The Darkness oparte jest na komiksie wydawnictwa Top Cow. W Polsce dzięki wrocławskiej Mandragorze również mogliśmy posmakować przygód Jackiego Estacado i jego „mrocznego towarzysza”. Niestety pomimo tego, że gra czerpie garściami z historii obrazkowej to nie do końca pozostaje jej wierna. Wielbiciele komiksu mogą w tym przypadku być odrobinę zaskoczeni sposobem w jaki potraktowano dzieło Gartha Ennisa.
Spis treści
Śmierć to dopiero początek
Przede wszystkim kłuje w oczy „zamerykanizowanie” całej opowieści. Szybko zdamy sobie sprawę z tego, że produkt ten kierowany jest do przeciętnego nastolatka z USA. Główny bohater komiksu przeszedł metamorfozę i już nie jest ubranym w garnitur, eleganckim cynglem mafii. Zamiast tego na ekranie telewizora zobaczymy „gota” w płaszczu skradzionym z planu zdjęciowego Matrixa. Również jego wielka miłość Jenny zmienia się z eleganckiej kobiety radzącej sobie z przeciwnościami losu w wielbicielkę punk rocka z kolczykiem w dolnej wardze. Drugi najważniejszy bohater gry i komiksu – Mrok – także został poddany małej przeróbce. Tym razem nie jest to, jak tłumaczono w komiksie, siła zrodzona wieki temu w nieznanych okolicznościach. W The Darkness jej historia sięga początku XX wieku. Cała sprawa wytłumaczona jest w zerowym wydaniu komiksu, który możemy odblokować dzięki znajdźkom. Pisząc recenzję bazuję jednak na tym, co przeczytamy w wydanych w naszym kraju zeszytach i tu niestety pojawia się dość duża niezgodność między fabułą znaną z historyjki obrazkowej a grą. Zakładam jednak, że autorzy tej „elektronicznej adaptacji” mogli naginać fakty na potrzeby konsolowego widza i nie traktuje tego jako dużej wady.
Kroniki Jackiego Estacado
Po dość niespodziewanym sukcesie Kronik Riddicka, w przypadku The Darkness widać jak na dłoni, że autorzy znów chcieli zaskoczyć graczy, pokazać, że potrafią stworzyć coś więcej niż zwykłą strzelankę. Niestety to dążenie do doskonałości, do stworzenia tytułu innego od wszystkich stało się największym przekleństwem tej produkcji. Aby już przejść do sedna powiem, że mieszają się w niej elementy wyborne z tymi, które mocno zniechęcają do grania.
Zacznijmy od świata, który zwiedzimy podczas zabawy. Mnie przypominał on wielkie, niedokończone dzieło Troiki – Vampire: Bloodlines. Centralnym punktem gry są stacje metra, które łączą się z paroma dzielnicami, w których spędzimy większość czasu. O ile samo wirtualne metro wykonane jest z niemałym kunsztem i przypominało mi duchotę, brud i specyficzny klimat tego z Nowego Jorku, to pozostałe lokacje są wyraźnie słabsze. Momentami nie ma się ochoty wychodzić spod ziemi żeby tylko nie zobaczyć przepaści dzielącej najpiękniejsze lokacje The Darkness od reszty miasta. W większości przypadków do budynków nie da się wchodzić a metropolia, która nigdy nie śpi w grze zamieniła się w miasto ludzi, którzy przedawkowali środki usypiające. Ulice są praktycznie puste, a jeśli już kogoś na nich spotkamy to z reguły jest to przeciwnik do odstrzelenia. Na dodatek parę razy recenzowane dzieło przenosi nas do „piekła” – okopów z okresu Wielkiej Wojny kiedy to według ludzi ze studia Starbreeze narodziła się „umiejętność” Jackiego. Te etapy wsadzone są do gry, hmm sam w sumie nie wiem po co. Nie dość, że są szaro-bure i puste to nie raz i nie dwa można w nich zabłądzić i kręcić się bez celu, klnąc pod nosem. Jeśli myśleliście, że Nowy Jork wygląda słabo w porównaniu ze stacjami metra to po zobaczeniu „piekła” zaczniecie się zastanawiać czy recenzowana produkcja miała sprawiać przyjemność czy też porządnie nas rozzłościć. Sytuacji nie polepsza zmuszanie nas do chodzenia w kółko, zwiedzania tych samych lokacji kilka razy tym bardziej, że najczęściej dotyczy to najsłabszych etapów gry.
