Ciągle czekamy na hit na miarę GTA.
Podobny mechanizm można zauważyć na poletku gier konsolowych. Zerkając na wyniki sprzedaży gier na konsole z sieci Empik, często okazuje się, że wśród najbardziej pożądanych gier znajdują się tańsze tytuły. Tytuły z serii „Platinum”, czyli wiekowe hity sprzedawane w niższej cenie, cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Hity też pojawiają się na listach przebojów, ale często zamiast drogiej, oryginalnej nowości, gracze wybierają kopię piracką, co znowu źle odbija się na dystrybutorach.
Cena gry wynika między innymi z zabezpieczenia się wielkich firm przed importem gier z Polski na zachód – na Wyspy Brytyjskie, czy do Niemiec. Oczywiście mowy nie ma, żeby był to jedyny powód, dla którego nowości na konsole kupujemy w cenach często przekraczających 190 złotych, ale problem istnieje. Można się pocieszać, że inni mają gorzej. Faktycznie, za nowość na Wyspach Brytyjskich musielibyśmy zapłacić za ten sam tytuł 49 Funtów. Ale porównując zarobki, pociecha ulatuje.
Trzeba liczyć się z większymi wydatkami w nadchodzącej generacji konsol. Wydawcy już zapowiedzieli, że nowości na Playstation3 i Xboxa360 będą kosztowały około 60$, o 10 drożej niż tytuły na obecną generację. Pierwsze podwyżki można już było zauważyć w Polsce. Premierowe gry na Xboxa 360 pokazały się na rynku w cenach powyżej 259 zł.
Gdyby nie zagrożenie, że gry przeznaczone na nasz rynek szybko go opuszczą i znajdą się na rynku obcym , a dana firma straci na tym pieniądze, gry mogłyby być znacznie tańsze. Jak można się zabezpieczyć przed eksportem programów przeznaczonych na rodzimy rynek? Wystarczy zrobić ich polskojęzyczną wersję i po problemie. Nikt za granicą nie zaryzykuje importowania gry w słowiańskim języku, nawet za niską cenę.
Dzięki lokalizacji proceder wywożenia na zachód produktów przeznaczonych na nasz rynek mógłby zostać ukrócony w zarodku, a cenę można by trochę obniżyć. Zrobienie polskiej wersji kosztuje, a niższa cena produktu musi zostać zamortyzowana, więc nie ma co liczyć na drastyczne spadki cen. Żeby lokalizacja miała sens, tytuł powinien dawać nadzieję na dużą sprzedaż.
Większość wydawców stara się (…) mieć w swojej ofercie serie tanich gier.
Dlatego właśnie obecnie opłacają się jedynie lokalizacje gier na PlayStation 2, a i te są nieliczne. Ostatnią pozycją, która została profesjonalnie spolonizowana, była super produkcja „Ojciec Chrzestny” – EA Polska zdecydowało się spolonizować grę i wydało ją w cenie 179 złotych. Jak widać można, trzeba się tylko postarać. I trzeba mieć dla kogo.
Konsole i ich właściciele
Gazeta Prawna podaje, że pod koniec 2005 roku w Polsce było 300.000 konsol. Około 270.000 z nich to maszyny Playstation. Pozostałe 30 tyś. rozkłada się mniej więcej po równo na Nintendo Gamecube i Xboxa. Liczby nie porażają. O ile Lukas Toys, oficjalny dystrybutor Nintendo, wykazuje zainteresowanie w promocji produktów tej firmy, tak APN Promise chyba w ogóle zapomniało o Xboxie.
Sony dostrzega potencjał drzemiący w polskim rynku konsolowym. Firma ma zamiar do roku 2008 czterokrotnie powiększyć bazę użytkowników PlayStation 2 w Polsce, dobijając do miliona konsol. Firma organizuje promocje, stara się, aby towar był dostępny i lokalizuje część swoich tytułów. Na razie robi to w zasadzie z dobrej woli, bo Lukas Toys nie wydaje się zainteresowany nawiązaniem agresywnej walki. Dlaczego?
