Markę Settlers – w mniejszym lub większym stopniu- zapewne kojarzy każdy z Wikingów. Już od 1993 roku firma Blue Byte daje nam możliwość wcielenia się w tytułowych osadników. Kolejne odsłony zdobywały swoich zwolenników jak i przeciwników, którzy z sentymentem wracali do pierwszych części gry. Narodziny Kultury starają się zaspokoić oczekiwania obu wspomnianych grup, dlatego też gra bazuje na klasycznych schematach, znanych z drugiej odsłony serii, którą wydano w roku 1996. Całość została podrasowana pod względem wizualnym, jak i wzbogacona o nowe rozwiązania. Czy jest to klucz do sukcesu i doskonały wabik dla graczy, którzy odeszli już od serii?
Spis treści
Gniew Olimpusa
Holeryk… hmmm…
Nasza historia rozpoczyna się w momencie, gdy Olimpus postanawia pozbawić ludzi praw do organizowania boskiej Olimpiady. Jego naturalnym sprzymierzeńcem staje się bogini zemsty Sachmet. Za pośrednictwem dwóch aniołów Kostasa i Teofanosa ludzie zostają poddani wielu próbom, które mają stwierdzić czy są godni łaski Olimpusa. Żeby nie było zbyt łatwo Sachmet wspierana jest przez Pułkownika Holeryka (tak, Holeryka), który zrobi wszystko by pokrzyżować ich plany, a w rezultacie nie zaliczyć powierzonego im zadania. Gracz pokieruje trzema poddawanymi próbie frakcjami. Wybrać możemy Bawarczyków z Garibaldem na czele, Egipcjan prowadzonych przez Hatszepsu oraz Szkotów z ich dzielnym przywódcą McDoylem.
Fabuła nowych Osadników obfituje w liczne zwroty akcji oraz misje poboczne, które przedłużają jej żywotność. Ich zaliczenie nie jest jednak wymagane do ukończenia danego poziomu. Sama historia nie jest jednak mocną stroną Settlersów i nie stanowi czynnika, który nie pozwala nam odejść od monitora.
Zaczynamy od podstaw
Już na samym początku zabawy mile zaskakuje intuicyjne menu gry, które w czytelny sposób przedstawia wszystkie udostępniane nam opcje. Nie inaczej jest już podczas samej rozgrywki. Interfejs nowych Settlersów pozwala nam przejrzeć wszystkie place budowy, co ułatwia przygotowanie terenu pod budowę kolejnych konstrukcji. Dodatkowo możemy skorzystać z wskaźników gospodarczych i wojskowych, a mniej cierpliwi mogą przyspieszyć upływ czasu. W innym oknie znajdziemy samouczek, opcje wojskowe i gospodarcze, umożliwiające kontrolowanie priorytetów w przypadku dostaw towarów.
Twórcy gry zaoferowali nam szeroki wachlarz opcji umożliwiających sprawne kontrolowanie ekonomicznej części nowych Osadników, która stanowi podstawę rozgrywki. Żeby w efektywny sposób rozwinąć osadę i zamienić ją w poprawnie funkcjonujące miasteczko musimy zadbać o wszystkie „sfery gospodarki”. Kontrolować będziemy więc pracę leśników i geologów, by następnie zająć się tartakami, kopalniami, a nawet koszarami i ołtarzami. Wszystkie budowle i zawody zostały podzielone na małe, średnie i duże grupy. I w takiej też kolejności powinniśmy się rozwijać. Mamy tu więc do czynienia z dobrze znanymi zależnościami. Jeśli nie zadbamy o pracę leśnika i drwala, to w tartaku zabraknie drzewa i nie będziemy mogli stawiać kolejnych budowli. Wymienieni przed sekundą osadnicy muszą jednak posiadać narzędzia.
Do wytworzenia ich potrzebna nam będzie ruda żelaza, którą odszuka geolog. W trakcie zabawy nie możemy oczywiście zaniedbać żadnej z gałęzi gospodarki. Nasze ewentualne niedbalstwo może doprowadzić do jej całkowitego paraliżu. Należy też pamiętać o odpowiednim rozmieszczeniu budynków, między którymi przenoszone są towary. Blisko kopalni soli powinna znajdować się chata rybaka, a nieopodal gospodarstwa należy umieścić studnię i młyn. Dzięki temu towary będą szybko docierały do celu, a my unikniemy zatorów na ścieżkach.
Wybrani
Prosta ścieżka nie do stworzenia?
Jak już wspomniałem w trakcie gry przyjdzie nam pokierować trzema frakcjami. Egipcjanie są najsłabszą grupą. Wynika to z warunków, w jakich przyjdzie im się rozwijać. Towarem deficytowym jest u nich sól, drzewo i woda, dlatego też będziemy musieli szczególnie zadbać o te surowce. Mocną stroną tej nacji jest stosunkowe bezproblemowe wytwarzanie podstawowego budulca w cegielniach. Dzięki temu możemy szybko rozbudować osadę i przejąć przylegające do niej tereny.
Strategicznie dobra pozycja?
Mocną stroną Szkotów nie są charakterystyczne kilty i niechęć do noszenia bielizny. Ten wirtualny naród zajmuje się hodowlą owiec, na których opiera się wiele gałęzi ich przemysłu. Są oni także sprawnymi wojownikami. Ich słabym punktem są jednak drogi i transport. Wraz z rozwojem osady nie zobaczymy na nich tragarzy i wołów, którymi mogą pochwalić się pozostałe narody. Jesteśmy więc narażeni na problemy transportowe. Bawarczycy stanowią są zaś w grze „złoty środek”. Nie są ekspertami w żadnej dziedzinie. Potrafią jednak sprawnie kontrolować wydobywanie i wykorzystywanie surowców co sprawia, że w krótkim czasie wzniesiemy wszystkie istotne budynki.
