Kurs Kolizyjny, bo taki tytuł nosi polska wersja najnowszego DLC do Left 4 Dead, na komputerach osobistych jest zupełnie darmowy. Na taką promocję w przypadku Xboksa zgody nie wyraził Microsoft, więc aby pobrać CC na X360 trzeba będzie wyłożyć skromne 560 MS Points. Nie jest to oczywiście suma oszałamiająca, ale osoby grające w L4D na konsoli mogą czuć się tym faktem nieco pokrzywdzone.
Jak się pewnie domyślacie, ta mikrocena doskonale odzwierciedla zawartość samego mikrododatku. Nowa skórka na ekranie tytułowym, kampania, dostępna również w trybie Versus, dwie żywcem wyjęte z niej areny przeznaczone na Survival oraz trochę Osiągnięć to wszystkie nowości, jakie znajdziemy w grze po zainstalowaniu Crash Course. Oczywiście, wypada zaznaczyć, że darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, ale mimo wszystko pewien niedosyt pozostaje – przed premierą tego dodatku plotkowało się o dodatkowych broniach, czy nieznanym dotąd Special Infected. Niestety, tym razem nieoficjalne doniesienia okazały się mylące.
W drogę!
Nowa, tytułowa, kampania, została umiejscowiona pomiędzy wydarzeniami z No Mercy, a tymi z Death Toll. Pilot śmigłowca, który zabrał ocalałych z dachu szpitala, okazał się być jednym z zarażonych. Helikopter runął na ziemię, a Bill, Francis, Louis i Zoey znowu znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Celem jest przedarcie się przez ciasne uliczki małego miasta, aż do zajezdni dla ciężarówek, gdzie można znaleźć działający transport.
Kurs Kolizyjny jest o tyle nietypowy, że swoją budową nieco różni się od czterech kampanii, znanych nam już z podstawowej wersji gry. Dotychczas każda składała się z czterech rozdziałów, zajmujących po kilkanaście minut i krótkiego finału, zmuszającego nas do przeżycia ataku hordy, aż do pojawienia się możliwości ucieczki. Crash Course to zaś tylko dwa chaptery – Uliczki i Baza Ciężarówek, jednak całość jest długością zbliżona do pierwotnego kwartetu. Jest to pewna odmiana od tego, z czym do czynienia mamy już niemal od roku, natomiast ma to swoje dobre i złe strony. Przede wszystkim, jest trudniej. Nowa kampania jest zdecydowanie najbardziej wymagająca ze wszystkich dostępnych. Pierwszy rozdział jest naprawdę bardzo długi, a AI Director, choć wyjątkowo hojny, zdaje się być jeszcze bardziej złośliwą bestią niż dotychczas – hordy pojawiają się niemal jedna za drugą, a do tego raz zdarzyło mi się nawet po drodze spotkać dwa Tanki. To prawdziwy horror, kiedy taki bydlak wyskoczy nagle tuż przed safehousem, do którego dojście zajęło drużynie naprawdę sporo czasu.
Emocji więc nie brakuje, natomiast jeżeli nie idzie najlepiej, to staje się to z czasem nużące. Ciągłe ginięcie, przy tak długim dystansie do przejścia sprawia, że człowiekowi odechciewa się grać. W pierwszym rozdziale jeszcze można to przeżyć, natomiast finał jest skonstruowany fatalnie. Żeby rozpocząć ostateczną obronę przed hordą trzeba się udać na naprawdę długi spacer – kampania nic by na tym nie straciła, gdyby został on podzielony na dwie części, za to niejeden gracz zachowałby jeszcze parę włosów na głowie. I o ile na niższych poziomach trudności może nie być to aż tak irytujące, o tyle na Ekspercie, gdzie idzie się powoli i bardzo ostrożnie, któryś z kolei przegrany finał może spowodować straszne znużenie.
A twórcom trzeba przyznać, że samą końcówkę Kursu Kolizyjnego zaprojektowali tak, by potrafiła zaskoczyć. Nie chcę zdradzać nic konkretnego, ale może was czekać kilka mniejszych lub większych niespodzianek, gdy zadekujecie się w jakimś pozornie bezpiecznym miejscu, czekając na ostatnią falę biegających truposzy.
Przetrwać Kontrę
Oni nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa…
Nowe mapy są rzecz jasna dostępne również w trybie Kontra, natomiast nie ma co ukrywać – Crash Course to również w Versusie zdecydowanie najtrudniejsza kampania, tak więc mało doświadczone osoby raczej nie uznają jej za szczególnie grywalną. Przede wszystkim, dwie bardzo długie mapy to dość mocny cios wymierzony w Ocalałych. Poza tym, dodatkowa kampania to istny raj dla Specjalnych Zarażonych. Pełno tu wysokich budynków, na których z łatwością mogą się czaić Smokery, a ciasnota panująca na większości obszaru sprawia, że osoby grające Boomerami poczują się jak w niebie. Jaki z tego wniosek? Zgrana drużyna Zarażonych może bez problemu zmasakrować swoich przeciwników i potrzeba naprawdę dobrej współpracy Billa i spółki, by do tego nie doszło. Mnie zdarzyło się być częścią bardzo kiepskiego zespołu, a zdecydowanie lepszy od nas team Ocalałych w finale nie potrafił zajść dalej niż do połowy rozdziału.
