Piksel – najdrobniejszy element graficznego obrazu, który oglądamy patrząc w ekran. Dziś kiedy karty graficzne i monitory pracują w bardzo wysokich rozdzielczościach trudno dostrzec drobiazg, o którym wspominam. Są wśród nas jednak tacy, którzy pamiętają czasy kiedy piksel był naszym najbliższym przyjacielem (myślałem, że „najbliższy przyjaciel każdego mężczyzny” to coś więcej niż piksel – przyp. Katmay) i widać go było na każdym kroku. Szczególnie w grach. Młodsi czytelnicy, którzy nie wiedzą o czym pisze Niebieski Łoś w ramach lekcji poglądowej powinni pooglądać screeny z gier na Commodore czy Atari, albo po prostu wyobrazić sobie granie w rozdziałce 320×200, bo taką właśnie oferował C64.
Rozumiecie o co chodzi? To dobrze. A teraz wyobraźcie sobie jaka byłaby wasza reakcja gdybyście dziś musieli zagrać w takiej rozdzielczości. Gwarantuję, że po 5 minutach zabawy znakomita większość odstawiłaby w kąt taki tytuł. Wartość takiego obrazu doceni tylko kolekcjoner popychany siłą sentymentu i wspomnień, które wiążą się z danym tytułem. Co ciekawe nasz stosunek do pikseli zmienia się wraz ze stażem gracza jak i samej gry. Im młodszy gracz tym większą wagę przykłada do pikseli. Grafika staje się dla wielu z nich głównym kryterium oceny. Starsi gracze na ten element zwracają uwagę zdecydowanie rzadziej. Wynika to z faktu, że większość z nich wychowała się na produkcjach rodem z komputerów 8-bitowych gdzie grafika była bardziej formą umownej prezentacji niż próbą odwzorowania rzeczywistości. Wszystko było kanciaste, a najwięcej pracy do wykonania miał nasz mózg, który w biało-czarnym kwadracie musiał dostrzec piłkę, a w kolorowej plamie piłkarza. Dziś komputery wyświetlają nam fotorealistyczną grafikę dzięki której nikt nie może mieć wątpliwości co zostało na niej przedstawione.
Ocena grafiki jak i jej klasyfikacja w dużej mierze zależy od jej wieku. O ile produkcje sprzed kilku lat otrzymują łatkę „niespecjalnie ładnych” czy po prostu „brzydkich/paskudnych”, o tyle te z odległej przeszłości nie są oceniane tak krytycznie. Oceniamy je bowiem przez pryzmat wspomnień i świadomości, że obcujemy z „samym początkiem” istnienia gier, a trudno przecież ganić dziecko za to, że jego pierwsze kroki są nieporadne i chwiejne. Dlatego też oglądając dziś grafiki z Zack McCracken czy Microprose Soccer raczej się uśmiechniemy niż skrzywimy. Co zabawne, kiedyś to właśnie te gry stanowiły dla nas graficzny „wypas”. Do dziś pamiętam moje zachwyty powtórkami w Microprose Soccer. Szczególnie ten motyw z przewijaniem filmu do tyłu. „Prawie jak w telewizji!” – wołałem. Co w takim wypadku mam powiedzieć dziś widząc najnowszą FIFE czy PESa?
Gdzie leży granica akceptacji pikseli widocznych w grze? Wydaje się, że przeszkadzają nam one w produkcjach których głównym atutem była właśnie grafika. Pozbawione wciągającej fabuły tytuły szybko się dezaktualizują wraz ze starzejącą się oprawą. I choć może wspominamy je dobrze, to mało kto do nich wraca. Inaczej jest z grami, które posiadają „to coś”. W ich przypadku nie straszne nam atakujące z ekranu piksele. Przekonałem się o tym grając w Deus Ex (po raz pierwszy) mniej więcej 7-8 lat po jego premierze. Wygląd braci Dentonów nijak nie przystawał poziomem graficznym do ówczesnych produkcji, mimo to bawiłem się wyśmienicie. Po pewnym czasie archaiczna grafika nie tylko nie kłuła w oczy, ale wręcz stała się swoistą atrakcją, egzotyką z przeszłości.
A wy jakie macie podejście do pikselozy? Razi was stara grafika? Czy jest to czynnik który uniemożliwia wam grę w pozycje z przeszłości? A może wręcz przeciwnie, jesteście amatorami wielkich kolorowych plam z czasów kiedy gry dopiero raczkowały?
Łatwiej akceptuję naprawdę klasyczne gry niż np FPS sprzed kilku lat.
Gry na C-64 ‚chodziły’ w rozdzielczości 160×200 😉
Ja oceniam jakosc grafiki raczej przez pryzmat mozliwosci sprzetu z danego okresu. Choc faktycznie sa pozycje, ktore przysiaglbym ze byly znacznie ladniejsze. A jak je dzis odpale to mi sie slabo robi.
