Zanim jednak przejdę do właściwej recenzji, muszę wspomnieć o dwóch rzeczach. Przede wszystkim Torchlight, na chwilę obecną, jest dostępny tylko i wyłącznie za pośrednictwem platformy STEAM. Aby stać się posiadaczem kopii gry, gracz musi uiścić opłatę w wysokości 16 euro (ok. 65 złotych) i następnie pobrać ważącą około 400MB paczkę. Sama transakcja przebiega bardzo szybko i sprawnie, więc w ciągu kilku godzin gra powinna trafić na Wasze konto. Planowana jest wersja pudełkowa, lecz na razie nie wiadomo kiedy, kto i za ile ją wyda. Druga rzecz dotyczy już konkretnie rozgrywki. Twórcy zdecydowali się podzielić grę na dwie części. Już teraz możliwy jest do pobrania tryb dla pojedynczego gracza, który ma być swoistym wprowadzeniem do świata gry. Przez najbliższe 18 miesięcy Runic będzie pracował nad sieciową (a dokładniej będzie to MMORPG) wersją gry. Ciekawostką jest natomiast to, że masowa wersja Torchlight będzie oferowana jako tzw. free-to-play, więc za możliwość organizowania rajdów z kolegami nie zapłacimy w przyszłości ani złamanego grosza.
Spis treści
Miecz w dłoń
Standardowe rozwiązania
Fabuła Torchlight, jak każdego hack’n’slasha, jest prosta jak konstrukcja przysłowiowego cepa. Otóż gracz wciela się w bohatera fantastycznej krainy, której podstawowym surowcem jest tak zwany Ember. Materiał ten potrafi nasycać zarówno ludzi, jak i przedmioty, magicznymi mocami. Wśród wszystkich miasteczek, najprężniej rozwijającym się jest tytułowy Torchlight, położony w pobliżu kopalni bogatej w minerał. Okazuje się jednak, że jest on niezwykle szkodliwy, a jego obecność w życiu ludzi doprowadza do upadków całych cywilizacji. Dlaczego? Jak temu zapobiec? Na te i inne pytanie będziecie musieli znaleźć odpowiedź w podziemiach Torchlight.
Zanim jednak wyruszycie na wyprawę, musicie dokonać trzech wyborów. Pierwszym z nich jest dobór klasy postaci, którą będziemy eksplorować krainę. Nie ma tutaj nad czym się głowić, ponieważ twórcy udostępnili tylko trzy profesje: Destroyer (wojownik mogący przyzywać duchy własnych przodków), Alchemist (typowy mag w pełni korzystający z dobrodziejstw Emberu) oraz Vanquisher (elitarny strażnik miasta, specjalizujący się w broni palnej). Drugim krokiem jest wybór pupilka towarzyszącego nam w przygodzie. Również tutaj nie trzeba się długo zastanawiać, ponieważ bez względu na to czy wybierzemy rysia (miłe zaskoczenie – nie tygrys, nie lew, nie jaguar, lecz właśnie ryś!) czy wilka, nie wpływa to w żaden sposób na rozgrywkę. Ostatni krok to wybór poziomu trudności i możemy rozpoczynać zabawę.
Fiolki do pasa
Pierwsze godziny spędzone nad grą sprawiają, że gracz czuje się jakby wrócił do listopada 1996 roku, gdy na rynku ukazał się Diablo. Miasto jest wypełnione ludźmi, lecz wśród nich możemy wydzielić dwa konkretne „gatunki”: NPCów zlecających nam zadania oraz sklepikarzy. Wrażenie sklonowania Diabła dopełnia podział handlarzy na: kowala, magika oraz alchemika. Do tego zacnego grona dołączył także znany już z hitu Blizzarda szuler, oferujący towary za wysokie ceny, lecz dopóki nie dokonamy zakupu nie poznamy ich właściwości.
Nowością są trzej specjaliści: dwóch od rozdzielania klejnotów od przedmiotów (oczywiście należy się liczyć z tym, że ulepszony przedmiot ulega zniszczeniu) oraz facet łączący/rozdzielający kamienie szlachetne. W centrum miasta, pod wirtualnym pręgierzem, znajduje się olbrzymi kufer, do którego możemy wrzucić trochę przedmiotów, a na dwóch skrajach Torchlight można skorzystać z teleportów (jeden, który tworzymy w lochach, a drugi przenoszący nas do wybranych odgórnie lokacji).
