Czasami sam hype nie wystarcza. Nawet największym zdarza się, że wydają miliony na reklamy i promocję, zaś w pewnym momencie okazuje się, że promowany produkt jest po prostu miałki. Jesteśmy pamiętliwi i zapisujemy sobie takie sytuacje w małych, czarnych kajetach. Raz na jakiś czas wertujemy nasze zapiski, kompilujemy je w listę i prezentujemy światu. Oto ona.
Skrzywdzenie dziecka to zbrodnia. Piszemy „dziecka”, bo w gruncie rzeczy jeżeli idzie o stopień naszego rozwoju emocjonalnego, mamy po 12 lat. Kiedy nie dostaniemy naszej ukochanej zabawki w takiej postaci, jak to sobie wymarzyliśmy, łapiemy kocyki i idziemy płakać do kąta, zrażeni do świata i do developerów. Oczywiście niedługo potem nam przechodzi – wystarczy, że ktoś podsunie nam nową grę, albo pokaże coś świecącego – ale sytuacje takie pamiętamy. Poniżej prezentujemy naszą subiektywną listę gier, które nas zawiodły. Pamiętacie swoje? Powiedzcie nam o tym!
Spis treści
Perfect Dark Zero
PDZ – umiarkowanie ładny, wyjątkowo wolny
RARE to bez dwóch zdań kultowa fabryka hitów. Spod ich zdolnych łapek wyszły kamienie milowe elektronicznej rozrywki, jak strzelanina Goldeneye, czy platformówka Banjo-Kazooie. Pierwsza część Perfect Dark na leciwe Nintendo 64 wyniesiono na postument gry idealnej i konsolowa brać w drżeniu oczekiwała kontynuacji. Doczekali się podczas startu Xboxa 360. Niestety, chyba nie o to chodziło. Średnia grafika i żółwie tempo rozrywki zniechęciły najbardziej zatwardziałych fanów. Adrian Chmielarz, szef People Can Fly, stojących m.in. za Painkillerem, w wywiadzie dla magazynu Neo+ wprost nazwał PDZ totalną kaszaną. Jak widać nawet najlepszym zdarzają się pomyłki przy pracy. Gra roiła się od bugów i oferowała jeden z najgorszych scenariuszy w historii. Co tu dużo gadać, jeden z przeciwników miał na głowie szklaną kopułę, pod którą widać było elektroniczny mózg… Bez komentarza. Co ciekawe gra nabierała rumieńców w trybie rozgrywki wieloosobowej, zyskując w ten sposób spore grono fanów, również wśród redakcji valhalli. Może to właśnie multiplayer pomógł grze sprzedać się w ponad milionowym nakładzie, bo nic innego nie przychodzi nam do głowy.
Civilization: Call to Power
Sid Meier robi gry spod szyldu Civilization od zawsze. Tym bardziej świat był zaskoczony, gdy w 1999 roku ukazała się Call to Power – niby sequel, ale bez oficjalnego poparcia mistrza. W wyniku szeregu dziwnych wydarzeń za nową Civkę wziął się Activision, który rzucił do projektu gro sowich zasobów i najlepszych ludzi, w wyniku czego naturalnie gra została spaprana do granic możliwości. Na papierze wszystko wygląda świetnie – rozszerzenie zakresu historycznego do dalekiej przyszłości, wprowadzenie możliwości rozwoju zarówno pod wodą jak i w kosmosie, nowe jednostki… Niestety, wprowadzono również znaczące zmiany do mechaniki rozgrywki. Pomimo interesującego pomysłu, Call to Power nie odniósł sukcesu, choć ponad rok później ukazała się kontynuacja, już bez nazwy Civilization. Na szczęście do pracy wziął się również sam Meier, wydając niedługo później Civilization III. Wszystko wróciło do normy, a dziś cieszymy się już kolejną częścią.