You are my puppet
Osoby znające komiks będą zadowolone ze sposobu w jaki przedstawiono Mrok. Tajemnicza siła, która wkradła się w ciało naszego bohatera jest po prostu fenomenalna. Teksty, które wygłasza, sposób w jaki powoli przejmuje kontrolę nad naszą postacią są przebłyskiem geniuszu. Ciarki przechodzą po plecach kiedy po raz kolejny słyszymy jego rozkazy, pokrzykiwania, zmiany w intonacji głosu. W tym przypadku nie można mieć zastrzeżeń do wysiłku jaki włożono w powołanie go do życia.
Na nieszczęście i tu autorzy nie popisali się i w dużej mierze zepsuli atmosferę, którą sami stworzyli. Zacząć należy od tego, że poza Mrokiem większość bohaterów występujących w grze wypada blado. Ci, którzy mogą nam się spodobać pojawiają się tylko na chwilę albo jak w przypadku Jackiego bardzo przyzwoitą grę aktorską psuje ich ogólny wizerunek i charakter postaci „ogłupionej” na potrzeby masowego odbiorcy. Chcecie przykład? Nasz bohater po pierwszym objawieniu się Mroku w żaden sposób nie daje po sobie poznać, że stało się coś niezwykłego. Świadomość tego, że w jego ciele kryje się jakiś pasożyt nie wywiera na nim żadnego wrażenia. Nawet przez moment nie poczujemy, że w jego życiu zaszły dość drastyczne zmiany. Zamiast tego mafiozo przejawia maksymalną ilość amerykańskiego luzu i pierwsze co robi to dzwoni do swojej „maleńkiej” i ucina sobie z nią pogawędkę. Mało wam? A co powiecie na to, że jeden z najbardziej przełomowych momentów gry (przejęcie naszego cyngla przez Darkness) widzieliście już jakieś pięć razy w filmach krążących po Internecie!? Nie wiem jaki geniusz wpadł na tak cudowny pomysł, ale ja po dojściu do tego momentu po prostu wyłączyłem konsolę. W sumie mogli równie dobrze pokazać zakończenie swojego dzieła. Taki zabieg daje nam jednak wyraźnie do zrozumienia, że przełomowa chwila stała się jedną z wielu, a deweloperzy doskonale zdawali sobie z tego sprawę i dlatego postanowili odsłonić karty na kilka miesięcy przed premierą tego tytułu.
Wybór jest prosty
Ze smutkiem przechodzę do kolejnego akapitu. Mam świadomość tego, że po raz kolejny napiszę kilka słów o plusach gry, które niestety przygniata masa minusów.
Jak na rasowego przedstawiciela gatunku strzelanek przystało w The Darkness dzieje się sporo. Przez większą część zabawy będziemy siali śmierć i zniszczenie. Tu nareszcie możemy poczuć, że jesteśmy kimś więcej niż zwykłym żołnierzem mafii. Wybitne umiejętności strzeleckie Jackiego dość sprawnie podkreśla „auto-aim”. Sprowadza się on do tego, że celownik jest delikatnie przyciągany do czułych punktów na ciele przeciwnika kiedy sami nakierujemy go odpowiednio blisko. Dzięki temu zagraniu eliminowanie wrogów staje się odrobinę łatwiejsze, ale jednocześnie mamy wrażenie, że rzeczywiście kierujemy prawdziwą maszyną do zabijania. Niestety ten sam zabieg powoduje, że nie będziemy chcieli korzystać z żadnej broni poza pistoletami. Pozostałe mają po prostu zbyt duży odrzut. Pistolety pozwalają trafiać przeciwników w głowy w dziewięciu na dziesięć przypadków. Możemy naturalnie wybrać trudniejszy poziom gry. Wtedy rozgrywka rzeczywiście staje się dość poważnym wyzwaniem, które znów psuje jeden z wielu nieudanych elementów. Chodzi tu o głupotę wrogów. Ich manewry w zasadzie sprowadzają się do wskakiwania za osłonę. Mafiozi nie potrafią korzystać z przewagi liczebnej, nie będą nas okrążali a kiedy już nas mocno zranią nie ruszą w pogoń żeby wykończyć Jackiego. To oczywiście pozwala nam się szybko uzdrowić, gdyż zgodnie z nowymi trendami wystarczy chwilę poczekać by nasze zdrowie w pełni się zregenerowało.