Na wagę złota
W grze wielkie znaczenie ma szybka eksploracja mapy. Dynamiczny rozwój uzależniony jest od posiadania surowców naturalnych takich jak: węgiel, rudy żelaza, sól, granit, złoto czy szafiry. Należy też pamiętać o wznoszeniu posterunków powiększających obszar podlegających nam terytoriów. Nie zawsze rozpoczynamy grę na terenie umożliwiającym wzniesienie wszystkich newralgicznych budowli, dlatego też musimy pamiętać o anektowaniu kolejnych części wirtualnej mapy.
Jeśli zaś chodzi o działania wojenne, to mamy na nie bardzo ograniczony wpływ. Walkę można zainicjować na trzy sposoby. Pierwszym jest desant, drugim atak za pomocą katapult, a trzecim rozpoczęcie tradycyjnego pojedynku. Trzeba jednak zaznaczyć, że dwie ostatnie opcje dostępne są tylko i wyłącznie wtedy, gdy nasz posterunek znajdzie się na granicy wrogiego terenu. Na sam przebieg walki nie mamy żadnego wpływu – możemy jedynie obserwować pojedynek. Zwycięstwo równoznaczne jest z przejęciem wrogiego posterunku. Wszystkie budynki rywala, znajdujące się w pobliżu przejętego posterunku ulegają zniszczeniu. W tej części rozgrywki nowością zaserwowaną przez Blue Byte jest podkreślenie umiejętności bitewnych poszczególnych nacji. Egipcjanie są świetnymi łucznikami. Nie są jednak mocni w walce na miecze kiedy porównamy ich do Szkotów.
Warto również zwrócić uwagę na ołtarz będący jedną z największych budowli. Dzięki niemu możemy składać ofiary, usprawniające naszą gospodarkę albo zwiększające szansę na odniesienie zwycięstwa w trakcie walki.
Podejmij wyzwanie
Misja Kleopatra
Kampania single player w nowych Osadnikach składa się zaledwie z jedenastu misji. Liczba ta absolutnie nie szokuje. Dobrze, więc się stało, że w dziele BlueByte udostępniono także tryb multiplayer. Możemy w nim wykreować i rozpocząć własną grę lub dołączyć do już istniejącej. Po odniesieniu zwycięstwa otrzymujemy trochę złota i punktów doświadczenia, a zwycięzca zostaje dopisany do oficjalnej listy rankingowej. Ciekawym rozwiązaniem jest „poczekalnia”, w której tworzymy własnego awatara. Może on brać udział w licznych mini gierkach, a za wymienione przed chwilą złoto i doświadczenie możemy zmieniać jego wygląd.
Rewolucja?
Jeśli chodzi o oprawę wizualną produkcji od Ubisoftu, to nie spodziewajcie się po niej żadnej rewolucji. Stoi ona na poziomie takim jak w The Settlers II: Dziesięciolecie. Wszystkie efekty wyglądają przyzwoicie, choć nie wprawią nas w zachwyt. Ścieżka dźwiękowa doskonale pasuje natomiast do gry i w dobry sposób podkreśla jej atmosferę. Warto również wspomnieć, że recenzowany tytuł został wydany w pełni przetłumaczony na język polski. Ważne jest też to, że do uruchomienia gry nie potrzebujemy superkomputera.
Nadzieja
Z reguły, kiedy twórcy danej gry mówią o jej powrocie do korzeni, przechodzi mnie zimny dreszcz. Nie inaczej było w przypadku The Settlers Narodziny Kultur. Hasło mające zwabić weteranów jednocześnie mogło wzbudzić ich obawy. Również data premiery gry sugerowała, że jest to kolejna świąteczna pozycja mająca wpaść do koszyka konsumentów mniej obeznanych ze światem elektronicznej rozrywki. Na całe szczęście nowe dziecko Blue Byte trzyma poziom. Nie jest to może tytuł na miarę drugiej części serii jednak muszę przyznać, że przy recenzowanej grze spędziłem sporo czasu, w którym nie narzekałem na nudę. Myślę, że ocena przyznana temu tytułowi doskonale odzwierciedla jego jakość.
Pomimo tego, że święta są już za nami, wielu z was zapewne zamierza wzbogacić swoją kolekcję gier o nowe tytuły. Każdy chce jednak mieć pewność, że dobrze zainwestował swoje oszczędności. Dlatego też dzisiaj napiszę czy warto nabyć najnowszą odsłonę gry Settlers.
Jakby jeszcze było w cenie S2:X 😉 chociaż i tak bym z ciężkim sercem ją kupił 😉 dalej uważam, że S1 było najlepsze 😉 do dzisiaj od czasu do czasu załączę na emulatorze 😉
Zagrałem, ukończyłem kampanię i nawet dobrze się bawiłem, chociaż gra, moim zdaniem, ma trochę wad:- sprzymierzeńcy zabierają nam teren jak chcą i kiedy chcą, a gracz nie zawsze może to zrobić, co doprowadza do zastojów w misjach- geolog przeprowadzony do budynku – wcześniej było to znacznie lepiej rozwiązane – klik na flagę i wyślij geologa- animacje, które co parę minut przypominają, że gracz MOŻE coś zrobić (wyobraźcie sobie, że toczycie walkę z przeciwnikiem, a tutaj filmik „pamiętaj, że drewno możesz wyprosić w świątyni” – AAAAAAARGH!)Na plus jednak zaliczyłbym przejście z kilkunastu narzędzi na jedno uniwersalne (choć zabrało to trochę kombinowania przy produkcji). Ocena 7. 8 jest ciut za wysoka, jak dla mnie – osoby, która ukochała pierwsze dwie części osadników. Dla takich graczy 7 to max.