Niektórzy mówią, że żyjemy w smutnych czasach. Wszystkie gry są do siebie podobne, a kolejne pozycje różnią się tylko tytułem i historyjką (najczęściej banalną), którą twórcy wciskają nam jako niezwykle oryginalny scenariusz. Choć daleki jestem od lamentowania i obwieszczania zbliżającej się zagłady naszej ukochanej branży wywołanej jakościową pauperyzacją nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że obecnie wydawane gry są do siebie podobne. Faktycznie stosunkowo rzadko na rynku pojawia się tytuł, który jest przysłowiowym powiewem świeżości, czymś nowym, odkrywczym, niespotykanym. Wszystkiemu winna rosnąca konkurencja na rynku oraz optymalizacja działań wydawców aby osiągnąć zysk. Mało kto odważy się dziś (tym bardziej w dobie szalejącego kryzysu gospodarczego) zainwestować pieniądze w nowatorski projekt, który nie ma jasno określonej, odpowiednio szerokiej grupy odbiorców.
Ostatnio przeczytałem gdzieś, że Mirror’s Edge nie odniósł komercyjnego sukcesu bo był niszowy. Stwierdzenie to o tyle odważne co niewiele mówiące. Czym jest bowiem niszowość? Doba „standaryzacji” gier sprawia, że wszystko co choć trochę odbiega poza powszechnie przyjęty, rynkowy schemat dostaje dziś łatkę „produktu niszowego” (czyt. skazanego na porażkę). Problem w tym, że niszowość od zawsze postrzegałem jako pojęcie odnoszące się do produkcji dedykowanych bardzo wąskiemu gronu osób, o ściśle określonych zainteresowaniach czy specjalizacji. Tak pojmowane pojęcie niszy sprawiało, że produkcji stricte niszowych mógłbym wskazać zaledwie kilka najczęściej o charakterze symulacyjnym – jak choćby Live for Speed czy Microsoft Flight Simulator. Gry te nie tylko wymagają odpowiedniej wiedzy i umiejętności, ale tematycznie bardzo jasno definiują swój target – w końcu trudno liczyć na to, że zwolenników lotów Boeingiem 737 na trasie Warszawa – Londyn są miliony.
Ostatnio jednak, z nie do końca dla mnie zrozumiałych powodów łatkę niszowości przyczepia się coraz większej liczbie tytułów, które choć trochę odbiegają od głównego nurtu. Najprawdopodobniej w ten właśnie sposób został zaszufladkowany wspomniany przeze mnie Mirror’s Edge. Trudno jednak doszukać mi się w nim owej niszowości. Rozumiem gdyby był to symulator parkouru pozbawiony całej komercyjnej otoczki, fabuły, wysublimowanego świata gry etc. Ale w postaci, w której ME ukazał się na rynku, nie jest niczym innym jak grą zręcznościową. Dla każdego! Trzymając się tej przedziwnej klasyfikacji należałoby zadać pytanie – czy World of Goo (w które się obecnie zagrywam do upadłego), jest produktem niszowym? Z jednej strony, trudno znaleźć obecnie podobny tytuł na rynku, nie można odmówić mu świeżości pomysłu, a jednak ja w żaden sposób nie potrafiłbym go nazwać niszowym. Bo WoG to gra dla każdego!
Czytając komentarze prasy i samych graczy mam wrażenie, że jedynym co nie dostaje łatki niszowości są ostatnio strzelanki FPS, chyba tylko i wyłącznie dlatego, że jest ich tak dużo. Drugim typem gier, które mogą spać spokojnie bez obawy zostania „niszowymi” są chyba arkadowe wyścigi pokroju NFSa. Cała reszta, ze strategiami na czele to już grupa podejrzana o niszowość (no, może poza RTSami…). Gdzie więc przebiega granica między produktem powszechnym, dla ludu, a tym, który jest dla zdziwaczałej grupki maniaków siedzącej w swojej niszy? Mam wrażenie, że coraz bardziej się ona zaciera, a określenie „nisza” stosuje się zupełnie bez jego zrozumienia.
W świetle powyższych dywagacji mnie wciąż targają wątpliwości – czy taki Spore jest niszowy czy też nie? No i co z Falloutem 3, odwołującym się zarówno do niszy (społeczność Fallouta), jak i do ogółu graczy, nawet tych, którzy dwóch pierwszych części nie widzieli na oczy. Paradoksalnie, gdyby zapytać casuala usłyszelibyśmy, że Fallout jest niszowy, a na to samo pytanie fan F1 i F2 powiedziałby, że F3 to czysta komercha (och jak ja lubię to określenie). Gdzie granica, no i kto u diabła decyduje czy coś jest lub nie jest niszowe?! A może dlatego wszystko nazywa się niszowym, bo aby uchodzić za znawcę należy grać w niszowe produkty?