Co by tu jeszcze spaprać?
Metro. Tu będziesz chciał zostać na dłużej
Dość słabo wypadają również nowe moce opętanej przez Mrok postaci. W jednym zdaniu nadmienię tylko, że po ich zdobyciu nasz bohater rozprawia się z wszystkimi w pięć sekund i jest praktycznie nie do pokonania. Jeśli chcecie sobie urozmaicić zabawę i nie zależy wam na Osiągnięciach to radzę zrezygnować z ich używania. Zresztą jaki to ma sens kiedy Darklingi, mroczne stwory, które znacie ze zwiastunów do niczego się nie przydają. W sumie do wyboru mamy cztery rodzaje tych kreatur. Jedna walczy w zwarciu. Druga walczy na dystans. Trzecia to kamikadze, a czwarta…no cóż czwarta dodana jest już maksymalnie na siłę. Ostatnia bestia niszczy oświetlenie dzięki czemu w teorii częściej możemy korzystać z Mroku. Ciekawi mnie jednak po co wprowadzano ją do gry skoro jej zadanie sami wykonamy kilka razy szybciej? Nie wspominam nawet, że potwory są dość bezpłciowe, a autorzy w żaden sposób nie potrafią sprawić żeby korzystanie z nich było czymś przyjemnym.
Nie inaczej jest z mocami naszego bohatera. Choć ich używanie sprawia większą przyjemność niż przyzywanie darklingów to samych mocy jest po prostu mało, a wszystkie doskonale znamy ze zwiastunów. Do dyspozycji mamy więc czarną dziurę, która jest bodaj najbardziej skutecznym i zabawnym sposobem eliminowania przeciwników. Do tego dochodzi macka służąca do niszczenia źródeł światła i nabijania na nią wrogów. Ma ona jednak tak krótki zasięg, że lepiej po prostu sięgnąć po broń palną i załatwić sprawę szybciej. Trzecią „mocą” są pistolety strzelające Mrokiem. W tym przypadku przesadzono jednak z ich siłą, a na dodatek mają one nieskończoną liczbę amunicji, co sprawia że odbierają one wszelką przyjemność z eliminowania gangsterów. Na koniec zostaje nam macka, którą możemy wysłać by zagryzała mafiozów. W jej przypadku totalnie zawalono jednak sterowanie i korzystanie z niej dość szybko stanie się jeszcze większym koszmarem niż oglądanie pięćsetnego odcinka Mody na Sukces. Nie popisali się panowie ze studia Starbreeze, oj nie popisali się.
Ciemność. Widzę ciemność.
Beznadziejlingi
Omawianą produkcję w niewielkim stopniu ratują drobne smaczki. Jak już wspominałem ciekawe są postaci, które choć na chwilę spotkamy w trakcie gry. Przyjemne są niektóre przerywniki, które dobitnie pokazują, że autorzy mieli pomysł na The Darkness, ale nie do końca potrafili go wykorzystać. Świetne są „znajdźki”, które odblokują dodatki takie jak szkice poglądowe, komiksy czy klipy wideo, które możemy przejrzeć z poziomu głównego menu. Ich odblokowanie wiąże się z koniecznością dzwonienia pod różne numery telefonów i wysłuchiwania zabawnych wiadomości głosowych. Majstersztykiem, który na pewno będziecie chcieli pokazać znajomym są materiały wideo umieszczone w grze. Zwiedzając poszczególne lokacje natkniemy się na telewizory, które pokazują teledyski, filmy animowane czy pełnometrażowe produkcje! Pomimo tego, że jest to „pierdółka” to pokazuje ona, że rzeczywiście weszliśmy w nową generację elektronicznej rozrywki. Do niedawna takie atrakcje składały się li tylko ze statycznych screenów. Teraz jeśli tylko mamy ochotę i czas możemy obejrzeć chociażby trwające ponad godzinę przygody Flasha Gordona. W tym przypadku olbrzymią przewagę ma jednak wersja gry na Playstation 3. Posiadacze tej konsoli nareszcie zobaczą na co wydali ciężko zarobione pieniądze. Na Xboxie wspomnianych materiałów jest po prostu mało. Dość szybko zaczną się one powtarzać, co spowodowane jest niewielką pojemnością płyty DVD. Jeśli więc potrzeba ci jeszcze jednego argumentu do inwestowania w konsolę Sony to właśnie podano ci go na srebrnej tacy. Ten element The Darkness z całą pewnością zasługuje na słowa uznania. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zobaczymy więcej produkcji korzystających z takich możliwości next-genów.