Devil May Cry 2
Dante w wydaniu trendy
Każdy gracz słyszał o Devil May Cry. Niestety po doskonałej pierwszej części, sztab programistów chyba zapomniał jak robi się gry. Wynikiem tego była pozbawiona klimatu, znacznie brzydsza od pierwowzoru komercyjna papka. Twórcy chwalili się głównie tym, że Dante nosi licencjonowane ciuchy od Diesla. Nic dziwnego, bo poza tym gra nie oferowała praktycznie niczego ciekawego, może oprócz długaśnych loadingów, podczas których można było do woli zastanawiać się, dlaczego do licha wyłożyło się ciężko zarobione pieniądze na ten gro-podobno produkt. Wszystko, od systemu gry, przez design i klimat, aż do napisów końcowych było gorsze od jedynki. Po fatalnym przyjęciu tej części przygód łowcy demonów Capcom zrobił oficjalną sondę wśród graczy, z której starano się wywnioskować co poszło nie tak. Odpowiedź była jasna: wszystko. Wyciągnięto odpowiednie wnioski i dzięki Devil May Cry 3 firmie udało się zachować twarz.
Quake 2
Pamiętacie kolegę z liceum, który miał starszego, bardziej zdolnego brata, którego wszyscy hołubili, w wyniku czego wspomniany kolega miał więcej kompleksów niż anorektyczna super modelka? Taki był Quake 2 – potomek gry, która zaczęła modę na multiplayerowe tytuły z perspektywą z pierwszej osoby. Dwójka w ogóle miała nie należeć do tego uniwersum, ale Id Software w końcu zdecydowało, że bez pomocy znanej marki się nie obejdzie. Choć nie była to gra zła, nie była też doskonała, a tego od niej oczekiwano. Historyjka o złych Stroggach wpisywała się doskonale w kanon podobnych fabuł, uprawianych z lubością przez twórców gier komputerowych. Mechanika była całkiem znośna, choć zabrakło dynamiki pierwszego Quake`a. Mimo kłopotów Dwójki seria przetrwała, a Quake III Arena przywrócił ją na piedestał najlepszych gier multiplayerowych. Niewiele osób pamięta jednak całkiem przeciętnego, niespecjalnego Quake`a 2.
Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty
Seria MGS to świętość. Rzadko kto zdobywa się na to, żeby rzucić w dzieło Kojimy kamieniem. Na szczęście nam jest wszystko jedno, bo ojciec Metal Gear Solid nie odpisuje na nasze maile. Przejście serii z PlayStation na PlayStation 2 pozwoliło Kojimie na stworzenie pięknej grafiki i… i tyle. Głównym bohaterem został Raiden, którego płeć i szeroko pojęte zainteresowania do dzisiaj budzą kontrowersje. Bez dwóch zdań smukły blondyn należy do czołówki nijakich bohaterów, wyprzedzając nawet psa Pluto. Jednym z przeciwników okazał się wampir transwestyta, a akcja co sekundę była przerywana czerstwymi rozmowami przez radio. Z perspektywy czasu trudno uznać ten sequel za udany, chociaż fani serii do dzisiaj udają usatysfakcjonowanych.
„Gry gra ujrzała światło dzienne. . . „Wiem, że się czepiam, ale czy nie powinno być „Gdy gra ujrzała światło dzienne. . . „?? Za dużo razy pisane jedno słowo chyba źle wpływa na psychikę 😀
Ja bym do tego zestawienia dorzucił jeszcze Driv3ra. Miał być konkurent dla serii GTA, wyszło jak zawsze.
ja bym za to na tej liscie nie umiescil Doom 3 i Freelancera ktore byly grami odpowiednio (bardzo fajna i przyjemna)opinia jest jednak jak dupa – kazdy ma wlasna
Juz przegieliscie z q2 i mgs2. imo q2 jest najlepsza częścią q, moze i jest mniej dynamiczyny, ale dla mnie to plus. Po dzis dzien popykam sobie na q2dm1. Co do mgs2 i Raidena, otóż jest on typowym jap anime herosem, taki emo hero 😉 slodki
Z tego co pamiętam, za Painkillerem (i za sporym kawałkiem historii polskiej growej developerki) stoi Adrian Chmielarz, a nie Adam. A Quake 2 rulez, ale o gustach się nie dyskutuje, zwłaszcze że Q2 ma u mnie wartość sentymentalną – wygrałem oryginał (jeden z pierwszych w życiu) w konkursie Valhalli w 1998 :-D.
