Co ciekawe każda z tych osób jest święcie przekonana, że jej auto okryte jest płaszczem niewidzialności. Kierowcy nie zdają sobie sprawy z tego, że ktoś ich może podejrzeć albo jest im to zupełnie obojętne. Górnicze zapędy zdradzają niezależnie od tego czy jadą trabantem czy nowym modelem auta za XXX PLN za kółkiem którego ja mogę usiąść jedynie w grach komputerowych.
Dla mnie ich wykopaliska były idealną pożywką. Dzięki nim mogę was zachęcić do porozmawiania o odruchach, nawykach. Robicie przed komputerami, konsolami jakieś rzeczy zupełnie bez zastanowienia? Coś głupiego, krępującego? Ja tak. I nie jest to przekopywanie dziurek w nosie.
Jednym z takich nawyków (a miałem go zostawić na koniec tekstu) jest granie w nocy. Nie chodzi nawet o to, że w ciągu dnia muszę się zajmować innymi rzeczami – nie mam czasu. Ja po prostu już przyzwyczaiłem się, że gram dopiero po zajściu słońca i pojawieniu się na niebie księżyca. Zawsze potęguję to klimat dowolnej produkcji.
Można to jednak nazwać przyzwyczajeniem. A odruchy? Ktoś kto mnie uważnie obserwuje też będzie w stanie wymienić przynajmniej kilka. Pierwszy z brzegu to coś, co nazwałem Supermanem. Grając w tytuły zręcznościowe, platformowe próbuje kierować skokami swojego bohatera poprzez bujanie ciałem. Prowadzi to do tego, że przy skoku gwałtownie przesuwam klatkę piersiową, ręce i głowę w prawo bądź lewo a później w drugą stronę kiedy gwałtownie próbuję wyhamować.
Inny przykład? Proszę bardzo. Zawsze mam z nim do czynienia w grach FPP. W każdej z nich próbuje wyjrzeć zza rogu. Kiedy tylko moja postać zbliży się do krawędzi ściany, za którą mogą czaić się przeciwnicy ja wystawiam głowę poza obręb monitora. Oczywiście nic to nie da, niczego ciekawego poza małą pajęczyną nie zauważam, ale z uporem maniaka staram się wypatrzeć swoich adwersarzy sam, a nie kierując wirtualnym bohaterem.
Zanim zapytam was o to czy sami robicie podobne rzeczy, opiszę jeszcze jeden (najbardziej zdradliwy i krępujący) odruch. Od robienia tej rzeczy staram się z całych sił powstrzymywać. Często jednak moja natura w połączeniu z dużą miodnością gry biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Chodzi o to, że w grach, w których mogę na spokojnie pomyśleć pocieram palcami o twarz. Co z tego spytacie. Ano to, że siedząc przed Cywilizacją, Medievalem czy SimCity potrafię zastygnąć w jednej pozycji na parę godzin. Wygodnie usadawiam się przed komputerem. Podpieram głowę na ręce i zaczynam palcami pocierać skórę (udaję, że myślę!). To oczywiście powoduje, że od tarcia zaczyna się ona nagrzewać. Kiedy tę samą czynność powtarzam przez ładnych kilka godzin, od monitora odchodzę ze śladem mogącym wskazywać, że jestem czyimś niewolnikiem. Na twarzy pojawia mi „czerwony pasek” świadczący o tym, że najwyraźniej przypaliłem się lokówką. Rzecz jasna lokówki nigdy nie używałem, ale osoby postronne zapewne kilka razy zastanawiały się co też temu człowiekowi się stało. Żona go bije? Jest fanem brandingu? Ktoś mu zgasił papierosa na twarzy? Heh wszystkie powyższe odpowiedzi są błędne. Ja po prostu udawałem, że myślę a ciało samo pracowało za mnie. Oczywiście ślad po kilku dniach znika. Nie zmienia to faktu, że z uporem maniaka za jakiś czas znowu robię to samo i znów czekam na nadejście zimy by krępujący „czerwony pasek” zakryć chociażby szalikiem.
Miałem w sumie nie pisać o ostatnim ze swoich zgubnych nawyków bo jest wstydliwy. Chciałbym jednak dowiedzieć się czy tak jak ja robicie jakieś dziwne, krępujące a może po prostu głupawe rzeczy przed komputerami, konsolami. Jeśli tak to podzielcie się nimi ze mną i pozostałymi czytelnikami Valhalli. Może nie jesteście jedynymi, którzy tak robią?
Ja mam co innego. Grając w wyścigi różnej maści albo na przykład w tytuły z serii Tony Hawk pod wpływem emocji mocno wciskam przyciski klawiatury. To odruch. Wiem, że mocniejsze wciskanie przycisków nie spowoduje, że prowadzony pojazd bardziej skręci. Mimo wszytko robie to. I robie to aż do bólu palców i nadgarstka. Po kilku godzinach takiej gry ból potrafi być na prawdę potworny i trzymać nawet przez kilka dni. Mimo to wracam znowu do gry i znowu cisnę te biedne klawisze prawie do utraty czucia w dłoni. Nieuleczalne.
