bawi mnie wymyślanie nicków stojących jakby w lekkiej opozycji do, nazwijmy to, odgrywanej postaci. Tak więc krępy, twardy krasnolud nazywa się powiedzmy Kurdupol Tępy Topór, wojownik zazwyczaj coś na kształt Zygfryd Czołobij, mag Maksimus Bezczarus, a elf Leognidas Bezłukos. (wszystko wymyślone z biegu). Tak właśnie robie to w singlach. Nad charakterystyką postaci mogę siedzieć parę godzin, ale imię musi być, pozbawione patetycznego schematu jak np. Gerpir Dębowa Tarcza albo Kashal Syn Wilka, a jednocześnie zabawne. Nie wiem dlaczego, jakoś lepiej mi się wtedy gra. Poza tym imię to tylko imię, w zasadzie nic nie znaczy. W mmorpg np jest zupełnie inaczej. Tzn. moje postaci również noszą zabawne imiona a to z pewnego konkretnego względu. Przykładowo jak spotkam kogoś o nicku Grandel Wielki Siniak, albo Zarąb Łomonosow, to już mniej więcej zdaję sobie sprawę, że gość grający ta postacią ma wyobraźnię i pewną dozę poczucia humoru, a co za tym idzie będzie się fajnie z nim grało. Wierzcie lub nie, w większości wypadków to sie sprawdza.
Ja tam się nie obrażę bo i kobiety lubię i zwierzęta lubię. Jolo to jednak rozpłata Cię toporem kiedy tylko zobaczy co napisałeś 😛 Krisk za to pierwsze chyba też. . . Co do mojej ksywy to w grach jakoś nie fantazjuje specjalnie i z reguły po prostu używam Katmay. Jakoś mi to pasuje zarówno do SF jak i fantasy. Ewentualnie dodaje do tego Sir jeśli chce przykozaczyć :DSama ksywa zaś o ile dobrze pamiętam była nazwą kodową jednego z procesorów pentium a w wersji Katmai jest nazwą parku narodowego na Alasce. Mnie obie wersje pasują. Najgorsze jest jednak to, że zawsze mi się wydawało, że jestem spryciarz i nie ma drugiego Katmaya a czasem okazuje się, że „nick already taken/registered”. Krew mnie wtedy zalewa.
darek295 —> dobre, uśmiałem się. ;] To dziwne ale ja nigdy nie mam takich skojarzeń, tzn. nick to nick i jakoś nie porównuje go podświadomie do czegoś innego. Jest jednak jeden wyjątek. Mianowicie nick „Jolo” za pierwszym razem skojarzył mi się mimo woli z Jolaosem. Kto oglądał Herculesa i Xene ten wie o co chodzi. ;]
Dobranie nazwy postaci i loginu faktycznie może przysporzyć sporych problemów – i mówię to z doświadczenia. Sam temat jest ciekawy. Kilka razy się już zastanawiałem dlaczego tak a nie inaczej nazywam swoją postać w grach lub nadając nika na forach i szczerze mówiąc nie jestem do końca pewien. Czytając powyższy artykuł, oraz posty, a właściwie to głównie posty, zastanowiło mnie kilka rzeczy. Zaczynając jednak od początku, nik jaki mam każdy widzi – to chyba zdrobnienie od mojego imienia (chyba, bo takowego formalnie nie ma). Jest on na tyle oryginalny iż nie muszę za dużo kombinować rejestrując się na forum. Raz kiedyś się zdarza, że jednak ktoś bezczelnie już go wykorzystał (zwykle ja sam), wiec uzupełniam go o swoją ulubioną 13-kę i mam nika gotowego Jestem pewnie jednym z niewielu szczęściarzy. Tego nika używa jednak głównie na forach, gdzie w dość jednoznaczny sposób określa on moją płeć i jest znany przez znajomych. W zamierzchłych czasach, gdy Internet dopiero raczkował a ja zaczynałem zgłębiać tajemnice PC-tów nie miałem stałego nika. Jak nie wiedziałem co wpisać klepałem całe swoje imię i mając około 60 imienników w Polsce po prostu byłem nie powtarzalny. Z upływem czasu uznałem je z jednej strony za zbyt długie, z drugiej za zbyt oficjalne i osobiste i wyruszyłem na poszukiwania stałego nika. Wydaje się, że prawie nikt nie lubi zdradzać swej tożsamości w bezpardonowy sposób, to chyba jakaś nasza wspólna cecha. Grając w gry na kompie, myślę tu głównie o grach nie sieciowych, zwykle używam jednak loginu Liriel, zamiast Krzesi. Jest to jak widać ewidentnie żeński login, który wziął się z fascynacji jedną z postaci literackich (podobnie jak u abblacha). Zawsze staram się również wybrać taką postać jeśli to możliwe, by ten login pasował, co czasem jest niemożliwe. To dość nietypowe, ponieważ wszyscy forumowicze posiadają loginy odpowiadające swojej płci i do przeciwnych się nie przyznają. Mam nadzieję, że to nie żadne zboczenie, ale jestem pewny że jakaś fobia. Jeśli chodzi o gry sieciowe mam większy problem, ponieważ do głosu dochodzi moja męska natura oraz niechęć do ukrywania płci, walcząca z pewnymi przyzwyczajeniami. Może nie tylko to. Szczególnie nie lubię być podrywany, przez facetów w MMOgach, co mi się zdarzało. Bo kto jak nie facet stworzy intrygującą postać kobiecą 😛 więc wykazuję w takich wypadkach jako takie zrozumienie nie rzucając mięsem (lecz organizuję gościowi szybkiego resa). Z drugiej strony w grach TPP, grając kobietą, można przynajmniej napatrzyć się na ciekawe krągłości, które w dodatku zasłaniają mniej ekranu (prawie jak żart). Koniec końców zwykle gram męską postacią o niku Krzesi, a tylko w chwilach słabości można spotkać w MMORPG mnie jako Liriel, Liriel Beanre ew Mroczną Pannę (lecz w tym ostatnim przypadku podryw gwarantowany – bez komentarza panowie). Wygląda na to że wspólną cechą wszystkich jest ukrywanie się pod nikami, które oddają nasze zainteresowania i pasje (młodzież ma jeszcze czas by zmienić zdanie). Ze względu na ogromną ilość użytkowników Internetu trudno jednak o całkowitą oryginalność i czasem zostajemy zmuszeni przez życie do wykorzystania klawiatury numerycznej, by zachować „internetową tożsamość”. Zazwyczaj nasze niki odzwierciedlają również naszą rzeczywistą płeć, choć i tu zdarzają się tacy pomyleńcy jak np. autor niniejszego (przydługiego) postu, który bywa niechlubnym wyjątkiem. PS:A propos przydługości… KONIEC
jakoś nigdy nie miałem fantazji do nicków. . wujo444 powstało bo wp nie miało miejscówek, i jakoś ten numerek mi podpasował, a potem zostało ;] i generalnie w sieci pod tym nickiem jestem TYLKO JA 😀 w grach – różnie, różniście. . . Nie przywiązuje do tego zbytniej uwagi.