Fani trybu Survival również nie będą zachwyceni. Jedna z map to kopia ostatniego starcia z truposzami. Obszar jest dość niewielki, więc właściwie ani Smokery, ani Huntery nie stwarzają jakiegoś ogromnego zagrożenia – prawdziwy problem stanowią tylko Boomery, no i oczywiście ataki Tanków. Są też przynajmniej dwie miejscówki praktycznie odcinające hordę, więc bicie rekordów nie powinno stanowić jakiegoś ogromnego wyzwania. Drugą mapkę do Przetrwania zaś wspomnę tylko paroma słowami, coby nie kopać leżącego. Jest zbugowana do tego stopnia, że można z niej całkowicie usunąć Zarażonych – skłamałbym, twierdząc że w Valve zadbali o jakość tego, co dodali do Survivalu.
O 560 za drogo
Pecetowcy na pewno nie mają powodów do narzekań. Zupełnie za darmo dostali nową, naprawdę wymagającą, acz nieco przykrótką kampanię. Oczywiście, można było oczekiwać nieco więcej dodatków, tym bardziej, że ani do Versusa, ani do Survivalu Crash Course się specjalnie nie nadaje. Mimo wszystko, należy się cieszyć, że Valve wypuściło drugi mikrododatek do Left 4 Dead i nie zażyczyło sobie z tej racji ani grosza. Inaczej sprawa ma się z osobami grającymi na Xboksach. Microsoftowi uprzejmość producentów jednego z najlepszych shooterów w historii nie pasowała, a płacenie za jedną dodatkową kampanię niekoniecznie jest najlepszym sposobem na wydanie 560 MS Points. Oczywiście, jest to suma bardzo nieduża (jakieś 20 złotych), ale legendarna zbroja dla konia od Bethesdy też nie kosztowała fortuny, a i tak oddawanie za nią pieniędzy to zwykłe marnotrawstwo. Fanatycy strzelania do biegających zombiaków mogą ten zakup rozważyć, natomiast jeżeli gracie w Left 4 Dead tylko od święta, to dotychczasowy pakiet 4 kampanii z całą pewnością wam wystarczy.
Pewnie pamiętacie, jaki szał spowodowała zapowiedź Left 4 Dead 2 na tegorocznych targach E3. Zagorzali fani „jedynki” niemal natychmiast rzucili się Valve do gardła, twierdząc, że na sequel zdecydowanie zbyt wcześnie. Producenci L4D obiecali więc, że mają zamiar jeszcze długo wspierać ten tytuł. Przykładem na to ma być wydany niedawno mikrododatek Crash Course.
Wymagającą ? To ja chyba jestem uber pr0 skoro przeszedłem całość w 30 min w 3 osoby. Mnie najbardziej irytują „dropy” które są wszędzie. I w sumie na każdego zarażonego można użyć innej broni.
Od wielu osób właśnie słyszałem, że Crash Course jest komicznie łatwy. Mnie sprawił zdecydowanie najwięcej problemów 🙂
Ja mam dwa duże minusy do tego dodatku, oczywiście pominę cenę bo kupując xboxa liczyłem się z takim traktowaniem i takimi wydatakmi. Jak przechodzę kampanie to gram głównie z jedną osobą towarzyszącą i zawsze bill i louis jest prowadzony przez AI które mam wrażenie w tej kampanii jest wyjątkowo głupie. Nie to żeby w podstawowej wersji tryskali sprytem i inteligencją ale w CC naprawdę przechodzą samych siebie. Obydwoje potrafią stać obok gracza i nic nie robić ani nie strzelają ani nie biją kolbą żeby pomóc odeprzeć atak. Potrafią podbiec do osoby duszonej przez smokera czy rozszarpywanej przez huntera i stać i się patrzeć jak gracz się dusi/wykrwawia. Bardzo często po wezwaniu hordy louis potrafi odejść gdzieś zupełnie na bok i ściągnąć do siebie billa. Jedyne co się nie pogorszyło a wręcz polepszyło to umiejętność Billa do zirytowania wiedźmy. Jest w tym po prostu ekspertem żadnej nie odpuści. Druga rzecz która jest bardzo irytująca w tym dodatku to spowolnienia. Bardzo często występują. Obie konsole są w obrębie jednego domu i gramy poprzez LAN więc nie jest to wina słabego połączenia ale ewidentnie widać nagłe, częste i niespodziewane spowolnienia. Mogli nad tym popracować zwłaszcza że wypuszczają to na system który jest jednolity sprzętowo i programowo.
@whateva – totalnie się zgadzam. Jakiś czas temu jeden z patchy zawierał chyba „poprawki” do AI i komputerowi kompani są teraz totalnie bezużyteczni. Wspominam o patchu bo pamiętam, że jeszcze jakiś czas temu można było spokojnie grać z AI (np. przejść advanced czy uzyskać srebrny medal last stand). Teraz AI jest po prostu głupie. Mnie też zdziwiała duża ilość dropów. W pierwszym levelu są chyba ze 3 punkty z bronią. Trochę bez sensu bo to nie survival horror tylko strzelnica.