Podkreślę raz jeszcze – po przygodach BJ Blazkowicza nie spodziewałem się poważnej, wojennej historii pokroju tej, którą możemy posmakować na przykład w Velvet Assassin, ale Amerykanie z Raven Software traktują historię z taką dezynwolturą, że nawet klimat „fantastyczny”, a przecież taki właśnie występuje w Wolfensteinie, tego wszystkiego nie wytrzymuje. O co chodzi? Wymieńmy kilka elementów, które sprawią, że każdemu graczowi opadnie szczęka.
Niemcy biją Nazistów !
Isenstadt to fikcyjne miasteczko w sercu III Rzeszy, które zostało opanowane przez Nazistów. Na każdym kroku podkreśla to organizacja Krąg z Krzyżowej, będąca po prostu ruchem oporu dzielnych Niemców broniących swoich swobód przed złymi Nazistami pod dowództwem paskudnego generała Victora Zetty. Jeżeli nie przespaliście lekcji historii w szkole (ponad)podstawowej to zapewne słyszeliście o antyhitlerowskiej i dodajmy od razu, że mało znaczącej, opozycji skupiającej intelektualistów pod wodzą barona von Moltke. Panowie z Ravena, traktując historię dość swobodnie zrobili z Krzyżowian po prostu partyzantkę walczącą zbrojnie z Nazistami. Wyobrażam sobie, że ten zabieg spodoba się szczególnie w Niemczech – na największym europejskim rynku gier. To miło przecież choć raz popatrzeć jak Niemcy rżną tych paskudnych Nazistów (przez duże N – w końcu to w Wolfie „obca” nacja). Tak więc w grze agent Blazkowicz spotka ruch oporu pod wodzą byłej nauczycielki Caroline Becker. Drugą frakcją są komuchy Stalina… o przepraszam mistycy z organizacji Złoty Brzask. Rosjanie pod wodzą doktora Leonida Aleksandrowa badają Woal i również zlecają naszemu bohaterowi szereg misji. Ostatnią frakcją, która jednak nie zmusza biednego BJ’a do robienia czegokolwiek są bracia Kriege prowadzący „czarny rynek”. To właśnie w tych melinach będziemy mogli wydać ciężko zdobyte pieniążki. Anton i Stephan Kriege tak bardzo kochają mamonę, że na stole w jednej z kryjówek leżą stosy banknotów stumarkowych. Szkoda tylko, że są to dobrze znane marki z czasów RFN. Cóż… skoro jest „ruch oporu” to i mogą być marki z przyszłości. Pal to licho! Gracz przecież to niewykształcony idiota i durnoty, które nie przeszłyby w filmie akcji kategorii „B” w grze komputerowej mają się doskonale. Jakże nam jeszcze daleko z elektroniczną rozrywką do poziomu X muzy.
Powrót do przeszłości
Szczypta RPG i możliwość poruszania się po miasteczku w nowej odsłonie Wolfensteina to jedynie zasłona dymna. Gra od Raven Software to chyba najprostsza pod słońcem strzelanina. Nie wiem, czy ten zabieg stworzenia klimatu „retro” był zamierzony, ale mamy rok 2009 i z niesmakiem zauważyłem, że na przykład wychylenie się za róg jest w tej produkcji po prostu niemożliwe. Zapomnijcie też o modnym ostatnimi czasy „przylepianiu się” do ścian, zasłon terenowych, strzelaniu na ślepo zza winka i innych, w dzisiejszych czasach wydawałoby się oczywistych udogodnień znanych z innych tego typu gier.
W windzie…
Po wykonaniu kilku misji z konsternacją zauważyć także można, że struktura zadań w gruncie rzeczy nie różni się od tych znanych z każdego innego FPS’a. Ułuda „sandboksa” stworzona dzięki otwartemu miastu pryska jak mydlana bańka. Wykonałeś zadanie dla Kręgu z Krzyżowej? To teraz won z kryjówki i jazda do Złotego Brzasku. Ostatecznie i tak wykonasz wszystkie misje idąc jak po sznureczku – tajemnicze wykopaliska, sielskie klimaty farmy za miastem, przerażający szpital, monumentalny kościół, mroczne katakumby i tak dalej. Aż do spotkania ze starym antagonistą, który… nie, to już musicie odkryć sami.
Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, jedno: przygody agenta Blazkowicza to całkiem miła rozrywka szczególnie, że arsenał przygotowany przez twórców programu jest całkiem bogaty, a kiedy korzystamy z energii Woalu, którą aktywujemy za sprawą talizmanu uśmiech pojawi się na twarzy każdego fana strzelanin.