Po przejściu dwóch/trzech pierwszych map nadal czułem, że mam do czynienia bardziej z klonem Diablo, a niżeli z nowym produktem. Torchlight nie oferuje wielkich map, na których okazjonalnie pojawiają się wejścia. Jak napisałem na wstępie, gracz zwiedza ogromną kopalnię, przypominającą wielowarstwowe ciasto, którego poszczególne masy są kolejnymi upadłymi cywilizacjami. Łącznie gra oferuje około 30 map, co jest ilością całkiem przyzwoitą jak na produkt za kwotę 16 euro (bywały gry droższe i znacznie mniej rozbudowane).
Wgłąb
Skądś znam to miejsce…
Torchlight jest typowym hack’n’slashem. Nie ma tutaj miejsca na chwytające serce zadania, wymagające potyczki czy z ambitną fabułą. Gracz musi przejść od punktu A do punktu B, wyżynając po drodze hordy przeciwników i wypijając morze magicznych napojów. Jedynym urozmaiceniem map są podróżni handlarze (cholera wie jak udało im się przeżyć pośród potworów) oraz kilkunastu mniejszych lub większych bossów. Monstra wyrzucają z siebie przedmioty (zwykłe lub magiczne), napoje (lecząco-wzmacniające lub podnoszące jakąś cechę), a także klejnoty i złoto. Wszystko to można użyć lub sprzedać zgodnie z własnym widzimisię. Wraz z kolejnymi trupami na mapie, gracz zdobywa coraz więcej punktów doświadczenia i w końcu awansuje na wyższy poziom. Każdy poziom oznacza tyle, że mamy pięć punktów do wydania na cechy (do podziału pomiędzy siłę, obronę, magię i zręczność) oraz jeden punkt na umiejętność (trzy kategorie, w każdej po kilka cech, a każdą cechę można ulepszyć do 10 poziomu). Wszystko jest jasne, czyste i klarowne, więc jeżeli wcześniej zagrywaliście się w Diablo bądź Titan Quest, szybko odnajdziecie się w Torchlight. Poza tym czysty standard: rozbijanie skrzyń/urn/koszy, klawisz do podświetlania leżących na ziemi przedmiotów, otwieranie drzwi/bram itp. itd. Ale skoro to wszystko już było, to dlaczego debiutanckie dzieło Runic dostało ocenę 9/10?
Diabeł, że się tak wyrażę, tkwi w szczegółach. Pierwszym, najbardziej rzucającym się w oczy, jest silnik graficzny. Zastosowanie cell-shading, czyli stylizowanie grafiki na komiks, a także użycie jaśniejszych barw sprawiło, że gra jest bardziej przystępna i otwarta niż ciężka i poważna. Nie oznacza to jednak, że jest ona w kategorii „dla dzieci” – wręcz przeciwnie. Krew tutaj tryska fontannami, a odcinane członki fruwają po całej mapie, lecz nie jest to brutalność bardzo rażąca jak chociażby ta znana z Manhunt. Ponadto cell-shading niezwykle pozytywnie wpłynął na wymagania sprzętowe. Torchlight może uruchomić KAŻDY, ponieważ do poprawnego działania wymaga procesora 800MHz, 512 MB RAM, 400MB na dysku oraz… 64 MB kartę grafiki. To jest prawdziwy fenomen na skalę światową!
Brzmi naprawdę nieźle, chyba sam sprawdzę.
Absolutnie zgadzam się z recenzją. Gram w TorchlighT od kilku dni i jest to po prostu doskonały hack’n’slash. Graficznie bardzo przypomina WOWa (niektore modele elementali wyglądają jakby były wyciagniete z tej gry) a gameplay to stare dobre Diablo podane w wybornym nowym sosie :)Poki co jedynej rzeczy której brakuje to własnie jakiekolwiek multi albo przynajmniej jakaś aukcja w grze, bo żal sprzedawać fioletowe Itemy vendorom za marny gorsz. Polecam
Jak się dobrze wsłuchać to nawet muzyka jest jakaś taka Diablowata 😉 Najlepsze jest to, że gra została ukończona w niecały rok (10-11 miesięcy)!
Cóż się dziwić, w końcu robił ją ten sam facet. 😉
Niby tak, ale niemalże ten sam wątek wstawić do innej gry? To lekkie lenistwo jest 😉 Chociaż z drugiej strony – jak coś jest dobre to po co to zmieniać?
