Innym paradoksem jest fakt, że śmierć bohatera nie kończy zabawy. Nie raz i nie dwa wysłałem w zaświaty Aragorna czy Gandalfa – komputerowi jednak taka sytuacja w niczym nie przeszkadzała, co więcej, w następnej bitwie cali i zdrowi ponownie ruszali do boju.
Bitewny szał, czyli jak zabić nudą
Wydawałoby się, że bitwy jakie rozegrały się na obszarach Śródziemia w czasie słynnej Wojny o Pierścień nie mogą być nudne. Ich opisy w książce zapierały dech w piersiach, niewiele gorzej było w ekranizacji autorstwa Petera Jacksona. Pełno tam dramatycznych zwrotów akcji, samobójczych wydawałoby się szarż i odsieczy przychodzących w ostatniej chwili.
Rudy Olifant – cud!
Co z tego skoro twórcy gry kompletnie nie potrafili tego wykorzystać. Nasze zadania sprowadzają się najczęściej do zdobycia lub utrzymania jakiegoś punktu, zabicia kogoś lub ewentualnie ochrony kluczowej dla fabuły postaci. I choć Władca Pierścieni jest pozycją która aż prosi się o umieszczenie nas na czele wielkich oddziałów, przewidując dla nas zadania o kluczowym znaczeniu tutaj wszystko co robimy sprowadza nas właściwie do roli pionka. Na dodatek pionka, który nijak nie potrafi poczuć rozmachu wydarzeń, w których bierze udział.
A to biegamy po murze wdając się w bijatykę (celowo nie nazywam tego walką) z grupkami orków, a to znów przebijamy się przez grupki rycerzy próbując dopaść Faramira. Naprawdę nie potrafię powiedzieć gdzie tkwi problem, ale nawet przez chwilę grając nie czułem tego podniosłego klimatu, który u Tolkiena i Jacksona jest niemal wszechobecny.
Problem w tym, że wielkie bitwy o których mowa toczą się gdzieś w tle wspomnianych wyżej zadań, a my nawet nie mamy szansy ich poczuć bo skupiamy się na masowym mordowaniu tak samo wyglądających przeciwników.
Nie uświadczymy też w starciach momentów wyjątkowych podkreślanych akcjami zręcznościowymi (kombinacje klawiszy etc.) czy innym akcentem. Przez całą kampanię dobra był chyba tylko jeden taki moment (wspinaczka i zabijanie olifantów). To zdecydowanie za mało jak na wydarzenia, których jesteśmy świadkami.
Brak akcentów i ciągła akcja, bo faktycznie nie uświadczy się w Podboju ani sekundy spokoju, sprawiają, że gra zmienia się w monotonny ciąg kombosów, którymi wyżynamy setki wrogów. W ferworze walki nie ma nawet czasu na finezję toteż całą zabawę najczęściej ograniczamy do jednego uderzenia, które zapewnia nam dominację nad przeciwnikami. Brak tu jakiejkolwiek taktyki walki, przemyślanych akcji, każda bitwa to nieprzerwana bezmyślna sieczka. I nie miałbym nic przeciw temu, gdyby nie fakt, że po 15 minutach takiej zabawy staje się to po prostu cholernie nudne.
Po co mi trzy różne rodzaje ciosów, które mogę łączyć w kombosy skoro całą bitwę mogę wygrać stosując jeden, praktycznie niezawodny. Przyznam, że przez całą grę ani razu nie zastosowałem bloku (!), co jest najlepszym dowodem na brak jakiegokolwiek wyrafinowania podczas walk. Nawet zmiana klasy niewiele zmienia. Praktycznie każda z nich posiada Prawie Niezawodny Cios co skłania nas do jego ciągłego stosowania. Najciekawszą postacią był chyba mag, stosunkowo słaby w starciu bezpośrednim co zmuszało czasem do leczenia, a co za tym idzie chwilowej zmiany taktyki.
Wszystko to, o czym napisałem powyżej sprawia, że przez cała grę mamy wrażenie, że zamiast w bitwach bierzemy udział w wielkich, nudnych bijatykach. Nawet krótkie chwile kiedy wcielamy się np. w enta miażdżącego orki wokół wieży Orthank nie zmieniają tego wrażenia.
Źle poukładane klocki
Zanim przejdę do podsumowania warto wspomnieć nieco o oprawie audio-wideo recenzowanego tytułu. Oprawa dźwiękowa gry stoi na wysokim poziomie, ale wynika to z faktu, iż skorzystano ze świetnej ścieżki filmowej autorstwa Howarda Shore. Nie zmienia to jednak faktu, że świetnie buduje klimat i doskonale pasuje do toczonych przez nas starć.
Wizualnie gra wygląda przyzwoicie. Nie ma tu może fajerwerków, ale też nie ma czego się czepiać, choć jak dla mnie nieco zbyt tutaj kolorowo. Taki tytuł aż prosi się o mroczny, ciężki klimat podkreślający dramatyzm starć.