Final Fantasy 1-6 – poezja. Ówczesne konsole oferowały zawrotne rozdzielczości 256×224 pikseli, a mimo to gry wyglądały olśniewająco. Nawet teraz taka pikseloza pozytywnie wpływa na odbiór takich gier (przynajmniej jak dla mnie), choć młodszych może to odpychać.
Oj tam oj tam. . . a największe sukcesy odnosi dzisiaj konsola, która oferuje maksymalną rozdzielczość 256×192 pikseli. I tym blisko 100 milionom ludzi, którzy ją kupili, pikseloza chyba nie przeszkadza ; ). Skoro wciąż jest rozchwytywana. . .
Pixel pixelowi nierówny – wszystko zależy od ogólnego stylu graficznego. Wciąż uważam, że ten pierwszy Prince of Persia ma bardzo dobrą grafikę 😉 Skromnymi środkami da się wiele osiągnąć oszukując oko.
a jak tu oceniac pikseloze ? pytanie troche bez sensu, bo pikseloza byla po prostu technicznym ograniczeniem. a czy podobaja mi sie stare gry w nieskiej rozdzielczosci ? mysle ze niektore nawet do teraz tak – starczy wspomniec shadow of the beast ktory zawsze byl synonimem pieknej grafy. co do umownosci takiej grafiki – zawsze to powtarzalem i powtorze teraz – wolalem takaz umownosc niz dziesiejszy fotorealizm – bo dzisziejszy fotorealizm nie daje zadnego marginesu naszej wyobrazni, a gracze ktorzy nie zasmakowali pikselozy nigdy sie juz nie dowiedza jakiego kopa grom dawala wlasnie ta wyobraznia.
Moim zdaniem, kiedyś liczyła się głównie fabuła ponieważ gry nie posiadały zbyt wielu atutów. A teraz spójrzmy na Crysisa, świetny materiał wizualny ale fabuła ewidentnie skręcona na kolanku przez jakiegoś programistę, który nie wyrabiał nadgodzin. A ludziom się to podoba, smutna prawda. Dzieciaki są całe zajarane grafiką (żal mi chwilami moich kolegów ;)) a fabuła wcale ich nie obchodzi lub jej nie rozumieją co mnie w sumie nie dziwi- skąd niby polski język w grze, która miała swoją premierę dopiero w Ameryce? No i po co uczyć się angielskiego?Druga strona medalu to fakt, że twórcy zaczęli adresować gry do „casuali” czyli graficzny wypas i fabularne dno. Na szczęście znajdzie się co jakiś czas perełka do, której fabułe skleca się w więcej niż jeden wieczór. Choćby COD 4, niby nic rewolucyjnego a jest to bardzo dobrze opowiedziana historia. Niby zbawicieli świata z okresu zimnej wojny mieliśmy wielu ale cały wątek Zachajewa podobał mi się bardzo. Z gier na, które w tym roku czekam pod względem fabularnym jest właśnie MW2, a pod względem graficznym? Coś się znajdzie. 😉
Najlepsza grafike ma ADOM. A ch ten fotorealizm 😉
a ja pamiętam po dziś dzień jak zainstalowałem Call of Duty2. Miałem na 8 do szkoły to wstałem o 6:00 żeby jeszcze pograć. Jak zobaczyłem grafikę to mało z krzesła nie spadłem. Albo Max Payne 2. To ostatnie chyba wypasione graficznie tytuły które mi chodzą na średnich detalach 😉 Dlatego jak kumpel gra w crysisa na high a nie na ultra high i mu nie pasuje to zawsze mam ochotę mu przywalić 😛
Zadna z tych gier nie miala jakiejs mega grafiki, choc ogolnie byly niezle. Zaleeta COD bylo mega szybkie dzialanie na sredniej klasy kompach. Ja w to gralem w 1600×1200 ze wszystkim na max.