Woal jest kluczem
Zielono?
No właśnie, ale czym jest Woal? Jest to przejście między dwoma światami. Naszym, oraz tak zwanym uniwersum „Czarnego Słońca” to właśnie po „tamtej stronie” Niemcy szukają energii do, jakżeby inaczej, napędzania broni ostatecznej zagłady. Dzięki posiadanemu przez BJ’a amuletowi będziemy mogli przenieść się do tego drugiego, tajemniczego świata. Po co? Przykładowo, kiedy w jednej rzeczywistości na naszej drodze stoi niemożliwa do sforsowania kamienna ściana w Woalu przejście jest dostępne. To tylko jeden z przykładów wykorzystania tej magicznej mocy. To jednak nie wszystko. Podczas zabawy zdobywamy kolejne kryształy, a potęga amuletu rośnie.
Oprócz przenikania do alternatywnej rzeczywistości. Uzyskamy także dostęp do spowolnienia czasu, tarczy, która powstrzyma pociski przeciwników, a po ulepszeniu odbije je w stronę wroga. Czwartą i ostatnią mocą amuletu Thule jest wzmocnienie . Po jego zaaplikowaniu każda broń palna będzie razić naszych przeciwników ze znacznie zwiększoną siłą.
Mag Nazista!
Skoro już jesteśmy przy opisie arsenału to na BJ’a czeka naprawdę szeroki wachlarz uzbrojenia. Od pistoletu maszynowego MP 40, poprzez działo Tesli aż po zasilaną mocą Czarnego Słońca hmm… wyrzutnię rakiet. Podczas zabawy za zdobyte z trudem worki z pieniążkami będziemy mogli zmodyfikować naszą broń – ot choćby o bardzo przydatną lunetę montowaną na Kar98, tłumik do pistoletu maszynowego i tak dalej.
A mnie się gra podobała, bardzo fajna i sprawnie zrobiona, wypełniająca kilka wieczorów. Nie wywaliła się ani razu, pozwala na bezproblemowe przejścia do pulpitu i z powrotem, a do tego nie potrzebuje sprzętu na miarę Crysisa. Fabuła jest dość ciekawa i wciągająca, chociaż może nie jest na miarę książek MacLeana ;). Osobiście polecam nabyć jak cena nieco spadnie, bo ja wiem, do ~60-70 zł.
kenjiro w MM 79 plników
Jak dla mnie taka sobie ta gra przynajmniej jeśli chodzi o PCta. Najbardziej denerwowało mnie ciągłe wracanie do tych samych miejsc oraz „zdobywanie” misji. Tzn trzeba do kogoś iść i zagaić o jakieś zadanie takie a’la RPG. Ja tam Wolfa widzę jako porządną sieczkę z parciem do przodu bez oglądania się za siebie. Ale pewnie wersje na konsole przesądziły o ostatecznym wyglądzie gry. A tak na marginesie to Wolfenstein 3D to pierwsza gra w jaka grałem na PCta u mamy w pracy jeszcze na jakimś 486 i czarno białym monitorze
Ja chyba również jestem odmieńcem, ponieważ gierka podobała mi się nawet bardzo. Co więcej (a może właśnie dlatego) nigdy nie byłem specjalnym wielbicielem serii Wolf. Kolejną rzeczą jest fakt, iż w zasadzie za nią nie zapłaciłem, grałem bowiem na pożyczonej kopii, więc gdybym dał za nią tą stówkę z hakiem, moje odczucia mogły by być z goła inne. W każdym bądź razie rozgrywka jest całkiem przyjemna, scenariusz taki jak przystało na strzelankę, grafika jak dla mnie bardzo porządnie i starannie wykonana, a motyw z sanboxowym miastem i wracaniem do znanych już miejsc pozwala całkiem ładnie wczuć się w otaczającą nas rzeczywistość. Jedyną rzeczą, do której bym się przyczepił to brak zrównoważenia użyteczności broni. Arsenał mamy w Wolfie bardzo bogaty, niestety z całego tego arsenału walczymy dwoma, lub trzema najskuteczniejszymi pukawkami, ponieważ reszta sprawdza się raczej średnio. No dobra, maksymalnie czterema. ;)Zauważyłem również, iż choć motyw z rozmaitymi sposobami na które możemy używać woalu, jest całkiem miłym dodatkiem, w zasadzie używałem go w ilościach szczątkowych. Grałem na hardzie, gdzie szwabów było naprawdę sporo, a i tak dawałem sobie radę bez korzystania z jego szerokich możliwości. Tutaj autorzy dali troszkę ciała. Moim zdaniem, należało tak skonstruować rozgrywkę, aby częste użycie woalu było wręcz niezbędne. Pomijając te małe niedociągnięcia, grało się w Wolfa bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Gra zaczyna przynudzać dokładne przed samym jej końcem, więc i długość rozgrywki, jak dla mnie idealna. No nic, Wolf już dawno skończony, ale z całą pewnością będę go wspominał bardzo pozytywnie.
