Grafika nie jest kartą przetargową tej produkcji.

Wracający z misji Gideon wraz z bratem zostali wybrani na pilotów wahadłowca z dyplomatą rasy ludzkiej na pokładzie. To miało być historyczne wydarzenie dla Aurelian – i było! Ale nie tak, jakby się można było spodziewać. Kosmici poinformowali, że na trop Ziemian wpadli poszukujący ich najeźdźcy pragnący dokończyć dzieła sprzed lat – totalnej anihilacji rodzaju ludzkiego. Aurelianie nie mieli dużo czasu na przygotowanie się do ataku – dyplomatyczna misja została przerwana przez pierwszą flotę Obcych, którzy właśnie wlecieli na orbitę planety i rozpoczęli atak! Gideon, wraz ze swoim bratem rozpoczną przygodę swojego życia…

Historia (…) Advent Rising wciąga bardziej niż bagna Mordoru

Pomimo, iż Advent Rising jest grą z gatunku TPP, a nie FPP, czerpie z Halo garściami! Atmosferą panująca w świecie tej produkcji spodoba się wszystkim, którzy zakochali się w pierścieniach Halo. Nie mamy tutaj do czynienia z jakimiś tajemniczymi konstrukcjami kosmicznymi. Wszystko rozgrywa się na pokładach wielkich stacji kosmicznych, następnie na powierzchni Aurelii, uginającej się pod naciskiem atakującej floty najeźdźców i innych planetach, na których młody Gideon odkryje swoje znaczenie w historii rasy ludzkiej. Od razu zaznaczyć trzeba, że producenci tworzyli Advent Rising z myślą o trylogii, dlatego też nie wszystkie wątki znajdą swoje rozwiązanie w tej części gry.

Kamera, akcja!

Skoro kosmos gra tak istotną rolę, to musi się pojawić w grze.

W grze autorstwa Majesco pełno jest akcji – duży nacisk położono zwłaszcza na walkę. Z perspektywy trzeciej osoby przyjdzie nam rozgromić hordy nadciągających kosmitów, których jedynym przeznaczeniem jest paść w agonalnym pokłonie przed naszymi spluwami. Jakkolwiek wcale nie musimy eksterminować tego plugastwa za pomocą broni palnej (tu ciekawostka – oprócz karabinów wynalezionych przez Aurelian w każdej chwili możemy przechwycić broń Obcych i zabijać ich znajomą im technologią).

Wraz z rozwojem scenariusza, Gideon przy pomocy sojuszników odkryje w sobie moce, które pozwolą mu w bardziej spektakularny sposób walczyć z wrogiem. Nie wszystko zostanie nam udostępnione od razu – na niektóre ze zdolności psionicznych Gideona będziemy musieli sporo poczekać, ale bardzo szybko odkryjemy w sobie moc unoszenia obiektów i kontrolowania ich w powietrzu. Wierzcie mi, że nic nie sprawia większej przyjemności jak chwycenie w ten sposób wrogiego żołnierza i ciśnięcie nim o pobliską ścianę. Podczas misji, których akcja toczy się na pokładach okrętów kosmicznych, zamiast walczyć z przeciwnikami możemy ich po prostu po kolei strącać w otchłań kosmosu. Frajda jakich mało!

Fabuła jest dobra – być może dlatego, że współtworzył ją znany pisarz SF.

Advent Rising jest space-operą, łączącą wymarły już gatunek gier będącymi interaktywnymi filmami z dużą porcją tzw. gameplaya. Oznacza to, że oprócz oglądania wielominutowych filmów będziemy też bardzo dużo grać! Co więcej, mechanika gry jest bardzo rozbudowana – podczas kończenia kolejnych poziomów przyjdzie nam sterować bohaterem z perspektywy trzeciej osoby, a także kierować pojazdami i latać myśliwcami gwiezdnymi. Wszystko jest bardzo podobne do Halo z tą różnicą, że główny tryb gry nastawiony jest na perspektywę trzeciej osoby.

Sam klimat poziomów także jest stylizowany na ten z produkcji Bungie. Każdy miłośnik konsolowej serii z całą pewnością będzie zadowolony i poczuje się bardzo swobodnie w świecie Advent Rising. Wspomniałem o pojazdach… mam tu na myśli zarówno opancerzone transportowce, jak i szybkie wehikuły pościgowe. Sterowanie z początku może się wydać nieco chaotyczne (w porównaniu do Halo), ale gdy opanujemy te blaszane bestie to z całą pewnością doświadczymy olbrzymich dawek pozytywnych wrażeń.

Ciąg dlaszy nie nastąpi

Historia opowiedziana w Advent Rising wciąga bardziej niż bagna Mordoru. Paradoksalnie może się zdarzyć tak, że nigdy nie przyjdzie nam poznać dalszych losów bohaterów, gdyż zespół producentów już zdążył się rozpaść – znaczna ich część założyła nową firmę i pracuje nad komputerową adaptacją innej powieści Orsona Scott Carda, a wydawca, Majesco, niezbyt zadowolony z wyników sprzedaży i ocen mediów, nie jest skory do wyłożenia pieniędzy na kontynuację… a przyznam się szczerze, że chciałbym w niedalekiej przyszłości kontynuować przygodę Gideona…

Wierzcie lub nie, ale ten tekst piszę trzeci raz. Pierwszą wersje recenzji Advent Rising straciłem w wyniku awarii dysku twardego – artykuł, jak i setki innych danych po prostu zostały wymazane z egzystencji. Drugą wersję skasowałem sam, przez przypadek – z powodu złamania bokserskiego prawej ręki nieporadnie wciskając klawisze wyczyściłem najpierw Worda, a potem bez zapisywania wyłączyłem edytor tekstu. Artykuł był nie do odzyskania.

Plusy

-Atmosfera znana z Halo-Mnóstwo przerywników filmowych-Świetny scenariusz i dialogi

Minusy

– Oprawa wizualna jest nieco przedpotopowa, nawet jak na możliwości PC i konsoli XBOX

[Głosów:0    Średnia:0/5]

5 KOMENTARZE

  1. b fajna gierka 😉 swoja droga warto wspomniec, zeby na koniec gry czekac na przewiniecie sie napisow bo. . . czeka na nas finalowy boss ;D no i moze jeszcze jedno. . . pod jakims klawiszem mozna bylo sie przelaczyc na widok FPP 🙂

  2. Można przełączyć na widok FPP, ale chyba sam zauważyłeś jak bardzo jest on niedopracowany – to raczej feature o którym twórcy nie chcą się chwalić 🙂

  3. jedna z najbardziej niedocenionych gier ostatnich lat, niestety. Wyszła naprawdę świetnie, zwłaszcza że był to debiut – a i ta cardowska fabuła stawiała ją o kilka poziomów wyżej niż inne tego rodzaju produkcje. Wielka szkoda, że kontynuacji nie będzie (a prawie na pewno nie będzie, bo pierwsza część za słabo się sprzedała). PS. Znam Kokosz ten ból pisania czegoś trzeci, a nawet czwarty i szósty raz 😀 dawno, dawno temu robiło się różne dziwne rzeczy i jeszcze gdzieś mam sześć wersji Zeusa Pana Olimpu zachomikowanych na dysku 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here