Wlaczylem i oniemialem. Jakbym wszedl do Tristram.
Po zagraniu w demo jestem zachwycony tą grą. Już dawno żadna dra nie sprawiła mi tyle frajdy :-). Jedyne co mi brakuje w niej to brak możliwości obrotu kamery. Nie mogę się już doczekać wersji pudełkowej. Mam nadzieję że zostanie wydana jak najszybciej. Gorąco polecam.
Poprawili Mythosa i wydali pod inną nazwą i innym szyldem. Bardzo mnie to cieszy bo już myślałem, że projekt całkiem zdechł gdy wyłączyli serwery.
No to się napaliłem,przez was teraz będę musiał kupić Torchlight.
Demo wymiata. Torchlight to typowy przykład na to, iż siła tkwi w prostocie. Miodność gierki maksymalna. Jak skończę wszystko co mam do skończenia to bankowo zakupię. Uwielbiam takie podejście do gier – zero fotorealistyczności, zero sztywności, zero patosu – po prostu czysty fun.
Gratulacje dla twórców za zerowość własnej inwencjii. Wszystkie te opcje typu zwierzak, łowienie ryb to ze calkiem starej gierki hack&slash (niestety nie pamiętam jaką nazwę nosiła). Wzięli Diablo i dodali opcje z innej gry. Po prostu brawo.
Ale co się dziwić? Sądząc po opiniach niektórych właśnie tego oczekują dzisiaj „hardkorowi” gracze pecetowi.
chciałbym nadmienić taki tytuł jak Ultima Online. M. in. łowienie ryb, polowanie, budowanie domów itp. Jednakże Ultima Online jest NAJBARDZIEJ ZAAWANSOWANYM mmorpgiem jaki kiedykolwiek powstał, ale pewnie o nim nie wiesz, bo konsolowcy lubią gry gdzie wciskasz 3 przyciski i gra resztę za Ciebie robi.
Bwehehehehehuahuahaha. . . ;DJak się obruszył :D. Naprawdę nie wiem, skąd się wzięła tu kilkunastoletnia Ultima, kiedy gadka tyczy się dzisiejszych wtórnych klonów Diablo. Wyskoczyłeś z tym jak ostatni desperat ;D
nie desperat. nie potrafisz nic sensownego odpowiedzieć to nie odpowiadaj. sam nie pisałeś o klonach diablo tylko o grach na pc, więc się zdecyduj i nie próbuj robić ze mnie debila bo sam na niego wychodzisz. napisałem porównanie, bo myślisz, że łowienie ryb jest czymś idiotycznym w grach na PC, a tymczasem pokazuję, że wcale nie. To gry na konsole są w dzisiejszych czasach o wiele bardziej idiotyczne. Brak w nich gier, w którym naprawdę trzeba myśleć bo wysiłek umysłowy w tych grach sprowadzony został do tego, że gracz ma wciskać 2-3 przyciski i reszta sama się zrobi. Gry wymagające wysiłku umysłowego na konsolach to mit. Owszem Torchlight do takich także nie należy, ale to nie znaczy, że możesz oceniać wszystkie gry na PC tą skalą. Zanim się wypowiesz o PC spójrz na siebie.
Było to Fate 😉
Mnie też Torchlight bardzo podszedł. Na razie bawilem się w demo, ale jak tylko wyjdzie w wersji pudełkowej (nie lubię cyfrowej dystybucji) to zapewne znajdzie się na mojej półce 🙂
Milcz konsolowcu-prostaku, który gra tylko w niewymagające myślenia pseudo-gry!
to co robimy mala wojenke? dawno takowej nie bylo 🙁 Obecnie gram w Diablo I i caly weekend mam wyjety z zyciorysu. Obawiam sie, ze przy Torchlight bedzie podobnie. Ach te glupie gry. . . 😉
Brakowi inwencji nie ma się co dziwić, obie gry robili przecież ci sami ludzie. Poza tym jakoś się trzeba wyróżnić w tym zalewie nowatorstwa.
