Miałem spory problem z oceną drugiej części Resistance. Owszem, grę przeszedłem dosłownie w ciągu dwóch wieczorów – nawet liczne denerwujące etapy nie zniechęciły mnie na tyle, żeby wyłączyć konsolę. Niestety, duża grywalność nie rekompensuje wielu bolączek tego tytuły. Nowe dzieło Insomniac Games jest niczym wehikuł czasu, który przenosi nas w czasy FPS-ów z początku XXI wieku!
Przegrana bitwa o Anglię
Oto brzydal
Resistance 2 rozwija wątek rozpoczęty w pierwszej części. Tajemniczy wirus, który na początku zaatakował Rosjan, ostatecznie rozprzestrzenił się w całej Europie. Nie chodzi o nowy szczep ptasiej grypy, ale coś co zmienia ludzi w rasę zwaną Chimerami. W zasadzie trudno stwierdzić, czym są sześciookie potwory. Jedno jest natomiast pewne – żywią wielką niechęć do ludzi i dążą do całkowitej eliminacji gatunku Homo Sapiens. Po upadku Anglii Chimery rozpoczynają olbrzymią inwazję Ameryki Północnej. Tło wydarzeń jest naprawdę ciekawe! W sumie wszystko sprowadza się do rozstrzeliwania kosmitów, ale historia przedstawiona w Resistance 2 urzeka. Senne Stany Zjednoczone z lat 50. robią zdecydowanie lepsze wrażenie niż deszczowe i zamglone Wyspy Brytyjskie.
Klimatycznie…
Scenariusz, według którego skonstruowane są kolejne misje nie jest jednak zbyt oryginalny. Fabuła Resistance 2 powiela chyba wszystkie kalki znane z kina science-fiction – znalazło się miejsce nawet na „Dzień Niepodległości”. Nie będę oceniał fabuły, bo myślę, że z pewnością spodoba się on miłośnikom gatunku. Nie podobał mi się natomiast sposób, w jaki cała historia została opowiedziana. W obrębie każdej misji większość wydarzeń poznajemy naocznie lub dzięki licznym komunikatom w radiu. Chaotyczne, ale na dłuższą metę buduje nastrój. Niestety, nikt nie pomyślał o zgrabnym połączeniu kolejnych etapów w jedną całość. Podczas gry w Resistance 2 czułem się, jakbym pokonywał kolejne światy w Super Mario World. Całość jest niespójna – fabule brakuje niezbędnej ciągłości, jest poszatkowana i nazbyt zagmatwana. Przerywniki niewiele wyjaśniają, przez co cały scenariusz sprawia wrażenie pretekstu do wielkiej wycieczki po USA. Uważam, że zmarnowano potencjał płynący z ciekawego oraz oryginalnego świata gry.
Wesoła drużyna błaznów
Podobnie jak w części pierwszej i tym razem przyjdzie nam wcielić się w Nathana Hale’a. Po upadku ostatniej linii obrony w Anglii, zostaje on odnaleziony i przewieziony do Stanów. Należy wspomnieć, że został on zarażony wirusem, i choć choroba postępuje dość powoli, jego dni są policzone. Z tego względu Hale’a przydzielono do elitarnej jednostki Sentinels, w skład której wchodzą żołnierze-mieszańcy (połączeni ludzie z Chimerami). Mogą oni funkcjonować dzięki specjalnemu lekarstwu, które skutecznie wstrzymuje proces przemiany zapewniając im przewagę na polu bitwy.
Te magiczne medykamenty to ważny motyw, wokół którego skupiona jest spora część fabuły. Wracając do Nathana – muszę z przykrością stwierdzić, że najlepiej pasuje do niego nazwa pewnej małej żabki: Pipa-pipa. Choć w sequelu zaczął w końcu mówić, dalej jest niezwykle bezpłciową postacią. Ten problem dotyczy większości bohaterów występujących w Resistance 2, brak im tej zaciekłości i przerysowania charakterystycznych dla najsławniejszych cyfrowych aktorów gier akcji.
