Zrób to i to…i jeszcze to!
Duży, ale głupi
Nie samymi questami żyć będziemy w recenzowanej grze. Ukryto w niej pokaźną liczbę tajemnic do odkrycia czy mniej ważnych robót, których możemy się podjąć. Poszukiwanie srebrnych kluczy, strzelanie do gargulców pilnujących swojego wielkiego skarbu czy otwieranie demonicznych drzwi. A może wolicie walki na arenie, strzelanie do celów czy pozowanie przed kamieniarzem wznoszącym pomniki upamiętniające naszego herosa? To jedne z wielu rzeczy, które zrobimy w grze. Osoby dysponujące dużą ilością wolnego czasu po przejściu nudnawych minigierek mogą nawet zostać drwalem, barmanem czy kowalem albo dożyć starości grając w „knajpiane gry”. Biznesmeni wykupią natomiast pół królestwa i zostaną bohaterem-bogaczem. W Fable 2 możemy wkroczyć w świat wielkich pieniędzy i przejmować stoiska handlowe, mieszkania a nawet zamki, zajazdy czy wieżę maga. Handlując narzucimy mniejszą lub większą marżę na swoje produkty, a wykupione mieszkania możemy wynajmować albo podbijać ich wartość poprzez dodawanie do nich nowych mebli. Takich drobiazgów jest w dziele Molyneux dużo i choć jakoś strasznie nie bawią, to pomiędzy ważnymi misjami zawsze wykonywałem jakieś pomniejsze zadania. Ot tak, dla przyjemności ponieważ mogłem się ich podjąć.
Podpasował mi również humor z gry. Ukryto go nawet w opisach przedmiotów, które co trzeba przyznać, są bardzo oryginalne. Drobne dowcipy przemycane są także w rozmowach. Nie zauważyłem żeby autorzy silili się na żarty. Gra po prostu od czasu do czasu sprawia, że się uśmiechamy. Jedni więcej, inni mniej i nie w tych samych momentach co poprzednicy, ale w trakcie zabawy zawsze towarzyszy nam ta radość i lekkość Fable 2.
Obietnice
Jak w każdej produkcji Petera Molyneux, tak i w recenzowanym tytule miały się znaleźć rozwiązania przełomowe, które rzucą wielbicieli elektronicznej rozrywki na kolana. W przypadku tych najważniejszych znów niestety nasłuchaliśmy się bajek.
Mały. Też głupawy
Zacząć trzeba od towarzyszącego nam psa. Zwierzak miał być „prawdziwym” czworonogiem zamkniętym w obudowie Xboxa 360 (to dość okrutne). Tymczasem po kilku minutach zabawy przestaniemy na niego zwracać uwagę. Nasłuchiwać będziemy jedynie szczekania, którym Burek czy Azor sygnalizuje, że znalazł skarb. Teraz wystarczy go odkopać czy otworzyć jeśli znajduje się w zamkniętej skrzyni. I choć uwielbiam psy, to bez mojego wirtualnego czworonoga gra zupełnie nic by nie straciła. Tylko ja nie musiałbym poświęcać czasu na cudowne uzdrawianie Reksa czy poklepywanie go po głowie kiedy przestraszy się jakiegoś potwora.
Nie do końca sprawdza się również system gestów znany z pierwszej odsłony gry. Choć trzeba przyznać, że sam pomysł jest oryginalny a sposobów wyrażania uczuć jest bardzo dużo, to i tak będą one nas drażniły. Dzieje się tak dlatego, że „lansowanie się” w świecie gry sprowadza się do powtarzania jednej i tej samej „mini-gry”. W odpowiedniej chwili puszczamy trzymany przycisk na padzie i jeśli trafimy w kawałek zielonego paska, to oglądające nas osoby bardziej nas polubią. Jeśli nam się to nie uda to zamiast puścić soczystego bąka, narobimy w spodnie albo przewrócimy się kończąc taniec. Powtarzanie tej czynności po raz setny jest niestety bardzo nudne.
Kolejnym cudownym wynalazkiem pana Molyneux miał w Fable 2 być uproszczony system walki. Rzeczywiście sprowadza się ona do wciskania jednego guzika odpowiedzialnego za atak bronią białą, strzelanie z broni palnej czy rzucanie czaru. Złotousty Piotrek udowodnił, że stworzenie czegoś takiego jest możliwe. Czy ma jednak sens? Niespecjalnie. Walka w recenzowanej grze jest płytka, cały czas taka sama, a po pewnym czasie po prostu nudna. Świetnie pasuje do charakteru Bajki, jest spełnieniem obietnic jej twórcy, ale następnym razem trzeba jednak będzie rozwiązać to jakoś inaczej.