Nofink – no chlapnąłem oliwą, ale ogień i tak dogasa 🙁
A która gra dziś nie czerpie z pomysłów innych?Wszystko jest wtórne i prawie każda gra to podgrzany stary kotlet
Chociaż nie jestem tego pewien, ale World of Goo chyba jest produkcją oryginalną 😉
Z tego co wiem najpierw było niekomercyjne Tower Of Goo czy jakoś tak 😀
co do muzyki to twórcy trochę przegięli, bo jakby porównać dwie ścieżki: diablo vs torchlight to brzmią bardzo ale to baaardzo podobnie. Aczkolwiek gra się w to całkiem fajnie 🙂
Moim zdaniem ocena o wiele za wysoka. Gra faktycznie na początku wydawała się ciekawa jednak im dłużej grałem tym bardziej czułem się znudzony. Walka to bezmyślne klikanie, poziom trudności „normal” jest tak banalny, że w ogóle nie trzeba się zastanawiać, w co właściwie się klika i w jakim celu. . . miliony fiolek z maną i żywotnością niszczą jakąkolwiek przyjemność z wykorzystywania dodatkowych zdolności, bo po co jak można nawalać do wszystkiego jak z karabinu maszynowego i niczym się nie przejmować. Grafika owszem bardzo ładna, muzyka również na poziomie,ale jest to bezmyślna siekanina, której niestety wiele brakuje do diablo. Tutaj w ogóle nie trzeba się zastanawiać,co robić po prostu lecisz do przodu jak burza. Nawet nie trzeba czytać questów, bo szkoda na to czasu i tak się zrobi w trakcie. Poziomy są tak skonstruowane,że praktycznie nie da się nic przeoczyć. Zapomniałem wspomnieć o chowańcu (pet) ,który rzuca czary i jest praktycznie nieśmiertelny, zanosi przedmioty do miasta, nosi pierścienie i amulet. . . no comment :DNuda i wtórność niestety 🙁
nie rozumiem Twojego narzekania, nie mozesz poprostu zwiekszyc poziom trudnosci ?
Ocena jest zawsze zależna od recenzenta – każdy inny gracz dałby inną ocenę. Ja uważałem, że zasługuje na 9.
Z tego, co mi wiadomo, hack’n’slashe dokładnie tym się charakteryzują – bezmyślnym klikaniem i zabijaniem masy potworów.
Może i racja, ale jeżeli to Ci przeszkadza zawsze można podnieść poziom trudności i zaznaczyć opcję „hardcore”, gdzie śmierć jest ostateczna. Wtedy gierka wcale nie jest taka prosta, a te miliony fiolek ratują tyłek nie raz. Problem z balansem to jedyny, moim zdaniem, problem gry, ale też nie do końca, bo można to wyprostować oficjalnym patchem, bądź (w niedalekiej przyszłości) fanowską łatką, wszak edytor TorchED do tego został opublikowany.
W Diablo było inaczej? Równie bezmyślna siekanina, w której nie musisz się zastanawiać tylko lecisz do przodu. Nie czytasz questów, bo i tak sprowadzają się one do „zabij X” lub „przynieś Y”, no czasami „otwórz teleport do Z”. Jeżeli spodziewałeś się czegoś ambitniejszego to po prostu pomyliłeś gatunki – cRPG (np. nadchodzący Dragon Age) będzie Ci znaczniej odpowiadał. Hack’n’slashe, jak napisałem powyżej, są bezmyślne i nastawione na zabijanie setek potworów, nabijanie EXP, podnoszenie poziomu i od nowa – wyżynanie potworów, a każdy kto chce to zmienić jest bluźniercą ot co! 🙂
I tu się zgodzę – gracz niczego nie przeoczy. Powiem więcej, część poziomów, pomimo automatycznego generowania, wygląda tak samo. Nie widzę w tym nic złego, bo kształt mapy nie był dla mnie najważniejszy, lecz to/kto się na nim znalazł.
Były już konie z pancerzami? Były! To czas na zwierzaki z amuletami. Najwyraźniej nie wstydzą się swojej seksualności 😉
No więc wreszcie pograłem,dobiłem jak na razie do 15 poziomu. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne,zabijanie hord potworów jest mega przyjemne tym bardziej ze czary sa cholernie efektowne. Wszystko jest proste w obsłudze,menusy przejrzyste a poziomy zbudowane w taki sposób że nie można zabładzić. Jak na razie jedyne minusy jakie zdołałem dostrzec to jak volk wspomniał wyżej zbyt niski poziom trudności,chyba zaczne od nowa na hard bo normal to jak spacer po parku w słoneczny dzień,zero adrenaliny. Muzyka też jest zbyt podobna do Diablo,stanowczo kompozytor przesadził,niektóre kawałki do złudzenia przypominaja Diablowe utwory.