Zgadzam sie z katmay’em D3 i Freelancera nie umieścił bym na tej liście. Dorzucił bym za to Deus EX2. . .
Hmm. . ja tam Fable się zupełnie nie zawiodłem, może dlatego, że zagrałem nie czytając wcześniej praktycznie żadnych zapowiedzi.
Q2 nie powiedziałbym, że był nieudany (był lepszy niż 4 z pewnością, a grało się w niego naprawdę fajnie). To samo odnośnie fable – chociaż moze gra nei zawierała wszystkich zapowiadanych bajerów, to wciągała strasznie i nie odszedłem od niej, zanim jej nie ukończyłem.
Brothers in Arms: Road to Hill ileśtam. Straszna kaszana, a miała być piękna itp. Murowany kandydat do drugiej części tego artykułu.
Quake 2 na tej liscie? Nie byl wcale taki zly. 😛 A moze ja mam po prostu takie wrazenie, bo to byla jedna z pierwszych gier w jakie gralem na PC? MGS2 moze i cudowny pod wzgledem formy rzeczywiscie nie byl, ale mnie tam Raiden AZ tak bardzo nie przeszkadzal. Nie mozna przeciez wiecznie grac Snake’iem. . . prawda? Poza tym dla mnie w MGSach najwazniejsza ZAWSZE jest fabula i jej przeslanie. ;)Fable – Zapowiedzi o nim specjalnie nie czytalem i gdybym nie wygral pewnego konkursu, to bym pewnie nigdy w Fable nie zagral. Ta gra byla jedna z pierwszych odpalonych na moim nowym PeCecie, wiec teraz mam do niej sentyment. 😉 Z niecierpliwoscia czekam na druga czesc. FFX-2 nie gralem, ale mam zamiar sobie kiedy kupic ktora czesc i zobaczyc co w tych FFach jest takiego cudownego. Ja do listy bym dorzucil jeszcze. . . TES4: Oblivion’a! No co? Moich oczekiwan na 100% nie spelnil! Bylem WIELKIM fanem Morrowind’a! To jedna z moich ulubionych gier! Dla TES3 staralem sie zrobic upgrade, choc fundusze na zbyt dobrego kompa nie pozowlily. Moj ostatni upgrade byl robiony przede wszystkim z mysla o Oblivionie. Ale moje oczekiwania co do niego byly jednak zbyt duze. :/ Oczywiscie TES4 to nadal bardzo dobra gra, ale nie tak miodna jak bym chcial. . . Sorry za brak polskich liter, ale chcwilowo po prostu mi nie dzialaja. xP
Mnie sie nawet nie spodobała zbytnio FFX. . . . tak, zlinczujcie mnie 😀
Final Fantasy X-2 ?? Chyba zartujecie, myslicie ze jesli pojechaliscie po dobrych grach to z was kozaki? FFX-2 moze i nie jest godnym nastepca FFX ale ma swoje zalety i jesli patrzy sie na nia przez pryzmat gry lekko nawiazujacej do poprzedniczki to wcale nie rozczarowuje. MGs2 tez bym nie umieszczal w tej kategorii ale to inna historia.
Gamerankings :Call to power 71%. . X-Com: Apocalypse 85% (to juz predzej pierwszy X-Com tu pasuje). . Doom 3 87%. . FF X-2 86%. . Quake 2 89%. . Fable 84%. . . No ale jak to mowia jest klamstwo, duze klamstwo i statystyka :)A dorzucic by mozna chyba Rise of the Robots ;pMoze zrobcie liste najbardziej niedocenianych/kultowych w pewnych kregach tytulow (mam jeden typ: Stars! )
Ja to chyba muszę być jakimś dzikim fanem X-comów bo mnie się Apocalypse podobał. Mam też jednego kumpla , któremu też się podobał. Wiem, dziwni jesteśmy :DZestaw tytułów na pewno w przynajmniej kilku przypadkach kontrowersyjny. Jeśli jednak spojrzeć na to na spokojnie to na pewno jest tu trochę gorzkich słów prawdy.