Również przeciwnicy, których spotkamy na swej drodze ani nie grzeszą różnorodnością ani inteligencją. Większość jeśli nie wszystkie bestie i bandytów znamy z poprzedniej części gry. Da się ich pokonać bez problemów. Nawet walki z bossami nie są w Fable 2 żadnym wyzwaniem. Być może dzieje się tak dlatego, że nasz bohater jest „nieśmiertelny”. Po utraceniu wszystkich punktów życia zostajemy znokautowani. Po chwili wstajemy jednak z ziemi z pełnym paskiem energii a Ponury Żniwiarz zamiast naszej duszy zabiera trochę punktów doświadczenia, które wypadły z pokonanych przeciwników. Taki zabieg sprawił, że w grze w ogóle nie dbamy o zdrowie tylko brniemy do przodu wściekle uderzając w przyciski odpowiadające za różnego rodzaju ataki. Padnij. Powstań. Padnij. Powstań. Sporo się tego naoglądamy.
Master Chief jest wszędzie
Nie można także nie mieć żalu o obiecany nam tryb co-op. Choć na pudełku gry wyraźnie zaznaczono, że umożliwia ona taką formę zabawy, to stanie się tak dopiero po pobraniu odpowiedniej łatki. Powinienem teraz w zasadzie być złośliwy (choć nie wiem czy można to nazwać złośliwością) i napisać, że w Polsce tego trybu gry nie ma. Rodzimej wersji Xbox Live wciąż się nie doczekaliśmy. Każda gra umożliwiająca zabawę w sieci powinna w polskich recenzjach mieć więc odejmowaną pewną liczbę punktów w zależności od tego jak ważny jest dla niej multiplayer.
Ten w Fable 2 także nie jest tym, czego się po nim spodziewaliśmy. Nie dość, że narzekać można na pracę kamery to jeszcze na raz w świecie gry nie wędruje dwóch bohaterów. Zamiast tego mamy jednego herosa i najemnika, w którego wciela się drugi wielbiciel elektronicznej rozrywki. Swoją postacią z trybu single player nie możemy grać jako pomocnik. Po zakończeniu zabawy „pomagier” zabiera ze sobą zdobyte złoto i punkty doświadczenia. I to wszystko. Może z powodu jego przeciętności postanowiono „wyrzucić” tryb co-op ze sklepowej wersji Fable 2. Zakładam, że jest to możliwe.
Dobro i zło
Dla kogo jest więc ta produkcja? Myślę, że nie dla fanów najbardziej hardcore’owych gier RPG. Im nie spodoba się niezbyt skomplikowana mechanika Fable 2, to że nasze postać opisana jest jedynie trzema „atrybutami” podzielonymi na zaledwie kilka umiejętności. Zapewne będą też kręcili nosem na „lekkość” tego tytułu.
Jeśli jednak świat wirtualnej rozrywki jest dla ciebie ucieczką od szarej rzeczywistości, to powinieneś się zainteresować dziełem Petera Molyneux. Tym razem jego tytuł dobrze oddaje to, co otrzymujemy po wydaniu tych kilkuset złotych. Produkcja ta jest bajką, którą pisze się samemu. Ma być o tym jak przez tydzień piłeś z chłopami, albo o tym jak pokonałeś wszystkich zbójcerzy w Albionie? A może w twojej bajce żenisz się pięć razy, masz dziesięciu synów i próbujesz ich wyżywić z pracy w polu? Ty decydujesz. Bądź dobry, bądź zły, ale przede wszystkim ciesz się z bajki przypominającej najpiękniejsze chwile młodości. Bajki, którą warto poznać w te długie jesienne czy zimowe wieczory popijając cieplutkie kakao. Ode mnie pomimo kilku błędów ta czarująca pozycja otrzymuje ocenę 8,6/10.
Za siedmioma górami, za siedmioma morzami, za siedmioma bramkami na karty magnetyczne, żył pewien iluzjonista przez gawiedź Złotoustym zwany. Potężny czarodziej zyskał ten przydomek ponieważ często opowiadał niestworzone historie o swoich magicznych zdolnościach. Były to głównie opowieści o cudach, które zobaczymy kiedy rzuci swoje najnowsze zaklęcie. I choć czary iluzjonisty rzeczywiście były cudowne, to nigdy nie dorównały wizjom wytworzonym w głowach prostego ludu, słuchającego jego opowieści.
Bez wazeliny powiem, że to jedna z lepszych recenzji jakie ostatnio przeczytałem. Przede wszystkim plus za niezdradzenie fabuły, opisy poszczególnych części gameplaya i, co najważniejsze, bogate słownictwo oddające klimat gry.
Plus także za recenzję tytułu, który wyszedł w tym kwartale :} dawno takiego nie było ;p
Ta gra to przede wszystkim zabawa i dobry humor, w pięknej oprawie audio-wizualnej, jak napisał autor recenzji. Dobre spolszczenie (kinowe) dodatkowo ułatwia czerpanie maksymalnej przyjemności z grania. Osobiście zarzuciłem wątek główny i bawię się questami pobocznymi, próbując też polepszyć finansową sytuację mojego bohatera. Moja ocena dla tej gry jest bardzo podobna: 9/10 Pozdrawiam
CześćJak dla mnie to jedna z najlepszych gier RPG, faktycznie gesty może nie są zbyt udanym rozwiązaniem ale jest to jedyny minus tej gry (może jeszcze dosyć długie wczytywanie pomiędzy lokacjami). Nie zgodzę się, że walki są monotonne i płytkie, wszystko zależy w jakim kierunku będziesz rozwijać swoją postać. Gdy zginiesz to faktycznie odradzasz się od razu, ale otrzymujesz kolejną bliznę im więcej blizn tym inne postrzeganie Twojego bohatera przez mieszkańców Albionu. Jak dla mnie gra na 9,5/10 tym bardziej, że nie spodziewałem się niczego specjalnego bo tym produkcie, częściej grywam w sprawiające poważniejsze wrażenie RPG.