Za to wiem o EVE Online, o wielki pecetowy guru skomplikowania, które Ultimę zjada na śniadanie. Swoją drogą, mimo wielkiego uczucia jakim darzę UO, tam też wiele więcej niż 3 przycisków się nie używało. Nie to co w takim Torchlight – elektronicznym undergroundzie dla zbuntowanych intelektualistów.
o jaaaa – i znów się zaczyna wielka wojna o to, czyja zabaweczka jest bardziej superaśna i megacudofantastyczna. . . . co do gry – wcześniej o niej nie słyszałem, ale wygląda na fajny odstresowywacz po pracy – właśnie ściąga się demo – mam nadzieje ze zabawa bedzie miła 😉
aniżeli piszemy łącznie. . .
Zagrałem w demo i się zakochałem 😀 nawet mythos mnie tak nie wciągnął. . . to chyba ta muza ala d1 😀 . . . miodzio 😉
Abstrahując od nieśmiertelnego tematu konsole vs PC: Gdzie w Ultimie Online trzeba było myśleć? :O Bo chyba nie przy łowieniu ryb albo wycinaniu lasu.
Here we go again.
shadow_xiii, ale ale dlaczego mi wciskasz rzeczy, których nie powiedziałem? Czy ja skomentowałem jakiekolwiek łowienie ryb? Ja skomentowałem tylko fakt, iż niektórzy gracze dzisiaj wydają się oczekiwać od gier po prostu wtórności. Dorabiasz sobie jakąś teorię do tego. Po PC w żadnym momencie nie pojechałem, a ty jedziesz po konsolach od początku jakby robiąc mi na złość. Wiedz, że smutno mi się z tego powodu nie zrobiło, nie poczułem się konsolowym tępakiem i ćwierćinteligentem wciskającym trzy przyciski na padzie. Jakoś nie uważam się za „konsolowca” – toż to przecie durne ograniczenie siebie jako gracza. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Podłapałeś skrawek mojej wypowiedzi i zaatakowałeś mnie ni z tego ni z owego. Zachowanie godne dziecka, odbierającego jako osobisty atak każde złe słowo kierowane w stronę „swojej” maszynki.
znowu strzelasz ślepo założenia, bo gram także na konsolipoprostu mam dość ludzi, którzy depczą PC jako sprzęt do gry, bo albo nie wiedzą co mówią, albo powtarzają debilizmy po innych.
A ty znów dopowiadasz coś sobie. W którym momencie strzeliłem, że jesteś pecetowcem? Posłużyłem się analogią, pisząc, że „zachowujesz się jak. . . ” nie mam na myśli „jesteś”.
Nie mam pojęcia gdzie ja zdeptałem ten sprzęt? Skomentowałem jedną wypowiedź, odniosłem się w ten sposób do kilku dyskusji prowadzonych na V. A teraz dowiaduje się, że jadę po PC. W czym problem?Masz problemy z czytaniem albo ja nie wiem. Ciężko mi sobie inaczej wytłumaczyć to, co tu się dzieje.
A mi ta gra przypomina bardziej FATE Undiscovered Realms, ktora tez jest bardzo dobra 🙂
Troche pogralem. Gra swietna ale zbyt duzy drop. Powinni go podzielic przez 2 lub nawet 4. Idziesz i sprzet wypada jak z jakiejs manufaktury. Przesada.
Granie na niskich poziomach trudności to pomyłka,jest banalnie prosto. Dopiero na very hard gra rozwija skrzydłaWalki z bossami sa ciężkie i cholernie długie. Każdy pontion jest potrzebny na wagę złota ;)Naprawdę udany klon Diablo. Po dłuższym graniu( i tylko na very hard) dałbym jej uczciwe 9-
Pogralem i nie pomyliłem się – toż to poprawiona wersja FATE 🙂 Oczywiście to sam plus dla gry. Nakłoniony przez poprzednie komentarze od razu zacząłem grać na hard – i jest całkiem miło 🙂
powstaje nieoficjalne spolszczenie do Torchlight http://forums. runicgames. com/viewtopic.php?f=6&t=3880 poki co spolszone jest caly interfejs i tutorial. W najblizszym czasie wydamy nowa wersje spolszczenia, zostana przetlumaczone wszystkie zaklecia i umiejetnosci 😉
Projekty fanowskie czesto przedluzaja zywotnosc i poprawiaja miodnosc gier. So keep up the good work.