Jeśli jesteś fanem tego typu gier, a recenzowany produkt zobaczysz w sklepie za więcej niż dwieście złotych to nie wydawaj pieniędzy (…) znajdź w sklepie całą serię komiksów The Darkness, kup je i w spokoju zacznij czytać.
Recenzencki obowiązek nakazuje mi również wspomnieć o ilości krwi, którą zobaczymy na ekranie. Jest jej bardzo dużo, a brutalność potęgują egzekucje, które możemy wykonywać kiedy po cichu zbliżymy się do przeciwnika. Młodsi gracze niekoniecznie powinni oglądać sceny sprowadzające się na przykład do wsadzenia pistoletu w usta wroga i rozmazaniu wnętrza jego głowy na najbliższej ścianie. To zdecydowanie gra adresowana do dojrzałego odbiorcy. Zresztą przekonacie się o tym sami kiedy po raz pierwszy zobaczycie jak macki naszego bohatera rozrywają klatkę piersiową gangstera i konsumują jego serce. Osoby, które zjadły obiad i zaczęły się bawić mogą poczuć się słabo. Przy okazji warto tu wspomnieć o małym niedopatrzeniu ze strony autorów gry. Serca, wnętrzności przeciwników zjada zawsze prawa macka. Lewa jest wyraźnie dyskryminowana.
Nie ogarnął mnie Mrok
Kiedy otrzymałem tę pozycję do recenzji spodziewałem się, że na długie godziny zapomnę o rzeczywistym świecie. Nie dość, że jest to adaptacja komiksu, który bardzo lubię to jeszcze jej autorzy udowodnili, że potrafią stworzyć bardzo przyzwoitą grę. Rzeczywistość okazała się jednak bezlitosna dla studia Starbreeze. Ich dzieło nie jest ani długie ani nie oddaje klimatu oraz poziomu komiksu pomimo tego, że ma swoje momenty i bez problemu da się zauważyć, że można było z twórczości Ennisa wyciągnąć o wiele więcej.
Na dodatek na rynku w najbliższych tygodniach pojawi się mnóstwo strzelanek, które w zasadzie bez problemu mogą przebić jakość The Darkness. Jeśli więc jesteś fanem tego typu gier, a recenzowany produkt zobaczysz w sklepie za więcej niż dwieście złotych to wstrzymaj się z jego zakupem. Nie wydawaj dużej ilości pieniędzy. Zamiast tego znajdź w sklepie całą serię komiksów o Mroku, kup je i w spokoju zacznij czytać. W międzyczasie przeglądaj recenzje shooterów, które w tym roku wychodzą na konsole. Istnieje dość duża szansa, że znajdziesz wśród nich tytuły lepsze niż produkcja twórców Kronik Riddicka. Takie rozwiązanie pozwoli ci nacieszyć się zarówno nową (prawdopodobnie lepszą) grą jak i bardzo przyzwoitym komiksem. Z wielkim żalem wystawiam The Darkness ocenę 7,5.
Twórcy recenzowanej produkcji stanęli przed zadaniem po trzykroć trudnym. Musieli stworzyć dzieło, które będzie równie dobre bądź lepsze, niż odrobinę niespodziewany hit Kroniki Riddicka. Musieli stawić czoła wielu znakomitym strzelankom między którymi w tym roku będzie wybierał posiadacz konsoli. W końcu musieli przenieść na ekrany telewizorów całkiem udany komiks. Czy odpowiedź na te pytania to jednogłośne 3xTAK? Sprawdźmy.