Kuzyn kiedys do mnie wpadł, pokazałem mu Beyond Good and Evil – akuratt kawałek skradankowy. Zasiadł przed sterami i od tej pory jak o coś pytał, to tylko szeptem 😀 Mi za to zdarza się zaglądać ‚za’ monitor i siedzieć w słuchawkach, kiedy nic nie gra. . 😀
Oglądałem kiedyś program naukowy, jak podano człowiekowi mus jabłkowy a w słuchawkach puszczono mu dźwięk gryzionego, chrupkiego jabłka. Chyba domyślacie się, co zaczął robić pod włożeniu łyżeczki z musem do ust. . . :)Ja to jestem takim leniem, że już nie mam żadnych odruchów przed kompem. Kiedyś często „zaglądałem za monitor”. Czasami, podczas grania w wyścigi, stopy mi same chodzą (w górę i w dół) ale nie jest to próba sterowania gazem i sprzęgłem ;)Acha. Kiedyś grałem z kuzynem w Alien Breed. Graliśmy bardzo długo. W nocy, jak spaliśmy obudził mnie, krzycząc „Energiiii! Energiii!”.
Ja kiedyś chciałem otworzyć drzwi nie klamką ale przyciskiem jak w Doom
Ja z emocji potrafię dostać takich wypieków na twarzy, że do złudzenia wyglądam jak bym był w 20 stopniowym mrozie gdzieś w styczniową noc. Bardzo się angazuję gdy zasiadam nad jakimść dobrym tytulem. Za duzo emocji. Taki czajnik 😛
Też zazwyczaj gram po zapadnięciu zmroku. W dzień to jakoś tak nie bardzo, raz, że czasem słońce świeci w monitor, poza tym czemuś klimat nie ten. Szczęściem idzie zima. :]Dziwny odruch, którego nabawiłem się nie wiem przy czym – we wszystkich możliwych ścigałkach pierwszy zakręt próbuję zrobić „strzelając ze sprzęgła” – czyli niemal jednocześnie „rzucając” samochód w zakręt, redukując bieg i dodając mocno gazu. I nie ma znaczenia, czy prowadzę akurat WuRCa, czy może szkolny autobus, jaki rodzaj napędu ma prowadzony pojazd, nie liczy się nawet fakt, czy gra ma włączoną skrzynię manualną – odruchowo próbuję zrobić pierwszy zakręt „bokiem”. 🙂 Nie muszę chyba dodawać, że np. przy przednim napędzie taka technika daje efekty tyleż malownicze, co gwałtowne. ;)Kiedy gram w FPSy, zwijam się w kłębek. 🙂 Nie dosłownie, ale kulę się w sobie, bo zazwyczaj gram w FPSy „straszne”. W miarę pojawiania się kolejnych momentów wzbudzających przestrach (u mnie) zapadam się w sobie co raz bardziej, i w końcu wiszę na krawędzi biurka tak, że nad blatem wystają tylko ręce i wytrzeszczone oczy. 😉 Tak w każdym bądź razie by się to kończyło, gdybym się nie poprawiał w fotelu co jakiś czas. W moim przypadku np. pierwszy Half-Life był dość przerażający, do tego stopnia, że zmęczyłem całą podstawkę i dotarłem gdzieś do połowy Opposing Forces, i dalej nie dałem rady – za straszno. :] Blue Shift leży po dziś dzień nie zagrany (mam tą zbiorczą edycję z kubkiem).
Z tą klatką się z godzę w FPP. Jak gram w UT2k4 to często mi się to zdarza ale mi to psychicznie pomaga :). Bo kiedyś się właśnie nad tym zastanowiłem i celowo tego odchylenia na krześle i wypięcia klatki nie zrobiłem to mi skill spadł l]. Dalej: Gdy mi się przyśni, że leci kulka z Shock Rifle’a w moją stronę to spadam z wersalkibo mi się wydaje, że tam jestem i boję się dostać mocne obrażenia od COMBA. **A w nosie dłubię obsesyjnie od kilkunastu lat ale muszę w końcu się z tym uporać.
Przy grach które potrafią przestraszyć grając wychylam się na boki próbując coś więcej zobaczyć co wiadomo nie działa. Odruch odskoczny od monitora gdy coś nam nagle wyskoczy też jest chyba normalny. ;]Gdy jest właśnie jakiś nudny dialog i mam możliwość ruszania się swoją postacią to podskakuje nią a jeśli moge tylko się rozglądać to kręce się dookoła. ;p A gdy obydwie możliwości są niedostępne to czytam gazete lub czasopismo albo bawie się myszką świecąc nią po pokoju, czasami też bawie się pokrętłem od głośników strasznie nie lubie się nudzić. :)A gdy skończę cały wątek lub kampanię to zaczynam się przeciągać po chwili odchodzę od komputera nie ważne ile grałem 20 minut czy 4 godziny.
