Od dawien dawna w grach wideo istniały HAJSKORY. Czy to na jakimś prehistorycznym ZX Spectrum, czy to na automatach w Międzywodziu, każda gra była wyposażona w jakiś system punktowania i jeśli ktoś naprawdę się zawziął i naciągnął rodziców na odpowiednią ilość żetonów, wakacje kończył na pierwszym miejscu listy najlepszych zawodników. Później, za jakiś rok, jako pół-anonimowy M-A-L, tudzież W-O-J mógł wrócić i sprawdzić, czy ktoś go pobił. Hajskorami się chwalono, wymieniano i licytowano. Czyli – karmiono własną próżność.

Przez jakiś czas punktowanie zniknęło z horyzontu (gry chciały być chyba przez to bardziej „poważne”), ale już wkrótce pojawiły się sieciowe strzelanki, w których kolejno zdobywane fragi w jakimś sensie zastępowały dawne hajskory. Rankingi światowe, krajowe, czy nawet firmowe były skrzętnie obliczane przez nasze procesorki i można było dokładnie pokazać, kto jest najlepszym fragerem w okolicy. A nawet jeśli nie było się najlepszym z najlepszych, to przynajmniej można było powiedzieć, że jest się „najbardziej efektywnym użytkownikiem snajperki w wodzie”. I też był pretekst – do karmienia własnej próżności.

No i wreszcie dzień dzisiejszy – jakiemuś geniuszowi udało się wpaść na pomysł, że jeśli do konsoli można wstrzyknąć internet, to można by porównać ze sobą WSZYSTKICH graczy na całym świecie we WSZYSTKICH możliwych kategoriach. GamerScory, Achievementy i wszelakie Trofea są po prostu genialnym wynalazkiem, który istnieje tylko w jednym celu – w celu karmienia własnej próżności. Zgadzam się ze swoim przed-blogerem, Pawłem, że achievementy nie mają większego sensu, bo tak naprawdę nie są materialne. Ale mają jedno, niezwykle ważne zastosowanie, do którego tak naprawdę nie chcemy się przyznać – można się nimi pochwalić przed innymi… no i przed sobą samym.

Nawet ja, który już dawno płomienne ambicje zamieniłem na ciepłą posadkę ;P czuję jakieś delikatne ukłucie, kiedy spotykam na Xbox Live użytkownika, mającego 50 tysięcy punktów GamerScore. Jak to możliwe? No jasne, to pewnie jakiś dzieciak, który cały czas gra albo bezrobotny, który nie ma co zrobić z czasem. Ale pięćdziesiąt tysięcy? To ja chyba musiałbym grać przez sto lat, żeby tyle zgromadzić… No cóż, trzeba się teraz będzie zacząć chwalić przed tymi, którzy mają tysiąc… może w ten sposób nakarmię swoją próżność…

Nieważne, czy to ma sens i czy pokazuje jakąkolwiek przewagę jednego gracza nad drugim. Ważne, żeby oficjalnie autoryzowany przez Microsoft system pokazał wszystkim, że to ja jestem najlepszy, że to ja mam najwięcej tych wirtualnych medali i że to ja tak naprawdę powinienem należeć do kategorii hardcore, podczas gdy wszyscy inni to casuale. Jestem świetny, jestem bogaty, oglądajcie w ile gier zdążyłem zagrać i ile punktów w każdej z nich zdobyć. Taaak, zdecydowanie ma to sens i piszę to bez ironii. Dlatego, że próżność ma ogromną moc. I jak widać – bardzo przyciąga.

I to jest też przewaga gier wideo nad innymi mediami. Książki, filmy, telewizja? A czym się tu chwalić? „Obejrzałem wczoraj Szklaną Pułapkę 4.0 w mniej, niż dwie godziny”? 😉 Film obejrzeć może każdy, co najwyżej można się pochwalić, że ściągnęło się go z torrentów przed wszystkimi. A gry – pokazują czarno na białym, kto jest lepszy, a kto gorszy. Nawet jeśli ktoś się pochwali, że przeczytał w zeszłym roku 20 książek, to abstrahując już od nie-kulności takiego osiągnięcia, nie ma na to dowodu. Żaden oficjalny ranking achievmentów tego nie potwierdzi. A na konsoli – owszem.

Długo myślałem i wymyśliłem tylko jedną dyscyplinę, w której TEŻ można się chwalić wynikami. Jest nią sport. Ale biorąc pod uwagę, że aby mierzyć sobie czas na setkę i ilość strzelonych bramek trzeba grać/trenować na poziomie przynajmniej pół-profesjonalnym, w tym przypadku karmienie próżności jest bardzo ograniczone. No i nie zapominajmy, że uprawiając sport człowiek się poci. A zdobywając kolejne małe punkciki i animowane ikonki – nie. A chwalić się można… w nieskończoność.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. W pełni się zgadzam. ileż to razy patrzyłem w co grał kolega i ile achievementów wytrzaskał 🙂 Dla mnie achievy mają jeszcze jedną ważną rolę – wydłużają czas, który spędzam przy grze. Nie każdej oczywiście, bo jak coś jest gniotem to żadne punkciki mnie nie zmuszą do powtarzania gry. Ale taki crackdown chociażby – przejście gry to jedno, zdobycie achievów to drugie. I śmiem twierdzić, że o wiele dłużej biegałem po mieście za bonusami niż pokonując tryb „fabuły”. I nie wiem czy nie lepiej się bawiłem właśnie „rozwalając 20 samochodów w 30 sekund”:)Istotne jest także to, aby achiewy były dobrze skonstruowane. Najlepiej jak są przyznawane za jakieś drobne, ale niekoniecznie łatwe czynności. Ważne są też te za pokonywanie kolejnych stopni kariery na poszczególnych poziomach trudności. Ale nie jeden achiew za przejście całości tylko za każdy level. Wtedy lepiej się gra. Z kolei źle dobrane mogą skrócić czas gry. Bo kiedy widzę coś takiego jak „ukończ całą grę na mega-hiper-super-hard mode” i za to jest 50pktów to gra ląduje na allegro:)

  2. Bo kiedy widzę coś takiego jak „ukończ całą grę na mega-hiper-super-hard mode” i za to jest 50pktów to gra ląduje na allegro:)

    Sprzedajesz gry bo Ci się „acziki” nie podobają – wow! Tego jeszcze nie słyszałem.

  3. Jeśli chodzi o Achievmenty to ogólnie ten pomysł mi się podoba i bardzo lubię w trakcie jakiejś trudnej gry pocieszyć się, że zdobyłem nowe osiągnięcie, ale nie potrafię strawić tego, że dużo z nich można zdobyć dopiero po ukończeniu gry, powtarzając całą zabawę na nowo odblokowanym trudniejszym poziomie lub tym podobne (ja np. gdy ukończę grę nie walczę już „acziwki”, chociaż doskonale wiem, że dla innych jest to sposób na przedłużenie zabawy). Moim zdaniem dla wprawnego gracza wszystkie Achievmenty/Trofea powinno udać się zdobyć w trakcie jednorazowego przejścia gry.

  4. tylko z kolei niektóre achivy są przegięte IMO. . . sarkazm mode on . . . zrób 500 headshotow z palcem w okrężnicy a druga ręką trzymając pada pionowo, na najtrudniejszym poziomie ofcsarkazm mode off . . .

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here