Kurde, wydaje mi się jakbyśmy grali w dwie różne gry :)Nie będę się czepiał punkt po punkcie, eh, w ogóle się nie będe czepiał. Widać inaczej w nas ta gra trafiła. Atmosfera i klimat The Darkness mnie połknęły. Bardzo gładko podana narracja i fabuła – mimo, że dość banalna, to wciągająca. No i to przygnębiające i melancholijne zakończenie. . . Ja się bawiłem przednio. Miasto mi się podobało, NPCe, bronie i moce tudzież. Dziwię się też ciut ocenie – 7,5. Porządnie! A treść mnie tak wystraszyła, że wypatrywałem conajwyżej słabej 5-tki 🙂
Już dawno skończona i odlożona napółkę. Jak dlamnie dobre 8. Kumpelwziąlodemnie BioShock i TheDarkness. BS mi oddał a w TD pyka cały czas.
Tez spodziewalem sie oceny gdzies w granicach 6, a tu prosze – Katmay wyjatkowo lekko potraktowal Mrok i wystawil Siedem z plusem :)A tak swoja droga – od poczatku TD budzilo we mnie raczej negatywne emocje. Od pierwszego gameplayowego filmiku twierdzilem, iz to bedzie ni mniej, ni wiecej, jak zwykla , absolutnie przecietna strzelanka. I chyba sie specjalnie nie mylilem 😛
Siergiej, nie wiem na ile dla Ciebie jest ten fakt miarodajny ale na gamestats. com wersja z 360-tki ma średnią ocen 8. 3, która to jest wyciągana z recenzji liczących się serwisów na świecie. Tak więc ocena Katmaya jest jedną z tych, powiedzmy – niższych. Globalnie odbior był conajmniej pozytywny. Oczywiście najlepiej samemu sobie wyrobić zdanie, grając w przynajmniej demko. Ale nie opierajmy się na filmikach i screenshotach :)Aha, jeszcze jedno. Ostatnie co o tej grze bym powiedział to to, że jest to „przeciętna strzelanka”. Bo ani nie jest przeciętna (mocny nacisk na narracje, rozwój postaci i nowinki w stylu moce) ani stricte strzelanka. Może Ci się nie spodobać, ale przeciętna grą ze swojej niszy nie jest 😉
Wszystko super – ALE. . . Jesli gra ktora dostaje ocene 7,5 a przegrywa z zakupem bundla komiksow na ktorych jest oparta – to cos jest nie tak ze skala ocen. (fakt ze komiksy sa rewelka – tu katmay ma racje)Jesli mamy 10 stopni skali. 10 to mustbuy rewelka – wiadomo. a juz przy 7,5 – „possible skip” – to jak rozumiec mamy oceny 6 – nie kupuj ?5- nawet nie bierz pudelka do reki ?4 – porazka / dramat ?3 – kicha ?2 – lepiej sie zabij niz w to graj ?1 – kup strzelbe i zabij wydawce, developera a potem ich rodziny ??Generalnie przy ocenianiu gier kosztujacych gruba kase jest chyba tylko 8, 9 , 10 istotne. Bo wszystko co dostaje 7 i nizej to raczej szkoda czasu. (nie mowiac o pieniadzach . . niemalych)Tak tylko glosno mysle – byla wczesniej gdzies chyba na V dyskusja o ocenach. Zaraz poszperam. Recka – fajna, kudos kat.
Na wstępie mam prośbę – niech ludzie, którzy wypowiadają się w wątku zaznaczą czy widzieli na oczy komiks (czytali go). @1 – Czepiaj się punkt po punkcie. Chętnie podyskutuje na temat tej produkcji. Tym bardziej, że nie spełniła moich oczekiwań. @3 – Specjalnie się nie myliłeś, ale liczy się sposób podania. Bioshock też jest „zwykłą strzelanką” a zaprezentowano go w o wiele lepszy sposób. W jego przypadku można zakładać, że nie było materiału wyjściowego. Tu był i to bardzo przyjemny. Autorzy niestety zbytnio się nie wysilili i nie wykorzystali potencjału drzemiącego w komiksie. @4 – Dla mnie miarodajna jest moja ocena 🙂 Tym, co wypisują na gamestats się nie sugeruje. Zwróć też uwagę skąd biorą średnią – czy nie są to przypadkiem głównie serwisy amerykańskie? A teraz zwróć uwagę na to jak potraktowali historię w tej grze. Jako, że amerykanie nie wiedzą, że świat istniał na długo zanim powstało ich państwo to samo Darkness specjalnie dla nich też powstało w okolicach 1914 roku kiedy to dzielni wojacy z USA ratowali Stary Kontynent. Nie dziwmy się zatem w miarę pozytywnemu odbiorowi gry. Przeciętny nastolatek łyknie każdą głupotę a kiedy podlejemy go modnym klimatem w USA sprzeda się ładnych kilka tysięcy kopii (bo modnie i fajnie mieć tę grę). Rozumiem, że na Valhalli spotykają się