Moj nawyk zwiazany jest nawet nie tyle z samym graniem, co ogolnie z siedzeniem przy komputerze, ktory w moim pokoju ustawiony jest tak, ze gdy cos na nim robie, to jestem plecami do drzwi. I te, pod warunkiem ze w domu nie jestem sam, po prostu MUSZA byc zamkniete. Wywolalo to juz u mnie taka obsesje, ze gdyby mnie ktos obudzil w srodku nocy, zaslonil drzwi i zapytal, czy sa otwarte czy zamkniete, to nie mial bym wiekszego problemu z odpowiedzia ;]
Moim złym nawykiem podczas grania jest to że jak sie denerwuje to caly czas klne pod nosem na wszystko i na wszystkich w grze 🙂 No i to dlubanie w nosie. . . . 😛
Przy FPP się oczywiście wyginam. Jak ostatnio grałem w Super Mario to przy trudniejszych momentach skakałem wraz z Marianem ;DKiedyś jak miewałem bardzo długie sesje z Enemy Territory od dłuższego czasu, to w nocy nie spałem za dobrze, bo czuwałem 😀 Chodząc po chacie wciskałem w myślach klawisze, pamiętając oczywiście o delikatnym strafe’ie przy rogach korytarzy. Czasem chciałem nacisnąć shift, żeby podbiec a już ciągle (gram zazwyczaj engami i fieldami, kiedyś też medykami) chciałem spojrzeć na mapkę. Totalna psychoza 😀
Jak mnie gra denerwuje to ściskam łapą myszkę aż trzeszczy. Ale w moim przypadku to chyba rzecz naturalna 😉
Jakby ktos mnie zobaczyl jak gram decydujace o pucharach czy lidze (jeden sezon trwa miesiac) mecze w SWOS online, to. . . Sami sobie wyobrazcie dwumecz, runda pucharowa, pierwszy mecz przegrany 0-1 w drugim 0-3 do przerwy, w 85 min strzelam na 4-3 dla mnie, by w 90min stracic dogrywke. Mam nadzieje tylko, ze sasiedzi nie slysza, bo pomysla ze rodzine bije 🙂
heh, ja jeszcze niedawno miałem taki parszywy odruch, że we wszystkich online’ówkach typu BF2, ETQW i tak dalej w czasie ładowania się następnej mapy wyskakiwałem szybko na papierosa, na balkon albo na korytarz – w domu żona goni 😀 a właściwie goniła, bo już drugi miesiąc nie palę – i co ciekawe, w żadnej innej chwili tak mnie nie „ssie” jak właśnie w czasie gdy ładuje się mapka 😀
Ja z kolei przy kazdej scigalce balansuje cialem w fotelu, co by w zakret dobrze wejsc ;). Przy strategiach (najczęsciej mi sie to zdarzalo w starcracie) musze kilka razy na minute rozciagac palce tak zeby mi strzelily. Kiedys bede pewnie powykrecany jak cholera przez to xD. Ano tak, i zawsze, przy kazdej gierce nieswiadomie gadam do przeciwnikow, jest to o tyle smieszne ze mam sluchawki na usach i nie wiem jak ktos wchodzi mi do pokoju. Kiedys nagralem sobie co mowie podczas grania – „co to ^&##(@#?!?!O ty %^#^$ ja ci dam, ty &&^# itd. )
świetny felieton, pogratulowaćjeśli natomiast chodzi o odruchowe przypadłości, to ja cierpię na owego supermana jak i całe to wyglądanie/zaglądanie razem z postacią, a raczej chęć ubiegnięcia jej i dziecięce pragnienie bycia pierwszym, który zobaczy :)zauważyłem też, że grając w ścigałki, pokonując zakręty pomagam mojemu pojazdowi przekręcając głowę i wyciągając szyję na boki, dla soób trzecich niecodzienny widok – kiedyś zrobiłem sobie film aparatem i nie mogłem uwierzyć 🙂 w ramach wyścigów rownież katuję przyciski i analogi – skutki? zepsuty pad od ps2 (martwica analoga) i niedowład strzałki up na klawie. . . co tam jeszcze? chroniczna potrzeba reload’u w fps’ach -po prostu muszę nawet jak wystrzelę tylko kilka naboi, przez ten nawyk nieraz bezmyślnie poległem w ferworze walkico się tyczy w zasadzie każdej gry gdzie jest taka możliwość – skakanie postacią, cały czas i bez sensu, ot taka nerwica jumper 🙂
I nie dałeś „Poleć to”. No wiesz co 😉
Wlasnie uswiadomilem sobie, ze tez mam taka przypadlosc. Jako, ze nie gram w wiele strzelanek, to uwidacznia sie to glownie w Soldacie. A jako, ze moje ulubione Minimi ma strasznie dlugi czasu przeladowania, to zwykle proby przedwczesnej wymiany amunicji koncza sie tragicznie – wedrowka do respwna 🙂