Wow, świetny tekst! Czadzior!
racja!
polonizacje gier są może lekiem na wywożenie gier za granicę ale bardzoczęsto powodują u mnie ból zębów. . . szczególnie jesli wcześniej udało isię gać w oryginał. . .
Osobiście jestem gotrącym zwolennikiem polonizacji. Tyle, żeby dostępnabyła opcja wyłączenia polskiego dubbingu i napisów. . . 🙂 Dużo gierfaktycznie jest dość topornie tłumaczonych, a dubbing zabija na miejscu. Ciekawe swoją drogą jak wyjdzie spolszczenie Pro Evolution Soccer 6 naPS2. Borek może da czadu. Chociaż oryginalny, angielski komentarz w tejgrze to równiez porażka.
Polonizacje dobra sprawa, bo raz, ze wpływa to pozytywnie na cenę gry. Dwa – udział w polskim dubbingu gwiazd kina i estrady wpływa na pozytywniejsze postrzeganie gier przez „światek kultury”. 😉
Polonizacje może i zmniejszają trochę cenę, ale praktycznie w niczym innym nie pomagają. Ot chodźby gdy masz gierke po Angielsku, to możesz się przynajmniej czegoś nauczyć. Takie łączenie edukacji z przyjemnością ;]
Gorzej, jak ktoś w ogóle nie mówi po angielsku, czy niemiecku. Wtedy niczego się nie nauczy, i niczego nie zrozumie. 😉 W zasadzie – gra do smietnika.
Polonizacji trzeba powiedzieć w grach stanowcze nie :)Może za wyjątkiem gier dla dzieciaków. Gry wtedy najczęściej tracą klimat, ale w oryginale są świetną sprawa jeżeli chodzi o nauke języka (np Civilization 1). A jeżeli ktoś nie zna angielskiego – cóż, trzeba się zacząć uczyć, bo lenistwo nie jest wymówką, mając angielski jeszcze w podstawówce albo przedszkolu. PS Albo dawać w grach możliwość wyboru – to najprostsza ale i najkosztowniejsza opcja 🙂
Gambit podpisuje się obiema rękami pod ostatnim zdaniem Twojego komentarza 😀
Panie Andrzeju – Genialny tekst. Gratuluje 🙂
Hmm, nie panikujcie z tymi polonizacjami, część to gnioty, racja (vide – Fallout Tactics), ale są takie perełki, jak choćby Icewind Dale z arcymegasupergenialną narracją Henryka Talara. Angielski znam dość dobrze, więc gry zlokalizowane w tym języku mi wystarczają. Faktem jest, że co lepsze tytułu kosztują naprawdę sporo. Przykładowo taki Oblivion zjadłby mi 1/5 wypłaty – ciężki los stażysty inteligenta;P Może kiedyś będzie mnie stać nafajne wydania, póki co nie mam i sprzetu i kasy na nowe produkcje.
Skad teoria, ze PCF ma 400 pracownikow? Absurd. Blizsze bylyby 2/10 z tego.
Teoria z artykułu GW. Podkreslam, że nie jest to liczba pracowników samego teamu dev. , a PCF jako firmy.
Genialny artykuł. W tym serwisie w ogóle są najlepsze artykuły !