czytelnicy z odrobinę większą wiedzą i osoby, które szanują pieniądze i nie wydadzą ponad 200 PLN na byle tytuł. Dlatego też zgadzam się, że najlepiej samemu zagrać (chociażby w demo) i wyrobić własne zdanie. Grą przeciętną Darkness nie jest – zgoda. W starciu z większymi graczami tego roku zostanie jednak pożarta bez popitki. Zobaczysz. @5 – Źle zrozumiałeś tekst. Gra nie przegrywa z zakupem komiksu. Wiem w jakich realiach żyjemy (czytam to, co piszecie na V) i wiem, że nie każdy wydaje ot tak sobie 200 złotych bo miał kaprys. Dlatego też sugeruje żeby kupić sobie komiks (w Internecie znajdzie się zeszyt w cenie od 50 groszy do 5 złotych – wszystkie wydane w PL będą nas kosztowały mniej więcej 5-25 złotych)a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze po prostu odłożyć. Kiedy już przeczytamy historyjkę obrazkową zapewne zobaczymy jakie oceny dostało Halo 3, CoD 4, Stranglehold i kilka innych potencjalnych hitów. Podejrzewam, że nie jedna produkcja będzie lepsza niż T3h Darkness. Nie przegrywa więc komiks i gra. Wygrywa zdrowy rozsądek. Jeśli stać Cię na to by wydać na ten tytuł 200 PLN bez mrugnięcia okiem to idź i go kup. Pewnie ze dwa wieczory przy singlu spędzisz. Skala ocen jest więc OK. A jeszcze żeby dopowiedzieć. Ja to widzę tak (w wielkim skrócie):10 – Gra, której nie ma. Hit, który zainteresuje miłośników wędkowania, barbie, pokemonów, gołych bab, fantasy, SF i palonych gum w wypimpowanej furze. Rewolucja pod względem grafiki, mechaniki itp. itd. Oczywiście musisz ją mieć jeśli kiedykolwiek wyjdzie. 9 – Must buy. Spodoba się praktycznie wszystkim. Połknie Twoją duszę i nie pozwoli Ci odejść od komputera przez wiele godzin. Pod wieloma względami wyznacza nowe standardy. 8 – Trochę słabie niż przed chwilą. Jest jednak bardzo dobrze. Może korzysta ze sprawdzonych schematów, ale robi to w taki sposób, że chce się grać. 7 – Jest o wiele lepiej niż w przypadku przeciętnej gry. Dużą liczbę jej plusów psuje jednak równie wielka liczba minusów. Znajdziesz w niej ograne motywy, ale mimo to będzie się grało całkiem przyjemnie. Polecam, ale warto się zastanowić czy chcesz na to wydać pieniądze. 6 – niewiele lepiej od przeciętnego tytułu. 5 i niżej – raczej skip. Tego typu produkcje będziemy się starali rzadko recenzować na V ponieważ szanujemy wasz czas. Zgodzę się tu (choć bez overkill’a):[quote]2 – lepiej sie zabij niz w to graj 1 – kup strzelbe i zabij wydawce, developera a potem ich rodziny[/quote]Zgodzę się również tutaj: [quote]Generalnie przy ocenianiu gier kosztujacych gruba kase jest chyba tylko 8, 9 , 10 istotne. Bo wszystko co dostaje 7 i nizej to raczej szkoda czasu. (nie mowiac o pieniadzach . . niemalych)[/quote]Jeśli w Polsce masz wydać 200-250 PLN na grę to musisz inwestować w sprawdzone hity, które praktycznie na 100% Ci się spodobają. The Darkness taki nie jest. Szanuje swój portfel-zarobki i myślę, że nie będziecie mi mieli za złe jeśli do czasu pojawienia się gier konsolowych w „normalnych” cenach będę tą zasadę stosował (bez zaglądania w nie) w stosunku do waszych portfeli. PS. Gunj – cieszę się, że się tekst podobał. Pisałem go o nieludzkiej godzinie, ale wiesz – work, work, work (and then u die)
Właśnie coś mi się zdaje, Krzysiek, że za mocno się zasugerowałeś grą jako adaptacją komiksu. Sam komiks znam, ale nie bardzo lubię wynurzenia spod sztandaru Top Cow. Kreska Silvestrii’ego w Fantom to już w zasadzie Top Cow jako całość. A mam na kolesia uczulenie podobne jak na McFarlane’a. Coby się nie rozwodzić za mocno – komiks Darkness znam pobieżnie bo mnie nie zainteresował „od pierwszego wejrzenia”. Osobiście wole klimaty typu Hellboy Mignoli, francuskie komiksy z wyd. Humanoides typu Metabaronowie Jodorowskiego – generalnie bardziej europejsko niż hamerykańsko. Także grę potraktowałem jako osobny twór ale jednak nadal nie rozumiem jakie rozbieżności są pomiedzy nią a komiksem. Ja nic rażącego nie zauważyłem.
