Nowa Zelandia nie bez powodu nazywana jest Krainą Władcy Pierścieni. Podróżując po tym wyspiarskim państwie, znajdującym się w południowo – zachodniej części Oceanu Spokojnego natkniemy się na widoki rodem z tolkienowskiej twórczości. Łagodne wzgórza, otulone soczyście zieloną trawą, na której wypasają się owce, błękitne strugi strumieni, proste, drewniane płotki i poskręcane sosny z miejsca przywodzą na myśl wiejską sielankę, o jakiej w codziennym życiu można jedynie pomarzyć. Nic więc dziwnego, że to właśnie ten kraj stał się miejscem ekranizacji dzieł praojca fantastyki, stając się tłem dla historii dzielnych hobbitów i ich przyjaciół. Jednak Nowa Zelandia oferuje nam znacznie więcej, niż tylko sielskie obrazki, a bogactwo i różnorodność jej terenów mogą dostarczyć nam wrażeń, jakich nie zapomnimy nigdy.
Wodospad Huka – zbawienna moc żywiołu
Jak wiele nowozelandzkich zbiorników wodnych tak i wodospad Huka ma przepiękny, seledynowo – błękitny kolor. Tuż przed wodospadem rzeka Waikato River zmienia swą szerokość z początkowych 100 metrów do zaledwie 15-metrowego kanionu, stąd woda płynie tu z niebywałą siłą. Aby zobrazować jej moc, wystarczy wspomnieć, że poniżej wodospadu znajduje się elektrownia wodna, zapewniająca 15% energii całej Nowej Zelandii.
Rotorua – obszar diabelskich jezior
Przyroda Nowej Zelandii nie zawsze jest tak przyjazna człowiekowi. Rotorua to aktywny geotermicznie obszar, zajmujący blisko 18 kilometrów kwadratowych. Na jego terenie znajduje się kilka rezerwatów, spośród których najbardziej znany to Waiotapu, co w języku maomeryjskim oznacza dosłownie „Święte Wody”. Powstałe w aktywnych gejzerach jeziorka swoją zieloną barwę zawdzięczają warstwom siarki i minerałom, unoszącym się na powierzchni. Ich temperatura może osiągać w głębszych warstwach nawet 200 stopni Celsjusza. Jeziora parują, bulgoczą i wybuchają, tworząc prawdziwą siarkową krainę czarów. Z tego względu Rotorua znalazła się na liście dwustu najbardziej surrealistycznych miejsc na świecie.
Góra Eden – stąpając po wygasłym wulkanie
Jeśli zawędrujemy w okolice Auckland – największego miasta Nowej Zelandii, obowiązkowo powinniśmy wybrać się na Górę Eden. Jest to tak naprawdę krater wygasłego wulkanu, nie należy jednak obawiać się wybuchu, bowiem eksplodował on ostatnio blisko 28 000 lat temu. Wspinaczka nie jest wielkim wyczynem i spokojnie możemy traktować ją bardziej w ramach popołudniowego spaceru. Na szczycie góry znajduje się najlepszy możliwy punkt widokowy, skąd zobaczymy całe miasto i jego okolice.
Matamata – kraina hobbitów
Pośród wielu atrakcji, jakie oferuje Nowa Zelandia, podróż z biurem podróży może nas zaprowadzić również bezpośrednio na plan filmowy ekranizacji trylogii Tolkiena. Wioska hobbitów jest iście czarodziejska i do złudzenia sprawia wrażenie realności. Pośród uroczych pagórków, w których schronienie budowali mali, lecz odznaczający się wielką odwagą bohaterowie Władcy Pierścieni rozmieszczono tyle rekwizytów, że trudno nie pomyśleć, że oto naprawdę znaleźliśmy się w wiosce hobbitów, a za chwilę zza rogu wyjdzie Bilbo Baggins, zapraszając nas na herbatę. Okrągłe drzwi i okna, wkomponowane w zbocza zdają się kryć życie rodzinne tysiąca istot. Pomiędzy pagórkami stoją ławy, stołki, na stołach leżą czyściutkie obrusy i naczynia pełne niewielkich, jakby malutkimi rękami wypiekanych chlebków i bułeczek. W wiosce, mimo tak licznych gości, porozwieszano nawet pranie, a gdzieniegdzie natknąć się można na porozrzucane zabawki i narzędzia rolnicze. Na koniec wycieczki będziemy mieli również okazję wypić cydr w oberży Green Dragon.
West Coast – gdzie szaleją wichry
Magiczny przyrodniczo region położony na południowej, bardziej dzikiej wyspie Nowej Zelandii jest jednym z najbardziej wilgotnych miejsc w kraju. Ciągnące się setki kilometrów góry i klify, o które obijają się wzburzone fale oceanu, stanowią scenerię godną najlepszego thrillera. Opuszczone górnicze miasteczka (południowa wyspa była bowiem swego czasu obiektem zainteresowań poszukiwaczy złota) reklamują się zresztą jako „ghost town”, tym bardziej potęgując to wrażenie. Ogromną atrakcją zachodniego wybrzeża są potężne lodowce, jednak najbardziej rozpoznawalnym elementem przyrody są charakterystycznie ułożone skały w pobliżu niewielkiej miejscowości Punakaiki, przypominające swoim kształtem górę płaskich naleśników.
Wellington – najdalej wysunięta na południe stolica na świecie
Po kontakcie z niezwykłą przyrodą Nowej Zelandii możemy odpocząć w nieco bardziej miejskim klimacie. Nazwa stolicy Nowej Zelandii pochodzi od zwycięskiego dowódcy bitwy pod Waterloo, Artura Wellesleya, pierwszego księcia Wellington. Choć miasto pełni swoją funkcję zaledwie od 1865 roku, znajdziemy w nim wiele inspirujących atrakcji. Jednym z najstarszych zachowanych zabytków jest kościół św. Pawła, zbudowany w stylu neogotyckim w 1886 roku. W Muzeum Nowej Zelandii możemy przyjrzeć się zbiorom sztuki protoplastów dzisiejszych mieszkańców Nowej Zelandii, Maorysów, którzy według legend nie cofali się przed żadnymi trudnościami i uprawiali kanibalizm. Jednak zdecydowanie najciekawszym architektonicznie obiektem w wietrznym mieście jest kompleks budynków parlamentu, nazywany ze względu na swój wygląd Beehive, czyli ul pszczeli. Jest to zespół obiektów zbudowanych na planie ula, połączonych osłoniętymi przejściami. Budynek jest dostępny dla zwiedzających.