Zacny tekst – kawał dobrego tekściora 🙂 Aż miło poczytać :)Co do polonizacji – nie zapominajmy, że jest cała grupa graczy (trudno mi powiedzieć jak liczna) w wieku koło 30, która z angielskim radzi sobie słabo i nie ma ochoty (czasu?) się go uczyć po to aby zrozumieć gier. Znam kilka takich osób i o dziwo są to osoby, które właściwie wyłącznie kupują oryginały – warunkiem jest tylko to aby była polonizacja, bo chcą grę w pełni zrozumieć. Mnie osobiście nie robi żadnej różnicy czy gra po polsku czy po angielsku, choć nie należę do grona osób, które wieszają psy na polonizacjach. Optimum to rozwiązanie przywołane przez Gambita – możliwość wyboru (tylko niestety jak sam „przywoływacz” stwierdził – opcja najdroższa)
Doskonały tekst i niestety to prawda, ludzie kupują piaraty lub ściągają gry z sieci p2p, bo nie ma na to kasy. Gracze są siłą motorową na nowe pomysły gier, ale nie mają odpowiednich kwalifikacji, bo nie ma gdzie się tego nauczyć:( UNIWERSYTETY, szkolcie developerów, dajcie Polsce zaistnieć w wielkim świecie!:)
Piractwo kwitnie ale IMO w Polsce bedzie lepiej. Zaczna wchodzic nowi developerzy, zacznie sie batalia o klienta. Moze jeszcze wyglada to niesmialo ale rynek zbytu w Polsce jest ogromny. Podsumowujac:MOZNA wystarczy CHCIEC 🙂
Cóż wracają do samego rynku trudno, żeby ludzie tak chętnie kupowali gry. Jeżeli zachód ma je po 50$/50€ oki, my mamy niby taniej, tylko patrząc na nasze zarobki to najnowsze gry nie powinny przegraczać 50zł. Dwa na zachodzie gra po paru miesiącach po premierze już jest dostępna w super niskiej cenie ok 50%, a w Posce nie. Gorzej jest jak patrzy się na rynek konsol. Co z tego, że Sony ma taką baze użytkowników, a może lepiej ich nazwać użyszkodnikami, jeżeli prawie każdy z nich ma konsole przerobioną, a oryginalną grę widzieli co najwyżej na półce w sklepie. Wystarczy wejść na wątek Playstation 2 na forum waszego głównego konskurenta 😉 i zobaczyć baze użytkowników – trudno wyłapać w tym gąszczu ksywk kogoś z nieprzerobioną konsolą. A to przez taki stan rzeczy w Polsce się mało dzieje. Ludzie narzekają, a wydać kasy na program już nie chcą. Oczywiście ceny nowość na konsole 219zł to wydatek astronomiczny i nie dziwie się, że mało kto kupuje nowości, ale wystarczy poczekać i za około stówkę można zdobyć tytuł. Niemniej jedynym rozwiązaniem jest podniesienie się poziomu życiowego w Polsce, a póki to się nie stanie małe są szanse na cokolwkiek – a na to poczekamy z kilka(naście) lat, jeżeli w ogóle się doczekamy. A tak poza tym, niech to Euro w końcu spadnie do poziomu chciażby 3zł to odrazu ceny gier na konsole by nie przekraczały chociażby 150zł 😛
a jeszcze jedno. . . ta nieszczęsna lokalizacja. . . ja jej NIE CHCE!!!. Podoba mi się postawa Cenegi, ktora wydaje gry z możlością zpaczowaia do polskiej tak jak to mam np. w PoP:WW gdzie mogłem pograć sobie po angielsku. Pierwsza część Prince of Persia było tylko po polsku, ale szczerze powiedziawszy akurat w tej gdzie lokalizacja była świetna, głos aktora zajebiscie mi pasował no i ten humor. A teraz kupiłem sobie TOCA 2 i what the fuck:/ nie moge znieść tego lamusa co mi gada w trybie kariery:/ Całe CD Projekt, tak samo nie mogłem znieść grania w Baldur’s Gate, bo przez lektora miałem wrażenie, jakby mi ktoś bajeczke opowiadał :(. Więc róża ma swe kolce, tak samo lokalizacja, która nie każdemu pasuje.
Teraz przeczytałem też komentarze pod artykułem i brak kasy nie jest wytłumaczeniem na kupowanie piratów można przecież nie grać i tyle. Kupwanie piratów czy ściąganie gierek wynika z mentalności trzeba po prostu raz sobie powiedzieć, że już tego nie robię i się trzymać do końca (no powiedzmy, że można zrobić wyjątek, jeżeli jakieś gry nie można nigdzie dostać. . . rzadkoś, ale nieraz realna). No i najlepiej wyrzucić stare piraty hehe. Ale to zawsze zależy od konkretnej osoby.