Za każdym razem, kiedy wyrzucam kasę na nową grę (szczęście, jeśli jest to stówka, a nie dwie i pół), obiecuję sobie, że tym razem to już naprawdę w wolnej chwili przeczytam pięknie wydrukowaną instrukcję do niej, zapoznam się ze wszystkimi niuansami sterowania i dowiem się tego, czego producenci chcieli, żebym się dowiedział. Czasem nawet obiecuję sobie, że nie zacznę grać, dopóki nie przeczytam całego manuala od deski do deski. W końcu przecież po dokładnym, „suchym” przygotowaniu, zabawa z grą będzie jeszcze większa. Ale nigdy tych obietnic nie udaje mi się spełnić.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku – znajduję sobie chwilę czasu, siadam do fotela i czytam ten drobny maczek (pudełka kartonowe jednak miały swoje zalety). I to nie jest tak, że czytam jak zainstalować grę i gdzie znajduje się katalog z sejwami – to by wykończyło nawet najbardziej zdeterminowanego gracza. Czytam (a raczej staram się przeczytać) tylko rzeczy dla mnie ważne, ciekawe, które naprawdę mogą mi pomóc w rozgrywce. I po dwóch zdaniach (dosłownie) wymiękam. Dopiero wtedy okazuje się, że czytanie instrukcji, to nie to samo, co czytanie książki, czy nawet gazety. Jednym słowem – nuda.
I nie chodzi tu bynajmniej o to, że te instrukcje napisane są jakimś badziewnym językiem (choć i to się zdarza), że są źle przetłumaczone (częsty ból) albo że w drukarni ktoś je źle pozszywał i połowy stron brakuje (mam takie cudo). Choćby nie wiem, jak świetnie napisana instrukcja, natychmiast mnie nudzi. I potem rzeczywiście brakuje mi wiedzy w trakcie gry, nie znam niektórych zasad rządzących światem, a w strategiach nie wiem, jakie bazy najlepiej budować i gdzie. A intuicją nie zawsze się wygra i nie zawsze dobrze zbuduje bazę.
Nie wiem, skąd u mnie ten wstręt do manuali (chociaż przecież przed ich otwarciem, zawsze podchodzę do nich z dużą sympatią) – może to jeszcze pozostałość z czasów dziecięcych, kiedy oryginalnych gier w sklepach nie było, w związku z czym – siłą rzeczy – trzeba było samemu domyślać się o co biega i jaką funkcję mają dane opcje? Całkiem nieźle radziłem sobie z odgadywaniem działania gier (w końcu o to chodzi, by były one intuicyjne), choć aż do czasu trzeciej cywilizacji nie domyśliłem się, że nadmiar jedzenia powoduje rozrost miast. Myślałem, że nadwyżki na nic się nie przydają, ograniczałem uprawy i potem zachodziłem w głowę, czemu przeciwnik ma wszędzie „trzynastki”, podczas gdy u mnie szczytem możliwości jest miasto o wielkości pięć. Odkrycie sensu nadwyżek jedzenia zajęło mi jakieś pięć lat.
Słowem – warto czytać manuale, a ja nie umiem. I to nie tylko tych grubych, do strategii, symulacji okrętów podwodnych czy erpegów. Nie jestem w stanie strawić nawet trzystronicowej broszurki do gry akcji czy najnowszego FPSa. Instrukcji używam dopiero wtedy, gdy JESTEM PEWNY, że jakaś opcja istnieje, a ja nie umiem jej użyć. Cóż, fakt że zwykle akurat TEJ JEDNEJ informacji, która jest mi potrzebna, w instrukcji akurat nie ma, też wcale nie poprawia sytuacji. No coż, chyba do końca życia pozostanie mi „rozpoznanie bojem”.
Ten wstręt do instrukcji nie ogranicza się zresztą tylko do gier – za każdym razem, gdy kupię sobie nowy telewizor, żelazko czy konsolę, postanawiam poznać ją dogłębnie od początku do końca – dzięki manualowi. I zawsze po trzech zdaniach olewam czytanie. Dlaczego??
