Choć zwolennikiem mocnych trunków raczej nie jestem, wirtualny jubileuszowy kufel zimnego piwa chętnie z wami wychylę. Sącząc powoli złocisty „napój wikingów” warto spojrzeć wstecz i przypomnieć sobie co się działo przez te ostatnie pół roku.
Po pierwsze – zadajecie sobie pewnie pytanie skąd wiem, że wpis dzisiejszy jest setnym. Nie, nie jestem na tyle stuknięty, żeby codziennie siedzieć i liczyć „ile to już jest moich tekstów na Valhalli”. Wynika to raczej z mojego uporządkowanego (do bólu) charakteru – otóż każdy tekst po prostu numeruję, żeby się w nich nie pogubić i pamiętać kiedy i o czym pisałem. Na moim dysku leżą zatem zmagazynowane pliki, których nazwy zaczynają się od numeru porządkowego. W ten oto sposób po piątkowym, który nosił nr 99 dziś przychodzi czas na ten oznaczony okrągłą setką.
Nasze Valhallowe wpisy właściwie od samego początku nie miały charakteru bloga (choć do dziś je tak w skrócie nazywamy), ale bardziej postać felietonów o tematyce przeróżnej. Czasem bardziej, czasem mniej poważnej. Pomysł stworzenia takiej kolumny okazał się strzałem w dziesiątkę, co potwierdziła wasza tj. czytelników aktywność w dyskusjach, które toczyły się (i toczą) pod naszymi wpisami. Założenie było proste, choć nie łatwe – teksty miały inicjować dyskusje, zmuszać do refleksji, komentować branżową codzienność czy być najzwyczajniej w świecie przyczynkiem do dalszej debaty.
Przyznam szczerze, że kiedy Adam zaproponował mi miejsce w tej kolumnie targały mną spore obawy. Oczywiście miałem już doświadczenie w pisaniu, zresztą od lat współpracowałem z Esencją, Valhallą, potem GamePUBem, Gildią i znów z Valhallą, ale regularne, codzienne pisanie budziło lęk. „Przecież to coś zupełnie innego niż napisanie tekstu recenzji czy zapowiedzi raz na jakiś czas”, „czy uda mi się wypracować swój styl”, „a co będzie jak skończą mi się pomysły?!”, „czy jest w ogóle ktoś, kto chce mnie czytać?” – to tylko niektóre, choć chyba najbardziej męczące mnie wątpliwości. Ostatecznie po nieprzespanej nocy, konsultacji z rodziną, a przede wszystkim z własnym sumieniem, ambicją i diabli wiedzą czym jeszcze zdecydowałem – tak, przecież zawsze o tym marzyłem! Przecież każdy pływak wcześniej czy później musi wypłynąć również na głęboką wodę, a nie ograniczać się tylko do bezpiecznych płycizn. Valhallowe „blogi” miały stać się moim testem. Czy jestem gotowy, czy starczy mi weny?
Pomimo początkowych obaw szybko okazało się, że taka forma bardzo mi pasuje, a pomysły kłębią się w głowie w zastraszających ilościach. W obawie aby mi nie umknęły spisywałem je (i wciąż to robię) na komputerze. W ten sposób plik „pomysły na teksty” stał się jednym z ważniejszych na moim pulpicie. Szybko jednak przekonałem się, że ilość tematów znacznie przekracza moje możliwości „przerobowe” toteż wciąż mam całkiem bogatą listę pomysłów „na kiedyś”, choć właściwie codziennie pojawiają się nowe. Oczywiście nie wszystkie okazują się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, ale w ciągu tych paru miesięcy udało mi się zainicjować kilka naprawdę pasjonujących dyskusji. I tu chylę czoła przed Wami drodzy czytelnicy. To Wy ożywiacie tą przestrzeń pod tekstem, to dzięki Wam pojawiają się różne punkty widzenia na dany temat, to Wy toczycie zażarte spory i piszecie pełne ciekawych informacji wpisy. To wreszcie dzięki Wam chce mi się codziennie siadać do klawiatury i pisać tekst na następny dzień. Choć czasem brakuje czasu (i siły) na aktywny udział w toczących się debatach wszystkie z uwagą śledzę i nie ukrywam, ze kilkukrotnie zdanie jednego z Was zainspirowało mnie do napisania kolejnego tekstu.
A o czym dyskutowaliśmy przez ostatnie 100 wpisów? Tematyka była przeróżna, choć zawsze kręciła się wokół tego co kochamy – czyli gier. Były wpisy-pomysły, czyli cała seria projektów Bartosza K. na „ciekawe gry” jak choćby Mushroom Project czy The Tall Ships’ Race – The Game. Była masa wpisów opisujących nas, graczy od strony socjologicznej. Dyskutowaliśmy o płci, wieku, upodobaniach i naszych zwyczajach. Rozprawiliśmy się też z ocenami wystawianymi przez liczne branżowe pisma i serwisy, a nawet udało się nam przedyskutować temat gier w szkole. Znalazło się też miejsce dla przygód niezwyciężonego Kaszlaka.
To oczywiście zaledwie kilka tematów, które się tu pojawiły. Było ich znacznie więcej, ale nie ma miejsca, aby wszystkie tu wspomnieć. Zresztą nie o to chodzi. Wszyscy ci, którzy codziennie dzielnie mierzą się z moimi wywodami (a wierzę głęboko, że jest choć jedna taka osoba) sami najlepiej wiedzą o czym dyskutowaliśmy.
A co czeka nas w przyszłości? Przyznam szczerze, że nie wiem. Strategią moich wpisów jest… brak strategii, czyli pomysły na teksty powstają z dnia na dzień. Oczywiście jest kilka pomysłów, kilka refleksji, parę większych idei, ale co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
A może Wy macie jakieś pomysły, tematy, o których chcielibyście poczytać i pogadać?
Gratulacje okrągłej seteczki ! Oby tak dalej. Fajny wpis, przybliżyłeś nam bardziej swoja postac, sadze ze czytajac twoje wpisy kazdy bedzie mial teraz (tak jak z kazdym wpisem felietonowym) wieksza swiadomosc kto kryje sie za nickiem Jolo – i to jest fajne. Szacunek za uporzadkowane dzialanie ktore opisales, pewne elementy sa mi bardzo bliskie, tak bliskie ze az sie zdziwilem jak czytalem twoj wpis – np. plik – pomysl na teksty. Super !W kazdym razie – byle do nastepnego chceckpointa, owocnego pisania !
No coz napisac – gratki historyku i z niecierpliwoscia czekamy, na kolejne zero 😉