LOTR: Conquest, czy jak kto woli LOTR: Podbój był ostatnią szansą EA na zarobienie na posiadanych prawach do filmowego Władcy Pierścieni, bowiem kilka dni temu wróciły one do Warner Bros. Produkcja Pandemic Studios miała okazać się wielkim sukcesem. Któż bowiem nie marzył aby wcielić się w Aragorna, Gandalfa czy Gimliego i pogonić hordy Saurona? Szansę mieli dostać też ci, którzy z radością strąciliby całe to wesołe towarzystwo w czeluści Góry Przeznaczenia.
Miał być spektakularny sukces, tak się jednak nie stało. Dlaczego? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
A miało być tak pięknie
Jolo się wkurzył!
LOTR: Conquest nie jest cRPGiem, nie jest też strategią jak mógłby sugerować tytuł, jest grą akcji skupiającą się na najbardziej epickim elemencie opowiedzianej we Władcy Pierścieni historii – bitwach. To właśnie w nich najlepiej uwidacznia się walka dobra ze złem. To tutaj jesteśmy świadkami zapierających dech w piersiach szarż, wzniosłych aktów heroizmu, poświęcenia czy wreszcie dramatycznych zwrotów akcji. Trudno więc dziwić się ludziom z Pandemic Studios, że to właśnie ten element historii postanowili wykorzystać w swojej grze. Projekt miał gwarantować sukces. Szkoda, że jego realizacja zupełnie to uniemożliwiła…
Światło i ciemność
Lord of The Rings: Podbój oferuje nam na początku gry wyłącznie kampanię po stronie dobra o wiele mówiącym tytule Wojna o Pierścień. To nic innego jak zamknięcie fabuły Władcy Pierścieni w 8 bitwach. Trafimy więc w środek walk o Helmowy Jar, odwiedzamy Isengard, kopalnie Morii, Osgiliath, Minas Tirith, Pola Pelenoru, Minas Morgul aby ostatecznie zmierzyć się z siłami zła pod Czarną Bramą. Dopiero kiedy uporamy się z tym wyzwaniem odblokuje się druga z kampanii. Nie załamujcie się jednak fani Saurona i jego przyjaciół – zadanie to wykonamy w przeciągu kilku godzin.
Narodziny Potęgi Saurona (bo tak nazywa się kampania zła) chronologicznie zaczyna się w momencie zakończenia historii z Władcy Pierścieni. Frodo zamiast bohatersko wrzucić pierścień w czeluści piekielne Góry Przeznaczenia ginie, a my poprowadzimy siły ciemności ku wielkiemu zwycięstwu. Ku chwale Saurona!
Kampania ciemności oferuje nieco mniej bo tylko siedem starć, przenosząc nas poza znanymi już Morią, Osgiliath czy Minas Tirith w takie miejsca jak Góra Przeznaczenia, Wichrowy Czub, Rivendell czy Shire.
I tu docieramy do pierwszego zarzutu wobec Podboju. Ukończenie obu kampanii zajęło mi dosłownie kilka godzin i choć nie sprawdzałem tego z zegarkiem było to grubo poniżej granicy 10-ciu.
Kariera bohatera
Choć mogłoby się tak wydawać, LOTR: Podbój nie skupia się tylko i wyłącznie na bohaterach znanych z filmu. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanie więcej czasu spędzamy jako szeregowy wojak jednej ze stron. Żeby jednak nie było zbyt nudno twórcy dali nam możliwość wyboru klasy postaci (a nawet jej zmiany w czasie bitwy). Wybieramy spośród czterech możliwości – wojownika, maga, łucznika i zwiadowcy. Każda z tych postaci charakteryzuje się innym stylem walki. Niestety pomimo różnić każda z nich jest nastawiona niezwykle ofensywnie toteż naprawdę rzadko będziemy musieli zmienić klasę aby dostosować się do narzuconych przez przeciwnika warunków. Nie chcę powiedzieć, że tak samo gra się magiem i wojownikiem, jednak wydaje się, że różnice w charakterystyce postaci powinny być większe gdyż w obecnej sytuacji praktycznie każde starcie da się przejść każdą z klas. Po co więc zostawiać możliwość jej zmiany w trakcie walki?
Pan Kula Ognia
W kluczowych momentach bitew gra oferuje możliwość wcielenia się w jednego z wielkich bohaterów tolkienowskiej sagi. Każdy z nich posługuje się unikalnymi umiejętnościami widocznie dominując na polu bitwy. Choć faktycznie Gandalf, Aragorn czy Gimli są silniejsi od pozostałych, to grając prawie tego nie odczujemy – będzie po prostu łatwiej, ewentualnie tak samo, ze względu na większą ilość czy też potężniejszych przeciwników. Przyznam, że jeśli chodzi o ten element gry potwornie się zawiodłem. Liczyłem, że wcielenie się w Gandalfa czy Saurona będzie doznaniem wyjątkowym, a tutaj dostałem nieco silniejszego bohatera, którym gra się właściwie tak samo jak standardowym wojownikiem czy magiem.