Połóż książkę na klawiaturze by wygrać
Podsumowując z przykrością muszę stwierdzić, że Lord of The Rings: Podbój zupełnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Zamiast epickich starć z bohaterami Tolkiena w roli głównej dostaliśmy płaski, ziejący nudą slasher, wobec którego największym zarzutem z mojej strony jest to, że jest… nijaki. Ten tytuł nawet przez moment nie stara się być czymś więcej niż tylko prostą, bezmyślną bijatyką, która chce się sprzedać pod szyldem LOTR. Przez cały czas gry miałem wrażenie, że twórcy dostali właściwe klocki, ale kompletnie nie wiedzieli jak je ułożyć aby zbudować coś wyjątkowego. Zadowolili się więc wzniesieniem doskonale wszystkim znanej piramidy – bezpiecznej, nie wychylającej się poza szablon, gwarantującej stabilność, ale przez to po prostu nudnej i nijakiej. Taki niestety właśnie jest Podbój.
Szokująco krótka kampania (a właściwie dwie) sugeruje, że to kolejny tytuł celujący w rozgrywkę multiplayer. I może faktycznie tak jest. Co z tego, skoro serwery dosłownie świecą pustkami, a zabawa w 3-4 osoby mija się zupełnie z celem. Czyżby mała aktywność graczy na serwerach była odbiciem popularności tego tytułu na świecie?
Ode mnie gra jako typowy przeciętniak dostaje 5/10. Może mało wybrednym i niewymagającym graczom wyda się ciekawa, dla mnie jednak to kolejny tytuł o którym nawet nie warto pamiętać, że został kiedykolwiek wydany…
Gry oparte na licencjach filmowych mają to do siebie, że najczęściej (z kilkoma wyjątkami) wypadają co najwyżej średnio. Niestety dzieje się tak niezależnie od formatu produkcji, którą przenoszą na ekrany komputerów. Czy Lord of The Rings: Conquest zawalczy o bycie czymś więcej niż tylko kolejną grą, której twórcy postanowili zarobić na popularności filmowego oryginału?
A już chciałem grać, dzięki :)Chyba czas wrócić do „Battle of Middle Earth”
Dajcie spokój. Wystarczy rzucić okiem na gameplay przez 10sek na jakimś yołtubie, aby do naszej szarej masy doszedł sygnał – „nie dotykać nawet 2 metrowym kijem”. Szczerze mówiąc nie zdziwiłem się zbytnio. Takie trzepanie kasy widziałam już w poprzednich głupkowatych, bezpłciowych slaszerach opartych na trylogii (nawet zapomniałem jak się nazywały, chyba tak jak poszczególne części trylogii). Jednym słowem – bida z nyndzom.
Jako fan trylogii nie mogłem na te gejmpleje popatrzeć obiektywnie, sory^^
A ja byłem na to napalony jak szczerbaty na suchary 🙁
Powiem tak. . . Nie będę musia nic kupować. Już wszystko mi się wyjaśniło. Niezła anty-recenzja. Sorry ale tak nie powinno być. . . Niby miało być fajnie, ale nie będzie. huehehehehehehehehehe. . .
demko na Xa dawało radę. . . . . .
Ocena 5. . . wow. . . . Ja bym sie zastanawial czy dac polowe tego. Gierka sscie na maksa. Niedopracowana, nudna, brzydka. . . Tolkien przewraca sie w grobie.
axi0mat —> dostała 5 bo to dla mnie typowy średniak. Kompletnie bezpłciowy i nijaki. Czyli akurat połowa skali jest dla niego 🙂
Chciałem coś napisać, ale axi0mat mnie uprzedził. Imo, 2 może 3/10.
mag i tolkien <sciana> to moze jeszcze zrobiliby jaszczuroludzi i innych tych takich fajnych co w elder scrollsach sie pojawiaja. . . jakiez to smutne, ze nie dostalismy jeszcze gry godnej dziel tolkiena w jakikoliwiek sposob. . . moim zdaniem najblizej jest – a jakzeby – fanowskim modom do mount and blade (w the last days ciupalem godzinami bez zadnego opamietania) i lotr:total war do rome total war. no i jeszcze wspomnialbym ADOM czy tez Angband. mysle jednak, ze na gre, ktora bedzie w stanie oddac klimat tolkiena chodzby w czesci bedziemy czekali rownie dlugo jak na film, ktory staral sie ozywic swiat srodziemia na ekranie. (sorry, ale nie moge sie powstrzymac =x wladca pierscieni nie jest trylogia=> to powiesc podzialona na 6 ksiag w 3 tomach. chyba, ze ktos mowi o trylogi filmowej. no ale to pewna roznica jest ;])pozdrawiam
Jeśli o mnie chodzi to Bitwa o śródziemie była blisko
To że można zmieniać klasy w czasie bitwy jest według mnie jeszcze gorszym pomysłem. Przez to kampanię przejdziemy raz i już więcej gry nie włączymy bo po co jak mogliśmy zmieniać w czasie walk. Twórcy powinni się bardziej postarać ale mimo to gra nie prezentuje się źle. Grafika też jest przyzwoita.
Mogli według mnie 2x bardziej rozszerzyć kampanię. Dużo bardziej przyjemnie by się grało. To że uczestniczymy tylko w walkach jest dobrym pomysłem. W walkach, bitwach zawsze najwięcej się dzieje dlatego tak uważam. Jeśli znajdę to zagram w demo i napiszę coś więcej:D