Lecimy…
Podczas kolejnych przygód często towarzyszą nam kumple z oddziału. Są to prawdziwi twardziele – jeden z nich wymachuje olbrzymim minigunem niczym kieszonkowym Waltherem PPK. Niestety, chłopakom brakuje oleju w głowie. Mechanicznie przeskakują z jednego ważnego punktu mapy do drugiego, zazwyczaj zupełnie nie przejmą się istnieniem gracza. Ich osłona ogniowa jest tak samo skuteczna jak modlitwa do Anioła Stróża. Czasem gdy stoją w promieniu dwóch metrów od nas, mogą zignorować atakującego przeciwnika… Zdarzają się momenty, kiedy ratują tyłek, ale ich umiejętności bojowe są żałosne. Rozgrywka prowadzona jest w myśl zasady: chcesz coś zrobić dobrze – zrób to sam! O ile naszym towarzyszom czasem przytrafiają się potknięcia, o tyle AI wroga poległo na całej linii. Chimery mają dokładnie dwa tryby działania – biegają bez większego sensu pomiędzy ściśle określonymi miejscami lub bezmyślnie szturmują z pianą na pysku. Gdyby nie fakt, że mają sokole oko, a nasza bojowa maczeta jest ostra niczym nóż do masła, stanowiliby takie samo zagrożenie jak karaluch w piwnicy. Co ciekawe, zmiana ich nastawienia jest często ściśle ustalona przez odpowiedni trigger. W pewnych momentach Resistance 2 jest tak samo przewidywalny jak stary MoH: Allied Assault. Skrypty dosłownie kłują w oczy, co jest irytujące, ponieważ zdarzają się sytuacje, z których nie sposób ujść z życiem, jeśli nie wie się skąd nadejdzie wróg.
Gdy Ratchet spotkał Freemana
Skupię się teraz na niewątpliwych plusach tego tytuły. Zaskakująco dobry jest dostępny arsenał – narzędzia zagłady są przemyślane i nietypowe. Niech za przykład posłuży broń, dzięki której możemy podejrzeć i rozstrzelać przeciwników znajdujących się za ścianami! Alternatywny tryb wystrzału uruchamia tarczę energetyczną – osłona pozwala na spokojne masakrowanie kolejnych chimer. Moim osobistym faworytem jest jednak snajperka. Kiedy patrzymy przez lunetę, spowalniamy czas i bez większego wysiłku przestrzeliwujemy czaszki przygłupich potworów. Misje skonstruowane są w taki sposób, że korzystamy z każdego dostępnego rodzaju uzbrojenia – amunicja kończy się szybko i w podobnym tempie zmieniają się wyzwania rzucane nam przez przeciwników różnego gatunku. Za to należą się panom z Insomniac słowa uznania – żadna pukawka nie zbiera kurzu!
Duży…
Projekty poziomów są chyba najmocniejszą stroną Resistance 2. Duże doświadczenie z platformówkami zaowocowało jednymi z najlepszych map, jakie przyszło mi zwiedzać w pierwszoosobowych strzelankach. Każdy etap oferuje odpowiednio wymierzoną „dawkę” zwiedzania, skakania oraz efektownej rozróby. Nie ukrywam, że przechodziłem je z wielką przyjemnością i jestem pewien, że źródłem olbrzymiej grywalności jest właśnie level design. Bardzo dobrze rozmieszczone są checkpointy – nie trzeba kląć po przypadkowym zgonie. Choć i przy tej okazji wychodzi „przeskryptowana” natura R2, np. kiedy byłem na terenie wroga, zapobiegliwie ściągnąłem z daleka większość Chimer przy pomocą karabinu snajperskiego. Dzięki temu wkroczyłem do akcji z niewątpliwą przewagą strategiczną. W międzyczasie trafiłem na checkpoint i zaraz po tym przypadkowo zdarzyło mi się wpaść w przepaść. Po loadingu okazało się, że wszyscy wcześniej zabici przeciwnicy znów się pojawili, czego nie można jednak powiedzieć o nabojach w magazynku mojej snajperki. Takie sytuacje są irytujące podobnie jak większość powtarzających się zdarzeń, które możemy zobaczyć po każdym wczytaniu gry.Ładne. Ale tylko ładne
Resistance 2 jest ekstremalnie dobrym następcą części pierwszej, epicka kampania, przemyślany multiplayer i genialny cop. Nie będzie w tym przesady jeśli napiszę że jest to definitywnie jedna z najlepszych gier exclusive na ps3. Ja jeszcze nie znudziłem się tak grami jak tu recenzent by zarzucać starszą mechanikę gry, bo najważniejsze czyli grywalność jest bardzo wysoka. To właśnie odróżnia dobre gry od średnich, takie assasin czy crysis zawierały w sobie wiele innowacji a grami są co najwyżej znośnymi ( nawet tu grywlaność oceniono na 9 z plusem co na pewno mało której grze się udaje ). Resistance 2 gwarantuje to co dobra gra mieć powinna, grywalność. Oceniam więc ten tytuł na 8. 9, niższej oceny nawet Zeratul nie brał pod uwagę w swojej recce, a każdy wie że to największy fanboj trzysta sześćdziesiątki w PL i dotychczas równał każdą grę na ps3 z błotem 🙂
Myślę, że nie chodzi o fanbojstwo – każdy pecetowy gracz grał w takie FPS-y jakieś 5-6 lat temu.