A jak to jest z Wami? Używacie manuali, czy są wam one zbędne? Może producenci gier powinni zrezygnować z tego kawałka papieru na rzecz innych elementów w grze? Oczywiście, instrukcja jest potrzebna dla początkującego gracza, ale czy w dzisiejszych czasach – kiedy trzyletnie dzieciaki zaczynają zabawę z komputerem – takie podstawy są jeszcze potrzebne? Może wystarczy dobry tutorial? Jak sądzicie?
który z Was wozi się XC90 😉 Niezły biznes na „V” sie robi.
Na manuale szkoda czasu. Biegniesz do sklepu by kupic jakas tam dlugo oczekiwana gierke i co? Jak ja kupisz to siadasz i najpierw czytasz manuala zamiast w nia zagrac?Bzdura i szkoda czasu. Gry pochodza zza wielkiej wody, a tam jak wiadomo nawet kubek do kawy musi miec manuala. No totalna glupota. Szkoda kasy naszej na papierowa instrukcje gry. W dziajsiejszych czasach zamiast ksiazkowego manuala jest stronna www z instrukcja, jak ktos juz naprawde nie daje rady! (chyba ze sa wyjatki, jak np. skroty klawiszowe do Flight SImulator)Ide grac!
🙂 Witam wszystkich 🙂 ja czasami czytam czasami nie. . . to zależy jeśli kupię grę i czeka mnie długa droga do domu w autobusie to oczywiście otwieram i wertuję ale czytam tylko to co wydaje mi się potrzebne. . . Oj ten pachnący papier instrukcji. . . folijka na opakowaniu z grą. . . i ta dziecięca uciecha za każdym razem kiedy kupujemy a później otwieramy. Serducho zawsze szybciej bije 🙂 no nie mówcie że tak nie jest ? 🙂 To bardzo przyjemne i co najważniejsze nikt nie może nam tego odebrać !! Ostatnio kupiłem GH3 nowa gitarka mi sie spodobała musiałem ją mieć to nic że zapłaciłem 350 zł ! to nic że czekając na kuriera prawie z nerwów pobiłem mamę ojca i babcie (żart oczywiście) wszystko mi to zrekompensowało moment w którym usłyszałem dzwonek do drzwi. . . szybki podpis potwierdzający i bieg do pokoju. Powolne otwieranie żeby nie uszkodzić opakowania, składanie instrukcji. . . oj ale instrukcji nie przeczytałem bo już musiałem zagrać 😉 pozdrawiam
no ale nie mówcie, że sobie czasem nie przeczytacie ostrzeżenia o epilepsji!najlepszy efekt daje głośne czytanie tego w tramwaju 🙂
Czytam instukce i owszem, ale tylko w grach pokoju NBA, PES/FIFA bo tam przeciez nie wyczarujesz sztuczek:) musisz sie ich nauczyc:)
Gry zwykle nie wymagaja manuala, bo sa po prostu intuicyjne w obsludze (zazwyczaj). Ale bhaal1982 slusznie stwierdzil ze przyjemnie jest zajac sie chocby na chwile przerwertowaniem tych kilku kartek. No i ten mily zapach papieru. . . Ale co wazniejsze, smiem twierdzic ze uzytkownicy wogole nie korzystaja z manuali i helpow w jakiejkolwiek formie by one nie byly. Ile razy slysze „a jak zrobic . . . . w Excelu?” Na to ja zwykle odpowiadam „poszukaj w pomocy”, po czym obserwuje jak osoba pytajaca sie krzywi na sama mysl ze nie dostala odpowiedzi jakiej oczekiwala. Jedyna grupa ktora nie moze zyc bez helpow i dokumentacji to programisci i inzynierowie. Inna sprawa to jakosc merytoryczna tych helpow. . .