Pomóżcie! Jak rozumiecie pojecie niszowości, co dla was jest niszowe, a co nie?
Spore niszowe ? Na pewno nie, ja bym to uznał za grę stricte casualową. Jej poziom trudności jest taki niski ,że może w to grać każdy. Niszowym produktem bym nazwał raczej produkcje które to są przeznaczone tylko dla małej grupy osób, które to posiadają odpowiednią wiedzę i umiejętności by grać w owy tytuł. Według mnie jednym z takich produkcji są „nazbyt” realistyczne symulatory w których to trzeba mieć nie lada cierpliwość by poprowadzić pojazd i dojechał (doleciał) on do końca trasy.
Dla zwolennika relatywizmu takiego jak ja sprawa wygląda jasno, pojęcie niszy jest subiektywnym odczuciem każdego gracza, próba wyznaczania jakiegoś absolutu czy też granic mija się z celem. . .
zdefioniowales juz sam niszowosc to co sie jeszcze pytasz ? ;] a to ze jakies pismaki czasem gdzies wydumaja ze taka czy inna gra jest niszowa bo – o moj boze – jest nowatorska – coz, pomieszanie z poplataniem, w tym bagienku pojec ktore sie stworzylo zaraz nikt sie w niczym nie polapie – me to gra niszowa, a f3 to crpg a dirt to symulator. jak widac ja widze w tym zamieszaniu reke wydawcow, bo jesli ci wmowia graczom ze ci graja w gry niszowe – whoa, jakie to cool i jazzy zagrac w taka niszowa produkcje – ze sie tak wyraze ‚no nie byle . . . uj’ 😉
Niszowość jest przeciwieństwem casualizacji. Jeżeli gra jest dedykowana do każdego to nie można powiedzieć, że jest niszowa. W praktyce każda gra jest niszowa. Każdy gatunek gry to osobna nisza. Jedne nisze są większe inne mniejsze. Nawet to, że producenci starają się tworzyć gry dla każdego tworzy kolejną niszę gier dla każdego, którymi bawi się również określona grupa ludzi, którym takie gry się podobają. Ja mam dwie ulubine nisze RPG i strategie (nie RTS). Reszta może dla mnie nie istnieć choć zasami sięga się po coś innego, jakiegoś klasyka, czy innego hiciora tak dla zaspokojenia ciekawości. Ciekawie się patrzy na nisze pod kątem „owczego pędu”. Co z tego, że powstanie 100 nowych gier MMORPG skoro ilość fanów tego rypu rozrywki jest ograniczona. Każda nisza ma ograniczony budżet i potencjał, więc im więcej gier w niszy tym mniejsze zyski, a zarazem większa wtórność itp.
Tak tylko że mamy np taką niszę przygodówek i co ? No właśnie nowych produkcji brak.
Ahhh ME ME. Miałem w końcu okazję porządnie pograć, niestety nie na swoim kompie. Niszowość jest niestety konieczna. To samo stało się z branżą filmową. Mamy bandę filmów for all i kilka dobrych tytułów. Wyjątki się zdarzają. Oczywiście. Choćby Matrix. Jednak czy owa niszowość jest taka zła? Wole kilka tytułów niszowych, ale genialnych, niż całą plejadę świetnych gier. Powód? Nigdy nie zagrał bym w nie wszystkie, tak samo jak nigdy nie obejrzał bym każdego dobrego filmu. Owszem i tak nigdy nie zagram w każdą wartą uwagi grę, nie przeczytam każdej dobrej książki, jak i nie obejrzę każdego dobrego filmu. Jednak mniej stracę 🙂
Ktoś pamięta Interstate ’76 (BTW – świetna muzyka i klimat)? Teraz byłaby to gierka niszowa, ale wtedy była jedną z wielu arkadówek-samochodówek ze spluwami na dachu i masce. Carmageddon – nisza? Gra odniosła sukces, aż 3 części. Tradycyjnie, każda następna gorsza od poprzedniej. Jeszcze była jedna gierka (starsza od ww. – koniec lat ’90 AFAIR) – jeździło się Taksówką po mieście, zabierało klientów i robiło zlecenia (zwykle rozwalić jakiś samochód, albo coś takiego. . . ). Tytułu nie pomnę (może ktoś pamięta?).
quarantine ;p
muzyka disko polo też jest niszowa:-)
niszowosc to produkcja z malym budzetem i tyle XD