Mi też się podobał, co prawda pierwsza myśl to na widok miasta zamiast globu to też było „co to, do k. . rrrroćset jest”, ale można było to ogarnąć po jakichś 20 minutach. W dodatku realtime i aktywna pauza tam dobrze pasowały, przez co gra zdobyła pewnie nowych fanów – znam osoby którym dopiero ten X-COM się podobał. . . Grafika też taka zła nie była, specyficzna,ale nienajgorsza – z wyjątkiem intro, chyba jednego z najgorszych jakie widziałem. . .
mnie się Apocalypse bardzo podobało – do dziś pamiętam, jak trzeba było kombinować, żeby zabić multiworma i nie stracić całego squadu 😀 tak samo Call to Power (bardzo dobrze się bawiłem przy tym) a i Doom III nie jest taki fatalny. Swoją drogą widać, że artykuł dość wiekowy, bo nie ma w nim Halo 3 😀
współczuję wszystkim, którzy nie pojęli o co chodzi w MGS2. przykro mi bardzo. . .
Dorzuciłbym Warcrafta III i GTA: San Andreas. . A tak całkiem prywatnie za rozczarowanie uważam Empire Earth II. . niby dużo dobrych recenzji, a na moje gra jest co najwyżej letnia. .
Raiden to chyba najbardziej złożona, obdarzona najbogatszym portretem psychologicznym, postać w uniwersum MGS. Przynajmniej w MGS2. Poza tym pełniła też pewną istotną rolę. Była łącznikiem dla gracza, wrzuconego w growy wir wydarzeń. Raiden przez swoją naiwność, przez zadawane pytania, brak wiedzy, doświadczenia, był doskonałym odzwierciedleniem gracza, który mógłby się znaleźć się w wykreownym przez Kojimę świecie. Pionek, popychający akcję do przodu – niczym gracz trzymający w ręku pada i sterujący poczynaniami wirtualnej postaci. Poza tym sam fakt obecności AI i VR. Wątpliwości Raidena, czy wszystko to, co on przeżył, wydarzyło się naprawdę? Podobnie gracz – porażony realizmem i takim prawdziwym, ludzkim zachowaniem spotkanych w grze postaci, w pewnym momencie zdaje sobie sprawę: „przecież to nie dzieje się naprawdę, to gra, a może jednak nie?”. Raiden, turn the game console off right now!Poza tym Raiden doskonale odzwierciedla uczucia, jakimi większość fanów darzy Snake’a. Dotąd to my kierowaliśmy jego poczynaniami, polubiliśmy tę postać. Jednak z perspektywy Raidena czujemy wobec niego respekt, wprawdzie jesteśmy przy Nim nikim – podobnie jak Raiden wobec Węża. Ja jestem tylko graczem, to Snake jest superbohaterem, ja tylko naciskam przyciski na padzie, to Snake odwala całą „brudną robotę”. Jestem tym wspomnianym pionkiem, który poprzez szklaną szybę zawsze obserwował swojego idola – teraz wcielamy się w postać Raidena, który również czuje wielki respekt wobec Solida. To, jak i pozostałe czynniki przeze mnie wymienione, nas łączy – mnie, jako gracza, i Raidena, jako postać poprostu „wrzuconą” w ten świat MGSów. I wydawać się by mogło, że jesteśmy tacy poprostu niewinni, jesteśmy cieniem wielkiego Solid Snake’a. Ale to nieprawda – przecież Raiden ‚Jack the Ripper’, jako dziecko, uczestniczył w wojnie. Mordował. Nie był taki niedoświadczony, jakby się mogło wydawać. Przecież ja – jak wieloletni gracz – również zabiłem w swoim życiu wiele wirtualnych istot! Nie jestem niewiniątkiem, ba – tu pojawia się nawet pewne poczucien winy!Kiedy sobie tych kilka faktów uświadomiłem, byłem poprostu porażony i zarazem zachwycony. Tak wiele podobieństw istnieje pomiędzy Raidenem, a osobą stojącą po drugiej stronie ekranu. To Raiden jest mną. Jest moim odpowiednikiem w tej grze. Dlatego też to Snake jest głownym bohaterem. My, razem z Raidenem, tylko go obserwujemy. . . i podziwiamy.