Ja czytam manuale, poradniki i dodatki gier, które wyczekuję. Wiedźmina opowiadanie mimo, że serię czytałem 6 razy, przeczytałem z zapartym tchem. Same materiały dodatkowe (konkretnie intro do gry) oglądałem 15 razy porównując z opowiadaniem. Potem poradnik, wszystkie drzewka przestudiowałem. Dopiero potem wrzuciłem do pieca i. . . nie ruszył 🙁 Tyle dobrze, że Wiesiek pożyczony był. Ale i tak kiedyś w niego zagram, na full detalu i pełnych fajerwerkach, choćby miało to nastąpić X lat po premierze!
Nie czytam manuali bo one są dla cassuali. Tu był Tony Hawk:P
Podobnie jak Bhaal1982 z instrukcją zapoznaje się gdy wracam ze świeżą grą do domu a droga długa lub nie będę mógł potestować samej gry bo jeszcze do domu i mojego komputera się nie udaje. Przeglądam też instrukcję w trakcie instalacji. Podobnie jak autor bloga zaglądam do instrukcji jak nie mogę odkryć jak coś zrobić w grze. Nie jeden raz się też zawiodłem gdy okazało się, że instrukcja ten właśnie element pomija. Tyle, że moje nie czytanie instrukcji tyczy się raczej tylko sprzętu elektronicznego i gier. Ja na przykład nie wyobrażam sobie składania mebli bez instrukcji. Mój ojciec lubi tak robić i efekty nie zawsze są pozytywne. Są na tyle nie pozytywne, że od pewnego czasu nie pozwalam mu składać i robię to sam. Z instrukcją.
Każdy inżynier sięga po instrukcję dopiero wtedy, gdy wszelkie inne metody zawiodą. . . ;]
Nikt nie ma (jeszcze) Volvo, na razie kolekcjonujemy zdjęcia (również instrukcji obsługi) 😉
Oj Panowie, młodzi jesteście, niecierpliwi jacyś. Nie wiecie jeszcze, że oczekiwanie na przyjemność może być największą przyjemnością? :-)Jak to było u mnie z Wiedźminem? Kupiłem w Empiku, wróciłem do domu (tak na marginesie – dostałem „w prezencie” ostatnią w sklepie ekologiczną siateczkę na zakupy z logo gry) i zabrałem się za rozpakowywanie – siedząc na kanapie w salonie! Komputera nawet nie włączyłem. Następnie wrzuciłem płytkę z muzyką do odtwarzacza i w czasie odsłuchu (żadne słuchawki, żadne mp3 – porządny zestaw z głośnikami) przejrzałem wszystkie materiały do gry! Po tym zabrałem się za czytanie instrukcji! Nie przeczytałem jej oczywiście od deski do deski (dokończyłem w czasie instalacji) ale i tak zapoznawanie się z namacalną częścią produktu zajęło mi jakieś 40 minut. A samą grę zainstalowałem dopiero wieczorem. . . :-)Niestety, ze sprzętem AGD jest inaczej, bo. . . moja Żona jest bardziej niecierpliwa ode mnie i zwykle urządzenie działa zanim zdążę zajrzeć do instrukcji. Na szczęście jestem inżynierem, więc jakoś sobie radzę bez pomocy słowa pisanego. Mimo to później zawsze zaglądam do manuali, aby jak najlepiej wykorzystywać możliwości urządzenia. A propos manuali dla naszych „ulubieńców” zza wielkiej wody. . . Pewna polska firma meblarska postanowiła wyeksportować trochę swoich produktów „na próbę” do USA. Pierwsza partia prawie w całości wróciła do sklepów – mieszkańcy stanów nie radzili sobie z montażem mebli. Czterostronicowe instrukcje trzeba było przeprojektować i stworzyć 16-stronicowe (!!!) książeczki wielkości codziennej gazety. . . 😉
Ja też uwielbiam CZEKAĆ na grę. . . Ale nie cierpię uprzykrzać sobie tego czekania czytaniem Manuali 😛