dla mnie 8/10. Czemu? Bo to naprawde porządny FPsik na konsole. Porządny. Nie megahicior, nie systemseller ale po prostu okayowa gra. Zresztą zobaczcie. Czy wyszło coś ciekawego ostatnio? A w Darknesa można zagrać. I co znaczy, że mam przejrzeć co z FPSów wychodzi na konsole? Mogę co najwyżej sprawdzić co jest na dzień dzisiejszy. HALO 3 mnie nie kręci poza tym Darkness wyszedł wcześniej. Chcę więcej takich gier. Gier z notami DOBRA, nie wybitna bo takich jest mało i wychodzą kiedy się developerom podoba. Systemy konsol żyja dzięki takim grom jak The Darkness. Wyboldowana myśl w okienku, moim zdaniem krzywdząca.
Cujo – właśnie dlatego specjalnie zazanczyłem w tekście, że „Zakładam jednak, że autorzy tej „elektronicznej adaptacji” mogli naginać fakty na potrzeby konsolowego widza i nie traktuje tego jako dużej wady. „Popatrz na to jednak z drugiej strony. W komiksie o ile mnie pamięć nie myli stało, że dzięki Darkness Jackie może „stworzyć” co tylko zapragnie. Autorzy zaś serwują nam 4 moce, które są mocno średnie i cztery darklingi, które poziomem im dorównują albo są słabsze. Wszyscy jakoś zobaczyli notę 7,5 samemu oceniając grę na 8 i te pół punkta odbierają tak jakbym dał jej 4 lub 3. @8 „Chcę więcej takich gier. Gier z notami DOBRA, nie wybitna bo takich jest mało i wychodzą kiedy się developerom podoba. Systemy konsol żyja dzięki takim grom jak The Darkness. ” – właśnie taki jest Darkness choć nie wiem czy dzięki takim produkcjom żyją konsole :/
Powiem szczerze, ze nawet dema calego nie chcialo mi sie przejsc. Jak dla mnie mierna strzelanka. Klimat mnie nie ujal. Wspomne jeszcze o wykonaniu intra (jazda samochodem przez tunel), bo ogladajac je mialem na twarzy wyraz obrdzyszenia, jakiego dawno chyba tam nie bylo w zwiazku z gra. Moze dalsze cutscenki zrobione sa lepiej, ale po tym intrze nawet za darmo nie chce na to patrzec.
Mnie gra zjadła od pierwszych minut demka. Na pewno w nią zainwestuję, jednak szpila Starbreeze miała pecha ukazać się w tak żyznym okresie, że musi poczekać na swoją kolej.
W wiekszosci przypadkow jest to dla mnie fakt jak najbardziej wystarczajacy, by dac grze szanse. Ale do The Darkness zbyt szybko sie zrazilem, by teraz mogla mnie przekonac srednia 8. 3. Tym bardziej, ze nie tylko Katmay daje TD „marne” 7 i pol.