Bardzo faajnna gra wciągneła mnie na maksa:) ukończyłem i gram dalej robiąc jakies pozostałe questy no i staram się odblokować archiwementy 🙂 ale maly minus jest łatwo wręcz banalnie ale tak to miało być:)
A ja ponarzekam! Bo jestem zawiedziony, jak mało kiedy! I chociaż nigdy nie byłem fanem tego typu gier to grę kupiłem właśnie na podstawie Twojej recenzji, za to masz plus bo odwaliłeś kawał dobrej roboty! Nie zgodzę się jednak z wieloma aspektami. Zaznaczam również że będzie tu trochę spoilerów, dlatego wszyscy którzy nie grali. . . uważajcie na to co tu notuję :-)Tym co głównie skłoniło mnie do zakupu była bajkowa grafika, te wschody i zachody słońca które miały wciągać mnie w świat bohaterów, magii i tych niesamowitych przygód. Pierwszy etap – dzieciństwo, naprawdę zapowiadał się fajnie, ładny obraz zamku, klimat jakby świąteczny i potem nagły [nie za szybki?!] przeskok do dorosłości. Krajobraz – rzeczywiście piękny, miło się patrzy na słońce, niektóre obszary mapy, ale. . . on się ulatnia! Traci z każdym questem, a w momencie gdy lądujemy w wieży NA DZIESIĘĆ LAT to znika całkowicie. Dopiero pod koniec wraca na ułamek sekundy. Kiedy przebrano mnie za jednego z wojaków czułem się jak arab na okręcie Elżbiety II 🙂 biegałem z punktu do punktu całkowicie się nudząc, mając nadzieję że nie zginę w głupi sposób i nie stracę doświadczenia. Czasem trafiały się sytuacje gdzie nie było mocnych aby przeżyć, nie dawał mi nic fakt że moja mistrzowska katana miała ogromne obrażenia, a czary jeszcze kilkukrotnie większe. Co z tego że inwestowałem w nie skoro zanim zdążyłem użyć któreś czwartego poziomu to już najpewniej miałem połowę życia, a przed sobą dwudziestu przeciwników i w najlepszym wypadku 1-2 fiolki regeneracji. Odnajdywanie bohaterów było w porządku, ich pomoc w walce – zerowa. Obrażenia które zadawali były pewnie sporo zmniejszone, przez co walka była uciążliwa i zamiast martwić się o swoje plecy trzeba było lecieć pomagać [nawet jeśli reszta była nieśmiertelna]Nie podobało mi się wiele motywów, nawet końcówka. Kiedy na górze bohaterów stoimy wszyscy i cała moc leci w moją stronę, a nagle przychodzi nasza czarna postać i do mnie strzela, ja patrze na to jakby nigdy nic. Cudownie też ocalałem. . . Głównym problemem była jednak moja śmiertelność, rozumiem że mogę być graczem nieudolnym ale ginąć przy okazji niemalże każdej walki mając do dyspozycji dużo życia i dobry miecz. . . Żałuje też punktów na czary – totalne marnotrawstwo. Nie mniej jednak było kilka fantastycznych motywów, szczególnie tych z czasem!Jeśli miałbym się jeszcze czepiać szczegółów to bardzo irytował mnie dźwięk wskakującego psa do kałuży. Hałas taki sam jak przy skokach na główkę z ogromnych wysokości. Na plus– początkowy klimat- wschody i zachody :)- wykonywanie pracy [chociaż monotonne, to bardzo fajne urozmaicenie]- ilość misji dodatkowych [nawet jeśli wielu nie spełniłem, a ta ze strzelaniem. . . wyrwałem sobie tylko włosy!]- nasz skalny poeta, moim zdaniem najlepszy fragment gry,- katana wygląda cudownie. . . – efekty przy czarach,- gra jest dłuższa niż mówiliście!Na minus– mimo fajnych dodatków, walka jest monotonna,- szybko się ginie,- powtarzająca się muzyka,- żona nie zostawiła mnie po 10 latach w wieży, a po tygodniu na drodze owszem,- po co mi kondom?- world of walkingI pewnie wymieniałbym więcej mając poszczególne misje przed sobą. Zaznaczam że nie chce nikomu psuć przyjemności, ja z pewnością kupię i trzecią część jeśli wyjdzie, zapoznam się też z kilkoma innymi podobnymi tytułami jeśli ktoś mi „wskaże drogę”. Teraz kolej na L4D! 🙂