Problem z grafiką jest taki, że twórcy idą tylko w fotorealizm, zapominając o tym, że najważniejszy jest zmysł estetyki. Gra przyjemna dla oka to nie taka w której stoi więcej ultrarealistycznych drzewek w pięknie oświetlonej dżungli, ale taka która przyjmuje jakiś styl wizualny i konsekwentnie go realizuje. I nie kosztem gry, bo więcej czasu i pieniędzy wydaje się na te głupie drzewka podczas gdy sama gra to bieda z nedzą. Faktem jest, że żeby się sprzedać to trzeba umieć się zaprezentować, ale ktoś to chyba źle zinterpretował. Tu za przykład można wziąć Serious Sama, grę która wykorzystała moc ówczesnych komputerów do wygenerowania dużych plansz z niebotyczną ilością przeciwników. Co prawda AI na tym ucierpiało, ale która inna gra oferowała coś takiego? A potem SS2. To samo z Thiefem. Grafiką gra nie czarowała, więc poszła w wielce klimatyczne otwarte plansze (plus nietypową mechanikę rozgrywki). Dwójka dopracowała formułę, każda misja to kilka godzin gry na jednej i tej samej mapie. Natomiast trójka to jest jakaś katastrofa. Grafika może i lepsza, ale jakim kosztem?A wspomniany Deus Ex? Gra niedościgniona, która tworzyła iluzję prawdziwego świata poprzez możliwość wyboru. I to jest najważniejsze. Jeśli chciałeś coś zrobić, to w 99% przypadków było to możliwe. Krótko mówiąc, grafice można wybaczyć wiele jeśli sama gra oferuje coś konkretnego. Dlatego ceni się Blizzarda, bo ich gry oferują coś konkretnego.
[quote]Grafiką gra nie czarowała, więc poszła w wielce klimatyczne otwarte plansze[/quote]ja mysle ze blednie zinterperetowales tutaj zwiazek przyczynowo-skutkowy :]ps: hehe piszesz o serious samie a potem o ss2 a ja sie zastanawiam co do jasnej anielki ma wspolnego serious sam z system shockiem 😛 tak na marginesie sam mnie znuzyl po 10 minutach – jakos nie potrafie grac w fpsa gdzie strzela sie dla samego strzelanie (m. in. dlatego tez nie strarwilem painkillera)btw tak sobie jeszcze raz czytam art i sie zastanwiam gdzie w deusie duze pixele 😉 pewno ze tekstury sa marnej jakosci, obiekty zlozone z 20 poligonow itd ale jednak gre mozna odpalic w mocnej rozdzialce – a wiec trzebaby to inaczej nazwac niz pikseloza 😉 zreszta wydaje mi sie ze pixeloza calkowicie zanikla w momencie wejscia na rynek v1 – ktore zarowno podbilo grywalne na srednim sprzecie rozdzielczosci jak i zlikwidowalo pikseloze z tekstur. . .
Bo mi się podobało to, że misja w Thiefie to nie była seria plansz, tylko jeden konkretny poziom. Oczywiście zapomniałem zaznaczyć, że seria Thief pokazała jak powinno się robić skradanki i w ogóle dobre gry.
ja wiem, ale ta gra nie dlatego byla dobra bo miala slaba grafike jakby wybikalo z twojego toku myslenia – raczej nalezaloby napisac ze naprawde dobra gra poradzi sobie bez niewiadomojakiej grafiki ;)ps: jakby w quotowanym zdaniu zamienic wiec na ale to bym sie nie czepial, ale powaznie – strasznie wyglada to tak jak jest w tej chwili 😛
Zależy jak daleko sięgnąć w przeszłość bo „River Raid” czy „Montezuma’s Revenge” zbyt rozbudowanej fabuły nie oferowały. Hehe
Wiele starych serii ewoluowalo do postaci 3D. To przeniesienie w trzeci wymiar zabilo wiele gier/serii a w szczegolnosci platformery (ktore teraz sa juz rzadkoscia). Mam tu taki maly link adekwatny do stytuacji: http://orioto.deviantart. com/gallery/#Videogame-RemakesCzy gry nie moglyby teraz tak wygladac? Takiego Sonica 2D wzialbym w ciemno, a tak. . niestety jestesmy skazani na jeza ktory od prawie dekady nie jest juz w formie. Co do samych pikseli. . . kocham je. Od ponad dwoch lat zadna gra mnie nie przyciagnela na dluzej niz 30 minut. Wole odpalic starego SNESa, Amige czy Atari 2600 i polupac na pikselach wielkosci krowy. . . Tak, jestem sentymentalnym draniem, ale to wlasnie tamte gry przyciagaja mnie bardziej. Powiem wiecej, kupuje obecnie gry na 8 i 16sto bitowce w ktore wowczas nie mialem okazji zagrac (bo nie bylem wowczas w stanie tego wszystkiego obrobic) i takie „obrzydliwe potworki” sprzed 20 lat bardziej mnie wciagaja niz nowosci. Cieszy mnie ze powstalo tyle tych gier ze starcza mi ich do dzisiaj. . . gdyby nie one teraz nie mialbym w co grac 🙂
Pixelki nie przeszkadzają w dobrej zabawie. Sam na laptopie- sprzęt słaby ale to nie z tego powodu- mam zainstalowaną Interstate ’76. . . I żebym jeszcze tylko mógł znaleźć gdzieś do kupienia Realms of the Hunting . . . Oj bylo by grania. . 🙂