Ja od zarania dziejów (czyt. kiedy założyłem pierwszego neta w 2000 roku) mam ksywkę FPPfan 🙂 Wszędzie jestem FPPfan ^^ Jeśli forum/gra pozwala to jestem „()))FPPfan))>” – w grach rzadko spotykam ograniczenie do tagów ale tylko na nielicznych forach mogę mieć ksywkę z ozdobnikami :/ FPPfan wzięło się od zamiłowania do gier FPP które to utrzymuje się zresztą do dziś :)Przez 8 lat użytkowania nigdy nie spotkałem się w sieci z duplikatem mojego nicka – moge zakładać konta, emaile i co zapragnę z tą ksywką bez wymyślania udziwnień 🙂
Mój nick towarzyszy mi mniej więcej od 20 lat. To jest, kurna, instytucja. ;] Wziął się od inicjałów, jak każdy szanujący się pseudonim powstał w wyniku przypadku i został mi nadany przez otoczenie, a nie wymyślony w pocie czoła. 🙂 Oczywiście, miałem krótki epizod, kiedy chciałem go zmienić na coś groźniej brzmiącego („How about Master of Disaster? Ultralaser? Dr Doom!?” ;), ale szczęściem szybko mi przeszło. Teraz uważam, że dobrze się stało – nicka mam neutralno-dziecinnego, więc wszelki szacun zdobywam mimo nicka, albo wręcz wbrew niemu. :] A, per „bebe” mówi do mnie spora część rodziny, z kolei większość znajomych w ogóle nie kojarzy, jak właściwie mam na imię. :)W grach single-player postaci nazywam nazwami moich prywatnych metazmiennych (Meh, Mwah, Zmrask i Zmralsl :), ewentualnie Alveaenerle i Condwiramurs, jeśli to kobiety. W multi zawsze „bebe”, bo jak już mówiłem – jest to instytucja. :] (No dobrze, w latach burzliwej młodości był to „Bebe Zabijator”. :D) Uważam że to boli bardziej, kiedy cię zfraguje „bebe”, niż kiedy zrobi to jakiś „T800”, „SudnDeth13″ czy inny ‚f4t4l1ty”. 🙂 Dramat zaczyna się za to przy zakładaniu konta, bo oczywiście obecnie jest już bebów jak psów. :/ Do tego jeszcze mój nick jakoś kobieco się kojarzy, dzięki czemu regularnie zaczepiają mnie rozmaici amanci wszelkich narodowości. :/ W MMORPG nie gram, więc przed tamtejszym dylematem nie stanąłem, ale ideałem byłoby, gdyby konto nazywało się „bebe”, zaś postać – jakoś w klimacie.
Ja jakoś lubie nicki nawiązujące do S-F bo pasują do wszystkiego, a mój nick wzioł się z filmu Aeon Flux 😉
Heh, poszukiwanie idealnego nicka to były fajne czasy królowania kafejek internetowych, w których Counter-Strike miała zapach potu i petów oraz kolor kiepskiego światła i szarej wykładziny. Przesiadując od czasu do czasu należało mieć odpowiednią ksywkę – żeby nie powtórzyć tysięcy szadołów, kilerów etc. W zasadzie nie liczyło się czy był to „Terminator” czy „papuzie_piórko”, bo szacunek wzrastał wraz ze skillem :). Nawet nie pamiętam tych okazyjnie wymyślanych ksywek oprócz „paszczaka”, ale koniec końców stanęło na tym na czym jest teraz – i od tego czasu każda siecówka sygnowana jest tą „drugą” czy też „tylnią stroną”. Nie bawiłem się w dopasowywanie do gry i raczej nadal tego nie robię, chcąc być zwyczajnie rozpoznawalny – chyba nawet nie dla tego, żeby sztucznie przenosić sukcesy jednej gry na inne, ale wytworzyć taką wirtualną więź w grach zespołowych. Znamy się, wiemy, że możemy na sobie polegać.
No ja tez staram sie, podtrzymywac tradycje w grach sieciowych, choc za cienki w uszach jestem na to zeby byc rozpoznawalnym 😉 Zwlaszcza teraz gdy skilla brak 😉