Dla mnie ta gra okazała się średniakiem- niestety:(,ale baardzo solidnie zrobionym i tu widać profesjonalizm Raven,pomimo „starożytnego” enginu wykrzesali garść iskier z tej gry. Jednak pomimo wielkich oczekiwań dostałem,moim zdaniem,gierkę zrobioną na dobrym poziomie ale nic poza tym- szkoda. . . jakby nie chciało dodać się paru „smaczków’ przez programistów. Przecież seria Wolf-była jakby to nie mówić rewolucyjna(pierwszy „wolf” tez był moją dziewiczą:) grą na komputerze IBM PC!-i szokował:),grając w następne gry z tej serii tez można było się spodziewać czegoś nowego i klimatycznego. Wracając do najnowszej odsłony serii-nie podobają mi się kolory w tej grze-zbyt pogodne,wszędzie niebiesko,słoneczko świeci a tu II Wojna Światowa,hail Hitler itp. -nie wczułem się w klimat. . . Druga sprawa to Bosowie,co to ma być?!dla mnie tu przegięli niewybaczalnie i w tym elemencie oczekiwałem najwięcej. . . . takie możliwości a co mamy:Generała -robaka i dwóch jaskiniowców z kosmosu no i jednego biednego Hansa z minigunami(no on może być ostatecznie). Spójrzmy na BloodRayne!-Tam była galeria nazistowskich osobliwości! Więc można jednak postarać się i zaserwować graczom przeciwników ma poziomie. . . ale trzeba chcieć. Co do broni. . . echh. . . szkoda gadać,tak samo jak napisał digital_cormac. Dodam jeszcze,ze te „pukawki” z kosmosu jeszcze bardziej zepsuły mój klimat gry i stale przypominały mi i ustawiały mój odbiór gry poniżej pewnego poziomu wiekowego. Ach i sam bohater-pompatyczny,prosty i drętwy jak kij od szczotki o wyglądzie Walendziaka z serialu „Czterdziestolatek”, automat nie grzeszący inteligencją z chronicznym zanikiem poczucia humoru-dziad!No nie można było lepiej wykreować głównego bohatera?Ok. Bardzo ciekawą sprawą i o dziwo podobającą mi się okazał się Woal i jego moce. Baardzo przyjemnie unicestwia się hitlerowców przy jego pomocy!Podsumowując-gra solidna, poniżej oczekiwań.
Gram w to na Xboxie360 :):):) i całkiem mi się podoba.
Dla mnie była to bardzo dobra, klasyczna (mam tu na myśli taka z lat 90-tych) strzelanka, o czym już gdzieś wcześniej pisałem:Biegamy po mapach zabijając wszystko co się rusza, by na końcu mapy wybić Bossa oczywiście nie samym strzelaniem w niego, tylko z lekkim parciem na myślenie ;p Nosimy cały arsenał przy sobie, bo chodzimy superbohaterem, który nie odczuwa bólu i ciężaru ;} Amunicję zbieramy z ‚upadłych diabołów’, a przeciwnikami są również istoty paranormalne. Z nowości, które już nie pasują na miarę klasycznego rzuca się w oczy Woal, sklep z tuningiem broni i raczej otwarty świat (miasto). Fabuła nie była jakoś specjalnie wciągająca, ale momentami zaskakująca i tu na uwagę zasługuje misja, w którejSPOILERniszczymy tego wielkiego potwora z niemieckich działek. Po skończonej misji udajemy się do ciężarówki i BUM!! Nie będę się rozpisywał co dalej ;pKONIECBardzo udana pozycja, myślę, że ocena jest w miarę dobra, bo co to za różnica: 8, czy 7, obie i tak oznaczają, że gry nie są ani nudne, ani superwciągające, czy wprowadzające w nałóg ;p
Pograłem w to trochę, ale to już nie to samo co kiedyś