Screeny – ok rozumiem, bo nie pokazuja gry w ruchu. Trailery? Spoko – po renderach tez nic nie wywnioskujemy. Ale co mi powie o grze tyle, co gameplay movie (rzecz jasna nie liczac zagrania w nia, bo to wiaze sie z kosztami rzedu 200 PeeLeNow)?
dlaczego ktoś recenzuje grę jak od 2 miesięcy jest demo, a full od prawie 2 miesięcy :)Niech ktoś pomyśli i zrecenzuje stranglehold, nowy MOH czy halo3 a jak redakcji nie stać na grę to mogę pożyczyć mój egzemplarz 🙂
ja myślę że nie o pieniążki chodzi ale o czas 🙂
Przede wszystkim za dużą wagę autor recenzji przywiązał do komiksu zamiast po prostu napisać, że autorzy tylko pomysł zapożyczyli z komiksu, luźno do niego nawiązując. I bardzo dobrze moim zdaniem, bo gra o płatnym zabójcy w garniturze już była, a i gra zaskakuje częściej dzięki temu. A historia przedstawiona w grze wciąga do tego stopnia, że nie pozwala się oderwać od konsoli. Gra jest bardzo klimatyczna co jest jej największą zaletą. Nie wiem co autorowi nie podobało się w grafice lokacji poza metrem, moim zdaniem są super nawet teraz, a autor grał w grę prawie rok temu. Lokacje są szczegółowe i klimatyczne i moim zdaniem nie odbiegają zbytnio od metra. Argument, że ulice są puste a miasto podobno nie śpi w w nocy, nie jest zbyt trafny, ponieważ my odwiedzamy dzielnice gdzie są tylko bloki mieszkalne, zapuszczone brudne miejsca miasta, a nie miejsca gdzie można się bawić, zwiedzać itd. Tu spotykamy nocnych marków, którzy nie mogą spać a jest ich bardzo mało jak to normalnie bywa pośrodku niczego. No i czemu tu się dziwić, że są momenty gdy na ulicy są głównie przeciwnicy? Gdy rozpoczyna się strzelanina wszyscy postronni uciekają i zamykają mieszkania prawda? Stopień trudności na ustawiony na normal jest moim zdaniem bardzo dobrze skonstruowany ponieważ może nie giniemy w każdej lokacji tylko sporadycznie, zaskoczeni czy próbując wykonać jakąś efektowną akcję, ale dzięki temu gra nabiera jeszcze większego realizmu i klimatu. Poza tym mamy tu checkpointy więc częsta śmierć by tylko denerwowała. A jeśli ktoś chce to przecież jest jeszcze hard. Zgadzam się, że może przeciwnicy nie są zbyt mądrzy, ale to po prostu średnia klasa. Mnie np kilka razy „zrashowali” kiedy już konałem i przecież to nie wojsko żeby działać taktycznie w grupie i współpracować ze sobą w akcji tylko zwykli gangsterzy są najczęściej naszymi przeciwnikami. Więc głównie kryją się za przeszkodami, żeby nie zginąć. Przyznam jednak, że zdarzyło mi się, że przeciwnik po prostu stał w miejscu nic nie widząc i nie ruszając się i nawet mój przywołany stworek go nie wiedział tylko przeszedł obok niego. Stworki to tylko mięso armatnie, taki dodatek tylko można je przywoływać lub nie jak kto woli, dobrze, że nie są na tyle pomocne żeby same przechodziły grę za gracza. Natomiast gunner źle wylicza trajektoria strzału i często strzela albo w mur wchodząc np po schodach albo nawet czasami w naszego bohatera. Moce są spoko, nie można było z nimi przesadzać, bo przecież byłoby za łatwo. Jak autor chciałby zaprogramować wszystko co możliwe było w komiksie? Zgadzam się natomiast, że głupie było to, że prawie w ogóle bohater nie przejął się tym, że mu dwie czarne głowy na ramionach wyrosły. Ale uwierzcie mi – akurat gdy bohater dostał te moce to dzieją się takie rzeczy na ekranie, że gracz nie ma czasu myśleć o takich rzeczach, bo jest zajęty zachwycaniem się i po prostu dobrą zabawą przed ekranem. Uważam, że ta gra jest dorównuje zarówno MOH, a Stranglehold i Halo 3 przewyższa w trybie dla 1 gracza. Produkt został bardzo skrzywdzony przez autora, może ocena nie była aż niska, ale recenzja niesłusznie odstrasza od zakupu. Ja jestem grą zachwycony, wciągnęła mnie bez reszty. Jej główne zalety takie jak klimat, fabuła zostały w recenzji pominięte a w zamian dostaliśmy porcję głównie wyolbrzymionych przez autora wad.
Tutaj dowiecie się więcej o komiksach Top Cow, w tym The Darkness: http://www.smallville. com.pl/index.php/static/komiks-topcow