Co gorsza, moment kiedy gra pyta nas o to czy chcemy wcielić się w bohatera okazał się najbardziej irytującym podczas całej zabawy. Dlaczego? Otóż pojawienie się zapytania po pierwsze nie pauzuje gry, co jak możecie się domyślić często kończyło się moim zejściem w trakcie wybierania odpowiedzi, po drugie – po pojawieniu się pytania kursor był aktywny (widoczny) tylko w obszarze okienka dialogowego „tak” i „nie” (!) co sprawiało, że trafienie w nie przy niewidocznym kursorze graniczyło z cudem. Po 10-15 sekundach szaleńczych i bezowocnych prób okno po prostu znikało, a ja zostawałem na polu bitwy nie jako Aragorn czy Legolas, ale jako zwykły wojownik. Komputer mimo to niewzruszenie rzucał na mnie falę wrogów przygotowaną na jednego z bohaterów. Czy muszę pisać jak to się najczęściej kończyło? Paradoksalnie czasami nawet zwykłym wojakiem udawało mi się przez tą nawałę wroga przebić. Gorzej jeśli po drugiej stronie stawał boss. Choć i w tym wypadku Sarumana udało mi się ubić zwykłym wojownikiem (po nieudanej próbie przełączenia się na Gandalfa).
A już chciałem grać, dzięki :)Chyba czas wrócić do „Battle of Middle Earth”
Dajcie spokój. Wystarczy rzucić okiem na gameplay przez 10sek na jakimś yołtubie, aby do naszej szarej masy doszedł sygnał – „nie dotykać nawet 2 metrowym kijem”. Szczerze mówiąc nie zdziwiłem się zbytnio. Takie trzepanie kasy widziałam już w poprzednich głupkowatych, bezpłciowych slaszerach opartych na trylogii (nawet zapomniałem jak się nazywały, chyba tak jak poszczególne części trylogii). Jednym słowem – bida z nyndzom.
Jako fan trylogii nie mogłem na te gejmpleje popatrzeć obiektywnie, sory^^
A ja byłem na to napalony jak szczerbaty na suchary 🙁
Powiem tak. . . Nie będę musia nic kupować. Już wszystko mi się wyjaśniło. Niezła anty-recenzja. Sorry ale tak nie powinno być. . . Niby miało być fajnie, ale nie będzie. huehehehehehehehehehe. . .
demko na Xa dawało radę. . . . . .
Ocena 5. . . wow. . . . Ja bym sie zastanawial czy dac polowe tego. Gierka sscie na maksa. Niedopracowana, nudna, brzydka. . . Tolkien przewraca sie w grobie.
axi0mat —> dostała 5 bo to dla mnie typowy średniak. Kompletnie bezpłciowy i nijaki. Czyli akurat połowa skali jest dla niego 🙂
Chciałem coś napisać, ale axi0mat mnie uprzedził. Imo, 2 może 3/10.
mag i tolkien <sciana> to moze jeszcze zrobiliby jaszczuroludzi i innych tych takich fajnych co w elder scrollsach sie pojawiaja. . . jakiez to smutne, ze nie dostalismy jeszcze gry godnej dziel tolkiena w jakikoliwiek sposob. . . moim zdaniem najblizej jest – a jakzeby – fanowskim modom do mount and blade (w the last days ciupalem godzinami bez zadnego opamietania) i lotr:total war do rome total war. no i jeszcze wspomnialbym ADOM czy tez Angband. mysle jednak, ze na gre, ktora bedzie w stanie oddac klimat tolkiena chodzby w czesci bedziemy czekali rownie dlugo jak na film, ktory staral sie ozywic swiat srodziemia na ekranie. (sorry, ale nie moge sie powstrzymac =x wladca pierscieni nie jest trylogia=> to powiesc podzialona na 6 ksiag w 3 tomach. chyba, ze ktos mowi o trylogi filmowej. no ale to pewna roznica jest ;])pozdrawiam
Jeśli o mnie chodzi to Bitwa o śródziemie była blisko
To że można zmieniać klasy w czasie bitwy jest według mnie jeszcze gorszym pomysłem. Przez to kampanię przejdziemy raz i już więcej gry nie włączymy bo po co jak mogliśmy zmieniać w czasie walk. Twórcy powinni się bardziej postarać ale mimo to gra nie prezentuje się źle. Grafika też jest przyzwoita.
Mogli według mnie 2x bardziej rozszerzyć kampanię. Dużo bardziej przyjemnie by się grało. To że uczestniczymy tylko w walkach jest dobrym pomysłem. W walkach, bitwach zawsze najwięcej się dzieje dlatego tak uważam. Jeśli znajdę to zagram w demo i napiszę coś więcej:D